poniedziałek, 2 marca 2015

Konsekwencje czynów


- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś?- Surowy i karcący wzrok wiercił mi dziurę w brzuchu. Tym razem ostro przegiąłem i byłem tego w pełni świadomy. Jestem teraz w jego rękach. Fatalnie…
-Tak, wiem, co zrobiłem i nie żałuję. – Ledwo, co wydusiłem z siebie te słowa.
-Więc jesteś z siebie dumny, tak?- Warknął i przeszył mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Spuściłem wzrok i mocniej zacisnąłem dłonie w pięści.
Nie mam jak uciec. Jak się wymigać. Nie ma dla mnie żadnej deski ratunku. On nawet porzucił swój bal dla ukarania mnie. Najwyraźniej Paulo była bardzo, ale to bardzo ważnym klientem. Pewnie wiele od niego zależało. A ja? Co ja zrobiłem zamiast pomóc? Wszystko zepsułem! A teraz gorzko tego pożałuję.
Nawet mimo ogromnego strachu nie żałowałem. Bo nie chciałem być brany przez innych! Może pan to zrozumie i zrezygnuje z tego okrutnego pomysłu zrobienia ze mnie dziwki…

-Nie, ale nie żałuję.- Zostanę przy swoim. Nawet, jeśli to będzie wiele kosztować. Już się nie zawaham. Nie zrobi ze mnie prostytutki tak łatwo.
- Jaki odważny. Szkoda, że w piwnicy nie szczekasz tak głośno.- Wstał z miejsca i podszedł do mnie. Następnie złapał za podbródek i tym samym nasze oczy się spotkały. Moje pełne strachu, a jego płonące z wściekłości – Idziemy - ruszył przodem.
Cały drżałem i miałem ochotę się rozryczeć niczym małe dziecko. Wiedziałem dobrze gdzie idziemy. Ale nie dam mu tej satysfakcji. Nie zacznę histeryzować jak dziewczyna i nie będę płakać, nie ma mowy.
- Dobrze - Szepnąłem bardziej sam do siebie niż do Shinjiego i chwiejnym krokiem ruszyłem za nim. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby tylko więcej nie widzieć tych drzwi. Tego miejsca. Ale zawiodłem. Po prostu nie mogłem i już. Dlaczego on tego nie może zrozumieć?

Boże, co on ze mną zrobi? Ja tak bardzo się boję…, Kiedy stanąłem przed tymi drzwiami, wszystkie rzeczy, które robiłem za nimi przewinęły mi się w błyskawicznym tempie przed oczyma. Przestraszony cofnąłem się o dwa kroki.
-Co, już nie jesteś taki odważny? - Prychnął, po czym wszedł do środka.- Idziesz, czy mam cię wprowadzić siłą? - Jego ton był oschły i pełen rozczarowania. Czułem się teraz o wiele gorzej niż wtedy, kiedy ten psychol Paul lał mnie ostro. Przez niego całe moje ciało będzie jutro w kolorze dorodnej śliwki. Do tego mogę już bez problemu wliczyć gwałt i tortury. Przynajmniej się nie nudzę!
- Idę - Głos mi się załamał, ale mimo tego otarłem niechciane łzy i wszedłem za nim. Ostrożnie zamknąłem drzwi. Stałem na środku i zacisnąłem dłonie w pięść. On tylko się przyglądał.

-I na co ci to było? Chociaż ja mogę teraz zrobić z tobą, co chcę.- Zaśmiał się psychodelicznie, a ja już wiedziałem. Colin. Ten parszywy sukinsyn. Tylko ciekawe jak długo już przede mną udaje. A może nie udawał? Tylko ja już po prostu ich nie rozróżniam, przez te humorki i grę aktorską.
Z Shinjim mógłbym jeszcze coś wyjaśnić, ale ten napalony dupek w ogóle mnie nie posłucha. Jakby w ogóle kiedyś się przejmował moim zdaniem.
- Na nic - Warknąłem.
-To po co odmówiłeś? Przecież to tak samo jak z Shinjim, czy ze mną. A on do tego byłby delikatny. Nie dość, że zapewniłem ci miłego gościa na twój pierwszy dziwkarski raz, to ty to jeszcze schrzaniłeś. Ale nie martw się skarbie - uśmiechnął się i zaczął powoli się do mnie zbliżać. Ujął mój podbródek i zmusił do popatrzeć prosto w jego oczy. Speszyłem się i próbowałem wyrwać, ale on tylko chwycił mnie w tali i mocniej do siebie przyciągnął.- Dziś wpoję ci jeszcze raz posłuszeństwo. W taki sposób, że zapewniam cię, rozłożysz nogi przed każdym. - Wyszeptał mi do ucha, po czym zaśmiał się głośno.

