wtorek, 30 grudnia 2014

Coraz bliżej święta


Dzisiaj wigilia! Święta, ach jak ja je kocham. Jest tylko jeden problem, mianowicie ten przeklęty bal wigilijny. Dlaczego muszę tam iść?! I jeszcze obsłużyć jakiegoś faceta, ohyda! A moje zdanie to co? No tak zapomniałem ono kompletnie się nie liczy! Coś czuję, że to nie był pomysł Shinjiego tylko tej stukniętej drugiej jaźni. Głupi, niewyżyty dupek! Nienawidzę drania.
Nie mam ochoty wstawać z łóżka. Chociaż tutaj to w ogóle nie czuję się bezpieczny, ale jest mi tak przyjemnie.
Spanie jest najlepsze! Może jak się tutaj ukryję to o mnie zapomną? Proszę niech zapomną!
-Ohayou kotek.- Ta jasne pomarzyć zawsze warto. Ale to nie była Misa, tylko on. Grrr- Jak się spało?- Jego rozpromieniony głos i świetny humorek, były naprawdę wkurzający. Tym bardziej, że ja miałem ochotę umrzeć sobie. Tak po prostu.
-Dopóki tutaj nie wparowałeś było bosko.- Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Pff, może jestem jego niewolnikiem, ale mam też swoją buntowniczość i dumę, chodź mi bardzo podupadają ostatnio, a czasem w ogóle staje się jej pozbawiony.
-Ała to zabolało. Przeszyłeś moje serce.- Nagle zaczął się śmiać. Bardziej psychicznie niż zazwyczaj. Coś jest nie tak. Boję się! Przełknąłem głośno ślinę.
-Co się stało?
-Teraz to potrafisz się zachować co?- Podszedł niebezpiecznie blisko mojego łóżka i usiadł na brzegu. Ten uśmieszek, sposób mówienia. Nie! To niemożliwe, prawda?
-Shinji?- Błagam niech to będzie on. Po prostu się ze mną droczy to wszystko, prawda? 
-Pudło skarbie.- Powiedział i mrugnął do mnie.- To ja Colin, tęskniłeś?
-Kto?- Domyślałem się, że to ta przeklęta druga jaźń.
-A, wiec będziesz grać. I po co ci to?- Zapytał z wrednym uśmieszkiem i w jednej chwili przygniótł mnie do łóżka.
-Ej!- Tylko tyle zdołałem wydusić, ponieważ moje usta zostały zmiażdżone przez jego. W jednej chwili dostał się do ich środka i zaczął nim sprawnie manewrować. 
Musiałem przyznać całował świetnie.

-Och już jesteś twardy?- Powiedział kiedy oderwał się od moich ust i oblizał się lubieżnie.- Jaki niewyżyty kotek.- Dupek! Po tym natychmiast się wyrwałem i odsunąłem na drugi koniec łóżka.
-Ty draniu.- Przetarłem usta.
-Ja?- Zrobił oczy niewinnego psiaka.- Przecież powiedziałem tylko prawdę.
-Ty...- Momentalnie zrobiłem się cały czerwony. Drań! Niby kto jest twardy, przez twój dotyk? Chyba śnisz.- Czy mówisz o sobie, Panie?- zapytałem niewinnym głosikiem.
-I za to cię lubię.- Oblizał się lubieżnie.- Ale tak naprawdę...- szepnął mi cicho na uszko. Kiedy on znalazł się koło mnie?- To drżysz przy mnie ze strachu mam rację? Jakie żałosne.- Zaśmiał się, a mnie przeszedł dreszcz.
-Chyba ty!- wrzasnąłem i schowałem się pod kołdrą.
-Znowu się zapomniałeś gówniarzu.- Wyszarpał mnie z kołdry i przyszpilił do łóżka.- Po pierwsze Panie, piesku.- Wpił się zachłannie w moje usta.
Starałem się mu wyrwać. To na nic! Jest zbyt silny, a dodatkowo byłem okradany z sił przez ten jego cholerny pocałunek! Jak on świetnie całuje, o niebo lepiej o Shinjiego! Wprost się rozpływam.
-Tak panie.- wyszeptałem, kiedy w końcu odczepił się od moich opuchniętych już ust.
-Jak szybko się zmieniasz.- wyszeptał mi do ucha i lekko polizał moją małżowinę. Jak on mnie wkurza. Ale nic nie mogłem na to poradzić pod jego dotykiem miękłem i rozpływałem się. Dlaczego ja tam muszę reagować tak na tego faceta!?
-Przestań już, no!- Wyrwałem się mu i pobiegłem do łazienki. Za sobą usłyszałem tylko jego śmiech.

Zamknąłem drzwi na klucz. Jeszcze by mi tu też zboczeniec wszedł z trakcie kąpieli. Grrr! Miałem ochotę na długą, odprężającą randkę z gorącą wodą. O tak, tego mi było trzeba przed tym całym dniem, a później zapewne nocą. I to w cale nie z moim Panem! To przerażało mnie najbardziej, że będę musiał dać dupy komuś jeszcze. To nie tylko jeden raz! Jakoś nadal nie mogłem sobie siebie wyobrazić jako dziwki dającej dupy każdemu facetowi byle tylko pomóc firmie Shinjiego. Przez to wszystko miałem ochotę umrzeć z upokorzenia, albo chociaż zwymiotować.
Musiałem jednak wsiąść się w garść. Oby tylko to nie był jakiś psychol jak ten Colin. No cóż przynajmniej wiem jak ma na imię.

Nalałem do wanny trochę różanego płynu, po czym puściłem kurek na ful. Kiedy  w końcu wody było już wystarczająco dużo, zanurzyłem się w niej cały i odchyliłem głowę do tyłu. Jak bosko. Tak to jest to, co teraz potrzebowało moje ciało. Nie dam rady się z tego wykaraskać i dobrze o tym wiedziałem.
Ach, dlaczego zawsze ja mam takiego pecha? Leżałem tak bardzo długo, rozmyślając co zaszło w moim życiu przez te trzy miesiące. Tyle się zmieniło, ja się zmieniłem. Na początku całkowicie straciłem swoją buntowniczość, a teraz kiedy chce ja odzyskać. Nie dam rady. A wszystko wyjaśnia jedno słowo. Colin. Zrobi ze mnie posłusznego pieska i tyle.

