poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Nauka manier i nocny kucharz


-Nie tak Yuki.- Spojrzała na mnie i szepnęła chicho. Znowu coś pochrzaniłem? Nie ma mowy, jest tego za dużo, a ja jestem zbyt zdenerwowany i rozdrażniony, a do tego ten tępy ból głowy. Czy ja naprawdę muszę się tego wszystkiego uczyć?

Rozumiem, że przy stole i ogólnie na takich imprezach goście powinni potrafić się zachować, ale ja w sumie nie jestem tam jako gość. Towarzysze tylko swojemu panu jako zwykła dziwka. Po co więc prostytutce takie zasady skoro ja tam jestem tylko od dawania dupy jakimś obcym i bogatym facetom. Chociaż może właśnie to odróżnia dziwką od niewolnika? Ale w sumie to one mają łatwiej. Odbębnią swoje godziny i koniec, idą do domu i zapominają o tym. A ja i inni mnie podobni jesteśmy wykorzystywani dwadzieścia cztery godziny na dobę. Teraz to naprawdę zazdroszczę tym wszystkim ludziom w burdelach .

-A ja w końcu. Przecież zrobiłem tak jak kazałaś.- Odburknąłem. Do tego całego przyjęcia zostały niecałe dwa dni, a ja nadal nie znam się na wszystkim co dotyczy dobrych manier przy stole z takimi bogaczami.  Coś jednak czuję, że jeśli się tego nie wyuczę to mój właściciel jakoś szczególnie zachwycony nie będzie. Muszę, więc znieść towarzystwo uroczej Misy i przezwyciężyć ten ból głowy. A no i dodajmy jeszcze do tego moje ogromne zdenerwowanie tym, że to będzie moja pierwsza praca i jeśli się nie spełnię w niej, to nie przeżyje, albo wyląduje u jakiegoś oślizłego starucha. A na żadną z tych dwóch rzeczy jakoś nie mam ochoty.
-A, więc tak powtórzę to jeszcze raz, ale tym razem się skup Yuki.- Siedzieliśmy obaj w wielkiej jadalni w której zazwyczaj jadam razem ze swoim panem. Naprzeciwko siebie i już od ponad godziny Misa skrupulatnie uczyła mnie jak zachować się podczas jedzenia kiedy jada się z elitą. To wcale nie było takie proste jak myślałem. Wcześniejsze lekcje jakoś poszły o wiele sprawniej. Teraz jednak to była totalna masakra. Zapamiętanie tych wszystkich szczególików i do tego ta pulsująca głowa. Może to dlatego nie potrafiłem niczego dobrze zapamiętać?

-Dobrze, postaram się.- Wymamrotałem i dokładnie się przyglądałem co robi po kolei i wsłuchiwałem w jej głos. Następnie powtórzyłem wszystko cztery razy nadal trochę się myląc. Jednak podczas piątej próby w końcu idealnie mi wyszło i byłem już wolny.
Grzecznie i kulturalnie pożegnałem się z moją nauczycielką i czym prędzej wróciłem do sypialni. Nie zwróciłem nawet uwagi, że przez przypadek i może już z czystego przyzwyczajenia udałem się do pokoju pana. Lgnąłem wykończony na łóżko i zasnąłem prawie natychmiast.

Śniło mi się morze. Co za idiotyzm śnić o czymś takim w środku zimy. Było tak błękitne jak je zapamiętałem. Na plaży nie było nikogo poza mną. Stałem tam całkiem sam nie mogąc się poruszyć, czy nawet mrugnąć. Wgapiałem się po prostu w ten nieskończenie piękny i nieosiągalny błękit w którym powoli zanurzało się słońce. W pewnym momencie ruszyłem naprzód, lecz kiedy tylko postąpiłem krok naprzód może jakby cofnęło się o taką samą odległość. I tak cały czas. Błędne koło. Od razu wyobraziłem sobie, że morze to moja wolność. Czym bardziej jej i pragnę i myślę, że przystępuje krok ku niej tym bardziej ona ode mnie ucieka i się mi wmyka. Cały czas. To nie ma końca.