Co on chce ze mną zrobić? Ja nie przeżyję. Tym razem ten psychol mnie zabiję.
-Błagam nie. Ja tego nie chciałem, ja po prostu nie mogłem.- Zacząłem się wyrywać i szamotać. Na nic. Jest dla mnie za silny. A teraz za późno na tłumaczenia.
Cholera Yuki nie płacz. To była twoja decyzja, więc teraz nie becz jak baba! Ale co więcej mogę. Wiem, że go tym nie przekonam, ale one same płyną. Powoli, jedna za drugą. Chyba w tym domu wylałem więcej łez niż przez całe moje życie.
-No to mówię. Teraz zrobię tak, że już będziesz mógł.- Popatrzył na mnie, a w jego oczach dostrzegłem niebezpieczne i przyczajone chochliki. - Powinieneś mi dziękować. Dzięki mnie rozpoczniesz karierę, jako zawodowa prostytutka!-Znowu zaczął się śmiać. Ja natomiast stałem jak wryty. Jego to bawi?

W trakcie, kiedy Colin wyglądał jakby miał zaraz paść z powodu napadu śmiechu, ja czułem jak wszystko się we mnie rozrywa. Jak moje serce, żołądek, wątroba i wszystkie inne narządy po prostu rozpadają się. Popadłem w stan otępienia.
-Panie, dlaczego? – Wyłkałem w końcu i upadłem na kolana. Nie cofaj się Yuki! Muszę to wiedzieć! Muszę to z siebie wyrzucić. To, o czymmyślałem, od kiedy oznajmił mi, kim mam stać się w niedalekiej przyszłości. - Dlaczego to robisz? Przecież mówiłeś, że jestem twój. Że tylko ty możesz to ze mną robić! Więc, dlaczego… Już mnie nie chcesz?- Klękałem przed nim i łkałem. W mojej głowie wracały pierwsze dni. Dni szczęścia… Tak, będąc w niewoli u jakiegoś zboczeńca, który pragnął wyłącznie mojego ciała byłem naprawdę szczęśliwy. W jakiś chory sposób odczuwałem radość przebywając razem z nim. Gdyby to mogło tylko wrócić.
-Dlaczego?- Znowu ten śmiech - Bo mogę! Jesteś niewolnikiem, nikim więcej. Tylko woreczkiem na spermę, którego wyszkolę na zdolną dziweczkę!- Zatkało mnie. Ale czego się spodziewałem? Że nagle Shinji przejmie kontrolę i zacznie mnie delikatnie obejmować? Jestem żałosny. Jak wiele muszę przejść i ile usłyszeć by zrozumieć swoje miejsce?- A to, że na początku miałeś tak dobrze zawdzięczasz tylko temu idiocie. - Prychnął i spojrzał na mnie z odrazą.- Od razu powinienem cię szkolić, to może byś takiego mi wstydu nie zrobił. No, ale przynajmniej Shinji ma nauczkę.
- To, po co te słowa? Że jestem tylko jego…- Przerwałem mu i jeszcze nakrzyczałem. Tak Yuki wykop sobie może od razu grób, co?
-Jak to, po co? Bo ten idiota chciał mieć cię na własność, ale ja podsunąłem mu lepszy pomysł i on od razu się zgodził. Nawet był ze mnie dumny. A to, że robiłeś sobie jakieś nadzieje, to już twoja wina.
-Więc to ty…- Aż miałem ochotę zedrzeć mu ten jego uśmieszek z twarzy, albo od razu roztrzaskać mu młotkiem głowę!
-Tak, ja skarbie.- Podszedł do mnie i złapał mocno za włosy, po czym szarpnął zmuszając do wstania.- A teraz koniec niepotrzebnych rozmów. – Warknął tuż przy mojej twarzy i pociągnął brutalnie.
Szedłem nachylony drżąc z całych sił, ale to na nic. On bez żadnego wyrazu emocji rzucił mnie na metalowe łóżko. Zaraz, skąd ono się wzięło? No tak, było zasłonięte kotarą, którą zdjął jak tylko weszliśmy.
No nic, kiedy byłem już na tym prze wygodnym łożu i lekko rozmasowywałem swoje biedne włosy z przestrachem i nienawiścią spojrzałem w kierunku Colina. A on? On natomiast niczym się nie przejmując zaczął powoli się rozbierać. Najpierw wolno zdjął buty i skarpetki. Potem rozpiął koszulę, a na końcu zsunął z siebie spodnie razem z bokserkami. Jęknąłem i zamknąłem szybko oczy.

