niedziela, 21 lutego 2016

Pakt z diabłem

                           
Od ponad tygodnia moje życie się uspokoiło, a ja powoli akceptowałem trwający stan swojego istnienia i celu w nim. Dni mijały mi spędzone na jedzeniu, czytaniu książek, spacerze po ogrodzie zimowym, lekcji dobrych manier z Misą i tresurą w pokoju zabaw mojego ukochanego Pana. Tak bowiem nazywała się znienawidzona przeze mnie piwnica. Co do zaś mojej nauczycielki, to nasze kontakty naprawdę ograniczały się do minimalnej ilości słów. W końcu o czym mieliśmy rozmawiać, ja byłem niewolnikiem, ona służką. Przyjaciółka, tak kiedyś sądziłem, naiwność. Skończona na szczęście już na dobre wygnałem ją z mojego umysłu.

Teraz pozostał tam tylko JA niewolnik, chociaż mimo wielu prób nadal nie pozbyłem się jednej typowej dla wolnego człowieka cechy. Nadziei. Malutka, mikroskopijna wciąż tliła się w mym umyśl i nie potrafiła się z niego wynieść. Odtrącałem ją już miliony razy, ale ona wciąż powracała niczym ten cholerny bumerang. Starałem się jednak nie zwracać na nią uwagi i żyć sobie spokojnie z dnia na dzień. Niestety spokój ludzki, a raczej niewolniczy nie może trwać wiecznie, także i mi ten cud nie został nadany. W końcu nadciągnęła bowiem ona. Burza.

To była niedziela. Tego popołudnia Pan musiał gdzieś wyjść, ponieważ jego nieudolni i beznadziejni pracownicy nie potrafili załatwić nawet prostych spraw. Tak przynajmniej mi się żalił przez dobre pół godziny, po czym z głośnym piskiem opon odjechał. Ja tam się jak najbardziej ucieszyłem z braku kompetencji i poziomu idiotyzmu jego kochanych pracowników, ponieważ dla mnie oznaczało to cały dzień bez nachalnego Shinjiego/Colina starającego się dobrać do mnie na każdym kroku. Już od pewnego czasu coraz lepiej ich rozróżniałem, a teraz praktycznie widziałem moment kiedy Shinji ,,zamienia się” w Colina i na odwrót.
Siedziałem, więc teraz w swojej sypialni, z książką ,,Malowany Człowiek” w dłoniach i w najlepsze poświęcałem całą uwagę oraz wszelkie myśli temu dziełu. Od zawsze kochałem fantastykę, a ta seria coraz bardziej mnie do siebie przekonywała. Poza tym skupiając się na czytaniu zapominałem chociaż na chwilę o realnym, mało kuszący świecie. Jednak ta chwilka życia była zbyt cudowna…

-Witaj kociaku.- Otwierające się drzwi i męski, głęboki głos wybudza mnie z transu, a ja powoli przesuwam swój wzrok z tekstu na wejście do MOJEGO pokoju, w którego progu dostrzegam nie kogo innego jak Kazumiego Kengo. Westchnieniem i skinieniem głowy witam go, po czym zaznacz fragment w którym skończyłem i odkładam książkę na półkę.
-Przykro mi o tym informować, ale mojego Pana nie ma.- Po czym siadam na łóżku, a on wpatruje się we mnie przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy po czym sztucznie się uśmiecha i siada obok mnie bez skrępowania. Odsuwam się na bezpieczną odległość i spuszczam wzrok na swoje bose stopy.  
-Słodziaku.- Delikatnie głaszczę mnie po głowię, a ja nieruchomieje i nagle wstaję. Co on wyprawia? Może i jestem niewolnikiem, służącym do pieprzenia przez wszystkich, ale tylko i wyłącznie za zgoda oraz co najważniejsze rozkazu mojego PANA! Co on sobie myśli dotykając mnie tak bezkarnie? A może Shinji wyjechał i dał Kazumiemu pozwolenie na to? Może chcę w ten sposób przetestować moje zdolności i to, czy się czegoś nauczyłem. Nie, nie, nie. Na pewno by mnie uprzedził, kazał przygotować i dobrze zachowywać. Musiałby…  Chociaż ostatnio jestem pewny wszelakich rzeczy coraz mniej. W sumie czemu tak gwałtownie zareagowałem? Cholera Yuki weź się w garść, panikujesz jak baba coraz częściej. Skarciłem się w myślach, po czym odetchnąłem głęboko i spojrzałem na niego poważnie.