Wyszedłem z wanny i owinąłem się białym, puchowym ręcznikiem. Czyżbym już się podał? Ach nie myśl. Zero myślenia, inaczej jeszcze tylko sam się dobiję. Chociaż i tak jestem w szoku, że wytrzymuje to wszystko. Nie chodziło o ciało, lecz o moją psychikę. Ciekawe tylko jak długo jeszcze.
Przecież miałem nie myśleć!
Wkurzony na siebie wyszedłem z łazienki. Oczywiście uciekając przed tym napaleńcem zapomniałem zabrać ciuchów na zmianę. Jeśli on tam jest, to będzie słabo. Uchyliłem delikatnie drzwi. Czy ja nigdy nie miałem szczęścia?
Oczywiście nie wyszedł. Leżał wygodnie rozłożony na moim łóżku, a obok niego leżały moje ciuchy i bokserki. Właściwie jeszcze nigdy nie musiałem ubierać tego czerwonego czegoś. Przynajmniej tyle.
Teraz jednak miał większy problem na głowię. Mimo tego, że byłem szczelnie owinięty ręcznikiem, mój Pan nachalnie się we mnie wgapiał i raz za razem oblizywał łapczywie usta. Przełknąłem głośno ślinę.

Spokojnie Yuki, on cię znowu testuje.
-A właśnie.- Podniosłem na niego wzrok.- Nie przyszedłem się tutaj bawić.- Popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Dla mnie to nie jest zabawa, głupi dupku!- Tylko porozmawiać, więc chodź tutaj.- Poklepał miejsce obok siebie, a sam podniósł się do siadu.
Czy mogę mu zaufać? Nie, Yuki nie ufaj! Mimo tego, że nie chciałem i miałem złe przeczucia.
Powoli się do niego zbliżyłem i usiadłem we wskazanym wcześniej miejscu.
-No, o czym chcesz rozmawiać, panie?- Niby czemu miałem być miły? Nie lubię go, wręcz nienawidzę! Ten dupek mnie zgwałcił!
-O balu.- Uśmiechnął się i lekko potargał moje włosy.- Wiesz, że będziesz musiał być dla kogoś miły, no nie?- Tak. Doskonale wiedziałem o co mu chodzi. Ale, ja tak bardzo nie chcę.
-A muszę?- Na te słowa, wpił się delikatnie w moje usta.
-Tak, już dałem słowo, nie masz wyboru.- powiedział kiedy się ode mnie oderwał i przytulił mnie do swojego ciepłego torsu. Ten dotyk.
-Shinji.- wyszeptałem i mocniej się przytuliłem. Nie wiem czemu, ale przy nim czułem się bezpieczny. Zaraz, co? Odsunąłem się od niego. Nie mogę sobie znowu dawać jakieś nadziei! Jestem niewolnikiem, zwierzakiem! Muszę sobie to wreszcie wpoić do tej pustej głowy!
-Tak to ja.- Zaraz zaczął się śmiać.- Chciałbyś.- Spojrzał mi w oczy. Ten drań! Mówiłem już, że go nienawidzę? Ah tak, więc powtórzę to któryś raz z rzędu, nienawidzę tego skurwysyna!
-Draniu.- Wstałem i odsunąłem się na bezpieczną odległość.
-Nieźle gram, co nie?- Wyszczerzył się do mnie, a ja miałem ochotę porządnie mu przywalić!
-Chciałbyś! Od razu cię przejrzałem.- Może trochę kłamałem. Trochę bardzo.
-Ta jasne.- Uśmiechnął się.- No dobra, a teraz do rzeczy. Muszę ci trochę powiedzieć o Paulo.

Aha no tak mój dzisiejszy klient. Na samą myśl miałem ochotę zwymiotować. Ja nie dam rady! Dlaczego on tak bardzo pragnie pogrążyć mnie w rozpaczy! Niszczyć moje serce! Go to bawi? Zapewne tak.
-Co powiedzieć, przecież wiem, co będę z nim robił.- Spuściłem wzroki mocno się zarumieniłem.
-To dobrze. W trakcie balu zabierze cię do mojej gościnnej sypialni. Nie masz mu się stawiać. Masz mu być posłuszny. Na chwilę on się stanie twoim panem. W pokoju będzie kamera, więc jeśli będzie chciał zrobić ci coś złego, z narażeniem twojego zdrowia w tedy przerwę wam, okej?- Mówił to wszystko tak szybko, a ja chłonąłem informacje. Ale najgorszy był sposób w jaki to powiedział. Jakby był towarem. Rzeczą którą można pożyczyć innym. Okropne uczucie. Czyli tak czują się dziwki? Powiem szczerze, przejebane. Do tego będzie mnie obserwował. No ekstra!
-Rozumiem.- Starałem się powstrzymać łzy. Będzie dobrze. Zrobię to i z głowy, przynajmniej na razie. To chyba dobijało najbardziej. To nie będzie ten jedyny i ostatni raz.
-Oczywiście zdążysz nacieszyć się balem i uczta wigilijną. A jeśli dobrze wykonasz robotę, to dostaniesz nagrodę.- W jakim sensie? Robota. Co za okropne określenie. Naprawdę zaczynam być prostytutką. W końcu mam prace! Hura! Jak się cieszę.- Dobra, na mnie już czas.

-Gdzie idziesz?- Myślałem, że jeszcze będzie coś kombinował. Dziwne.
-Jak to gdzie? Muszę jeszcze sprawdzić, czy wszystko jest gotowe i tak dalej, a co?- Wstał i podszedł do mnie. Dopiero teraz sobie uświadomiłem, że nadal jak ten kretyn stoję w samym ręczniku!- Chcesz żebym został?- Mocno przytulił się do mnie i sugestywnie otarł.
-Nie! Wynocha stąd!- Odskoczyłem od niego jak poparzony i wypchnąłem z pokoju. On na to tylko znowu zaczął się śmiać.
-Szkoda.- Dobiegł mnie jego głos zza drzwi.- Za niedługo przyjdzie Misa ze śniadaniem, a potem pomoże ci się wystroić jak ostatnio.- Chodziło mu zapewne o ten moment kiedy gość do nas przyjechał. Miłe czasy. Kiedy jeszcze nie wiedziałem o tym gnojku Colinie. Ja chcę do nich wrócić!- Jeszcze jedno. Jeśli będziesz chętny na małe przygotowanie, to wiesz gdzie mnie szukać.- Odszedł śmiejąc się. Chyba cię...! Niech sobie nie wlewa. Ten dupek, gwałciciel, pedofil!

Ze złości kopnąłem w drzwi i wskoczyłem na łóżko. Co on sobie myśli! Baka! Ale po jednej tresurze. Ugh, źle przeczuwam. Pewnie to nie dlatego, że nie chciał. Nie miał czasu. Chodź chyba powinien się cieszyć. Przecież nie jestem psem! A może jestem? Colin i Shinji. Jeden traktuje mnie jak zwykłą zabawkę i tylko seks mu w głowie. Drugi jest miły, delikatny, ale daje złudne nadzieje. Po zastanowieniu wole Colina, przynajmniej tak mnie nie rani.