-Nie. - Szepnąłem i cały zrobiłem się czerwony. Łzy nadal leciały i zapewne szybko nie przestaną tego robić.
-Oj tak, kotku.- Usłyszałem chrzęst łóżka i błyskawicznie otworzyłem oczy.
Szybko zostałem unieruchomiony. Na początku Colin przypiął moje wierzgające ręce kajdankami do ramy, a potem jednym ruchem zdarł ze mnie ubrania. Nie bawił się w ściąganie ich. A szkoda, bo naprawdę były ładne i zapewne drogie…, Ale przecież nie to teraz się liczy! Zaraz zostanę zgwałcony i co jest najgorsze? Że sam sobie to urządziłem!
-Wiesz, ze najpiękniejszy jesteś teraz? Kiedy tak panicznie się mnie boisz? Chociaż masz słuszność. To nie będzie ani trochę przyjemne. - Mruknął mi do ucha i podgryzł je do krwi. Na te brutalną pieszczotę zakwiliłem i jeszcze raz zacząłem się szarpać - To na nic. Jesteś mój.- Popatrzyłem na niego ze strachem i wtedy go poczułem. Zacisnąłem ręce mocno na kajdankach, a z ust wydobył się mój przesiąknięty bólem krzyk.
Nie czekał na mnie. Od razu zaczął mnie rżnąć ostro i mocno. Bez jakiegokolwiek przygotowania, czy gry wstępnej. Tak po prostu mnie brał. Krzyczałem i krzyczałem, a z oczu strumieniami lały się moje łzy. Znowu gwałt… Ile jeszcze? Dlaczego to zrobiłem? Gdyby nie to nie musiałbym tego przeżywać. Mam za swoje… W końcu jestem tylko psem.
-Błagam… Nie, wyjmij. Błagam. Błagam, panie. Proszę.- Wiedziałem, że to na nic. Ale mimo tego, kiedy tylko jego pchnięcia były lżejsze skupiałem się i cały czas go błagałem.
Najgorzej było z psychiką. Po prostu to czułem. Jak mój mózg sięrozpada. Powolutku wszystko, co dobre odchodzi. Jest tylko ból, samotność i ta świadomość bycia dziwką. Bo tak właśnie się wtedy czułem. Jak męska dziwka. Nic nieznaczący człowiek, który jest tylko po to by zadowolić potrzeby kogoś innego.
-Dlaczego niby? - Wysyczał, po którejś mojej prośbie, które były przerwami w krzykach niosących się po całym pomieszczeniu - Przecież mi jest tak przyjemnie. - Zamruczał i przyspieszył jeszcze bardziej. Ja natomiast zacząłem coraz bardziej dławić się łzami, a moje gardło już ledwo wytrzymywało. Błagam niech on już dojdzie. Tylko tyle…
W końcu wybłagałem. Poczułem jak we mnie dochodzi i wypełnia całego. Wyszedł ze mnie i uśmiechnął się.
-Jak było dziweczko? Zaspokoiłem cię? Zapewne nie.- Cały był rozweselony. Jak dobrze, że ma dobry humor.
Teraz jednak leżę przykuty do niewygodnego łóżka. Twarz mam całą w łzach, a z mojego tyłka wypływa sperma tego popaprańca i duża ilość krwi. Do tego czuję się jak prostytutka, a to dopiero początek całej jego chorej zabawy w tresowanie mnie.
-Zostaw. Już rozumiem. Zrobię wszystko.- Teraz zgodziłbym się na wszystko. Na zostanie prostytutką, na obciąganie mu codziennie, na seks grupowy. Na wszystko. Byle tylko mnie zostawił. Byle tylko wyszedł. Byle tylko nie robił tego jeszcze raz. Niech on przestanie… Już dość.