-Co pan wyprawia? Nie ma pan najmniejszego prawa mnie dotykać. Należę do Shinjiego.- mówię patrząc mu prosto w oczy, pewnym, stanowczym głosem, a mimo to mojego kolana delikatnie drżą podczas wypowiadania ostatniego słowa.
-Masz rację bystrzaku.- Jego ksywki i do tego w formie zdrobnień sprawiają, że coraz bardziej mnie denerwuje, a jego samego nie znoszę chyba bardziej niż Colina. Co naprawdę jest ogromnym cudem.- Nie miałem powodu przyjeżdżać tu dla Shinjiego, którego minąłem chwilę temu.- Uśmiechnął się zadziornie.
-Nie rozumiem.- Zmrużyłem oczy i wycofałem się bardziej w stronę drzwi. Za cholerę nie mogłem ufać choćby w najmniejszym stopniu temu facetowi. Zawsze wydawał mi się bardzo niebezpieczny i zbyt bezpośredni, nie tylko względem mnie, ale także mojego Pana. Bogaty dupek.- Niby, więc po co pan się tutaj zjawił?- Nie próbowałem być miły. Nie był moim klientem i przyjechał tu pod nieobecność Pana, zaś ten nie powiedział, że mam się dobrze i kulturalnie zachowywać, więc nie widziałem takiej potrzeby.
-Dla ciebie słoneczko.- Zawarczałem i spojrzałem na niego z zamiarem mordu.
-Mógłby pan przestać łaskawie nazywać mnie, słoneczko, kochanie, cukiereczku i jeszcze inne obrzydliwe zdrobnienia? Byłbym bardzo wdzięczny.- Podszedłem do drzwi otwierając je na oścież i zrobiłem zapraszający ruch dłonią.- A teraz proszę opuścić MÓJ pokój.- On na ten gest tylko zaśmiał się w swój nieprzyjemny sposób, pokazując mi także rząd prostych, białych zębów.
-Niestety Yuki nie mogę. Przybyłem całą tą drogę specjalnie dla ciebie.- Kolejny uśmiech, lecz w tej chwili to najmniej mnie obchodziło. Ważniejsze było, że w jedne chwili zamknąć drzwi, po czym rzucił na łóżko i zakluczył nas. Byłem z nim teraz sam na sam i żadne krzyki by nie pomogły ze względu na grubość tych ścian. Fantastycznie nieprawdaż?

