piątek, 31 stycznia 2014

Ból życia


W śnie było przyjemnie, nie czułem bólu, żalu, smutku, rozpaczy, niczego. Była tylko błoga nieświadomość, nie mogła jednak trwać wiecznie, prawda? W końcu po wielkiej walce o mój ukochany sen otworzyłem pomału oczy. Czułem obrzydzenie, miałem ochotę wejść pod gorący prysznic i zdrapać z siebie całą skórę. Co za ohydne uczucie. Najgorsze w całym moim życiu. Poczucie ogromnego brudu. Byłem pewny, że tej skazy nigdy z siebie nie zmyję. Nie życzę nikomu przeżycia takiego upodlenia i poniżenia z jakim ja miałem wczoraj styczność. Wiedziałem to wszystko było zbyt piękne, by mogło trwać wieczność. Przecież jestem tylko niewolnikiem, zabawką, teraz już popsutą. Tak właśnie się czuję, jak rzecz która już nikomu nie jest potrzebna i powinna trafić do kosza na śmieci. Przecież nią jestem! Czy oszalałem? Możliwe... Czy chcę umrzeć? Tylko o tym teraz marzę. Mogłem go sprowokować, może łaskawie by zakończył moje męki w trakcie, ale tak naprawdę ból i upokorzenie po tym są o 100% gorsze od samego gwałtu.

Było zimno, spałem prawie, że na podłodze, nagi i okaleczony. Powoli opierając się o ścianę wstałem. Próbowałem nie zwracać uwagi na rzeczy które znajdywały się wszędzie dokoła mnie. Dobrze, że nie wykorzystał ich na mnie. Tego mógł bym już faktycznie nie przeżyć...
Powolutku przesuwałem się naprzód starając nie zadać sobie więcej bólu niż trzeba. W końcu dotarłem do miejsca gdzie wczoraj załamało się moje życie i zmieniło o 180 stopni. Zsunąłem się na dół i pozbierałem resztki swojego ubrania, na szczęście bokserki były całe. Jakimś cudem wciągnąłem je na swój obolały tyłek. Przynajmniej nie byłem już nagi. Chwilkę tam poleżałem, tak dokładnie poleżałem, bo w ogóle nie mogłem siedzieć... Następnie ruszyłem się z powrotem na swoje miejsce, ze strzępkami moich ubrań w ręce.

Kiedy w końcu wylądowałem w moim kącie, położyłem się i zwinąłem w kłębek jak przestraszony kotek. Okryłem się strzępami moich ubrań i czekałem. Na co? Sam nie wiem... On nie wróci przez dwa dni i raczej nikt, nawet Misa nie pofatyguje się tu do mnie z jedzeniem, ani piciem. Ktoś, a mianowicie mój pan przyjdzie dopiero za dwa dni. Czekam na niego? Nie wiem... Na wolność, jedzenie, wodę... Nie wiem, nic nie wiem...
Żałuję, że to wszystko się zdarzyło, boję się jestem przerażony, życie jest takie okrutne, takie przerażające...
Mam ochotę zniknąć, umrzeć, zamienić się w nicość, nikt by nie zatęsknił, nikt nie zapłakał... Pan kupił by sobie nową, lepszą zabawkę, posłuszną, a Misa zapomniała by... Nie mam nikogo, jestem sam... Przyjaciół, bliskich, rodziny, nie mam nikogo... Leże i użala się nad sobą, tylko to mi wychodzi...

Nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi i nieruchomieje. Jestem prawie pewien, że nie minął nawet jeden dzień, zastygam, niczego już nie jestem pewien. Nie myślałem, mój mózg odmówił posłuszeństwa. Nie jestem do końca pewien co się dzieję. Ktoś się nade mną nachyla, czuję czyiś oddech na moim policzku. Mam zamknięte oczy, a w ich kącikach łzy. Drżę i ciężko oddycham, błagam w myślach, aby ta osoba odeszła, zostawiła mnie. Czuję jak czyjeś mocne ramiona obejmują mnie delikatnie, otwieram gwałtownie oczy i widzę zmartwioną twarz mojego pana.
-Chyba trochę przesadziłem, ale musiałem, ty musiałeś zrozumieć kim jesteś.- ostrożnie i powoli siadam przed nim opierając się o ścianę, a on  wstaje.- Nie licz jednak na przeprosiny kotek, nie wyjdziesz też dzisiaj, dopiero jutro, chciałem jednak sprawdzić, czy żyjesz. Od teraz twoje życie tutaj zmieni się diametralnie, ale chyba już to wiesz prawda?- patrzy na mnie tymi oczami którymi mógłby zamienić człowieka w posąg. Zero współczucia, zrozumienia, jest jak lód, zimny i okrutny. Nie odpowiadam, jestem w zbyt wielkim szoku- Rozumiesz prawda!?- jego ton głosu coraz bardziej mnie przeraża. Moje oczy stają się wielkie ze strachu, co może jeszcze mi zrobić?! Patrzę mu prosto w oczy i  wymuszam uśmiech.
-Tak panie.- cały się trzęsę.- Oczywiście, ze rozumie, panie.- spuszczam wzrok. On nachyla się, jestem przygotowany na cios. Głaszcze mnie delikatnie i łagodnie po włosach.
-Dobry chłopiec, dobry.- wstaje i odchodzi już bez słowa.
Znów zostaje sam.

Zsuwam się po ścianie i ponownie zwijam w kłębek. Łzy na nowo napływają mi do oczu i płyną po policzkach. Jestem przerażony, jest, sam, nikt mi nie pomoże. Nawet Bóg! Nikt!
Sam, sam, sam, od zawsze i już na zawszę...
Czy tym jest życie?! Dlaczego muszę tak cierpieć zanim umrę, dlaczego!? W sobie krzyczę i drę się, ale w rzeczywistości jestem cicho i tylko cichutko łkam, pogrążając się coraz bardziej w śnie. Zapominając o tym okrutnym świecie i przenosząc się do swojego, w którym mam kogoś, kto mnie kocha...










Witam ludzie, wiecie co? Wreszcie mam ferie i rozdziałku będą bardzo często!! Cieszycie się? Ja tak ^^ Ten rozdział  jest dość smutny, przynajmniej ja tak uważam. Skupia się głównie na emocjach bohatera, a nie na rozwoju akcji, no, ale jakoś tak wyszło, jednak myślę, że przez to nie zlinczujecie mnie. Bądźcie łaskawi!!!
                                                   Wasza Nana^^


niedziela, 26 stycznia 2014

Wszystko co dobre, kiedyś się kończy


Dzień za dniem wyglądał tak samo. Nic się nie zmieniało. Całkowita rutyna. Pobudka, śniadanie, czas wolny, obiad, czas dla siebie, najczęściej spędzałem go w ogrodzie, to był jedyny czas w dniu bez pana, potem podwieczorek, kolacja, kąpiel i spać. Cały czas już od tygodnia, mój pan nie wykonał żadnych ,,złych'' ruchów w moją stronę, czasami tylko się ze mną podroczył i to wszystko. Cały dzień praktycznie się nie rozstawialiśmy, a ja czułem się przy nim coraz bardziej luźno. Już nie jak przy panu, czy kochanku, ale jak przy starszym bracie. Miał wyjątkowo łagodne podejście i to mnie niepokoiło. To naprawdę robiło się coraz dziwniejsze, minął już nie tydzień, a miesiąc. Czułem, że coś wisi w powietrzu. Bałem się, ta przerwa trwałą za długo. Wszystko jednak miało się niedługo zmienić...

Tego dnia obudziłem się, ale coś się nie zgadzało. Brakowało mi tego chytrego uśmieszku i porannego pocałunku. Zawsze to było. Zawsze... Zdziwiłem się więc dosyć mocno. Przecież pamiętałem jak kładliśmy się razem spać. Wstał wcześniej? Moje rozmyślania przerwała wchodząca do pokoju Misa. Jak zawsze niosła tacę z pysznym śniadankiem. Od razu zauważyła mój pytający wzrok. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Gdzie pan?- zapytałem kiedy ona rozkładał jak zwykle  pyszne jedzonko na stoliku obok łóżka.
-Wyjechał, miał pilną sprawę w firmie.- uśmiechnęła się i wróciła do poprzedniej czynności. fakt wiedziałem, że prowadzi firmę i czasem tam jeździł, ale zawsze mówił mi kiedy wyjeżdża. Dziwne... Musiało stać się coś bardzo złego. Nie wiem czemu, ale martwiłem się.
-Wiadomo kiedy wróci?- wyszczerzyłem na nią swoje wielkie oczy i usiadłem. Następnie sunąłem się z łóżka i usiadłem przy stoliku, oblizując się. Od razu zabrałem się do jedzenia. Nadal jednak czekałem na odpowiedź. Przywiązałem się troszku nooo.
-Nie powiedział, wychodził w pośpiechu nic też nie wspomniał o tobie.- zrobiła swoją słodką minkę i podeszła do mnie.- Nie martw się to pewnie jakiś kryzys w firmie. Ciesz się dniem.- miała rację. To jego prywatne sprawy. Spokojnie, spokojnie, czemu w ogóle się o niego martwię. Wróciłem z powrotem do jedzonka. Jak zwykle pyszne!!!
-Racja, racja, a więc...- w końcu po pysznym śniadanku wstałem i podszedłem do szafy. Szczerze, już się przyzwyczajałem do tych strojów. Na szczęście pan zrezygnował ze stringów, nadal jednak nosiłem obrożę.
Kroczek po kroczku jednak zacząłem przyzwyczajać się do takiego życia. Pan był miły i miałem jeszcze Misę, więc nie było tak źle.- co by tu dziś założyć. Ach mam.- wyjąłem i położyłem na krześle. Zieloną koszulę z długim rękawem i czarne spodnie, także długie. Zima już się zbliżała i było to dobrze ,,czuć''. A, że kocham przebywać w ogrodzie ubrałem się stosownie do pory roku.
-Hmm tak dobry komplet. To ja będę się zbierać.- obdarzyła mnie jeszcze delikatnym uśmiechem, po czym zabrała tacę i wyszła. Szybko zdjąłem z siebie piżamę i rzuciłem na łóżku. Następnie w samych bokserkach poszedłem do łazienki, zabierając ze sobą przy okazji ubrania i czystą bieliznę.

Wszedłem pod prysznic. Czułem jak gorąca woda przyjemnie obmywa moje ciało. Namydliłem się i zacząłem szorować gąbko. Następnie ubrałem się i poszedłem do pokoju. Łóżko jak zwykle było już pościelone, a na nim leżała czysta piżama. Zawsze to samo, ale go mi dzisiaj troszku brakowało.
Popołudnie spędziłem na czytaniu książek, a potem podano obiad. Jako, że na zewnątrz rozszalała się burza, nie mogłem wyjść do ogrodu. Zniechęcony i przygnębiony całym tym nudnym dniem poszedłem się zdrzemnąć. Rzuciłem się na łóżko i już po chwili byłem w krainie snów.

Obudził mnie głos który szeptał mi coś do ucha. Poznałem go od razu. Otworzyłem oczy. Byłem już lekko zaczerwieniony, a mój oddech zaczął być szybki i nierówny.
-Hej kotek.- jego mina byłą przerażająca. Choć on chciał się uśmiechnąć, w cale mu to nie wychodziła. Jego głos też. Widać było, że był wkurzony.- Rozbierz się.- chyba się przesłyszałem... Co on powiedział?!
-Co...? Panie, ja...- uderzył mnie dość mocno w policzek i zwalił na zimną podłogę. Sam stanął obok mnie z wrednym uśmieszkiem.
-Nie słyszałeś psie!? Żadne, ale zdejmuj ciuchy.- patrzył na mnie w ohydny sposób. Jakby chciał mnie zgwałcić. Przestraszyłem się. Mogłem tylko drżeć, nie ruszałem się, ani nie odzywałem.
To był błąd jeszcze bardziej go wkurzyłem. Uniósł mnie do góry za włosy, a następnie przerzucił przez ramię i wyszedł z pokoju. Zaraz, zaraz, znam tę drogę... Nie, nie, nie!!! Zacząłem się wyrywać i szarpać, ale nie miałem szans. Zacząłem łkać i błagać. Wszystko na nic. Byłem tam niesiony, do tej piwnicy...