- Uważaj, bo cię posłucham. Nie zasługujesz na litość. I tak zrobiłem to w miarę delikatnie.- To, jaki on jest, jak bywa brutalny? Zabije mnie. Muszę tylko go sprowokować. Bo ja nie chcę żyć. Chciałem, ale już nie. Byłem głupi. Otrząsnąłem się po gwałcie, po próbie samobójczej i po informacji, kim będę. Przecież każdy kiedyś pęka. Czy ja naprawdę sądziłem, że odjadę na różowym kucyku razem z Shinjim w krainę szczęścia?
-Tak masz rację. Niczego nie zrobię ty psycholu. – Daj się wyprowadzić z równowagi i zgwałć mnie śmierć… Błagam, zrób to.
-Słabo grasz. Trzęsiesz się i cały drżysz. Myślisz, że cię zabiję? Oj uwierz potrafię zrobić tak, żeby bolało i żebyś pamiętał nie zabijając cię.- Niebezpiecznie się uśmiechnął i polizał mój policzek - Przecież już mówiłem. Czeka nas ciekawa noc.- Ponownie usłyszałem śmiech i zamknąłem oczy. Już nic nie było.
Poczułem się jak lalka. Pusta kukiełka. Colin nawet nie musiał się starać. Jestem słaby. Myślałem, że wytrzymam, ale jestem tchórzem. Udało ci się panie, zrobię dla ciebie wszystko. Byle tylko więcej tego nie czuć. Tego ogromnego bólu fizycznego i tego uczucia jakbym był śmieciem. Bo właśnie tak się czuję.
Odpadek, który jest tylko pojemnikiem dla twojej spermy.  Nic nieznaczący człowiek… Nikt mi nie pomoże, ani nie będzie współczuł. Jestem niczym. Pustką. Nicością. A do tego ten ból, który nie pozwala zapaść w stan otępienia i błogiej nieświadomości.
-No to kontynuujmy zabawę.- Poczułem jak odkuwa moje ręce i znowu chwyta w dłoń moje włosy. Jęknąłem, a całe ciało zaczęło drżeć jeszcze bardziej. A myślałem, że to niemożliwe.
Zostałem wyciągnięty z łóżka i przyczepiony do kajdanków zwisających ze ściany. Mogę w tym miejscu powspominać sobie swój pierwszy gwałt.
Zaraz jednak wszystko zaszło mgłą. Poczułem na swoich plecach ogromny ból. Większy od czegokolwiek, nawet od samego gwałtu. A potem znowu, znowu i ponownie. Na podłodze robiła się kałuża krwi, a ja krzyczałem. Po chwili straciłem już głos, więc tylko nadal łkałem.

Czułem, że zaraz zemdleje z tego bólu i tylko o tym marzyłem. Jednak nie mogłem.
-Nie! Nie! Nie!- Udało mi się jeszcze raz się odezwać i nagle przestał. Stanął naprzeciw mnie z biczem w ręce i krwią na dłoniach. Oczywiście nadal był cały nagi.
-Podoba ci się? Spokojnie nie będzie żadnych blizn, mam sprawdzony lek.- Cały czas przyczepiony miał ten psychiczny wyraz twarzy. Widać, że sprawiało mu to niemałą przyjemność, kiedy ja mdlałem z bólu i miałem ochotę umrzeć.
-Błagam. Już dość.- Zwiesiłem głowę w dół. Łzy przestały płynąć, a mój wzrok był pusty. Ja cały byłem pusty. W myślach tylko przeklinałem, że nie dałem dupy temu gościowi. Że po prostu nie zamknąłem oczu i dałem się mu przelecieć. Do końca trwać przy swoim? Ja naprawdę jestem kretynem i niedorozwiniętym idiotą. Czy ja naprawdę sądziłem, że ujdzie mi to płazem? Oczywiście, że nie. 