-Co ty odpierdalasz?!- Szybkim ruchem przysuwam się na drugi koniec łóżka. Myśl Yuki. Tylko spokojnie. Wdech i wydech. Nie dam mu się! Ale nie mam zamiaru zostać zgwałconym! Co robić?
-Chciałeś mi uciec, a ja chcę z tobą kulturalnie porozmawiać. Nie rozumie skąd ten wrogi stosunek Yuki. Ach czyżby nasz drogi Colin złamał cię całkowicie?- Wzdrygnąłem się i uśmiechnąłem w wyjątkowy nieprzyjemny sposób, tak jak to zawsze robił Colin, albo inni bogacze, typu skurwiela Kengo stojącego przede mną.
-Pan mnie nie złamał, ponieważ nie mam pojęcia co to miałoby w ogóle znaczy.- Boże co za beznadziejne kłamstwo, ale skoro już tak tandetnie zacząłem to muszę kontynuować.- Pan tylko uświadomił mi do końca swoją rolę i moją wartość.- Uśmiechnąłem się przyjaźnie, po czym usiadłem bliżej obok niego na łóżku.- Nie jestem zaś dla pana miły gdyż nie wydano mi takiego polecenia.- Przyciągnął mnie bliżej. ZNACZNIE za BLISKO. Lekko się szarpnąłem, ale koniec końców wylądowałem na jego kolanach. Twarzą w twarz, z tym potężnym, przystojnym, tajemniczym w jakieś sposób pociągającym, a zarówno przerażającym i odpychającym mężczyznom. Głupi umyślę, dlaczego tworzysz w ludzkim umyślę tyle sprzeczności na raz.
-Mój drogi.- zaczął kuszącym głosem i skierował mój wzrok na jego twarz pociągając mnie delikatnie za podbródek.- Jesteś już w tym miejscy tak długo. Może chciałbyś dowiedzieć się co nieco o nim, o Shinjim, o Colinie.- wyszeptał, a ja wstrzymałem ze świstem powietrze. Przecież ostatnio tylko o tym myślę. Co mógł znaczyć ten wzrok sprzed hotelu, a potem w jakiś sposób żalenie się. Dlaczego mój Pan ma rozdwojenie jaźni? Dlaczego jeden z nich jest spokojny, wręcz czuły i miły, a drugi to sadystyczny, dupek, skurwiel bez serca, który… Ach zresztą nie będę układał o nim kolejnej wiązanki, bo to by zabrzmiał bardziej jakby go wielbił, niż nienawidził.
-Dlaczego chcesz mi niby przekazać te informacje?- Nie ukrywałem swojej ogromnej ciekawości co do jego intencji, a także faktów którymi sam z dobrej duszy pragnął mnie zasypać. Nie próbowałem tego, ponieważ przed tym mężczyzną nie miałoby to najmniejszego sensu.
-Z dobroci mojego serduszka?- Uśmiechnął się w bardzo, bardzo niebezpieczny sposób, a potem przejechał powoli po moim kręgosłupie.-A może też z innego powodu.- Oblizał się znaczącą i ponownie zaczął masować mojego plecy. Nie powiem było to przyjemne, ale nie miałem zamiaru dawać dupy za informacje, do tego jeszcze zapewne w tajemnicy przed Panem. Mowy o tym nie było.
-Muszę jednak uprzejmie odmówić, nie wiem jaka spotkałaby mnie kara za rozszerzenie przed jakiś facetem nóg bez zgody mojego Pana.- Popatrzył się na mnie, a następnie wybuchł śmiechem. Chwilkę trwał w tym stanie, żeby zaraz spojrzeć na mnie poważnie.
-On naprawdę do końca cię złamał, szkoda myślałem, że wytrzymasz dłużej.- Na to stwierdzenie rozszerzyłem oczy w niemym szoku, po czym szybko odwróciłem głowę w bok. Ja też. Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Ja także myślałem, że wytrzymam dłużej, że mnie nie złamie, że pozostanę człowiekiem. W jednej chwili chciałbym wrócić do tych czasów niewinności, a z drugiej cieszę się, że one są już za mną. Umysł człowieka/niewolnika, jakiegokolwiek stworzenia jest tak pokręcony, niezrozumiały. Czasami zastanawiam się, czy na pewno nie wystarczyłyby nam instynkt.