Od razu nie czekając ani chwili pan wniósł mnie przez próg metalowych drzwi do środka tego potwornego miejsca i zapalił światło. Nie miałem pojęcia do czego służy połowa z tych rzeczy. Drżałem i płakałem. Pan przypiął mnie przodem do ściany za ręce i nogi... Czułem jak wżynają mi się w nie łańcuchy. Bolało, czułem się upokorzony, upodlony, jednak najgorsze miało dopiero nadejść...
-Panie ja... Błagam.- wiłem się, jednak tylko sprawiałem sobie większy ból. Nie wiedziałem czy to pomoże, co ja takiego zrobiłem?! Czym sobie zasłużyłem?!
-TY nie masz nic do powiedzenia psie. Zapomniałeś jesteś mój.- wyszeptał mi do ucha swoim miękkim głosem.- Kiedy chce mogę zrobić co chcę, jak mam humor zrobić to delikatnie, jak nie, na przykład dzisiaj zgwałcić Cię. Nawet dać kumplom do przerżnięcia, albo Cię im odsprzedać, czy zabić, jesteś mój. Na nic twoje błagania, za długo byłem dla Ciebie dobry, żebyś mi jeszcze fochy stroił. Chciałem to zrobić delikatnie, ale skoro tak...- zerwał ze mnie ubranie razem z bielizną i odpiął swoje spodnie. Sunął je w dół razem z bielizną i przytrzymał moje biodra.- to sobie cierp.- w tym momencie wszedł we mnie brutalnie, a po pomieszczeniu rozległ się krzyk bólu. Nie czekał na mnie, od razu zaczął się mocno poruszać. Czułem ból, cholerny, straszny, potworny ból... Łzy płynęły mi po policzkach jedna za drugą. Nie mogłem się ruszać, ani wyrywać. Nie miałem już siły tylko drżałem i czułem jak on rozrywa mnie od środka.
-Błagam, błagam, błagam panie, nie!!!- nie słuchał mnie. Rżnął mnie ostro, poczułem, że krwawię. To było obrzydliwe. Odciąłem się, ale w tedy on wyszedł ze mnie i znów wszedł cały. Nie pozwalał mi odpłynąć.
Cały czas krzyczałem z bólu, aż mój głos stał się tak ochrypły, że już nawet nie mogłem mówić, czy błagać. Kiedy w końcu doszedł we mnie, a zdawało mi się, że minęły wieki, odpiął mnie. Zsunąłem się po ścianie i zwinąłem w kłębek. Czułem się jak jednak wielka rana, która nieustanie krwawi. Całe ciało miałem posiniaczone.
-Wstań.- jego głos brzmiał strasznie. Podpierałem się o ścianę i w końcu po kilku próbach wstałem na nogi. Nadal drżałem, a moje łzy nie przestały płynąć.- A teraz oprzyj ręce o ścianę i wypnij tyłek w moja stronę.- spojrzałem na niego z przerażeniem w oczach. To nie koniec?! Próbowałem coś powiedzieć, ale głos mi się załamał.
-Tak, panie.- wydukałem ostatecznie i zrobiłem co kazał. Błagałem, żeby więcej tego nie robił, miałem już dość. Zostałem zgwałcony i upokorzony, jeszcze mu mało?!
-Dobry chłopiec.- pogłaskał mnie po włosach, a ja tylko jeszcze mocniej załkałem, jego dotyk był dla mnie teraz odrażający, jednak on nic sobie z tego nie robił. Byłem tak ślepy w duchu śmiałem się sam z siebie, że mu zaufałem. Wiedziałem jaki jest. Idiota, jestem kompletnym debilem!!!

Ponownie wszedł we mnie, a ja tylko załkałem. Starałem się rozluźnić żeby jakoś zmniejszyć ból, ale nie mogłem. Tym razem było jeszcze gorzej wchodził we mnie i wychodził. W końcu obrócił przodem do siebie i podniósł, instynktownie oplotłem jego talię nogami, a rękami objąłem jego szyję. Znów zaczął się mną bawić jęczącym przy tym głośno, a ja? Dusiłem się już własnymi łzami i błagałem, żeby doszedł. Nareszcie moja prośba została spełniona. Pan doszedł drugi raz we mnie. Sperma wymieszała się z krwią. Czułem się brudny, splugawiony. Chciałem wejść pod prysznic i zmyć to wszystko z siebie.
Pan jednym ruchem wyszedł ze mnie i rzucił w kąt jak zepsutą zabawkę.
-Wrócę za dwa dni, przemyśl swoje zachowanie, albo dostaniesz kolejną lekcję.- warknął tylko, ubrał się i wyszedł. Zostałem sam w tym okropnym miejscu. Doczołgałem się w kąt i położyłem na chudym kocyku. Nie wiem jak, ale pomimo tego okropnego bólu zasnąłem.
Wiedziałem, że tak będzie, w końcu wszystko co dobre, kiedyś się kończy...










Hejka ludzie! Mam nadzieję, że rozdział się podobał, jeśli tak to wchodźcie i komentujcie. No to tyle, nie zdradzam jeszcze kiedy będzie następny rozdział, aby nie robić wam nadziei. To wszystko. Kocham was ludki!
                                 Wasza Nana ^^


czwartek, 23 stycznia 2014

Spokojnie, zbyt spokojnie


Obudziłem się około 16. Nadal byłem zmęczony, a do tego te sny. Teraz nie dręczyły mnie koszmary rodzinne, ale ta przeklęta piwnica. Drżałem. Sam do końca nie wiedziałem co się tam znajduję. Jednak nie chciałem tam wracać, te wszystkie rzeczy wyglądały strasznie... Dość koniec myśli.

Rozejrzałem się, ten drań znowu gdzieś zniknął. Westchnąłem. Powędrowałem do łazienki i puściłem wodę, zdejmując już z siebie bieliznę, która po chwili trafiła do kosza. Zanurzyłem się w gorącej wodzie i zacząłem szorować swoje ciało gąbką, na którą wcześniej nalałem różanego płynu. Przyjemnie, ciepło... Żyć, nie umierać... Na szczęście, a może i małe nieszczęście żaden nieproszony gość nie przerwał mojego odpoczynku. W końcu po pół godzinie, kiedy woda zrobiła się już troszku zimniejsza wyszedłem, opatuliłem się w ręcznik i powędrowałem z powrotem do pokoju. Niestety, na łóżku czekał już ten zboczenie, przepraszam mój pan. Zmierzyłem go obojętnym wzrokiem i podszedłem do krawędzi łóżka na której leżało nowe, czyste ubranie. Uff na szczęście były tam bokserki. Pan przyglądał mi się uważnie, przez co poczułem się nieco skrępowany. Tak rozłożony zajmował większą część łóżka. W tej chwili wyglądał naprawdę seksownie i nawet ja nie mogłem temu zaprzeczyć. Zagapiłem się na niego.
-Co się tak przyglądasz?- zapytał z cwanym uśmieszkiem na ustach. Przez chwilę nie dotarł do mnie sens wypowiadanych przez niego słów. Dopiero po kilku sekundach ciszy wróciłem do rzeczywistości.
-Ja... Ja tylko...- rumieniłem się naprawdę mocno. Jego chytry uśmieszek i te rozbawione oczy. Cholera! Jak on mnie wkurzał!- A co nie wolno?!- pokazałem mu język, po czym wziąłem ubrania i pobiegłem do łazienki. Zakluczyłem się, a za sobą słyszałem tylko donośny śmiech. 

Wyszedłem powolnym i trochę niepewnym krokiem jakieś dziesięć minut później. Ubrany podobnie jak wczoraj. Tylko dziś miałem błękitną koszulę i czarne obcisłe spodenki sięgające do kolan, oczywiście od przybycia tu miałem też na szyi tą przeklętą obroże, jak dla zwierzątka.
-Już Ci wybaczam kotek- oblizał swoje usta lubieżnie. Przełknąłem głośno ślinę, nawet nie ruszył się z miejsca. Uspokoiłem oddech i przestałem się rumienić i już miałem podejść do niego pewnym krokiem kiedy mój brzuch w dość głośny sposób oznajmił, że jest głodny. Mój rumieniec pokrywał całą twarz, a ja czułem się strasznie zażenowany.- Haha tak kotek zaraz zejdziemy na obiadek. Tym razem do jadalni, a potem pokażę Ci moją rezydencję i ogród.- uśmiechnął się rozbrajająco, a mnie minęła ochota na głupie kłótnie. Ogród, ten piękny, który widziałem jakiś czas temu.
-Naprawdę?- w moim głosie słychać było podniecenie jak u małego dziecka które ma iść do wesołego miasteczka. Tak ten piękny ogród zapewne był dla mnie czymś takim. Rozmarzyłem się. Nie przejmowałem się niczym...
-To co idziemy?- wstał w końcu i podszedł do drzwi.- Idziesz?- na jego twarzy był dziwnie miły uśmiech, ale teraz nie miałem czasu nad tym rozmyślać. Cieszyłem się chwilą. Zawsze taki byłem i już chyba pozostanę. Nie miałem bowiem niczego na stałe, lecz przez moment, chwile, dlatego nauczyłem się tak żyć... Choć to długa i nudna historia, o tym kiedy indziej... 

Wracając szliśmy teraz już trochę mi znanym korytarzem prosto, a potem schodami w dół na pierwsze piętro i znów korytarzem, aż doszliśmy do ogromnej jadalni. Wielki stół, wprost ogromny, przy nim wiele krzeseł, a na nim same pyszności. Nie było jednak tu, żadnych dań japońskich, Dziwne, a przecież jesteśmy w Japonii! Spojrzałem na swojego pana, nie wyglądał na Japończyka nawet w połowie, obcokrajowiec, na pewno, że też wcześniej tego nie zauważyłem. Nic tutaj nie było w stylu tradycyjnym, japońskim.
-Siadaj.- pan usiadł na końcu stołu i wskazał ręką swoje kolano. Ponownie poczułem się lekko skrępowany. Powoli podszedłem do niego i usadowiłem się na jego kolanie.
-Ja nie mogę siedzieć sam, panie?- spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem, to było trochę zawstydzające. Do tego obsługiwała nas przy stole Misa.  
-Czemu?- na jego ustach gościło to chytre spojrzenie. Wiedział o co chodziło. Drań! 
-Ja, no bo...- jak miałem mu to powiedzieć?! Robił te wszystkie rzeczy specjalnie, żeby jeszcze bardziej mnie pogrążyć. Zboczeniec! Dlaczego muszę tak cierpieć!?
-Nie wstydź się kotek- polizał moje ucho i lekko podgryzł jego płatek. Przymrużyłem oczy i cicho jęknąłem. Starałem się to powstrzymać. Usadowił mnie wygodniej na swoich kolanach i nabrał trochę pysznego jedzenia na widelec.- Powiedz aaa.- zarumieniłem się. Chce mnie karmić!? Niechętnie otworzyłem usta. Mhm pyszne. Czuć było dobrą kuchnię Misy. 
Pan karmił mnie powoli i co jakiś czas sam jadł. Taki posiłek nie był taki zły, ale nadal było to krępujące. Kiedy w końcu skończyliśmy ten obiad, a zdawało mi się jakby minęły godzinny, na nowo się ożywiłem. Czas na zwiedzanie! Ta rezydencja musi być wspaniała...

Najpierw zwiedziliśmy parter, na którym znajdowała się: jadalnia, ogromna, jeszcze większa niż w której jedliśmy, potem  salon z kominkiem, następnie wielgachna kuchnia, a dalej były już tylko prywatne schowki, no i biura pana ze stertami papierów.
Na pierwszym piętrze znajdowała się jadalnia i kuchnia, a reszta pokoi byłą przeznaczona dla pracowników tejże rezydencji. Tutaj też mieszkała Misa. Byłem naprawdę ciekawy czy wszystkie pokoje wyglądają tak samo... Jeśli tak to troszku dziwnie, nie? Ale w sumie teraz wyrzuciłem te myśli z głowy. Strasznie mi się podobała ta rezydencja. Urządzona bez przepychu, elegancko i gustownie. W świetnym angielskim stylu. Czerwona lampa! Mój pan musi być Anglikiem, albo mieć tam korzenie, a może po prostu lubi ten styl... Dobra koniec takich bezsensownych myśli...
Drugie piętro służyło tylko do przyjemnych spraw. Basen, masaże,  ogólnie rekreacja, tutaj na tym piętrze było wszystko co powinno być w tak wielkiej willi, czy pałacu. Sam nie wiem jak nazywać to wspaniałe miejsce. Oglądałem wszystkie pokoje z zachwytem, a przy basenie zaparło mi dech. Przepiękny, idealny, wspaniały... Tylko tymi słowami umiałem określić ten basen, ten dom, to piętro!