Ale nigdy nawet nie wyobrażałem sobie takiego bólu. Poprzedni gwałt był teraz niczym w porównaniu z tym. A to początek… Mogłem się zabić. Wtedy w łazience. Tego też żałuję, ale teraz będę bez szans. Nie pozwoli mi. Będę jego prostytutką jak długo zechcę, a na końcu zapewne dostanę kulkę w łeb i tyle.
-Już? Ale dopiero zaczynamy zabawę! No nie bądź taki Yukiś. Pobaw się ze mną.- Upuścił bicz i podniósł moje nogi. Jednym płynnym ruchem wszedł we mnie i głośno sapnął - W tobie jest tak przyjemnie.- Oblizał się lubieżnie, a ja znowu krzyknąłem.
-Błagam! Już nie dam rady!- Zaraz się rozpadnę. Nie chcę. Już dość… Dość tego cholernego bólu! Tylko to. Ból, ból i ból. Nie ma już nic więcej. Skoro tak, to, chociaż daj mi potem umrzeć.

-Przestanę.- Przesłyszałem się? Zaraz moje męki się skończą. Zaraz będę mógł poczuć ulgę. W końcu. Łza ulgi spłynęła mi po poliku.- Ale powiedz to, że jesteś mój, że będziesz dziwką i że nie spróbujesz się zabić.- O ostatnim marzyłem, ale wiedziałem, że jestem bez szans.
-Jestem twój, nikogo inny. Będę obsługiwał wszystkich, ile razy tego zapragną i nigdy nie spróbuje się zabić, przyrzekam panie.- Wyszedł ze mnie i odpiął kajdany. Od razu zwinąłem się w pozycji embrionalnej i pustym wzrokiem patrzyłem na ścianę. Już nawet nie czułem zimna podłogi.
-No widzisz? Jak chcesz to potrafisz Yuki. - Powiedział zadowolonym głosem.- Ale kto powiedział, że skończyliśmy?- Jak to? Obiecał. Przecież ja już powoli popadałem w stan otępienia i zaraz bym zemdlał i nie czuł tego ogromnego bólu i chęci poderżnięcia sobie gardła. W końcu tak brudne stworzenie nie powinno chodzić po tym świecie.
-Jak to?- Jakoś udało mi się na niego spojrzeć powstrzymując odruch wymiotny.
-Tak to.- Wziął mnie na ręce i położył z powrotem na niewygodnym łóżku. Już wolę podłogę, ale nie odezwałem się. Nawet bym nie mógł. Moje gardło było całe zdarte, a myśli. Właśnie, co to takiego? Bo mnie pozbawiono czegoś takiego jak umysł i serce. Znaczy one gdzieś tam są, ale zostały zamknięte lub po prostu się zepsuły. W końcu to normalne. Ja cały jestem popsuty i brudny. To normalne dla dziwek, czyż nie?
Podszedł do jakieś szafki. Zamknąłem oczy. Pościel z żółtej zmieniła kolor na czerwień, więc powolutku przekręciłem się na prawy bok. Ból był tak wielki, że ledwo, co nie mdlałem, ale nie chciałem nawet myśleć, w jaki sposób mój pan by mnie obudził.
-Znalazłem!- Usłyszałem wesoły okrzyk Colina, który wrócił niosąc w ręce mały wibrator. Przełknąłem nerwowo ślinę. - Przecież mówiłem, całą noc. A ja Yuki jestem słowny. Powiedziałem, że ja przestanę, ale to małe cudeńko nie jest mną.- Obrócił mnie tak, że leżałem wypięty w jego stronę. Następnie szybko wepchnął we mnie wibrator i włączył.- Wyjmiesz go, to dostaniesz serie ze mną. Tym razem nie będę ani trochę delikatny. - Warknął i pospiesznie wkładając na siebie ciuchy wyszedł zamykając drzwi na klucz.

Delikatnie i w żółwim tempie obróciłem się z powrotem na bok, a łzy nadal płynęły. Ciało trawił żywy ogień czystego bólu i obrzydzenia. Do niego, do tego miejsca, ale największy dla mnie samego.

Dziwka. Tylko to jedno słowo tkwiło w mojej głowie.
Dobiłeś swego Colin. Teraz nie obchodzi mnie już zupełnie nic, będę, czym każesz. Mogę nawet chodzić na czworaka i udawać twojego psa.

Wszystko byle dalej od tego bólu. Od tego stanu. Od tej piwnicy… Od jeszcze jednej takiej nocy…





























Wiem. Jestem nieczuła. Jak ja mogłam mu to zrobić ;-;
Ale to dopiero początek. 
No nic rozdział jest? Jest ^^
Tylko czemu muszę szantażować aby zdobyć komentarze ;-;
Smutne ;-;
Betował Damian <3
Do następnego ~~
Nana :3