No nic. Trzeba się ubrać, bo jak Misa teraz tu wparuje to będzie słabo. Heh od razu przypomina mi się moment naszego poznania. W tedy tez wyszedłem do niej w ręczniku. Nie ma szans, żeby to sytuacja się powtórzyła. Szybko wsunąłem na siebie bokserki, czarne lateksowe spodnie i zielonką, prześwitując koszulę. Dlaczego zawsze muszę wyglądać jak dziewczyna?!
-Ohayou Yuki-chan!- Od razu poznałem jej słodki głosik i odwróciłem się do niej przodem. Siedziałem na łóżku i wyczekiwałem jej, a raczej tego co miała ze sobą. Śniadanko!
-Ohayou.- Dlaczego jak zwykle nie mogła obudzić mnie ona? Tylko on!
-O już nie śpisz, to nietypowe. Zawsze siłą musiała wyciągać cię z łóżka.- Zaśmiała się i położyła tacę na stolik. Momentalnie zabrałem się za jedzenie. Kuchnia tej dziewczyny jest nieziemska! Zazdroszczę w przyszłości jej mężowi.
-No, wyczekiwałem na śniadanie i przy okazji wziąłem kąpiel.- Przecież nie powiem jej, że Pan tutaj z rana był!
-Rumienisz się, masz gorączkę?- Ah kurde, dlaczego!?
-Nie, wydaję ci się.- Uśmiechnąłem się i przełknąłem głośno ślinę. Spokojnie Yuki.
-No dobra, skoro już zjadłeś, to pora cię wyszykować na bóstwo!

-Zdaje się na ciebie.- Mam nadzieję, że będę dobrze wglądał. W końcu to ważny bal dla Shinjiego. Aaaa, znowu o nim myślę! Koniec!
-No to do roboty! Najpierw czesanie, a potem ciuchy i dodatki. Tym razem pan przeszedł samego siebie! Twój strój jest boski.- Zabrała mnie do łazienki i usadowiła na krześle.
Robiła ze mną, dużo rzeczy. Nawet nie wiedziałem do czego służy połowa przyrządów jakich miała.
-Ej Misa kończysz już.-Tyłek naprawdę mnie bolał. Siedziałem tam już chyba od dobrych trzech godzin, a ona wciąż coś poprawiała z moimi włosami.
-Chwileczkę, no.- Zawinęła mi z przodu dwa loki.- Ależ ty niecierpliwy.- Przepraszam, ale nie moja winna! Kto normalny tyle się szykuję!?
-Już?
-Tak! Skończyłam moje arcydzieło.- Spojrzałem na siebie. Woow. Trzeba jej to przyznać wyglądałem dobrze. Z przodu dwa mocne loki, a pozostałe włosy puszczone falą. Wszystko utrwalone i schludne. Opłacało się. Do tego zrobiła mi jeszcze masę innych rzeczy na twarzy i dłoniach by były delikatne i w ogóle.

Teraz ciuchy, o matko. Zerknąłem na Misę, a w jej oczach ujrzałem błysk. Ratunku!
-Misa?
-Hehe. Teraz ciuchy i dodatki, przygotuj się na dalszą część zabawy!- To zła kobieta. Demon. Ratunku!
Nie dane mi było jednak krzyknąć o pomoc. Zostałem siła wypchnięty do pokoju.- Więc zaczynajmy!- To ja może jednak pójdę do Colina!

Po następnych dwóch godzinach byłem już gotowy. Na sobie miałem piękną, ozdobną szatę. Z falbankami i innymi ozdobnikami. Nie była ona jednak przesadzona. Wszystko w niej było idealnie. A fiolet idealnie współgra z bielą, tworząc wspaniały efekt całości stroju. Buty były na lekkiej platformie, fioletowe, bez ozdobień, a jednak takie piękne. Do tego w jednym uchu mały złoty kolczyk, a na szyi naszyjnik. Nieśmiało wgapiałem się w lustro. Spojrzałem w kierunku dziewczyny.
-I jak wyglądam.- Byłem lekko zarumieniony i wstydziłem się. To zupełnie nie ja!
-Wyglądasz bosko! Aż chcę cię schrupać!- Oczy niebezpiecznie jej błyszczały, aż w końcu rzuciła się na mnie!- Jesteś cudny!
-Też tak myślę.- Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Niechętnie spojrzałem w futrynę drzwi by zaraz moja szczęka znalazła się przy samej podłodze.
Mój Pan miał na sobie elegancki, czarny smoking. Idealnie zrobiony, jakby wpasowany w jego ciało. Całość podkreślał czerwony krawat i czarne wypastowane i mieniące się buty.

Dopiero po chwili doszedłem do siebie, a on lekko przeczesał włosy ręką.- No, a ty nic o mnie nie powiesz.- Teraz byłem pewny. To Shinji. Boże, wygląda teraz jak bóg. No właśnie pochwała.
-Ty tez dobrze wyglądasz, panie.- Wlepiłem wzrok w podłogę. Znowu się rumieniłem.- Możesz już iść, świetny efekt i dobra robota.- Podziękował Misie, a ona poklepała mnie jeszcze po ramieniu i wyszła mijając w drzwiach mojego właściciela.
-Dziękuje.- Wyszeptał i zaczął się do mnie zbliżać.- A ty...- Przygarnął mnie mocno do siebie i wpił zachłannie w moje usta. Może i Colin całuje zarąbiście, ale pocałunki Shinjiego są takie, elektryzujące.-Wyglądasz tak, że najchętniej wziąłbym cię tu i teraz.- powiedział bez skrępowania wprost do mego ucha i lekko podgryzł moją małżowinę. Jęknąłem lekko i mocno się zarumieniłem.- A teraz, czy będziesz towarzyszył mi na tym balu?- Skłonił się i pocałował moja rękę. Nie no to teraz wyglądam jak burak pospolity!
-Tak.- Spojrzałem mu w oczy. On natomiast mocno ujął moją dłoń.
-Więc chodźmy i bawmy się dobrze.- Bal właśnie się zaczynał.

