-Musi mi pan wybaczyć, że pana zawiodłem.- Odwróciłem się z obojętnym wyrazem twarzy i schodząc z jego kolan pokazałem mu drzwi ruchem ręki.- Teraz proszę już wyjść.- Na to także zaśmiał się, lecz tym razem cicho i szyderczo, przez co po całym ciele przeszły mi nieprzyjemne ciarki.
-A może po prostu wezmę sobie to co będę chciał siłą?- Momentalnie zaschło mi w gardle, a ja wycofałem się do drzwi. Choć wiedziałem, że był zakluczone, a Kengo ma klucz zrobiłem to wręcz instynktownie. Widzicie sami instynkt jednak jest rzeczą nie tylko lepszą, ale także potrzebniejszą.
-Powiem mu. Powiem Shinjiemu!- mój głos wcale nie brzmiał pewnie, wręcz przeciwnie był cichy, zagłuszony, zdławiony. To nie pomoże. Zgwałci mnie. Zacząłem się trząść i znieruchomiałem, jakby nagle został zamieniony w kamień. Nie ucieknę, nikt mi nie pomoże. Zrobi to. Tak podpowiadał umysł, zaś instynkt podpowiadał jedno, że trzeba stąd wiać jak najszybciej. Dlatego popieram go, ale u człowieka, a przynajmniej u mnie w tamtym momencie wygrać rozum, który mówi o bezcelowości ucieczki i krzyków.
-Spokojnie.- jego uspokajający ton wcale na mnie nie zadziałał, wręcz przeciwnie, kiedy zauważyłem, że wolnym krokiem zbliża się do mnie rzuciłem się do drzwi i zacząłem w nie uderzać z całej siły wołając o pomoc. Oderwał mnie od nich, po czym zakneblował usta pocałunkiem. Jego język w jednej chwili dostał się do wnętrza moich ust, a ja wiedziałem, że oto jest mój koniec.- Nie kręcą mnie gwałty.- powiedział, gdy po długim pocałunku oderwał się ode mnie.- Chciałem po prostu porozmawiać, ponieważ od początku wpadłeś mi w oko.- Mrugnął na mnie, a ja powoli zacząłem normalnie oddychać. Chyba na razie jestem bezpieczny, tak mówił rozum i chociaż wolałem go nie słuchać i tak byłem bezsilny.

-Chcę wiedzieć.- wyszeptałem po chwili ciszy, która zapanowała w pokoju. Usiedliśmy naprzeciwko siebie na łóżku, a ja hardo spojrzałem mu prosto w oczy.- Chcę wiedzieć wiele, wiele rzeczy, ale nie dostanę tych informacji za darmo prawda?- Spojrzał na mnie poważnie i uśmiechnął się do mnie w ten swój sztucznym, wyuczony sposób.
-Oczywiście, że nie kochanie. Zawrzyjmy umowę pięć twoich pytań, pięć minut twojego ciała dla mnie. Czym więcej będziesz miał pytań, tym więcej minut spędzisz w moich ramionach.
-Dlaczego ci tak zależy?- Uniósł delikatnie lewą brew, więc postanowiłem rozwinąć swoją wypowiedź.- Masz pewnie swoich niewolników, do tego możesz mieć problemy z Shinjim, nie mówiąc już o tym, że mogę się no nie wiem, po prostu nie zgodzić, a ciebie nie nęcą gwałty.  Może i jestem ciekawy, ale nie jestem też samobójcą. Shinji/Colin zaś zapewne nie będzie zadowolony, że po pierwsze daje dupy tobie za jego plecami, a po drugie, że wiem o nim za dużo.- Od razu wiedziałem, że mój Pan nigdy nikomu o sobie za wiele nie opowiadał. Nie wiedziałem o nim praktycznie niczego. Kilka niepowiązanych i niespójnych informacji. Chciałem wiedzieć więcej o nim, o całej sytuacji, bo może dzięki temu uda mi się wyplatać z tego całego gówna. Niestety nadzieja pozostała i właśnie ona sprawiała, że teraz za plecami i w sekrecie przed moim Panem zamierzałem współpracować? Z Kengo.

-Po prostu mi się podobasz, a ja muszę mieć to co mi się podoba.- Przysunął się do mnie i natychmiast nachalnie i łapczywie zawładną moimi ustami. Nawet jeśli bym mu się sprzeciwił, nie dałbym mu rady. Decyzja na to, że się zgodziłem została w sumie podjęta przez Kengo. Wiedział, że dostanie to co chcę. Poddałem się, więc całkowicie i odwzajemniłem pocałunek. Czyli decyzja już zapadła. Będę tego żałować, wiem to, więc dlaczego nie przestanę. Yuki ty ciekawski, wciąż mający nadzieję idioto. Po tej myśli zostałem przygnieciony przez Kazumiego do łóżka, a on sam zdejmował moją koszulkę.- Lepiej zacznij pytać Yuki.- wyszeptał mi na ucho i podgryzł je na co jęknąłem cicho i zaraz przekląłem się w myślach. Skup się, skup się!