Na nowo zacząłem się nakręcać. Teraz przyszedł czas na ogród. Ten piękny który tylko przez kilka chwil widziałem kiedy tu przyjechałem i już się zakochałem. Prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia.
Zeszliśmy z powrotem na parter, po czym ubraliśmy się. Nadchodziła już jesień, choć nie było tego jeszcze widać. Słońce jeszcze mocno przyświecało, ale mimo tego  musiałem coś na siebie wrzucić. Wybrałem czarną, obcisłą kurtkę i długie wiązane buty i wyszliśmy na zewnątrz. Pan chwycił mnie za rękę tak jak wcześniej w domu i znów zaczął prowadzić w stronę wielkiej i pięknie zdobionej bramy. Za nią czuć było przyjemne zapachy kwiatów i widać już lekko żółtawe i czerwone liście drzew. Ogród jesienią jest piękny...
Długo go zwiedzaliśmy, a pan z dokładnością odpowiadał na każde moje pytanie typu: jaki to kwiat, a co to za drzewo? I jeszcze wiele innych.

Ten dzień mogłem zaliczyć do jednego z najlepszych w moim życiu. Cichy i spokojny, a nawet za spokojny... Oby tylko nie znaczyło to ciszy przed burzą, a szczególnie na morzu w którym pływa rekin...









Przepraszam, za tak długi czas oczekiwania na rozdział, ale już jestem. W cale o was nie zapominam, naprawdę!!! Tylko ta nauk! Te rozdział naprawdę długo pisałam, bo wchodziłam pisałam i po 10 min, dalej do nauki, ale nareszcie jest! Wiem, że jest wyjątkowo spokojny i w ogóle, ale mogę wam zdradzić, że już niedługo oczekiwany przez was i przeze mnie zwrot akcji ^^ Także czekajcie ludzie!
                                                                                 Wasza Nana ^^ 


sobota, 18 stycznia 2014

Słodkie życie


Już tydzień. To dopiero tydzień, to aż tydzień... Tyle nie widziałem swojego pana który wyjechał na jaką delegacje i zostawił mnie. W sumie może by mnie zabrał, ale z wiadomych powodów nie mógł. Bez niego troszku mi się nudziło. Nie było kogo podenerwować, ani z kim pogadać, no oprócz Misy. Dogadywałem się z nią już coraz lepiej. Była dla mnie jak siostra do której ze wszystkim mogę się zwrócić. Nie pytała o moją przeszłość, ani ja o jej. Oba wiedzieliśmy, że to temat tabu. Po prostu instynkt nam to podpowiadał.

Dziś jak zwykle o ósmej obudziło mnie stawianie tacy z śniadaniem na stoliku.
-No dalej Yuki wstawaj!- uchyliłem lekko powieki. Jej słodki uśmiech budził mnie już od jakiegoś czasu. Bardzo przyjemny rodzaj pobudki nie mogę zaprzeczyć... Zapowiadał się kolejny dzień w łóżku, z czytaniem książek i oglądaniem jakiś nudnych filmów w telewizji. Znaczy, tak mi się wydawało.
-Dzień dobry.- przeciągnąłem się i ziewnąłem. Na szczęście już mnie nic nie bolało. Dzięki lekom i maściom wyleczyłem się w zadziwiając szybkim czasie. Co było bardzo dobrą wiadomością.
-Wiesz mam dla ciebie niespodziankę.- uśmiechnęła się do mnie niewinnie.- Pan wrócił!- chwilę trawiłem informacje. Czułem jak zwykle różne uczucia. Radość, smutek, przerażenie. Przeważało to ostatnie. Bałem się co może się stać, bo tej kilkudniowej nieobecności. 
-Hmm...- nie wiedziałem co powiedzieć, dlatego tylko lekko się uśmiechnąłem, usiałem przy stole i zacząłem jeść, jak zwykle pyszne śniadanie. Misa byłą wprost aniołem w kuchni. Robiła takie dobre jedzenie i jeszcze nigdy jej potrawy się nie powtórzyły. Jadłem jak zwykle szybko i łapczywie bojąc się, że zaraz ktoś zabierze mi jedzenie. No, ale nie moja winna, tylko mojej przeszłości...
-Co nie cieszysz się?- podeszła do mnie.- Przecież się stęskniłeś, sam tak powiedziałeś, nie?- ma racje, mówiłem tak. Jej mówiłem już prawie wszystko. Szybko się przywiązuje, szczególnie do takich osób. Miłych, radosnych, no i szczerych, a ona miała wszystkie te zalety.
-W sumie trochę się ciesze, ale...- zamilkłem i znów zabrałem się za jedzenie.
-Ale?- odsunęła mi tacę. Miała tylko jedna wadę, była strasznie dociekliwa i od razu wiedziała, jak coś cię gnębi. Przez to nie dało się mieć przed nią tajemnic. Odwróciłem się w jej stronę.
-Boje się. No... Wiesz czego.- spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem, a ona delikatnie i czule mnie przytuliła. Biło od niej niesamowite matczyne ciepło. Zamknąłem oczy. 
-Nie ma się czego bać.- gładziła mnie po włosach uspokajająco.- Jeśli będziesz grzeczny wszystko będzie dobrze. Właśnie tak grzeczny chłopiec.- potargała mnie po włosach.
-Ej nie jestem dzieckiem!- obaj zaczęliśmy się głośno śmiać. Przy niej mogłem się odprężyć i wyluzować, to był też drugi powód dlaczego żałowałem Jego przyjazdu. Nie będziemy mogli spędzać tyle czasu razem. Ja i Misa. Już teraz mamy mało czasu by pogadać. No dziewczyna ma też inne obowiązki, niż niańczenie mnie. 
-Wiem, wiem- ponownie poczochrała moje blond kudły.- Dobra czas się ubrać.- wzięła tacę, by po chwili wejść z ciuchami. Były one straszne. Przez ten cały czas leżałem w łóżku i miałem na sobie normalną piżamę, a na widok tych ubrań przypomniało mi się w czym będę musiał paradować. 
-Naprawdę muszę to nosić- westchnąłem szybko. Jakie szczęście, że trzymała też bokserki, a nie to czerwone coś. 
-Niestety. Tak jak ja muszę nosić to.- obróciła się w koło. Służba musiał nosić tradycyjne stroje. Biedna Misa, widać, że także za tym nie przepada. Do tego te kiecki były strasznie skąpe i krótkie.
Skoro ona może, to ja też.
-No trudno.- wziąłem ze sobą ciuchy i powędrowałem do łazienki. Najpierw wziąłem długą i odświeżającą kąpiel, ten tydzień bowiem brałem tylko szybki prysznic. Odświeżony ubrałem się w te okropne ciuchy i przejrzałem w lustrze. O mało nie rzygnąłem. W odbiciu ujrzałem jakby całkiem obcą osobę. Długie i niesforne blond włosy, do tego czarna, lekko rozpięta koszula i niebieskie spodnie sięgające za kolana. To w ogóle nie byłem ja!

Powoli wyszedłem z łazienki. Misa miała gwiazdki w oczach kiedy mnie ujrzała.
-Wyglądasz jak aniołek!!- wprost śliniła się na mój widok.- Jeszcze tylko aureolki i skrzydeł Ci brakuje! Jejku taki słodki, taki uroczy.- podbiegła do mnie i zaczęła mocno ściskać.
-Misa! Misa! Duszę się!- wyrwałem się i upałem na podłogę. 
-Ach przepraszam ,ale wyglądasz tak uroczo.- mówiła prawdę. Jejku jaka żenada.
-Nie schlebiasz mi tym.- obróciłem głowę.
-Tak wyglądasz zdecydowanie uroczo.
-Mówiłem już, że... - głos mi się załamał. Nie rozpoznałem na początki jego głosu. Przy drzwiach, oparty o ścianę stał mój pan!
-Panie, wybacz mi, ja... My tylko...- uciszył ją.
-Nie martw się, ale...- wskazał na drzwi.
-Tak jest panie!- dygnęła, pomogła mi wstać po czym wyszła rzucając mi jeszcze przelotny uśmiech i spojrzenie, które znaczyło- ,,Dasz radę!'' 
Trzęsły mi się nogi choć nie wiedziałem dlaczego. Spokojnie, spokojnie. To był tylko głupi tydzień! A może, aż tydzień?
-Witaj kotek.- szybkim kocim ruchem znalazł się przy mnie.
-Witaj panie.- spuściłem wzrok. Zapomniałem już o zasadach. Szybko spojrzałem na niego. Miałem łzy w kącikach oczu i drżałem. Bez powodu.  
-Spokojnie.- wytarł moje łzy i przytulił mnie czule, głaszcząc uspokajająco po plecach.- Nie bój się.- rozluźniłem się. Rozwiał moje obawy. Na razie nie działa mi się krzywda i może to dziwne, a może bardzo? Bałem się tak bez powodu... Nie no były pewne podwody, ale teraz mi nie zagrażały, dopóki będę posłuszny... Teraz wszystko było w porządku. Odetchnąłem i uspokoiłem się.
-Już wszystko gra.- odsunąłem się od niego.- A jak tam podróż?- zapytałem już kompletnie zwyczajnie. Nie mogę wiecznie się bać tego jego drugiej twarzy i tej piwnicy...
-Nudno, same biznesowy sprawy, no i...- popchnął mnie na łóżko i zawisł nade mną.- nie było ciebie.
-Panie ja...- nie zdążyłem powiedzieć. Wpił się zaborczo w moje usta i już zaczął penetrować ich wnętrze. Przyjemnie, zapomniałem już trochę jakie to uczucie. Był delikatny, czuły. Odpłynąłem... Zostawiłem wszystko w jego rękach. Tak dobrze. Może i jest okrutny i przerażający. Do tego zboczony i dziwny, ale potrafi być czuły i dał mi dom, którego nie miałem przedtem. Podarował mi te słodkie życie, więc nie miałem na co w tej chwili za bardzo narzekać.

-Tak za tym tęskniłem.- wymruczał mi do ucha, kiedy w końcu oderwał się od moich ust.- Tak bardzo.- podgryzł lekko płatek mojego ucha, a następnie zszedł na moją szyję. Zaczął robić na niej malinki i kreślić znaczki swoim wprawnym językiem. Pochyliłem głowę do tyłu. Wielkość doznania byłą zbyt wielka. To było takie przyjemne. Jego ręce już błądził po moim torsie i co jakiś czas zahaczały o moje sutki. Jęczałem i wiłem się pod nim, a kiedy pochylił się do mojego krocza i musnął je palcami przez materiał spodni wygiąłem się w delikatny łuk. To było za dużo, znów pozwalałem mu na o wiele za dużo. Ale kiedy chciałem go odtrącić, przypomniały mi się słowa Misy. Muszę być posłuszny. Muszę! Nie chcę tam trafić!!!
Odrzuciłem głowę w bok. Niech już się dzieje co musi! Zacisnąłem ręce na pościeli.
-Nie bój się.- wrócił z powrotem na wysokość mojej twarzy i chwycił mnie za podbródek. Otworzyłem oczy. Mój oddech był szybki, a twarz pokrywał rumieniec...- Nie zrobię tego dzisiaj, chcę się tylko pobawić, więc odpręż się.- wyszeptał mi do ucha sowim głębokim głosem. Nie mogłem w to uwierzyć. Rozluźniłem się już całkiem i ułożyłem wygodnie. Przecież taka zabawa to nic złego prawda?! Fakt to dziwne raz się boje, raz sam pozwalam. Ale taka zabawa i seks to dwie inne sprawy!!!   
-W takim razi na co czekasz.- oblizałem usta lubieżnie. Chciałem go troszku pokusić, a co?!
-Dlatego wybrałem ciebie, kotek.- zszedł z powrotem do mojego krocza i zębami rozpiął mi rozporek.
-Dlaczego?- szepnąłem i słodko się uśmiechnąłem. Chciałem się z nim troszku podroczyć, ale musiałem uważać...
-Hmm słodki, piękny, no i z charakterkiem.- oblizał się łapczywie i pozbawił mnie spodni. Przejechał palcem po mojej twardej męskości, a druga ręka powędrował na tors, by po chwili pozbawić mnie koszuli. Byłem w samej bieliźnie. Zarumieniłem się jeszcze mocniej i próbowałem odwrócić wzrok, ale nie mogłem. Uwięził mnie. Nasze oczy złączone jakby niewidzialną nicią. Nie mogłem oderwać wzroku... Takie piękne...- Patrz na mnie... Uważnie.- jednym ruchem zsunął moje bokserki i wziął do ust. Jęknąłem długo i zmysłowo. Cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Lekko przymrużyłem oczy. Przyjemność byłą zbyt duża. Ssał mnie najpierw lekko, a potem coraz mocniej. Robił wzorki na całej długości, a potem znów skupiał się na główce. W ten sposób długo nie pozwalał mi dojść, a kiedy byłem już bliski odsuwał się i zajmował moimi sutkami. 
-Już nie, proszę panie, nie męcz...- jęczałem z przyjemności, wprost krzyczałem! Chciałem już osiągnąć spełnienie.
-O co prosisz?- szepnął tuż przy moim kroczu i polizał po całej długość. Zadrżałem.
-Proszę panie pozwól mi dojść.- zakryłem twarz rękoma. Mój rumieniec obejmował nawet uszy. Żeby aż musiał go błagać. Drań! 
-Dobrze kotek.- wziął mnie do ust i mocno zaczął ssać moją główkę. Już po chwili doszedłem z głośnym jękiem w jego ustach i wygiąłem się w łuk. Opadłem na poduszki wciąż głośno oddychając.
Pan tylko pocałował mnie delikatnie w czoło, a następnej chwili już go nie było, a ja pogrążyłem się w krainie snów, mimo, że było dopiero południe. No, ale po czymś takim miałem prawo do odpoczynku...