Jestem! Dzień przed sylwestrem, ale się wyrobiłam.
I to jak długi rozdział ;-;
No cóż mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał w następnym rozdziale już sam bal!
Dziękuje, że jest was tutaj tak wielu. Że mnie wspierać i komentujecie moje wypociny. To mobilizuję, więc nie przestawajcie!
Aha jeszcze jedno, wprowadziłam nowy gadżet dzięki któremu macie dostęp do opisu postaci. w przyszłości zamierzam też jeszcze coś pokombinować z blogiem, ale na razie daje sobie spokój.
No cóż mogę wam życzyć tylko miłego czytania i nie zapominajcie o komentowaniu!
Nie krzyczcie też, bo błędy robię, a na betę czasu nie miałam ;-;
                                                                          Nana ^^




środa, 24 grudnia 2014

Życzenia!

Z okazji świąt życzę wam wszystkim dużo yaoiców.
W postaci zarówno anime jak i mangi.
Aby Kotori oraz inne wydawnictwa dawały nam jak najwięcej tytułów z wątkiem yaoi.
Żebyście byli zawsze szczęśliwy i uśmiechnięci.
Bogatego gwiazdora i wszystkiego co najlepsze!
Nie zapominajcie o moim blogu, bo ja nigdy nie zapominam o was moje skarby <3
Rozdział już niedługo, więc czekajcie cierpliwie :3
Udanych świąt!!!
                                                                                                                                           Nana ^^








-Hej! A my to co?- Yuki wkracza na scenę!
-Ej to moje życzonka, co wy tutaj robicie?- Zdziwiona całkowicie ja ;-;
-Ja też chce złożyć czytelnikom życzenia ^^
-Misa? A co ty tutaj robisz?- Totalny szok już u mnie.
-Dołączam się do życzeń Yukiego, więc życzę wam zdrowia, szczęścia i bogatego gwiazdora. Czekajcie na dalsze rozdziały i nie zapomnijcie komentować!- Cała zarumieniona.
-Właśnie, właśnie!
Nagle wszyscy milkną.
-A ja mogę się dołączyć.- Shinji wchodzi sobie jak gdyby nigdy nic.
-Ty nie, zboczeńcu! ><
-Oj no weź Yuki.- Tuli się do niego.
-Shinji ty też tutaj!?
-O witaj Nana, dobrze, że cię widzę mam prośbę.- Podchodzi niebezpiecznie blisko.
-Tak?- Przełykam głośno ślinę.
-Dawaj tu więcej scen łóżkowych okej?- Mówi mi na ucho i mruga.
-Eto, a co na to Yuki?- Zmartwionym głosem.
-E to taki prezent ode mnie dla niego <3.
-No ja nie wiem czy się ucieszy, ale okej.- Przymierze zawarte!
-Coś źle czuję.- Mówi w rogu sceny zmartwiona Misa.
-Ej co do niej mówiłeś, Nana jesteś po mojej stronie, prawda?- Z nadzieją patrzy na mnie.
-Wybacz Yukiś.
-Echh?
-No to teraz chodźmy się pieprzyć ^^
-Ta jasne chciałbyś!- Ucieka.
-I tak już jesteś mój. Wesołych yaoistki i yaoiści, ja idę pobawić się z moim kotkiem! No chodź do mnie Yukiś.
-Nie, ratunku!
-Sorki Yuki.- Misa ucieka.
-Powodzenia!- Krzyczę, a w pokoju obok słyszę już głośne jęki Yukiego.
-Ludzie pomóżcie! A właśnie wesołych jeszcze ode mnie! Ej co ty robisz? Nie! Achhh

Tia coś czuję, że lekko dziś mieć nie będzie ;-;
No nic lepiej dla nas <3
Wesołych życzy Nana i jest spółka <3

sobota, 29 listopada 2014

Rzecz zwana rozpaczą


Nienawidzę go! Nienawidzę, ten drań...
Ała boli. A co? Dosłownie wszystko! Jest gorzej niż gdy zgwałcił mnie po raz pierwszy, tylko tym razem nie czuję się aż tak splugawiony. A dlaczego? Sam nie wiem, może po prostu przywykłem do tego chorego stylu życia. Bo przecież fakt, że jestem jego seks zabawką i niewolnikiem z którym może zrobić wszystko co zechcę jest całkiem normalny...
W cale nie! Nie jestem jakąś głupią zabawką, którą można się pobawić, a potem rzucić w kąt, kiedy się zepsuje. Ja żyję, mam uczucia, wspomnienia, nawet miałem rodzinę, przyjaciół!
Dlaczego więc czuję się teraz jak pusta lalka? Czy to próbuje osiągnąć? Sprawić bym stał się bezduszną i bezuczuciową zabawką która zrobi wszystko co zapragnie?

Najwyraźniej tak.
Jak dobrze, że chociaż nie ma go tu teraz. Mogę sobie chociaż w spokoju nad tym wszystkim porozmyślać, ale po co? I tak się mu się przeciwstawię! Jestem zwykłym tchórzem, boję się go, przeraża mnie zarówno Shinji, ja i drugi on.
Nie chcę tu być.Czy tak wygląda piekło? Zapewne nie, bo tutaj jest jeszcze gorsze.

Wracając jednak, leże sobie teraz w jakże wygodnej pozycji na brzuchu przykuty za ręce i nogi do metalowego stołu i jestem całkiem nagi. No po prostu zajebiście! Może mam mu jeszcze za to podziękować?
Drań, nie cierpię go, a niech już umrze!
Boli. Skórę na rękach i nogach mam już zapewne startą do krwi, a mój tyłek...
To już przesada, najpierw bez zahamowania brał mnie przez całą noc, a teraz zostawił w tej pozycji twierdząc, że był dla mnie za łagodny i po prostu wyszedł. A ja? No leże teraz jak ta pospolita dziwka i czekam aż ten cham zwany moi panem z łaski swojej wróci i mnie wypuści!
Dlaczego to spotkało akurat mnie? Czym sobie zasłużyłem na taki los?
Najpierw starciem rodziców, a teraz, teraz...

Na swoich policzkach poczułem łzy. Jestem taki słaby! Nie przetrwam, nie ma szans! Przestanę być sobą, zabierze mi wszystko. Nie chcę! Nie chcę stać się bezmyślną lalka! 
Jednak, co ja mogę? Jestem niczym. Niczym. Nawet dla niego. Byłem głupi, nikt mnie nie chcę.
Zawsze będę sam, to takie puste uczucie. Samotność. Kiedy pośród całego życia i bólu jesteś całkiem sam. Zatapiasz się w tych ciemnościach coraz bardziej i bardziej.
Teraz czuję to samo, tylko do tego czuję jeszcze jak moje ciało jest plugawione. Grzech którego nic nie zmyje. Czas może jedynie trochę go ukryć, ale on zostanie. Na moim ciele i umyślę. Na wieczność.
Pogrążając się w nim przestanę być sobą. Tak skończę.
Jakże żałośnie.. Tak jak żyłem, tak umrę. Cóż za paradoks. 