-Yuki już wieczór. Yuki wstawaj. Oj Yuki.- Melodyjny i przyjemny głos powoli sprawia, że uchylam jedno, a następnie drugie oko. Pan? Ale przecież nie ma czasu, bo zajmuje się jakimś problemem w swojej firmę tak jakoś od tygodnia. Dlaczego jest więc w mojej sypialni?- No nareszcie się obudziłeś. Zrobisz mi trochę miejsca, bo wiesz też jestem dosyć zmęczony.
-Co, ale Panie to nie możesz iść do siebie.- Na te słowa parsknął głośno. Co niby jest takie zabawne?
-Ale wiesz, że to mój pokój tak?- Zapytał uśmiechając się do mnie promienie i kładąc ręce po obu stronach mojej głowy. A może byłeś tak zmęczony i wynudzony tymi naukami, że nie zauważyłeś?
-Twoja sypialnia? To żart panie?- Powiedziałem i natychmiast rozejrzałem się w koło. To faktycznie nie było moje miejsce! Nie wierzę, że głowa bolała mnie na tyle, że sam wpakowałem się mu do łóżka. No dosłownie.
-Tego jeszcze nie było.- Zaśmiał się cicho i położył obok mnie i zabierając mi trochę kołdry.- Niestety, a może i dla ciebie to lepiej, nie mam ochoty na żadną zabawę z moim uroczym kotkiem, bo miałem dziś przerażające spotkanie z moim prezesami. Dlatego właśnie idę spać, a ty rób co chcesz.- Po tych słowa zamknął oczy, wtulił się w mój bok i zasnął jak dziecko.
Zarządzanie firmą i wybicie jej na rynek światowy to wcale nie taka łatwa sprawa, co nie? Jednak miałem rację myśląc, że szefowie tak łatwo nie mają. Ciągle muszą się wszystkim zajmować i przejmować. Trochę nawet mi ich szkoda, prawie zero życia prywatnego.

No, ale w sumie ja też go nie mam. Właśnie, co ja chciałem kiedyś robić po szkole? Jak się nie mylę to marzyłem o byciu nauczycielem. Zawsze jakoś umiałem dogadywać się z młodszymi dzieciakami, a także dawałem wielu kolegą korepetycję. Ciekawe, czy ktoś z nich za mną tęsknie. Szukali mnie w ogóle? Ktoś przejął się tym, że zniknąłem z dnia na dzień?
Na pewno to zatuszowali. Mają pewnie ludzi którzy zajmują się, żeby wszystko przycichło. W końcu na świecie znika dziennie tyle osób, że to aż przeraża. Nigdy jednak się tym nie przejmowałem, myślałem sobie, że to mnie nie dotyczy. Że mnie to nie spotka. Idiotyzm co nie? W końcu to może być każdy, w każdym miejscu i o każdej porze.

Chociaż daliby mi się pożegnać. Z moją klasą, z marzeniami, z normalnym życiem. Nie. Nie mogę tak myśleć inaczej tutaj oszaleje. Lepiej zejdę na dół i jeszcze raz przypomnę sobie wszystkie zasady.
Wyślizgnąłem się, więc z objęć mojego właściciela i szybkim krokiem powędrowałem do swojego pokoju. Wziąłem z łóżka pliki notatek i znowu zacząłem je dokładnie przeglądać. Po kilku minutach spojrzałem znudzony na zegarek. Dwudziesta druga. Noc jeszcze taka młoda, a ja już całkiem wyspany.

Co by tu porobić? Wszyscy śpią, a ja się nudzę. Uciec. Co za głupi pomysł, dlaczego chociaż mignął mi w myślach, Płoty są wysokie, a brama zamknięta, do tego całość chroniona przez czterech ochroniarzy. Nie mam najmniejszej szansy. A skąd to wiem, ponieważ już raz chciałem spróbować, ale po zobaczeniu tego wszystkiego jakoś wszystkie chęci ze mnie uleciały.
To może coś zjem. Chyba kuchnia jest dostępna, chociaż nigdy nie sprawdzałem. W sumie jestem nieźle głodny, jadłem dziś tylko skromne śniadanie i trochę obiadu podczas nauki. Dobra, pora coś zjeść. Ach tylko muszę być cicho. W końcu nie chcę dostać ochrzanu od jakiegoś pracownika, albo co najgorsze by mogło być od samego Pana. Zapewne nie byłby szczęśliwy dzięki takiej pobudce.
-No dobra pora coś przyrządzić.- Stanąłem przed lodówką i zacząłem wyjmować potrzebne składniki. Zrobię sobie jajecznice i do tego jakieś kanapki, albo tosty. Jeszcze się zobaczy. O są jajka, mleko… Już wiem zrobię naleśniki z serem. Dobry pomysł. Wyjąłem, więc co tylko potrzebne i zacząłem przygotowywać ciasto.  Następnie rozgrzałem patelnie do odpowiedniej temperatury i wlałem pierwszą odmierzoną porcję. Uwielbiam ten zapach. Naleśniki to jednak jest to co kocham najbardziej wśród potraw. Może proste i mało wyszukane, ale jeśli potrafi się je zrobić są znakomite.