Ohayou~~ Tak to ja, Nana. Witam was, przepraszam za tak długą nieobecność, ale widzę, że może też dzięki temu troszku was przybyło. Wielu z was komentuje także bardzo dziękuję!!! Jak już mówiłam staram się, ale nie jest to łatwe... Jeśli wena mnie nie opuści jutro, a może nawet dziś będzie następny rozdział, a jeśli nie, to nie bijcie.Do zobaczonka ^^ 





piątek, 10 stycznia 2014

Wspomnienia przeszłości


Tym razem nikt mnie nie wyrywał z moje błogiego snu. Mogłem sobie smacznie spać, a śnił mi się dom. Moja rodzinna... Zerwałem się, byłem cały spocony. Znów ten koszmar, odgarnąłem spocone kosmyki z czoła. Siedziałem chwilę bez ruchu, aby uspokoić swoje serce i drżące dłonie. Niech to, nienawidzę tego snu, zawsze taki sam. Zapisany, zakodowany w mojej główce. Położyłem się z powrotem na plecy i zasyczałem, momentalnie przewróciłem się na brzuch. Rozejrzałem się w około. Czegoś, a raczej kogoś brakowało. Wyszedł? Spałem aż tak długo?
-Wreszcie się obudziłeś.- Misa weszła do sierotka i całkowicie odegnała ode mnie myśli o tym koszmarze. Jej ciepły uśmiech goił wszystkie moje rany.- Już lepiej, no wiesz o co mi chodzi...- lekko się zarumieniła i spojrzała mi w oczy. 
-Jasne, że tak- dźwignąłem się na rękach i usiadłem z mały grymasem na twarzy. Nadal mu do końca tego nie przebaczyłem. Nie chodziło o sama seks, tylko o to, że zrobił mi to już pierwszego dnia! Wielki baka i dziwak, zboczeniec! Zaświtało mi w cale go nie ochrzaniłem i okrzyczałem! Grr znów namącił mi w głowie, drań, drań, drań! Odpornie się, odpornie! Na te jego słodkie zagrywki, obiecuję! 
-To dobrze.- jej rumieniec jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Niesamowita dziewczyna... Ach gdybyśmy nie byli tylko w takim położeniu, ale nie nawet jeśli. Coś czuję, że nie pasowaliśmy do siebie. Do tego jest starsza i raczej traktował by mnie jak brata... Życie bywa okrutne nieprawdaż? -Ano...- w tym momencie okrył mnie ostry rumieniec. Mój brzuch sam zadał pytanie głośno burcząc. -Tak znajdzie się coś do jedzenia.- zachichotał, a ja po chwili dołączyłem do niej. Podeszła do biurka i przyniosła mi z niego tacę z jedzeniem.- Jeszcze ciepłe.- położyła mi tacę na kolana i usiadła w nogach łóżka.  
-Dzięki, smacznego.- pachniało pysznie, wziąłem pierwszy kawałek zupy do ust.- Pycha! Jesteś świetna- raz, dwa opróżniłem całą miseczkę i jeszcze zjadłem parę kanapek. Oparłem się w wygodnej pozycji i odetchnąłem. 
-Dzięki za pochwałę i cieszę się, że lubisz moją kuchnię, przez jakiś czas musisz ją znosić-  mrugnęła do mnie, po czym zaśmiała się i odłożyła tacę na biurko. Stanęła przy łóżku.- Czegoś jeszcze Ci trzeba? 
-Nie dzięki, tylko?- odwróciłem wzrok.
-Tak?- wlepiła we mnie swoje oczy.

-Gdzie jest pan?- miętoliłem powoli kołdrę w swoich palcach. Nie lubiłem tego mówić, a już nie przy kimś innym, niż przy Nim. To było zawstydzające.
-Ach pan...
-Jest tutaj.- obaj odwróciliśmy się nagle,a ja pokryłem się rumieńce. O ramę drzwi opierał się Ten chory zboczeniec. Misa automatycznie przybrała maskę obojętności.  
-Potrzebuje pan jeszcze czegoś ode mnie?- zapytała głosem jak na początku spotkania ze mną, takim... sztucznym.
-Nie dziękuje- po tych słowa zabrała tacę i wyszła bez słowa. 
-Hmm widzę, że się z nią dogadujesz.- uśmiechnął się zagadkowo i zamknął drzwi. Powoli podszedł do łóżka. Bałem się, że może coś jej za to zrobić. Do tego nie mogłem za nic dopuścić. Rzuciłem mu się na szyję i zawisłem na niej. Niestety całkiem o ,,czymś'' zapomniałem i na mojej twarzy ukazał się grymas bólu. 
-Proszę nie rób jej krzywdy, to nic takiego, naprawdę tylko się kolegujemy!- wtuliłem się w niego. Mój tyłek na powrót zaczął boleć. Wykręcałem się z bólu.
-Kotek- szepnął i położył mnie z powrotem do łóżka, oczywiście na brzuch.- Nic jej nie zrobię, nie zabroniłem Ci się z nią przyjaźnić. Wprost przeciwnie.- pogłaskał mnie uspokajająco po włosach i pocałował w rękę.- Wybrałem ją, bo jest tylko trzy lata starsza, chciałem żebyś mógł z kimś gadać.- uśmiechnął się do mnie czule. Czyli ON myślał o MNIE?! Tego też się nie spodziewałem, myślałem, a nawet on mnie przekonywał, że jestem tylko jego własnością, zwykłym niewolnikiem, więc dlaczego tak się poświęcał?

-Dlaczego? Dlaczego to dla mnie zrobiłeś?!- w kącikach oczu miałem łzy. Dawno nikt czegoś takiego dla mnie, nie zrobił. W ogóle od dawna musiałem sobie praktycznie sam radzić i mimo tego, że jestem jego własnością, to dba o mnie. Rzuciłem się na niego i powaliłem na plecy. Przytuliłem go mocno i modliłem, żeby mnie nie odepchnął. 
-Yuki- wyszeptał moje imię i przytulił mocno do siebie, następnie lekko odchylił tak, że siedziałem między jego nogami i czule mnie pocałował.- Bo jesteś teraz mój. A ja dbam o swoje rzeczy. -uśmiechnął się, byłem szczęśliwy i to bardzo.
-Ciesze się, naprawdę, tak dawno nikt...- pan wytrzeszczył oczy i zamknął mi usta kolejnym pocałunkiem. Parę samotnych łez spłynęło po moich policzkach.
-Nie miałeś rodzinny.- odsunął mnie i wziął głęboki oddech, spojrzał mi prosto w oczy.- Nie mamy co robić, jeśli Ci to nie przeszkadza to chcę o tobie wiedzieć więcej.- naprawdę nie mieliśmy co robić. Wzruszyłem ramionami i wytarłem swoje łzy.
-Może.- odpowiedziałem przymilając się. Pchnąłem mojego pana na poduszki i ułożyłem się na jego torsie.- Mogę Ci troszku poopowiadać o sobie.- humor już mi wrócił i nawet jeśli te opowieści przyniosą złe wspomnienia to nieważne. Już jestem do tego przyzwyczajony...Znaczy tak mi się wydaje.

-Słucham kotku.- pan też się już uśmiechał.
-Od czego by tu zacząć...- zamyśliłem się, chyba od rodzinny nie? Dawno z nikim o takich rzeczach nie gadałem, dziwna sytuacja. I On też jest dziwny raz czuły, raz brutalny. Pokręciłem głową.
-Od czego chcesz kotek.- znów potargał mi włosy.
-Więc mieszkam w Tokio od urodzenia, nie miałem, ani nie mam rodzeństwa. Po wypadku rodziców...- zrobiłem przerwę, a łzy znów cisnęły mi się do oczu.- Zamieszkałem z wujkiem i ciocią, potem za ich zgodą wyprowadziłem się na małe mieszkanko. Przestałem utrzymywać z nimi kontakt pół roku temu.- zamilkłem w gardle miałem niewyobrażalną suchość, którą nie mogłem przełkną, ani przetrawić. Spojrzałem na niego z dołu, widać było, że był w lekkim szoku.
-Nie musisz mówić dalej, jeśli nie chcesz.- spojrzał na mnie czule i musnąłem moje czoło.
-Dziękuje, może opowiem dokładniej swoją historię kiedy indziej.- uśmiechnąłem się słodko.
-Oczywiście skarbie, jak chcesz.- widać było, że tego się nie spodziewał. Faktycznie moje życie nie należało do najweselszych, a teraz jeszcze jestem czyjąś własnością, ale... Spojrzałem na niego... Zawsze mogło być gorzej.






Rozdział dla mojej Kociary/Juli która została moją największą fanką. Tak mi się zdaję <3 Nie chce tu w razie co nikogo urazi, resztę moich czytelników też kocham <3 Fajnie by było gdybyście też komentowali, ale cóż :) I tak jestem zadowolona :3 Wasza Nana :* 

Gorycze i słodycze


Słyszałem jak ktoś mnie woła... Ktoś chciał mnie zabrać z tej miłej krainy snów i wywalić do tej beznadziejne rzeczywistości, a co ja na to? Ja na to zakrywam się cały kołdrą i przewracam na drugi bok. Może za jakieś sto lat Ci się uda, kimkolwiek jesteś- myślę jeszcze z mały uśmieszkiem na twarzy i ponownie głęboko zapadam w nieświadomość.

-Wstawaj Yuki- drze mi się do ucha i zabiera moje nakrycie. Uff dobrze, że jakimś cudem jestem w bieliźnie. Słabo pamiętam wczorajszy wieczór...piwnica, robienie loda i seks- wspomnienia wracają do mnie w jednej chwili, a ja cały się rumienie. W każdym, dosłownie każdym miejscu mam porobione malinki, albo inne ślady. Wzdycham. Misa patrzy na mnie jakby nigdy nic. Pewnie jest do tego przyzwyczajona, ciekawi mnie ilu chłopaków przewinęło się tutaj przede mną, a co ważniejsze gdzie oni teraz są?! Co się z nimi stało? Zostali wypuszczeni? Odsprzedani? Zabici...? Moje myśli wirują... Do tego czuję się, źle? To kurwa mało powiedziane! Mój tyłek boli jak cholera, a całe ciało mam posiniaczone.

-Yuki pan czeka na ciebie w łazience.- spoglądam we wskazanym przez nią kierunku. Drzwi są dokładnie w tym samym miejscu co u mnie w pokoju. Czy wszystkie sypialnie są tak samo zaprojektowane? Dziwne miejsce, dziwny człowiek.
-Okej no to- zamarłem próbowałem wstać i z wielkim hukiem uderzyłem na ziemię. Ten dupek, idiota, baka!!! Nienawidzę go! Jęknąłem w bólu i powstrzymałem cisnące mi się do oczu łzy. Misa podeszła do mnie i pomogła dźwignąć się na nogi. Z tydzień nie będę mógł normalnie chodzić, a co dopiero siedzieć!- Już wszystko ok.- wymusiłem uśmiech i z grymasem bólu na twarzy poszedłem w stronę łazienki. Otworzyłem drzwi gwałtownie i bez uprzedzenia wszedłem do sierotka.
-Witaj kochanie.- jaki zadowolony z samego rana. Haha w końcu dostał to czego chciał, a ja? Jak ja miałem niby teraz funkcjonować co? Dupek. Moczył się już w ciepłej wodzie, a ja nie mogłem nawet stać!