Nagle moje pesymistyczne myśli i pogrążanie się w żałosny oceanie rozmyślań przerwał nagły szczęk zamka. Nawet nie musiałem patrzeć na wejście. Dobrze wiedziałem, że on tam jest. Poruszyłem się niespokojnie.
Shinji, czy ten potwór? Okaże się. Szczerze mówiąc, wolałbym już tego potwora, on przynajmniej nie robi mi sztucznych nadziei. A Shinji, on tylko udaję, że się o mnie troszczy. Dlatego właśnie to boli jeszcze bardziej. Dlaczego daje mi takie złudne nadzieje? Bawi go to?
Nie obchodzi mnie to wole, już żeby był dla mnie okrutny niż udawał tego dobrego!
Bo przez to myślę, że może jestem dla niego choć trochę ważny...
A to nieprawda! W końcu chcę zrobić ze mnie zwykłą prostytutkę. Najgorsze jest to, że powoli mu się to udaję. W końcu trzy miesiące w takim miejscu zmieniają człowieka, jeszcze teraz doszła ta tresura.
Za niecały miesiąc będę na każde jego skinienie. Stanę się zwykłą lalką na każde jego zawołanie i zachciankę. Cóż za urocza perspektywa...

-Obudziłeś się już.- Ten głos, a jednak mój prawdziwy pan.- Wszystko dobrze?- Podszedł powoli do mnie i odpiął mi nogi, a następnie ręce.
Odwróciłem się i usiadłem. To był błąd, na mojej twarzy zapewne pojawił się nie mały grymas bólu. W środku czułem jeszcze mieszaninę jego spermy i mojej krwi. Zrobiłem odruch wymiotny, ale na szczęście powstrzymałem się. 
-Nic mi nie jest.- Odpowiedziałem po chwili i zacząłem oglądać swoje nadgarstki. Rzeczywiście znajdowała się na nich zeschnięta krew, tak samo jak na nogach. 
-Na pewno?- Cholera. Dlaczego w jego głośnie naprawdę było słychać jakby się mną przejmował.- Wiesz Yuki nie musisz kłamać, ale i tak myślę, że był łagodny. Wiedziałeś wcześniej nie?- Łagodny, dobre sobie. Chociaż skoro niby taki był, to co się dzieję jak jest poważny. Fala strachu przeszyła moje serce. Nie przeżyję tego...
Ale zaraz. Skąd on?
-O czym?- Muszę z tego wybrnąć. Ja jestem głupi o niczym nie wiem. Jeśli się dowie, mogę i ja i Misa źle skończyć. Nie chcę jej narażać! Tylko ona sprawia, że czuję się ludzki. Cokolwiek to w mojej sytuacji znaczy.
-O mojej drugiej jaźni i nie udawaj głupiego!- No super! Ja to potrafię się wplątać. Z deszczu pod rynnę, czyż nie tak?
-Tak wiedziałem.- Spojrzałem na niego nieśmiało i przełknąłem gulę która utkwiła mi w gardle. Dlaczego zawsze ja mam najgorzej w życiu?! Boże potrafię tylko rozżalać się nad sobą. Zaprawdę żałośnie skończyłem.
-Rozumiem.- Zmierzwił sobie włosy.- Teraz to już i tak nieistotne, co nie?
-Tak, panie.

Jaka ulga. Co, więc dlaczego, ja...
-Ech, płaczesz?- Zbliżył się do mojej twarzy, a następnie mocno wziął mnie w ramiona.- Już dobrze, nic ci nie grozi. Cii już dobrze.- Kołysał mnie delikatnie,jakbym zaraz miał się rozpaść zw jego rękach.
Nie to nie tak. Nie tak. Nie płaczę z bólu, płaczę przez ciebie. Przez te twoje nadzieje, przez to, że jesteś dla mnie dobry.
Dbasz o mnie, a tak naprawdę jestem dla ciebie nikim. To boli, bardzo.
Chciałbym to powiedzieć, ale w tedy czuję, że coś by we mnie pękło. Boję się samego siebie.
Ach już rozumiem, więc tym właśnie jest rozpacz.
















To już koniec?
W cale nie :3
Tym razem dłuższy rozdział, ale po prostu podzielony na dwie części, czytajcie, więc dalej ^^




Minął tydzień od mojej pierwsze tresury. Za oknem już nieźle sypał śnieg, w końcu mieliśmy grudzień, a gwiazdka zbliżała się wielkimi krokami! 
Wszyscy byli przejęci i podekscytowani, dowiedziałem się bowiem, że co roku w rezydencji dokładnie w wigilię odbywa się dobroczynna gala, na którą zjeżdżają się sami bogacze. Zawsze myślałem, że oni naprawdę pomagają biednym dzieciom. Teraz jednak wiem, że są to tacy sami obrzydliwi faceci co mój właściciel, a swoich niewolników to mają na pęczki. Wyobrażacie to sobie! Ci którzy mianują się obrońcami dzieci są zwykłymi świniami!
Taka jest okrutna prawda i chociaż na samą myśl o tym, że podają się oni za ludzi którzy pragną pomagać rzygać mi się chcę, to muszę przez cały czas przymilnie się do nich uśmiechać i trzymać się Shinjiego. W przeciwnym razie szybko mogę zmienić właściciela. 

Jeszcze bardziej przerażająca perspektywa, bo w pamięci mam jeszcze obraz tych wszystkich staruchów, którym aż ślinka ciekła na widok mojego ciała. Aż mam ciarki! To było obrzydliwe!
Nie mnie jednak, wszystko było zakręcone. Z moim panem widywałem się może przez niecałą godzinę. Resztę dnia spędzałem czytając książki w zimowym ogrodzie i rozmawiając z Misą. Całę szczęście, że nic jej się nie stało. Chociaż nie wyjaśnił mi skąd wiedział o tym, że Misa powiedziała mi prawdę, to było już po fakcie.
Powoli starałem się wymazać moje żałosne rozmyślania po pierwszej tresurze i żyć dalej.
Musiałem, inaczej bym po prostu zwariował i tyle. 

Dzień za dniem wydawał mi się taki sam, a ja starałem się tylko nie myśleć o swoim położeniu, przyszłości oraz wszystkim co było związane z moim teraźniejszym życiem.
To było zbyt przerażające. Czasami tylko próbowałem sobie wyobrazić siebie za rok, dwa, kilka. 
W tedy widziałem tylko zgnębiono postać trochę przypominającą człowieka. Zwykłe dno, pustą lalkę.
Taka była prawda. 