-Coś ładnie pachnie. Co gotujesz kotku?- W jednej chwili wszystko posypało mi się z rąk, razem z patelnią która jakimś cudem oparzyła mi rękę. Pisnąłem cicho, a w kącikach oczu wyczułem łzy.
-Panie co ty tutaj robisz?!- Wykrztusiłem i szybko wziąłem rękę pod zimną wodę. Na szczęście oparzenie było małe, ale i tak bardzo piekło i bolało. No pięknie, jeszcze tego mi było potrzeba do wrażeń. Jakby było ich ostatnio za mało.
-Ty głupku.- Wymamrotał, kiedy ja opłukiwałem lekko oparzenie. Następnie szybko wziął patelnie z podłogi i postawił na gaz, po czym przewrócił ciasto. Naleśnik, patelnia ani podłoga nie ucierpiała. Tylko oczywiście sam kucharz, ja to jednak mam dar i talent do pakowania się w kłopoty. – Nie wiesz, że kucharz, kiedy coś gotuje nie powinno nic rozproszyć.- Westchnął jakby załamany i wziął delikatnie moją dłoń.- Dobrze, że nic ci się nie stało. – Powiedział cicho i puścił moją rękę.
-Przepraszam panie, ale wystraszyłeś mnie. Byłem pewny, że wszyscy śpią.
-I dlatego postanowiłeś robić naleśniki przy tak miernym świetle, całkiem sam w nocy?- Zapytał z niedowierzaniem. Nie rozumiem co w tym takiego dziwnego. Chyba wolno mi chociaż kiedy chcę coś zjeść, a może już to będę miał wyznaczane.
-Byłem po prostu głodny Panie.- Jesteś głodny, to idziesz i jesz. Proste.
-To mogłeś obudzić Misę, albo jakąś inną służącą. Chociażby nawet mnie.
-Ale ja nie chciałem ci przeszkadzać Panie. Byłeś taki zmęczony.- To ja tutaj nie umiem już niby sam sobie czegoś zrobić? Przecież nie jestem jakimś niedorozwiniętym dzieckiem.
-Może i tak, ale patrz jak to się skończyło. Wystarczy, że spuszczę z ciebie wzrok i już…
-To nie moja wina Panie. To ty mnie przestraszyłeś.- Podniosłem trochę ton i chyba znowu przegiąłem.- Znaczy, ja…- Widząc jego spojrzenie opanowałem się trochę.- Przepraszam, nie o to mi chodziło. Po prostu byłem głodny i chciałem coś sobie zrobić. A ty Panie, po prostu nagle się pojawiłeś. Wybacz.- Powoli uniosłem wzrok.
-No już dobrze.- Potarmosił mi włosy i ponownie westchnął.- Przecież nic się nie stało, a ja sam zgłodniałem, więc mogłeś mnie obudzić. W końcu ten nieziemski zapach mnie tutaj przyzwał.- Zaśmiał się krótko, a następnie usiadł na wysokim stołku obok mnie.- Dasz radę dalej pichcić kotku?
-Jasne, że tak. Zaraz przyrządzę ci najlepsze naleśniki pod słońcem Panie.- Jak dobrze, że nie jest zły. Dobra czas zrobić jedzonko, bo czuję już jak mój żołądek sam zaczyna siebie pochłaniać, a to nie jest dobra oznaka.
-Czekam z niecierpliwością.- Przeciągnął się i usadowił wygodnie wlepiając we mnie oczy.
Minęła kilka ładnych minut, zanim usmażyłem tak koło dziesięciu naleśników i porozkładałem je na talerzach. Następnie przyrządziłem je w swoim stylu i podałem dla siebie i Shinjiego.
-Smacznego.- Mam nadzieję, że będzie mu smakować. Do tej pory gotowałem tylko dla siebie, więc to pierwszy raz jak je to ktoś obcy. Cholera, kolejny pierwszy raz. Czy ten koleś ma takie zadanie. Zabrać mi wszystkie pierwsze razy?


-Dobre.- Wziął kęs, potem kolejny.- Naprawdę dobre.- Pogłaskał mnie po włosach i teraz obaj siedzieliśmy przy kuchennym, dosyć małym stoliku i jedliśmy w całkowitej już ciszy. To było ciekawe doświadczenie. 

Przez chwilę mógłbym nawet rzec, że była to całkiem miła i normalna atmosfera. Wcale nie jak między właścicielem, a niewolnikiem.  Chociaż to nie może trwać wiecznie. W końcu już jutro zostanę oficjalną dziwką. Wtedy już nic nie będzie takie same. Tak właśnie czuję i to mnie boli. Tak bardzo nie chcę zmian, bo mimo okrutności Colina te niektóre momenty z Shinjim są wyjątkowe. Tylko nasze. Mimo tego co nas dzieli, czasami mam wrażenie, że łączy nas tak wiele. Ale głupota, w końcu dla niego nic nie znaczę. A on dla mnie? Jest tylko Panem prawda? Na pewno, to mój Pan, szanuję go, boję się go i tak ma zostać. Póki nie dosięgnę mojego morza wolności. 
























To już ostatni taki luźny i dość krótki rozdział, a potem jedziemy z fabułą. Przepraszam za przytrzymanie ><
Ach jeszcze jedno nie ma tutaj bety, bo mój Damian był czymś chyba zajęty, albo to ja napisałam na ostatnią chwilę, także nie patrzcie na błędy, ja tak ładnie proszę.
Tymczasem do następnego i powodzenia jutro w szkole!
Nana :3