-Ty.- warknąłem w moich oczach widoczne były zapewne złość, ból i może lekki smutek.- Jak mogłeś.- znów się zachwiałem. Szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie. Łup i już byłem w wannie. A bokserki? Moje jedne, jedyne?!- Ał! Co robisz ba...- nie zdążyłem dokończyć. Wpił się zaborczo w moje usta przyciągając jeszcze bliżej siebie. Chciałem wykrztusić mu tyle obelg w twarz, mógł być nawet usta, ale mi nie pozwalał... Przygryzłem jego dolną wargę dość mocno. Jęknął i odsunął się ode mnie, krwawił lekko. Odsunąłem się na bezpieczną odległość, żeby w razie co uciec. Ten koleś był nieprzewidywalny. Mimo tego próbowałem się jakoś bronić, chociaż drżałem ze strachu... Wspomnienie tej piwnicy... Nie, nie, dlaczego, po, co to zrobiłem?! Głupia odwaga, głupie pouczcie, że chce zachować dumę i godność!! Na co mi to?!
-Kotek pokazuje pazurki- oblizał delikatnie ranę. Zamruczał i przygarnął do siebie.
-Przepraszam panie, ja...- drżałem w jego ramionach. Biło od niego ciepło, spojrzał na  mnie czule.
-Nie szkodzi, ja rozumiem, nie powinienem tego od Ciebie wymagający pierwszego dnia, ale nie mogłem się powstrzymać.- przytulił mnie do siebie. Rozpływam się w jego wielkich i miłych ramionach. Nie mogę! To oszust! Mój mózg krzyczy, żeby mu nie ufać jednak obolałe ciało już mu się podało.- Ale byłeś taki słodki... Bolało?- odsunął mnie od siebie i spojrzał głęboko w oczy. Naprawdę był w nich smutek. Wytrzeszczyłem oczy, następnie spuściłem wzrok.
-Nie bolało, aż tak bardzo, ale teraz- znów robiłem się miękki. Ach czemu tak łatwo mu ulegam?! Jestem idiotą, idiotą!

-Cieszę się.- pogłaskał mnie delikatnie po włosach. Miłe uczucie... Lekko się zarumieniłem.- Ach przepraszam.- zdjął mi powoli bokserki, po czym rzucił gdzieś w kąt i posadził tak, że opierałem się o jego tors plecami. Odchyliłem głowę do tyłu. Ból stopniowo malał, a ja poczułem się odprężony. Mruknąłem zadowolony i jeszcze bardziej oparłem się o jego umięśniony tors. Nie będę mu tu narzekał tyle, nie chce trafić do piwnicy. Może sobie nie wiadomo co mówić, ale sam fakt, że posiada takie pomieszczenie jest bardzo przerażający.
-Nie szkodzi, przejdzie mi panie.- spojrzałem mu w oczy i obdarowałem go słodkim uśmiechem.
-Hmm mój słodki, mały kotek.- posadził mnie przodem do siebie i mocno wpił w moje usta. Powoli i nieporadnie zacząłem odwzajemniać jego pocałunki, na co on tylko się uśmiechnął i zaczął badać wnętrze moich ust swoim językiem. Przyciągną mnie jeszcze bliżej. Czułem jak jego ,,potwór'' budzi się do życia. Zaczął się o mnie sugestywnie ocierać. Czułem jak powietrze wrze! Tak przyjemnie wprost bosko. Właśnie w takich momentach zapominałem. O piwnicy, o tym, że jest straszny, o tym, że jestem jego własnością, o wszystkim tym co złe. W końcu pan oderwał się od moich warg. Oblizałem opuchnięte usta. Spojrzałem na jego ugryzienie. Przysunąłem się i lekko je polizałem.
-Przepraszam panie.- zrobiłem słodką minkę. Ten jeden dzień mogę grać grzecznego i uroczego chłopca. Skoro żałuje tego co wczoraj zrobił. To mogę trochę popuści i po prostu dobrze się bawić.
-Nie ma za co.- zarumienił się... Ten koleś się zarumienił! Jak teraz to on wyglądał słodko. Zaśmiałem się. Nigdy bym się tego nie spodziewał...- Ach ty!- potargał mi włosy i znów posadził tyłem do siebie, następnie nałożył mi troszku balsamu na plecy i zaczął go starannie we mnie wcierać.- Nie będzie Cię tak wszystko boleć.- zjechał w dół i włożył mi palec do sierotka. Zadrżałem i próbowałem się wyrwać. Bolało jak cholera!!!
-Proszę panie. To boli.- błagałem, żeby przestał.
-Dzięki temu będziesz mógł w miarę normalnie funkcjonować i szybciej wyzdrowiejesz- szepnął mi do ucha i lekko podgryzł jego płatek. Jęknąłem. Nadal poruszał palcem w moim wnętrzu, a ja coraz bardziej się spinałem.- Rozluźnij się, zaraz skończę.- starałem się to zrobić, ale po prostu nie mogłem. Wczoraj to było stanowczo za dużo. Mruknął mi jeszcze coś uspokajającego, po czym wyjął swój palec i przytulił mnie od tyłu.- Przepraszam.
-Nie szkodzi, panie.- to nie było przyjemne ani przez chwilę, ale musiał to zrobić. Wybaczam. Wtuliłem się w niego. Woda robiła się już coraz zimniejsza. Zacząłem lekko drżeć.
-No dobra kotek wychodzimy, bo się przeziębisz.- po czym znienacka wyjął mnie z wody i postawił na kafelkach. Sięgnął po gruby, puchowy ręcznik i mocno mnie nim opatulił, sam przepasał sobie tylko biodra mały ręczniczkiem.- Trzymaj się- podniósł mnie i zaniósł jak księżniczkę do pokoju. Całe szczęście, że Misy już nie było, zostawił tylko śniadanie, właściwie to obiad i wyszła. Jeśli by tu byłą chyba umarłbym ze wstydu. Wiedzieć co ktoś robi, a widzieć to całkiem co innego. A ona mnie nawet lubi, więc nie chcę tego tak szybko zepsuć.

Pan posadził mnie ostrożnie na łóżku i zdjął ręcznik. Teraz siedziałem przed nim cały nagi, a rumieniec oblał całą moją twarz. Spojrzałem w bok, piżama i bokserki. Uff całe szczęście, że jeszcze nie będę musiał zakładać tego czegoś. Szybko się ubrałem i położyłem w wygodnym łóżku. Miałem nadzieję, że będę mógł tu zostać przez jakiś czas. Nudziło by mi się samemu, a raczej nie pozwiedzałbym rezydencji, ani tym bardziej ogrodu.
-Mogę tutaj zostać panie?- błagalny wzrok- działaj.
-No jasne, że tak, chyba, że wolisz, aby Cię zaniósł do twojego pokoju.- uśmiechnął się lekko rozbawiony. Miał naprawdę ładny uśmiech... Stop, zero takich myśli! Ogarnij się Yuki!
-Zostanę tu.- przewróciłem się na brzuch i wtuliłem w poduszkę. Pościel była już czysta i przebrana, całe szczęście.
-Hmmm nie mam nic do pracy, więc...- ubrał bokserki, po czym wślizgnął się pod kołdrę i ułożył mnie na swoim torsie.- pobędę troszku z tobą okej?
-No ewentualnie mogę się zgodzić.- zachichotałem , po chwili  ułożyłem się wygodnie i wtuliłem. Wdychałem zapach jego ciała. Przyjemny i taki cieplutki...  Momentalnie zapadłem w głęboki sen.
Podczas mojego długiego snu, pan cały czas delikatnie mnie tulił i raz po, raz przeczesywał ręką moje włoski.
-Mój mały kotek.










Dzięki wam moje kochane <3 Nie wiecie jak mnie motywujecie kocham was i wielbię <3 Zamierzam parę rozdziałów postawiać w weekend, bo w tygodniu nie ma szans, za dużo nauki :( Przeklęta szkołą i do tego bez japońskiego i wszystkich tych rzeczy które kocham :( Mam nadzieję, że mi wybaczycie, naprawdę staram się znaleźć czas, ale nie za bardzo mi to wychodzi. Za to w weekendy będę starał (zależy też od weny) wstawiać po parę rozdziałów. Wasza Nana :) 

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Ten pierwszy raz


Nie potrafiłem się uspokoić po tym co się stało, dlatego pan musiał mnie zanieść z powrotem. Najgorsze było to, że niósł mnie tak delikatnie. Znów przybrał tą słodką twarz, na którą wcześniej dałem się nabrać. Teraz jednak wiedziałem jaki jest naprawdę, przerażający, obrzydliwy! Chciało mi się wymiotować z powodu tego co przed chwilą zrobiłem... Chciałem stąd uciec, wydostać się. Jest o wiele gorzej niż myślałem!! Nie tak miało być! Dlaczego ja, dlaczego!? Płakałem, chociaż nie chciałem pokazywać jak łatwo mnie złamać, nie potrafiłem powstrzymać łez, które strumieniami spływały mi po policzkach. Co jakiś czas mój pan, pogłaskał mnie uspokajająco po głowie i szepnął coś do uszka. W cale go nie słuchałem, przecież to jego winna, że jestem w takim stanie! Odwracałem tylko głowę i łzy na nowo napływały mi do oczu.
-Jesteśmy kotek.- jego głos znów był głęboki i przyjemny dla moich uszów... Co?! Zasłoniłem uszy i ponownie załkałem... Jak mogłem się złapać na takim myśleniu!? To obrzydliwy koleś! Tak muszę to pamiętać, nie ważne jak długo jest miły to tylko głupia maska pod która kryje się jego prawdziwa twarz i natura!- Wejdziesz sam?
-Tak panie.- postawił mnie ostrożnie. Zachwiałem się, nadal czułem w ustach jego spermę. Co za obrzydliwe uczucie... Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem ją z całej siły. Weszliśmy do środka.
-To teraz bądź już grzeczny i połóż się na łóżku, drugiej szansy nie dostaniesz...- w jego głosie słychać było... smutek? Niemożliwe, chciał mnie wsiąść na litość.- Nie każ mi robić sobie krzywdy. Dużo za Ciebie dąłem.- i wszytko stało się jasne. Martwił się, bo nie chciał tak szybko zepsuć sobie nowej zabawki! Nie musiał się martwić, już mu się nie przeciwstawię... Nie mam zamiaru wracać tam na dół...

-Dobrze panie.- słodki uśmiech przez łzy. Podszedłem wolno do łóżka i położyłem się na plecach. Zamknąłem oczy... Niech się dzieje co chcę! 
-Grzeczny kotek.- podszedł do łóżka i zawisł nade mną, kładąc ręce po obu stronach mojej głowy.- I po co tak to utrudniałeś?- zaśmiał się.
-Przepraszam panie.- nadal nie otwierałem oczu. Jednak poczułem jego pełne usta na swoich wargach, a w następnej chwili mój pan całował mnie zaborczo. Kiedy lekko uchyliłem opuchnięte od pocałunku usta wdarł się do nich językiem i sprawnie zaczął mnie pobudzać. Jego ręce powędrowały pod moją koszulkę, niezauważalnie zostałem jej pozbawiony... Pan nadal całował mnie namiętnie penetrując wnętrze moich ust swoim językiem. Moje zęby policzki... wszystko i znów czułem samą przyjemność. Jego ręce wędrowały po moim gołym torsie co jakiś czas zahaczając o twardniejące sutki. Kiedy pan w końcu przerwał nasz pocałunek, który tłumił moje jęki odetchnąłem lekko. Byłem cały zarumieniony i pobudzony.
-Śliczny- mruknął mi na uszko i podgryzł je delikatnie. Jęknąłem zaskoczony i zrobiłem się teraz czerwony jak burak.
-Dziękuję panie.-  uchyliłem lekko powieki i odwróciłem głowę w bok. Przestraszyłem się głębi tych jego zielonych oczu.
-Nie ma za co.- szepnął i wpił się z powrotem w moje usta. Zaczął schodzić niżej na moją szyję robiąc na niej językiem zawiłe wzorki i malinki. Jęczałem i wiłem się pod przypływem tego niezwykłego uczucia. Teraz już przestałem z tym walczyć. Później przyjdzie czas na żale i smutki.
Pan szedł swoim szlakiem, aż dotarł do granicy moich spodni... Następnie rozpiął mi rozporek zębami i pociągnął spodnie w dół. Byłem teraz w samej bieliźnie! Minimalnie dotknął moją męskość przez materiał bokserek.
-Tu też jesteś słodki.- mruknął i oblizał wargi ponętnie. Pan znów przesunął ręką po mojej męskości. Zadrżałem...- Słodki.- zdjął je jednym sprawnym ruchem i przysunął usta do mojego krocza. Drażnił mnie przez chwilę oddechem, a w następnej chwili polizał po całej długości. W tym odruchu uniosłem biodra do góry. Zaśmiał się i znów zaczął drażnić mnie oddechem.
-Panie.- jęknąłem. Jego ręce powędrowały na moje twarde sutki, co jeszcze bardziej pogorszyło sprawę.- Panie proszę...- czy miałem go o to błagać?!
-No już dobrze.- w następnej chwili wziął go całego do ust ssąc lekko główkę. To dopiero był przyjemne!! Wierciłem się na łóżku i zaciskałem pięści na pościeli. Moje biodra jeszcze bardziej się uniosły...