Dlatego właśnie nie myślałem o tym. Starałem się żyć normalnie i przez ten tydzień naprawdę mi się udawało.
Aż do tej nieszczęsnej soboty. 

-Ohayou Yuki.- Ktoś mnie woła? Misa? Nie jakiś facet, a zresztą, idę spać.- No wstawaj już śpiąca królewno.- Powiedział i jednym ruchem zdarł ze mnie całą kołdrę.
-Ej!- Drań, nawet wyspać mi się nie da. A kit z pierzyną.
Zwinąłem się w kłębek i zamknąłem oczy. Idę spać i już!
-Haha. Teraz to naprawdę wyglądasz jak kotek.- Poczułem jak się nade mną pochyla. Phi, ja śpię! Nie ma mnie, proszę przyjść później!- A kotki lubią ciepło co nie?- Po tych słowach położył się obok mnie i mocno do siebie przytulił. Rzeczywiście ciepło.

Otworzyłem szybko oczy i czmychnąłem na drugi koniec łóżka. W cale nie! Znowu mam jakieś głupie wyobrażenia, dać się złapać na taką słabą gadkę. Muszę się opanować. Spokojnie Yuki.
-Co tu robisz?
-A co nie mogę?- Zaśmiał się.- Właściwie to mój dom.
-No i? To nie znaczy, że możesz mi z rana wchodzić do pokoju i pchać się do łóżka.- Odwróciłem głowę w innym kierunku. Niech sobie nie myśli! 
-Naprawdę?- Teraz pewnie robił zdziwioną minkę. Ha, nie będę tańczył jak mi zagrasz!- Ciekawe.
Zaraz co?
Odwróciłem się, ale było już za późno. Leżałem teraz przygwożdżony do łóżka, z rękami związanymi linką i szarpałem się z tym draniem.
-Puszczaj mnie.- Próbowałem z całej siły, jednak na późno. Ten dupek jest naprawdę silny, mimo, że nie wygląda.
-No co ty Yuki, nie chcesz się zabawić?- Wyszeptał mi do ucha i delikatnie przygryzł jego płatek.
-Nie!- Czy on nie rozumie słowa nie, czy nie mam ochoty.
-Daj spokój, będzie dobrze.- Zaczął powoli podwijać górną część mojej piżamy.
On naprawdę tego nie rozumie, albo tylko udaje idiotę. 
Sam już nie wiem...

-Ale ja nie chcę, no.- Może jak stanę się przymilny to go przekonam?
-Ważne, że ja chcę.- Złudna nadzieja...- A właśnie niedługo odbędzie się gala. Chciałem o tym z tobą porozmawiać.- Uff, uratowany.
-A dokładniej, panie?- Zmieniamy temat, szybko, Yuki ratuj swój tyłek! 
-Pamiętasz jak mówiłem, że będziesz mi czasami pomagał przy transakcji.- Zamurowało mnie. Mam tam obsługiwać!?
-Pamiętam.- Mój głos drżał, tak samo jak całe moje ciało. Ale już. To była tylko jedna tresura, a on już chcę, żebym usługiwał innym pomyleńcom! To już przesada!
-Spokojnie.- Pogłaskał mnie po włosach.- Chodzi tylko o jednego, mężczyznę imieniem Paulo z Europy, który ma ogromną sieć firmy na tym oraz na naszym kontynencie. Wiesz, musisz mi trochę pomóc, bo chcę wejść na tamten rynek i współpraca z nim byłaby przydatna. To jak?- A mam w ogóle wyjście?! Zapewne nie. Nie ważne, co powiem. Zrobi jak uważa.
-Dobrze.- Ledwo wypowiedziałem to słowo. Nie chcę, nie chcę! A jak to będzie jakiś obrzydliwy dziad? Na samą myśl, robi mi się niedobrze!
-Świetnie! A teraz cieszmy się naszym wspólnym czasem!- Zaraz co?! Nie, pomocy!
Przecież potwierdzenie miało mnie uratować...
Dlaczego zawsze mam pecha?!!!
































Witam!
Dzisiaj trochę dłuższy rozdział i myślę, że lepszy od poprzedniego.
Chociaż przyznaję, akcja wolno się rozwija, ale taki już mam styl pisania.
Dużo opisywania stanu bohatera, trochę za mało akcji, ale będę nad tym pracować!
A teraz kilka spraw:
1) Blog kompletnie nie wyszedł taki jak chciałam. Bohaterowie, historia, wszystko miało być bardziej brutalne. Teraz jednak chcę to zmienić, także nie dziwcie się jeżeli czasem charaktery bohaterów za bardzo się zmienią. Dopiero się uczę, dlatego bądźcie wyrozumiali!
2) Zaczynam poszukiwania bety! Każdy kto jest chętny niech napisze na mój adres: juliakozera33@gmail.com
Tak wiem ;-; Ale proszę nie szukajcie mnie nagle wszyscy na fb, proszę...
PS: Najlepiej by było jeśli beta ma już wprawę i zna się na rzeczy :3
3) Zachęcam was do czytania i komentowania!
Przepraszam też za to, że rozdział znów jest pod koniec miesiąca. Szkoła i brak czasu...

Ode mnie to wszystko. Do następnego!

                                                                              Nana ^^



wtorek, 18 listopada 2014

Informacja!

Założyłam drugiego bloga! <3
Niestety mam rozczarowanie dla fanów yaoi, bo nie jest on ani troche o tej tematyce, ani w ogóle o anime.


A będzie ona opowiadać historię Laury, nastoletniego odludka, który od pogadania z koleżanka, czy wyjścia na zakupy woli przeczytać dobrą książkę.
Pewnego razu tak jak zwykle wstąpiła do Pani Hanson po szkolę na herbatkę.
Tam otrzymała ode niej talizman na dobry sen, a przynajmniej tak myślała.
Nie miała bladego pojęcia, że ten kawałek papieru co noc, będzie ją zabierać w inną krainę.
Jak potoczą się losy dziewczyny? Jaka będzie kraina którą odwiedzi?