-Kim jest Shinji?- Kengo uśmiechnął się złośliwie i zaczął recytować, jakby miał wszystko dokładnie zanotowane w swoim umyślę, cały czas jednak nie odrywając rąk od mojego torsu.
-Shinji Harada. Lat 21. Niewiele o nim wiadomo, ponieważ on sam pociągając za pewne sznureczki ukrył dokładnie swoją przeszłość. Nie pozostaje nam jednak wątpliwości w tym, że jest synem Atsushiego Harady, który od pięciu lat przesiaduje w więzieniu za pewne szemrany interesy odbywające się w jego firmie.- Jak gdyby nigdy nic, zdjął mi spodnie kiedy skończył swoją wypowiedź i teraz zabierał się za zrobienie mi dobrze ustami. Ja zaś leżałem jak oszołomiony przyswajając przekazane mi przed chwilą informacje. Jego ojciec w więzieniu od kiedy Shinji tylko skończył 16 lat? Więc kiedy był w moim wieku, był już sam. Ale, co z jego inną rodziną?
-A inna rodzina?- powiedziałem, po czym jęknąłem czując co wyprawia tam na dole swoim wprawnym językiem. Niechętnie oderwał się od swojej czynności i zaczął pięści mnie lewą dłonią, zaś kciukiem prawej drażnił moje wejście.
-Jego matka zmarła przy jego porodzie. Oboje ojciec, jak i matka nie mieli rodzeństwa, a jego dziadkowie zmarli dawno przed jego narodzinami. Kiedy ojca zakłuli został całkiem sam. Firmę ojca zniszczono, a dom rodzinny sprzedano. Został sam, bez pieniędzy, statusy. Nie miał niczego.- szeptał zmysłowym głosem. W pewnym momencie wepchnął we mnie dwa palce i zaczął nimi szybko poruszać. Nawet nie zwracałem na to szczególnej uwagi. Byłem już bowiem dobrze wyszkolony przez Colina i oswojony z faktem, że inni napotkani w tym świecie mężczyźni będą mnie pragnęli właśnie w ten sposób i będzie im zależeć tylko na tym, ale najważniejsze było jednak to, że pochłonęły mnie fakty. Których zapewne nigdy w życiu nie domyśliłbym się, gdyby Kengo mi tego nie powiedział.

-Więcej. Chcę wiedzieć więcej!- wyjęczałem i zarzuciłem mu ręce na szyję, a nogami ciasno oplotłem go w tali.- Dlaczego zrodził się Colin? Jak Shinjiemu udało się odbudować i teraz ma własną firmę? Czy z tą całą historią ma związek ktoś o imieniu Hatori Toranosuke? Albo może ta cała grupa Chang?- wyrzucałem z siebie wszystkie pytania jakie przychodziły mi do głowy, nawet nie zastanawiając się ile daje czasu wielkiemu Kazumiemu Kengo na zabawienie się moim ciałem, ale w tamtej chwili wydawało mi się to tak bardzo mało znaczące.
-Sporo wiesz mały słodziaku.- Uśmiechnął się tajemniczo mężczyzna.- Sporo też chcesz wiedzieć już na naszym pierwszy spotkaniu, a ja chcę żeby było ich o wiele więcej Yuki.- Delikatnie pogłaskał mnie po policzku, a następnie obaj zamarliśmy słysząc dźwięk silnik samochodu. 