W końcu doszedłem w jego ustach z głośnym jękiem i wygiąłem się w idealny łuk. Opadłem na łóżko nadal ciężko oddychając, wzrok miałem zamglony.
-Naprawdę jesteś słodki.- znowu znalazł się przy mojej twarzy i czule mnie pocałował.- Rozepnij mi koszule i spodnie.- szepnął mi do uszka i lekko je polizał, językiem wdzierając się do sierotka. Znowu zacząłem czuć podniecenie. Aaaa cholera...
-Dobrze panie.- ręce mi drżały, mimo tego zacząłem powoli rozpinać guziki jego koszuli, by po chwili sunąć ją na ziemie i spojrzeć mu w oczy.
-No jeszcze spodnie.- mruknął i zaczął lizać moją szyję, ponownie robiąc na niej malinki. Mruknąłem jak kotek i usiadłem. On także przerwał swoje czynności i położył się na plecach. Delikatnie uniósł biodra w górę by łatwiej było mi go rozbierać. Ponownie zrobiłem się cały czerwony. Zbliżyłem ręce do jego zamka i wolno go rozpiąłem następnie pociągnąłem spodnie w dół i rzuciłem w stronę koszuli.

Chciałem się położyć jednak mój pan był szybszy i pchnął mnie z powrotem na łóżko. Zawisł nade mną. Nie ukrywał swojego podniecenia, ani tego jak bardzo mnie pragnie... Mogłem wyczytać z jego oczu, twarzy, wszystko i nic... Czułem przyjemność, niepokój i strach... Sprzeczności... Dręczył mnie to, czemu tak łatwo się mu podałem. Już chyba wiem, przerażał mnie, przerażało mnie to, co może ze mną zrobić. Ja nie mogłem niczego, on wszystko. Bezsilność...
-Będę delikatny, ale ty musisz ze mną współpracować, żeby nie bolało, rozumiesz.- szepnął mi do ucha i otarł się o mnie.
-AAA... Tak panie.- z powrotem zacisnąłem ręce na pościeli. Jego prawa ręka powędrowała z powrotem na mojego członka, który po raz drugi budził się do życia. Kciukiem lewej natomiast zaczął drażnić moje wejście.- Panie co?- mój rumieniec objął teraz nawet uszy.
-Ciiii- zamknął mi usta pocałunkiem, czułym, spokojnym.
Kiedy pobudził już znacznie moją męskość, włożył we mnie pierwszy palec. Był to dziwne uczucie, pisnąłem lekko między jego pocałunkami i zacisnąłem mocniej ręce. Czułem przez chwile dyskomfort, a w następnej samą przyjemność. Zaczął jeszcze głośniej jęczeć. Pan oderwał się w tym momencie od moich ust i przywarł do sutków.
Po chwili przyspieszył ruchy swojej ręki i dodał drugi palec. To już trochę bolało, ale tak jak z pierwszym po chwili przyszła przyjemność. Pan rozciągał mnie dokładnie i powoli, aby zmniejszyć późniejszy  ból. W końcu włożył we mnie trzeci palec i przyspieszył swoje ruchy, wyjmował je i wkładał z powrotem. Kiedy byłem już wystarczająco przygotowany wyjął je i przestał pobudzać moją męskość. Jęknąłem niezadowolony, na co tylko się uśmiechnął. Następnie zdjął swoją bieliznę, zakrywającą te monstrum i rozchylił mi nogi.

-Spokojnie.- szepnął mi i owiał moje ucho swoim ciepłym oddechem. W następnej chwili  jednym ruchem wszedł we mnie do połowy. Zacisnąłem powieki i krzyknąłem... Co za niewyobrażalny ból, jakby ktoś rozrywał mnie od sierotka. Po kilku minutach uspokoiłem się i rozluźniłem, dając mu w ten sposób sygnał, że może kontynuować. Następnym szybkim ruchem wszedł we mnie do końca.
-Ciasny...
-Panie, ja błagam... to boli.- niechciane łzy spłynęły mi po policzku, a on je delikatnie wytarł.
-Rozluźnij się, będzie dobrze.- po następnych kilku minutach, kiedy w końcu przyzwyczaiłem się do tego uczucia, zaczął się we mnie powoli poruszać. Z każą chwilą nieznacznie przyspieszał i wsłuchiwał się w moje głośne jęki bólu które coraz bardziej zmieniały się w jęki przyjemności. Po jakimś czasie sam zacząłem nabijać się na jego męskość. Pan co jakiś czas trafiał w to miejsce, dzięki czemu wydobywał ze mnie symfonie jęków. To jeszcze bardziej go nakręcało. Jego ręka wróciła z powrotem na moją męskość, a ja po chwili doszedłem po raz drugi, chciałem opaść zmęczony jednak mój pan na to nie pozwolił. Przytrzymał mnie i wszedł we mnie jeszcze bardziej, czuł jak moje mięśnie zaciskają się na jego członku, jednak nie chciał jeszcze dojść. Miał nadzieję przedłużać tą chwilę jak długo się dało. Teraz nie zwracał uwagi na mnie i przestał być delikatny. Pieprzył mnie mocno i dokładnie. Nie narzekałem... Podobał mi się, czuć go w sobie tak głęboko, moje jęki przemieniały się w krzyki przyjemności z nutka bólu, aż w końcu pan doszedł głęboko we mnie z cichym jękiem. Opadliśmy obaj na łóżko ciężko dysząc. Powoli wysunął się ze mnie i położył obok głaskając mnie uspokajająco po głowie. Nakrył nas obu i przytulił do siebie.
-Idź spać Yuki.- nie usłyszałem już tego, ponieważ chrapałem smacznie. Trudno się dziwić, a jutro zapewne nie będę mógł się ruszyć... No, ale muszę przyznać było przyjemnie. Z tą własnie myślą wtuliłem się bardziej w mojego pana. On tylko uśmiechnął się delikatnie.
I tak usnęliśmy, tuląc się do siebie.









Parę słów od waszej Nany, dzięki za czytanie mojego bloga, chociaż wiem, że moje wypociny czyta tylko: Karina i Smitena i dziękuje wam za to!!!! Wiecie jeśli ktoś oprócz nich czyta tego bloga to fajnie by było gdybyście komentowali, to mobilizuje ludki! Jeszcze raz dzięki za czytanie mojego bloga! :3 Teraz notki mogą pojawiać się rzadziej ze względu na szkołę, ale nie zapomnę o was! 

piątek, 3 stycznia 2014

Prawdziwa twarz


Wysiedliśmy z limuzyny i znaleźliśmy się przed ogromną i wspaniałą willą. Nie to było złe określenie, to był pałac, zamek. W starodawnym stylu, a jednak zadbany i ten ogród. Ach coś czułem, że będę w nim spędzać najwięcej czasu, jeśli oczywiście mój Pan na to pozwoli. A początek w cale nie był taki zły, wystarczyło, że będę grzeczny i nie będę mieć tu, aż tak strasznie jak na początku to sobie wyobrażałem...
-Idziesz kotek?- szepnął mi do uszka tym swoim miękkim głosem, od którego nogi robiły mi się jak z waty.
-Tak panie.- znowu byłem zarumieniony chociaż nie tak jak podczas naszej zabawy. To był zły pomysł, kiedy tylko przypomniałem sobie, co przed chwilą robiłem z obcym mi mężczyzną mój rumieniec stał się wielki. Pokrywał mi teraz całą twarz.
-Nie wstydź się no choć.- klepnął mnie delikatnie w tyłek, zapewne jako zachętę. Nie podziałało, mój rumieniec był teraz ogromny.
-Dobrze panie.- zdołałem wydukać i zacząłem mozolnym krokiem iść w kierunku wielkich, dębowych, zdobionych drzwi, do tego pałacu.

Pan jednak zauważył mój strach i lekkie zażenowanie, także podszedł do mnie i wziął pod ramię. Od razu poczułem się troszku pewniej i już żwawym krokiem szliśmy ku drzwiom.
-Witam panie.- przywitała nas dziewczyna ubrana w strój pokojówki. Była w moim wzroście, ale trochę starsza może o rok, czy dwa. Jasna karnacja, ciemne sięgające do szyi włosy, zgrabne usta i nosek, piwne oczy- była naprawdę ładną dziewczyną, w sumie w moim typie, ale coś czują, że na podryw nie mogę liczyć.
-Witaj, masz tego chłopaka wykapać, nakarmić, ubrać i przyprowadzić do mojej sypialni.- jego głos znów nabrał tego chłodnego i oficjalnego tonu.- Widzimy się za niedługo.- szepnął mi jeszcze po cichu na uszko i posłał delikatny uśmiech, który tylko ja zdołałem wychwycić. Po czym odszedł w głąb domu.
-Proszę za mną paniczu.- oficjalny ton przerwał moje rozmyślania nad dziwną naturą tego faceta.
-Ach tak.- wydukałem i poszedłem za nią.
Szliśmy najpierw schodami w górę, następnie długim korytarzem, aż w końcu weszliśmy w jedne z wielu drzwi znajdujące się po lewej stronie.

Pokój był wielki, jeśli nie ogromny. Oliwkowe ściany, wielka biała szafa stojąca na lewo od wejścia, mały, drewniany stoli w prawym rogu z dwoma krzesłami, miękki dywan, na którym chciało się wprost położyć,a z prawej strony ogromne łóżko, także białe, dwuosobowe, ubrane w zielone pościele.
Prosty i trochę ,,chłodny'', ale ważne, że własny!

-Tam jest łazienka.- wskazała białe drzwi w prawym rogu pokoju.- Niech panicz weźmie kąpiel lub prysznic, a ja w tym czasie zrobię paniczowi coś do jedzenia.- nadal ten oficjalny ton.
-Yuki.- wyszeptałem.
-Słucham?- przekrzywiła lekko głowę w bok.
-Możesz mówić na mnie Yuki?- błagalne oczy. Nie chciałem tak się do niej zwracać! Wyglądała naprawdę przyjaźnie i chciałem jakoś zniszczyć ten oficjalny mur miedzy nami...
-Dobrze Yuki.- uśmiechnęła się wesoło, a jej twarz i ton głosu, teraz taki ciepły, całkiem się odmieniły.- Ja jestem Misa.- wyciągnęła do mnie rękę, a ja z radością ją uścisnąłem.- Musiałam zwracać się do ciebie w ten sposób przy panu. Rozumiesz.- tak doskonale rozumiałem.- Ale jak jesteśmy sami to bądźmy przyjaciółmi co?- przystawiła palec do ust.- Ale cicho to tajemnica.- wyszła.
Odetchnąłem z ulgą, w tym miejscu potrzebowałem kogoś takiego, kto w razie co by mnie pocieszył, ale nie sądziłem, że natchnę się na nią tak szybko. Szczęście mnie nie opuszcza co?

Odwróciłem się na pięcie, a w następnej chwili byłem już w łazience. Miałem ochotę na długą, odprężającą kąpiel, po tym zimnym prysznicu. Odkręciłem więc kurek i nalałem płynu do wanny. W czasie kiedy szykowała się moja kąpiel, wyskoczyłem z moich bokserek i marynarki mojego Pana i delikatnie ułożyłem ją na półce. Zastanawiałem się po co mam jeszcze iść do sypialni pana... Nie ja trochę podejrzewałem, ale myślałem, że nie będzie mnie męczyć pierwszego dnia, a miało się to okazać poważnym błędem. No, ale teraz nie będę się tym przejmować. Co będzie, to będzie. Z tą właśnie myślą, zanurzyłem się cały w gorącej wodzie. Leżałem tak chyba z dziesięć minut, aż wreszcie wziąłem gąbkę i zacząłem dokładnie szorować swoje ciało. Po kilkunastu minutach wyszedłem wreszcie z łazienki, nadal z trochę wilgotnym ciałem, a na sobie miałem tylko ręcznik przepasany na biodrach.