Jeśli chcecie zobaczyć mnie w trochę innym kontekście, piszącą coś innego niż yaoi to zapraszam!
W tej opowieści stworze swój własny świat, jego historię oraz niesamowitych bohaterów, tym samym zabierając was w podróż po tej niezwykłej krainie.
Jeżeli pragniecie ją poznać to zapraszam!

http://thisisnotjustadream.blogspot.com/

                                                                                            Nana

piątek, 31 października 2014

Drugi Pan ujawniony


Po przeczytaniu jakże zachęcającego liściku od mojego Pana, nie miałem w cale, ale to w cale ochoty schodzić do tej przeklętej piwnicy gdzie czeka na mnie już zapewne jego druga jaźń.
Boje się i już!
Nie miałem chyba jednak zbyt wielkiego wyboru. Naprawdę przerażała mnie wizja bycia z nim sam na sam w tym obrzydliwym, dla mnie miejscu. Ale jeszcze gorzej byłoby gdyby musiał na mnie czekać.
Coś czuję, że dzisiaj nie będzie żadne zmiłuj.
No cóż, nie mam wyjścia, muszę zacisnąć zęby, pozbyć się całej dumy i ruszyć do TEGO miejsca.

Będzie dobrze, będzie dobrze, powtarzałem sobie te dwa słowa, kiedy krok po kroku, schodek po schodku zbliżałem się do tych metalowych drzwi i miejsca którego już zapewne nigdy nie zapomnę. 
Kiedy w końcu stanąłem przed nimi, miałem ochotę jak najszybciej zawrócić i pobiec na górę. Wiedziałem jednak, że gorzko bym tego pożałował i zapewne nie usiadł tak szybko wygodnie na moim tyłku. Takie myślenie potrafi człowieka zdeterminować. Tak, więc w jak najcichszy i najspokojniejszy sposób uchyliłem te ciężki drzwi i wślizgnąłem się do środka. Cisza. Niczym niezmącona. To w cale nie polepszało mojej sytuacji! Wręcz przeciwnie!
Przełknąłem głośno ślinę.

Nagle zapaliło się światło, przymknąłem oczy. Po chwili delikatnie je uchyliłem i ujrzałem to czego najbardziej się obawiałem. On, siedział sobie wygodnie na środku w fotelu i z perfidnym uśmieszkiem na ustach się na mnie gapił. 
-Witaj Panie.- Powiedziałem z doskonale już wyrobioną uprzejmością i posłałem mu jakże przyjazny uśmiech. 
-Cześć Yukiś.- A gdzie kotem? To na pewno Shinji?  To jest mój Pan, czy może ten drugi on? Jak mam się niby teraz zachować co?! Dobra spokojnie, spokojnie. Nawet jeśli to ten drugi on to tak po prostu mi tego nie powiem co nie? Haha. No nie?
-To od czego zaczniemy?- Może jak będę udawał grzecznego i chętnego to będzie jakiś delikatny.
-Chętnie, ale najpierw do rzeczy, nie jestem twoim Panem.- Zaraz. Chwila, wróć, przyznał się!?
Ale, że tak od razu. Gdybym nie wiedział o jego drugiej jaźni wcześniej teraz pewnie stał bym jak wryty. 
-Nie wygłupiaj się Panie.- Muszę udawać, że o niczym nie wiem. Ja nic nie wiem, nic kompletnie.
-Ty też nie. Przecież już się poznaliśmy Yuki. Właśnie tutaj.- Uśmiechnął się do mnie przymilnie.
Więc miałem rację, to on mnie w tedy zgwałcił!
-Ty.- Nie mogłem wytrzymać. Łzy napłynęły mi do oczu.- Ty śmieciu. Jak mogłeś! Co ja ci niby zrobiłem!?- Myślałem, że podejdzie i uderzy mnie, albo zrobi, no nie wiem cokolwiek. On jednak zaczął się śmiać. To całkowicie wybiło mnie z równowagi. Śmieje się?! 
-To lubię. Wiedziałem, że nie jesteś nudny jak poprzedni. Oni wymiękali od razu, ale tym razem mam szczęście.- Powiedział i oblizał łakomie usta. 
-Co masz na myśli!- Boję się, chce uciec, mam ochotę krzyczeć. Ale muszę wiedzieć, wolę być przygotowany na to co ten psychol chce ze mną zrobić. 
-To ja może zacznę od początku. Na samym początku myślałem, że będziesz kolejnym z tych delikatnych i płaczliwych chłopców. I faktycznie tak było. Postanowiłem jednak poczekać tym razem trochę dłużej i opłaciło się. Z każdym dnie stawałeś się coraz bardziej śmiały. Zacząłeś mi się podobać. Dlatego właśnie kazałem Shinjiemu poczekać z tresurą. Mi też zresztą podobałeś się taki zbuntowany. Bałem się, że za szybko się złamiesz.- Zaczerpnął powietrza.- Podejdź.- Co? A reszta?
-Nie ma mowy.- Wydusiłem przez zaciśnięte zęby. 

-Haha. No nie bądź taki.- Zacmokał.- I nazywaj mnie swoim Panem, ja też nim jestem. No chyba, że chcesz mieć u mnie przechlapane już od pierwszej lekcji.- Wstał i zaczął szybkim krokiem się do mnie zbliżać.
Odwróciłem się na pięcie i rzuciłem do drzwi. Jednak nie dam rady, nie ma mowy!
Nie zdążyłem, drań przycisnął mnie mocno do zimnej ściany i przepiął jednym ruchem moje ręce do kajdanek wiszących u góry. Stojąc na palcach ledwie dotykałem podłogi. Czemu musiałem być taki niski!?
-Puść mnie!- Zacząłem się szamotać.
-Sam się tak urządziłem. - Wyszeptał mi do ucha i polizał je. Swoją prawą nogę zaś włożył pomiędzy moje krocze.
-Nie!- Nie dam mu! Nie ma mowy. Ten gnój mnie zgwałcił!!!
-Chcesz poznać reszty opowiastki?- Czułem jak się uśmiecha. Wiedział, że ma władzę. Po co w ogóle pytał? Dla swojej chorej satysfakcji? 
-Chcę.
-Zapomniałem o czymś.
-Panie.
-No w końcu. Naprawdę się nie pomyliłem. Wiedziałem, że tak łatwo się nie dasz. Świetnie. Tresowanie kogoś takiego jest ciekawsze. Grunt w tym ile wytrzymasz, ale chyba dość dużo. Tylko czasami zbyt różne rzeczy przeżywasz. Nie martw się, dobrze się tobą zajmę. Będziesz posłuszny i zostawię ci też ten zadziorny charakterek, Yukiś.- Obrzydliwy. To nie mój Pan! Nie chcę. Myślałem, że będę potrafił, ale nie jestem taki!
Tak samo jak Pan chcę, żebym kochał się z innymi. Nie dam rady!
-Puść mnie. Kajdanki... Ręce mnie bolą.- Wyszeptałem.
-No tak. Musisz wytrzymać. 
A teraz wracając, bałem się tego, że przez tresurę twoja jako, taka buntowniczość, której tamci już w ogóle nie mieli, zniknie. A to by było nudne, dlatego czekałem, do czasu jak wiesz.- Wszystko to mówił z wielkim uśmiechem na ustach tuż przy moim uchu. Drań. - No, więc w ten dzień kiedy cię zgwałciłem, Shinji był w złym humorze. Ty go jeszcze wkurzyłeś. Chciał cię nastraszyć, ale w tedy ja przejąłem pałeczkę i się trochę zapędziłam. Tak wyszło.
Później Shinji chciał to wykorzystać i zacząć szkoleniem, ale nie dał rady. Chyba ma do ciebie słabość.
No to już wszystko. Pytania?
-Nie, a teraz zdejmij mnie stąd. Proszę.- Zaraz mi ręce wyrwie to cholerstwo! W sumie już teraz ich nie czuję. W sumie nic nowego się nie dowiedziałem, tylko moje najgorsze obawy się sprawdziły. Ten koleś to prawdziwy psychopata. 