Oboje dobrze wiedzieliśmy, że należało ono do mojego Pana, więc Kazumi tylko westchnął zrezygnowany i w jednej chwili zaczął poprawiać swoje ciuchy oraz ścielić łóżko.- Koniec zabawy na dziś. Idź do łazienki i pamiętaj. To nasza tajemnica.- Przystawił palec do ust, po czym od kluczył drzwi i wyszedł z mojego pokoju. Chwilę mrugałem niezrozumiale, po czym czmychnąłem do łazienki, bojąc się, że Pan w błyskawicznym tempie domyśliłby się co uczyniłem gdyby tylko teraz na mnie spojrzał.
Wszedłem od razu pod prysznic wcześniej zostawiając na półeczce zdjęte jeszcze przez Kengo ciuchy. Pokój był w miarę ogarnięty i nie wyglądał jakby przed chwilą miał dać w nim dupy obcemu facetowi za informacje o nim. O Shinjim, o którym tak naprawdę doprawdy NIC nie wiem. Myślałem… Jak zwykle powierzchownie. Uważałem, że to bogaty paniczek, który założył firmę, bo pozwalały mu na to pieniądze jego rodziców, którzy siedzą sobie w wygodnej rezydencji i wygrzewają się na leżakach, popijając drinki z palemką. Chociaż co innego mogłem myśleć? Nigdy nie widziałem go słabego. No może ten jeden raz. Ale to było Colin! Właśnie Colin. Druga jaźń najczęściej nie pojawia się od tak po prostu. Można mieć ją od zawsze, a może pojawić się po traumatycznych wydarzeniach. Wtedy się narodził? Kiedy Shinjiemu zawalił się świat?

-Jesteśmy tak podobni.- wyszeptałem do samego siebie.
-Kto do kogo jest podobny?- Głos przeszył powietrze, a ja podskoczyłem zaskoczony. Spokojnie Yuki, staraj się nie wyglądać na kogoś co ukrywa coś bardzo istotnego. Graj. Graj, przecież potrafisz.
-A tak głośno myślałem Panie o niczym ważnym.- Całkiem dobrze mi poszło. Mój głos nie drżał, a ja sam zachowywał się jak przedtem. Niczym idealny niewolnik, tylko że wątpiłem jakoś w to, że perfekcyjny piesek ma jakieś sekrety przed swoim właścicielem.- Już wróciłeś Panie? Dosyć wcześnie.
-Tak. Ci idioci w końcu zrozumieli jak rozwiązać problem.- Wiedziałem, że Pan się uśmiecha, więc sam lekko się uśmiechnął, kiedy nagle usłyszałem dźwięk ściąganych ubrań już dobrze mi teraz znany, ale jakże mało optymistyczny.- Przesuń się.- powiedział spokojnym głosem, a ja natychmiast wykonałem rozkaz. Pan bez skrępowania wszedł do kabiny i mocno przytulił mnie do swojego torsu. Następnym co poczułem był penis wolno ocierający się o moje pośladki oraz pomruk zadowolenia, którym obdarował mnie mój Pan. Coś we mnie już na stałe zakorzenionego dało mi możliwość grania i udawania, jak bardzo mi się to podoba.  Nie zwracałem jednak naprawdę uwagi na to co się dzieję. Na to, że Pan najpewniej zamierza mnie przelecieć, żeby poprawić sobie humor. Nie obchodziło mnie nawet szczególnie, czy to Shinji, czy może tym razem znowu Colin to zrobi.

Myślami odpłynąłem do słów Kengo. Do informacji o Shinjim. Wyobrażałem sobie go w moim wieku, kiedy wraca do domu i ze zgrozą dowiaduje się, że całe jego dotychczasowe życie się skończyło. Przypomniałem sobie ponownie wzrok sprzed hotelu i serce rozpadło mi się na miliony kawałeczków. Jesteś jak ja.





































Oto jest rozdział za styczeń.
Nie było mnie tak długo, ponieważ choroba, szkoła i ogromny brak weny oraz co najważniejszy chęci do pisania sprawił, że dało to tą ogromną przerwę. Teraz jednak naprawdę się postaram o te rozdziały.
Ta historia nie tak miała wyglądać i teraz żałuję, że nie przemyślałam jej bardziej, a napisałam rozdział i wstawiłam go pod wpływem chwili.
Chcę ją jednak skończyć, a kolejną podarować wam już opracowaną i w ogóle przygotowaną.
Teraz jednak chcę skończyć tą. Choć jeszcze trochę mi tego zostało.
No nic czekajcie na rozdziały i KOMENTUJCIE!
Rozdział nie betowany, więc mocno przymknijcie oczy na moje piękne błędy.
Do następnego.
Nanna