-Jak kąpiel.- Misa krzątała się już przy stoliku znajdującym się na prawo od łóżka. Pachniało jakimś dobrym jedzonkiem, jednak był to obcy zapach.- Przygotowałam Ci potrawę z kuchni włoskiej, może być?- kolejny czarujący uśmiech.
-Jasne, padam z głodu.- to była prawda od kilu, jak nie kilkunastu godzin nie miałem nic w ustach, oprócz wody.
-A może najpierw się ubierzesz?- lekko się zarumieniła. No tak bardzo mądre, wyjść do obcej dziewczyny w samym ręczniku!! Brawo Yuki, brawo!-zauważyłem coraz częściej mówiłem sam do siebie. No cóż...
-Dobry pomysł.- wlepiłem oczy w dywan. Trochę niezręczna sytuacja...
Podeszłą do szafy i przebierając cichu mówiła coś sama do siebie.
-Proszę.- w końcu położyła ubrania na łóżku. Podszedłem, żeby już je ubrać i mnie zamurowało. Mam nosić coś takiego!!? Czarne, sięgające za kolana, obcisłe spodnie, do tego biała, prześwitująca koszula i bokserki. Niech ktoś powie, że to żart! Obejrzałem się za siebie. Kolejny cios. Misa i tak wybrała mi najlepsze ciuchy, bo inne były tylko jeszcze bardziej skąpe, a co przeraziło mnie najbardziej... Nie było tam bokserek, tylko męskie stringi, do tego czerwone!! Widocznie dostałem z łaski pana tylko jedna parę bokserek i były to te które leżały na łóżku! Załamałem się.
-Będzie dobrze.- Misa podeszła do mnie i poklepała po ramieniu.- Przyzwyczaisz się...
-A co ja dziewczyna, żeby paradować w takich ciuszkach!!!- osunąłem się na podłogę.- Umrę chyba ze wstydu...
-Ech nie masz wyboru, a i lepiej się nie skarż, bo zamieni te ciuchy na jeszcze gorsze, wiem co mówię.- pomogła mi wstać.
-Mogą być jeszcze gorsze?!- przeraziłem się. Ten koleś jest dziwny! Zboczony! Pokręcony!!!
Niechętnie odwróciłem się w stronę ciuchów leżących na łóżku i miałem ochotę je podrzeć, ale w tedy musiałbym ubrać coś jeszcze gorszego. Przeszedł mnie dreszcz.

Wziąłem te cichy- jeśli tak można TO określić i wolnym krokiem, jak na skazanie poszedłem do łazienki. Pięć minut później tym samym krokiem z niej wyszedł. Miałem na sobie te okropne spodnie, które tak seksownie opinały się na moim zgrabny tyłku oraz koszulę przez którą było widać delikatnie umięśniony tors. Stanąłem ze spuszczoną głową, aby nie pokazywać ogromnego rumieńca oblewającego moją twarz.
-Jesteś u-ro-czy!! Ach naprawdę kawaii!- w jej oczach dostrzegłem gwiazdki. Nawet nie wiedziałem jak niewinnie i seksownie wyglądam w tym wdzianku, do tego z tą obrożą.- Panu na pewno się spodoba.- uśmiechnęła się porozumiewawczo.
-Mam nadzieję.-jeszcze bardziej się speszyłem, ale byłem też szczęśliwy. Każdy lubi pochwały, ale ja lubiłem je chyba najbardziej na świecie.- No dobra czas na jedzonko.- zmieniłem temat i już przestałem się tak rumienić. Bałem się tylko tych innych ciuchów, a najbardziej bielizny znajdującej się w szafie. Całe szczęście była ona już zamknięta.
-Masz rację.- potwierdzenie dał jej jeszcze brzuch chłopca, burcząc dość głośno. Ona tylko wesoło się na to uśmiechnęła.- No już wcinaj!
-Dziękuje, smacznego.- usiadłem wygodnie na krześle i zacząłem wcinać. Naprawdę było dobre *-* W kilka minut talerz był cały pusty.- Ach pyszne, jesteś dobrą kucharką.- słodki uśmiech.
-Dziękuje.- zauważałem delikatny rumieniec.- Cieszę się, że Ci smakowało.- Spojrzała na zegar, wiszący na ścianie, nad łóżkiem.- O nie! Już tak późno, musisz już iść do pana.
-No okej.- wstałem i poszedłem za nią. Szliśmy korytarzem na tym samym piętrze, aż do końca. Tam znajdowały się ogromne, czarne drzwi.

Misa zapukała ostrożnie.
-Proszę.- znany mi głos odpowiedział za tych ogromnych i w jakiś sposób przerażających drzwi.
-Idź.- popchnęła mnie na zachętę i odeszła pospiesznym krokiem. Zostałem teraz sam... Chwyciłem za klamkę i delikatnie ją nacisnąłem, po czym niezauważony wślizgnąłem się do sierotka pokoju. Była to sypialnia dwa razy większa niż moja, pół pokoju było urządzone jak w moim nowej sypialni, a pół służyło jako biuro i tak też wyglądało, ale papiery i różne materiały nie walały się w koło, ale były idealnie pookładane. Przy wielkim biurku, obrócony do mnie plecami siedział mój właściciel.
-Witaj.- znów ten przyjemny dla mojego ucha głos. Pan odwrócił się do mnie i oblizał się lubieżnie.- Ślicznie wyglądasz kotku.- uśmiechnął się i w jednej chwili znalazł się naprzeciw mnie.- Połóż się na łóżku.
-Słucham?- wlepiłem w niego te swoje wielkie oczy i zadrżałem.  Patrzył na mnie jakby chciał mnie posiąść tu i teraz... Powoli postawiłem krok do tyłu.
-Nie słyszałeś? A do tego jak miałeś się do mnie zwracać.-  uderzył mnie w policzek.
-Przepraszam panie, ale dzisiaj, ja...- drżałem, taka niewinna zabawa, a seks to dwie inne rzeczy! Przecież to mój pierwszy dzień tutaj noo!!
-Co ty?- spojrzał na mnie złowrogo.
-Ja nie chcę dzisiaj tego...robić, panie.- spuściłem głowę.Drżałem, bałem się!!
-Co? Żartujesz sobie?- chwycił mnie za podbródek.- To ja się delikatnie tobą zajmuje, a ty mi będziesz odmawiał. Nie zapominaj gdzie jest twoje miejsce!- warknął. Naprawdę go wkurzyłem!

Chwycił mnie za rękę i wyprowadził z pokoju, szliśmy korytarzem, a potem w duł schodami, aż w końcu stanęliśmy przed wielkimi, metalowymi drzwiami w piwnicy.
-Gdzie jesteśmy panie.- nie mogłem uspokoić drżenia mojego głosu, czy nawet słabo się uśmiechnąć.
-Zaraz zobaczysz.- warknął i otworzył drzwi. Teraz łzy same zaczęły płynąć mi po policzkach i cały drżałem. Za drzwiami znajdowały się łańcuchy, bicze, wibratory i jeszcze wiele innych przedmiotów które nie wiedziałem o czego służą i to było najstraszniejsze.
-Wchodź.
-Panie, ja proszę panie!- wtuliłem się w niego. Zrobiłbym wszystko, ale nie chce trafić tu!! Nie tak przeżyć swój pierwszy raz z facetem. Nie tak!!!!
-Tsss.- odepchnął mnie od siebie.- Sam sobie to zgotowałeś.- chytry uśmiech.- Ale, że jestem wyrozumiały to jeszcze może da się coś zrobić.
-Tak panie zrobię wszystko!- niemal duszę się. Zrobię wszystko byle tylko jak najdalej od tych drzwi, od tego pokoju!!
-Dobrze, klęknij, zdejmij mi spodnie i bokserki.- powiedział to wszystko jakby to nie było nic takiego.
-Co? Panie?- obrócił się do mnie.
-Nie słyszałeś? Czy chcesz skończyć tam.- wskazał na pokój. Zadrżałem, wytarłem łzy i ukląkłem przed nim, już wiedziałem o co chodzi. Byłem idealnie na poziomie jego krocza. Powoli rozpiąłem zamek jego spodni i sunąłem je w dół. Przy bokserkach ręka mi zadrżała.
-Szybciej!- warknął tylko. W ogólne nie był czuły.  Był przerażający!
Zdjąłem jego bielizną jednym płynnym ruchem i oniemiałem. Wielki!
-A teraz weź go do ust i zrób mi loda.- spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem, ale to nic nie dało. Jego twarz nie wyrażała uczuć byłą jak z kamienia.
Wziąłem jego męskość do ust i delikatnie zacząłem ssać. Z każdym momentem czułem się coraz bardziej poniżony, jednak nie przerywałem, robiłem się coraz śmielszy, mimo, że przyprawiało mnie to o mdłości, ale wiedziałem, że jeżeli nie będę z czasem lepszy, to i tak kara mnie nie ominie.
W końcu po piętnastu minutach pan doszedł obficie w moich ustach i cicho jęknął. Połknąłem wszystko, powstrzymując w tym samym momencie wymioty. Pan odsunął mnie do swojego krocza i pomógł wstać.
-Grzeczny chłopiec. -pogłaskał mnie delikatnie po głowie.- Więcej mi nie odmawiaj dobrze?
-Dobrze panie.- czułem się upodlony i poniżony. Czyli taka była prawdziwa twarz mojego pana, straszne...









                            Misa ~~




czwartek, 2 stycznia 2014

Zasady


Kiedy w końcu dobitnie dotarło do mnie, że zostałem sprzedany byłem już prowadzony przez dobrze mi znanego osiłka do stolika tego mężczyzny. Stanąłem przed nim, z twarzą wlepioną w podłogę jakby widniały na niej największe ciekawostki ze świata. Nie potrafiłem zmusić się,a by spojrzeć temu facetowi w oczy. Zara jednak piskliwy głos przerwał tą ciszę.
-Ach witam, witam, nowy słodziak jak widzę.- powiedział mężczyzna ubrany cały w panterkę, który zwracał się do mojego nowego pana i wpatrywał się we mnie z dumą i ciekawością.
-Jak widzisz tak.- po tych słowach mój nowy właściciela przyciągnął mnie do siebie i okrył swoją marynarką z jedwabiu.- Rachunek jak zwykle ureguluje później.

Chwile później już nas przy nim nie było i znów zapanowała ta niepożądana cisza. Pan prowadził mnie ciemnym korytarzem do wyjścia, żebyśmy po chwili znaleźli się przy wejściu do luksusowego hotelu. Przed tym ogromnym budynkiem stała czarna limuzyna z przyciemnianymi szybami, a obok niej stał szofer. Elegancko ubrany, dobrze po pięćdziesiątce, otworzył nam drzwi. Pan skinął na mnie porozumiewawczo, jednak ja odsunąłem się  od jego ranienia i limuzyny. W tedy naprawdę się wkurzył. Złapał mnie za ramię i wrzucił na siedzenia auta, sam siadają naprzeciw mnie. Nadal dokładnie nie docierało do mnie co się dzieję. Próbowałem się uspokoić, poukładać myśli, jednak nie mogłem!
-Słuchaj kotku.- zaczął tym swoim chłodnym tonem, kiedy drzwi wreszcie zostały zamknięte, a za oknami obraz zaczął się zmieniać, coraz szybciej i szybciej...- Jesteś od teraz moją własnością. Kupiłem Cię i mogę robić z tobą dosłownie wszystko, nawet Cię zabić, czy odsprzedać. Ja mogę wszystko ty nic. Jestem Panem, a ty moim niewolnikiem, zwierzaczkiem, rozumiesz?- zapytał i chwycił mnie za podbródek przyciągając do siebie, tak, że siedziałem teraz okrakiem na jego kolanach. Na ten gest mocno się zarumieniłem i odwróciłem wzrok.
-Pytałem, czy zrozumiałeś?!- warknął niezadowolony. Pokiwałem tylko lekko głową na znak potwierdzenia.- Nie słyszałem!!- coraz bardziej mnie przerażał.
-Tak...- szepnąłem cicho. Odetchnął lekko i uderzył mnie dość mocno w policzek. Oniemiałem... Złapałem się za palące miejsce na twarzy i spojrzałem mu z przerażeniem w oczy. Coraz bardziej drżałem. Nie rozumiałem, za co zostałem uderzony.
-Tak panie! Tak się masz do mnie zwracać kundlu!- przecież nie powiedział mi tego wcześniej! Skąd miałem wiedzieć! A może miałem? To nie było istotne, nie chciałem się z nim kłócić, byłem zbyt przerażony.
-Tak panie...- ledwo to z siebie wydukałem. Coś tak poniżającego...

-Teraz wyjaśnię Ci pewne zasady.- mruknął już łagodnie i przysunął mnie bliżej swojego torsu. Chciałem go odepchnąć, jednak mój strach tak mnie sparaliżował, że siedziałem tylko i drżałem...- A, więc po pierwsze masz się do mnie zwracać Panie, zawsze i wszędzie, a to była już pierwsza lekcja. Zrozumiałeś?- chwycił mój podbródek i spojrzał mi prosto w oczy.- Acha i zawsze jak do Ciebie mówię i ty mówisz do mnie masz mi patrzeć w oczy zrozumiałeś?
-Tak panie...- kolejny ból, czułem, że za każdym razem kiedy nazywam go panem moje ciało przeszywa ból. To oznak,że jestem jego własnością. Nienawidzę tej myśli. Jak to się mogło wydarzyć?! W środku krzyczałem całym sobą, że do nikogo nie należę, ale w rzeczywistości mogłem tylko potakiwać.
-Dobry chłopiec.- pogłaskał mnie delikatnie po głowie i przytulił delikatnie.- Jeśli będziesz mnie słuchał i będziesz grzeczny, to ja tez takie będę, znaczy nie zawsze...- szepnął mi prosto do ucha swoim miękkim, zmysłowym głosem  i lekko je podgryzł, po czym zaczął się nim delikatnie bawić. Jęknąłem, to było przyjemne. Co za sprzeczne uczucia fizyczna przyjemność i psychiczny ból...
-Dobrze panie, będę grzeczny...- wtuliłem się w niego mocno, nie ważne kto, teraz potrzebowałem ciepła drugiej osoby. Kogokolwiek, kto by mnie pocieszył. Nie wiedziałem o czym ten mężczyzna myśli najpierw mnie bił i wygrażał, a teraz jest taki delikatny i czuły... Dziwny koleś- pomyślałem tylko i przylgnąłem do niego.
-No dobrze, to kolejne zasady... Nie martw się nie musisz teraz patrzyć mi w oczy.- zaśmiał się delikatnie.- Musisz mnie słuchać także zawsze i wszędzie i robić to co Ci powiem, bez jakichkolwiek pytań. Tak?
-Tak panie- wyszeptałem mu delikatnie na ucho.

-Dobrze.- był zadowolony, że jego nowa zabawka tak szybko się uczy.- Jeszcze dwie, to tak nie możesz beze mnie nigdzie chodzić, a tym bardziej już chodzić po mojej rezydencji i opuszczać jej terenu zresztą..- w tym momencie podejrzanie się uśmiechną i odsunął mnie do siebie. Następnie wziął do ręki obroże leżącą z boku, którą nie wiem jakim cudem przeoczyłem!! Po czym uśmiechnął się do mnie niewinnie i zapiał ją na mojej szyi. To było już kompletnie oburzające!! Zawstydziłem się i z powrotem na mojej twarzy zagościł sporych rozmiarów rumieniec, spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem.
-Muszę to nosić?- wydukałem zawstydzony.
-Tak skarbie. Po pierwsze strasznie dobrze Ci z nią, a po drugie ma wbudowany lokalizator, dzięki któremu zawsze Cię znajdę. Nie ważne jak daleko uciekniesz, albo jak ktoś Cię porwie...- chwycił mnie rękoma za policzki z tym sposobem znów musiałem patrzeć w te głębokie, zielone oczy. Te oczy... Takie piękne...Poprawka On cały był piękny, nie ważne jaki straszny miał charakter, nigdy nie widziałem kogoś bardziej przystojnego...- Rozumiesz kotku?- zapytał delikatnie i znów podgryzł płatek moje lewego uszka.

-Mhm...Tak panie...- szepnąłem. Mój rumieniec ponownie się pognębił.- A ostatnia zasada, panie?- zapytałem przechylając głowę w bok.
-Hah słodki. Ostatnia to...- pochylił się i znalazł tak niebezpiecznie blisko moich ust.- Nigdy nie odmawiasz mi swojego ciała i należy ono tylko do mnie.- uśmiechnął się i zanim zdołałem wydukać: ,,Tak panie'', wpił się zaborczo w moje usta pozbawiając mnie oddechu i pierwszego pocałunku. Całował mnie stanowczo, ale zarazem czule, a kiedy nieumyślnie rozchyliłem swoje usteczka wkradł się do ich sierotka swoim językiem i zaczął wprawnie nim poruszać. Jęknąłem, a mój rumieniec obejmował już teraz całą twarz. Przyciągnąłem Go bliżej siebie za włosy i zacząłem nieporadnie oddawać pocałunki. Na co on tylko mruknął zadowolony i zaczął gładzić mój nagi tors, czasami zahaczając o twardniejące sutki. ( Pamiętamy nasz malec jest tylko w bokserkach i marynarce swojego pana XD) Jęczałem głośno między kolejnymi pocałunkami. Już nie martwiłem się niczym, teraz ważny był tylko ten przyjemny dotyk mojego Pana i jego pocałunki. Kiedy w końcu  pan oderwał się od jego ust, mimowolnie jękną niezadowolony.
-Imię.- wyszeptał mu tamten do uszka.- Nie zapytałem wcześniej.- Po czym zszedł na jego szyję robiąc na niej malinki i kreśląc swoim językiem skomplikowane znaczki.
-Y...Yuki panie...- odchylił się do tyłu, nadal trzymając się kurczowo szyi swojego Pana i dając mu w ten sposób lepszy dostęp do niej.
-Hmm Yuki tak? Ładnie, ale ja i tak będę mówić na Ciebie kotek... Mrrr prawda kotku?- następnie przygryzł delikatnie jego sutek i zaczął ssać, nadal rękami błądząc po ciele nowego pupilka, który z każdą chwila podobał mu się coraz bardziej. Może tym razem trafił naprawdę dobrze. Taki idealny, słodki, jego mały kotek.
-Ach Panie, tak dobrze...- jęknął mały czując tak śmiałe ruchy swojego Pana na swoim ciele.- Tak jestem twoim kotkiem, panie...- następnie oblizał zmysłowo usta i znów odchylił się do tyłu.
-Tylko mój hmmm...- teraz znów był przy jego ustach i oblizał je zmysłowo.- Mi pasuje.- uśmiechnął się łobuzersko i znów całował Yukiego namiętnie i przysunął bliżej siebie, jego ręce drażnił sutki młodzieńca. Mały wprost myślał,. że umrze z przyjemności. Nie wiedział, że dotyk mężczyzny może być taki przyjemny. Zapomniał już całkiem o upokorzeniu, o tym , że został kupiony. Liczyła się teraz tylko ta niewyobrażalna przyjemność, jaką dawał mu jego Pan...
Jeśli tak miało wyglądać jego życie w niewoli, to na razie nie miał na co narzekać...
-Panie jesteśmy.- ich zabawę przerwał oschły głos szofera. Po czym limuzyna stanęła.
-Witaj w swoim nowym domu kochanie.










Pan Yukiego ^^ Prawda, że przystojny? Hehe  ^^



środa, 1 stycznia 2014

Licytacja


Wszędzie panowała niczym niezmącona ciemność i cisza. Nie byłem w stanie usłyszeć niczego więcej oprócz swojego własnego oddechu. Leżałem tak już od paru dobrych godzin, zastanawiając się gdzie jestem, a co ważniejsze dlaczego tutaj jestem! Pamiętam jeszcze, że parę godzin temu radośnie szedłem sobie do sklepu po coś do picia, a potem był tylko ból głowy i ciemność. Najprawdopodobniej zostałem czymś uderzony w głowę i zabrany tutaj, a teraz leże na ziemi zwinięty w kulkę i trzęsę się ze strachu. Jak żałośnie skończyłem.

Moje użalanie nad sobą przerwał dźwięk przekręcanego klucza i skrzypnięcie otwieranych drzwi. Przez chwile zasłoniłem ręką oczy oślepiony nagłym światłem. W progu stało trzech obrzydliwych i wielkich mężczyzn, którzy przyglądali mi się z nieukrywanym pożądaniem, dlatego tez zwinąłem się jeszcze bardziej i ukryłem w najdalszy kąt tego ,,pokoju'', a raczej celi. Na ten mój gest uśmiechnęli się tylko i zaczęli głośno rozmawiać, w cale nie przejmując się moją obecnością.
-A nie możemy tak się troszku zabawić?- na te słowa zadrżałem. ,,Zabawić''? O co mogło im chodzić?!
-Nie no coś ty szef by nas chyba zabił...
-No w sumie taki słodziak...Ach naprawdę mam na niego ochotę...
-Trudno...A nawet jeśli to ktokolwiek by go kupił zapłacić by o wiele mnie.- rzekł w końcu jeden z nich, nie za bardzo wiedziałem który, gdyż zamknąłem oczy z przerażenia. Zabawić, kupić? Co się tutaj dzieje!!? Słowa tych facetów oraz własne myśli kłębiły mi się w głowie. Co takiego zrobiłem? Dlaczego ja? Ktoś ma mnie kupić?!
-No już bierzemy go!- ostry i stanowczy głos jednego z nich wyrwał mnie z moich rozmyślań i sprowadził do rzeczywistości.
-No chodź tu skarbie, nie szarp się.- powiedział jeden zbliżając się do mnie i podnosząc do góry. Kiedy już stałem oblizał łakomie swoje usta. To było obrzydliwe, Oni byli obrzydliwi!

Chwile później byłem już prowadzony przez całą trójkę, jak się okazało do łazienki, gdzie zafundowano mi zimny prysznic, po czym ubrano w same bokserki i zaprowadzono za kulisy jakiejś sceny. Było tam parę dziewczyn i chłopaków w moim wieku i jeszcze paru starszych, wszyscy tak jak ja mieli na sobie bieliznę i patrzyli całkowicie zdezorientowani. Co jakiś czas jedno z nas było wyprowadzane na scenę, po czym było słychać jak z ust widowni, którzy stanowili sami mężczyźni, słychać było jak wypowiadają wielkie sumy pieniężne, po czym ktoś wypowiadał sumę której już nikt nie przebijał, trzy stuknięcia młotkiem i wyprowadzano następnego. Aż w końcu kolej przyszła i na mnie. Jeden z tych którzy wcześniej po mnie przyszli wprowadził mnie teraz po schodkach na scenę i zmusił abym uklęknął. W momencie kiedy wszedłem wszystkie oczy widowni skupiły się na mnie i we wszystkich ukryte było pożądanie, czyli to jednak prawda!! Handel ludźmi nadal istnieje tylko nie wiem, po co komu w tych czasach niewolnik!?
-A oto nasz kolejny towar. Jest to młody zaledwie szesnastoletni pół Japończyk, pół Anglik. Jak widać jest niebywale uroczy i oczywiście jego tył jest dziewiczy. Zaczynamy od 50 milionów jenów.- powiedział spokojnym tonem licytator, tak jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Ja byłem wprost zdumiony, skąd wiedział, że jestem akurat pół Anglikiem, śledzili mnie?! 50 milionów?! Dziewiczy?! To niemożliwe prawda?! Niemożliwe, do jakich celów będę służył?! Co się ze mną stanie?! Który z tych obleśnych dziadów mnie kupi?! Kiedy ja gorączkowo nad tym wszystkim rozmyślałem i trawiłem informacje oni wciąż przebijali cenę o mnie.
-100 milionów!!- ta cena wybudziła mnie z rozmyślań. Tyle pieniędzy!!? Kiedy spojrzałem w kierunku mężczyzny która zamierzał mnie za tyle kupić zrobił mi się wprost niedobrze. Był to stary dziad który patrzył się na mnie w sposób wprost obrzydliwy. Tak jakby chciał zrobić to ze mną przy wszystkich. Słyszałem już dwa stuknięcia młotkiem, jeszcze jedno, a stanę się jego własnością...

Tylko nie on, błagam tylko nie on!! Nie chce trafić do kogoś takiego!
-150 milionów.- po tych słowach otworzyłem oczy i spojrzałem w przeciwnym kierunku niż poprzednio. Piękny-tylko tak można było określić młodego mężczyznę który stał przy ostatnim stoliku i patrzył mi prosto w oczy. Ach właśnie jego oczy, ten wysoki mężczyzna, który miał może ze dwadzieścia lat i ciemne, krucze włosy, patrzył na mnie swoimi hipnotyzującymi, zielonymi oczami, które wydawały się bez dna... Do tego po jego słowach nikt już nie przebijał tej ceny, wszyscy zamilkli. Jakby czas stanął w miejscu...
-Nikt już nie przebija, tak więc za 150 milionów towar zostaje sprzedany!- potem był słychać jak się okazało trzeci już stuk młotka, mimo, że ja nie słyszałem poprzednich dwóch. Byłem zbyt pochłonięty, no właśnie, ale czym?! Zostałem sprzedany, ale nie jakiemuś obleśnemu facetowi, a przystojnemu, młodemu mężczyźnie...Tak właśnie tylko ta informacja trzymała mnie jeszcze w nadziei i powodowała, że nie załamałem się całkowicie.




Nasz główny bohater tylko w ubranku ^^