-No niech ci już będzie.- Odczepił mnie od kajdanek, ale zaraz szarpnął w bok i przypiął tyłem do ściany do niższych, dzięki czemu ręce miałem za sobą i stałem normalnie, nie na palcach. Przynajmniej pozycja wygodniejsza. 
-Dziękuje, Panie.- Już do następnej osoby muszę tak mówić. Ile jeszcze upokorzenia będę musiał znosić?
Pewnie sporo. Jednak przetrwam, nie stanę się bezmyślną lalką lub roślinką. Nie ma mowy! Nie pozwolę na to!
-Zacznijmy, więc.- Podniósł moją brodę do góry, tak żebym patrzył mu prosto w oczy.- Nie będę delikatny, ani wyrozumiały, rozumiesz, piesku?
-Tak Panie.
-Głośniej psie!- Pchnął mnie na ścianę i obejmując zaczął maltretować mój tyłek.
-Tak, rozumiem Panie!- Wytrzymam.
-To dobrze, bo czeka nas długa noc.- Wyszeptał i roześmiał się.

-Już wymiękasz?- Leżałem już od jakiegoś czasu przykuty brzuchem do stalowego stołu, całkiem nagi i  z wibratorem w tyłku, głośno przy tym jęcząc. On zaś siedział sobie obok i ze swoim perfidnym uśmieszkiem, co chwila komentował mój stan.- Chcesz dojść?- Nawet tego nie mogłem! Na penisie mój przemiły Pan umieścił mi specjalny przyrząd przez który nie mogłem!
-Błagam, daj mi...- Ledwo łapałem oddech. Niech ten skurwysyn pozwoli mi dojść!
-Aż tak? W sumie nieźle się trzymałeś, ale to chyba twój limit. Dobrze, więc błagaj.- Chce mnie doszczętnie poniżyć? 
-Błagam Panie, pozwól mi dojść!- Wykrzyknąłem na jednym wdechu. Tak bardzo poniżony nie czułem się nawet po gwałcie.
-Jasne, że dam.- Podszedł do mnie, wyjął wibrator i odpiął spodnie.- Gotowy?- Ustawił moje biodra i wszedł we mnie jednym płynnym ruchem. Nie bolało, zabawka zrobiła swoje i mnie rozciągnęła. Mimo tego, była to tylko dodatkowa tortura. 
-Przecież mówiłeś.- Wyjęczałem i zacząłem coraz głośniej jęczeć.
-Pozwolę ci dojść, jak sam dojdę, a teraz cieszmy się tą nocą.
No to umieram...




















Powracam! 
Przepraszam za tak długo nieobecność. Wracam  właśnie dzisiaj, w Halloween!
A i może pojawi się rozdział specjalny Halloween jutro albo pojutrze, więc bądźcie proszę cierpliwi :3
Co do rozdziałów, to będzie jeden, może dwa na miesiąc. Postaram się jak najczęściej, ale nic nie obiecuję.
Mogę was jedynie zapewnić o jednym rozdziale na miesiąc.
Bo wiecie szkoła i nauka... Sami rozumiecie.
Do następnego i ...
Upiornego Halloween wam życzę <3
Nana-chan

poniedziałek, 1 września 2014

Tresurę czas zacząć! Czy ja to przetrwam?

             

W tej własnie chwili, kiedy bliski już byłem oddaniu się w ręce Morfeusza ktoś wszedł do pokoju.
No nie!
Jeśli to Misa, to chyba ją ukatrupię, mówię poważnie!!
Kiedy z ociągnięciem usiadłem, po czym z gniewnym wzrokiem odwróciłem się zatkało mnie.
On natomiast tylko z tym swoim zabójczym uśmiechem, zapytał:
-Wyspałeś się kotek?
-Nie.- Burknąłem w jego stronę i z powrotem wróciłem pod pierzynę. 
-Haha, to źle.- Zamknął drzwi i wszedł do środka.
-Niby czemu? A zresztą dopiero co się położyłem, daj mi pospać.- No niech on sobie pójdzie. Mam jakieś złe przeczucia, do tego ta tajemnica którą muszę przed nim utrzymać.
-Noc jest od spania.
-Pff i ty to mówisz?- I po co ja się wdawałem w dyskusję? Teraz to on na pewno sobie nie pójdzie, choćby na złość mi.
-Przecież ostatnio w ogóle cię nie męczyłem.- Powiedział niewinnym głosem.- Chociaż może to był błąd.- Ech, przecież ta cała tresura się zbliża, on chce mnie jeszcze przed nią męczyć? No nie! Ratunku! Misa przydałabyś się teraz.
-Ale Panie.- Wyłoniłem głowę spod pierzyny i spojrzałem na niego.- Nie masz przypadkiem pracy?- Strasznie się jąkałem, a moje oczy błądziły gdzieś po pokoju, byle tylko nie patrzeć w te jego ujmujące zielone oczy skierowane prosto na mnie.
-Skończyłem wcześniej i teraz mam trochę wolnego czasu.- Mruknął zadowolony i usiadł na krawędzi łóżka.

Kłopoty! I to wielkie! A ja chciałem tylko sobie pospać, dlaczego?
-No i?- Przełknąłem głośno ślinę.
-Zamierzam spędzić ją z moim niedopieszczonym kotkiem.- Mówiąc to oblizał wolno usta, a ja jak na zawołanie zrobiłem się cały czerwony. 
-Znaczy z kim?- Może jak będę udawać głupiego to sobie pójdzie? Ech marzenia.
Na moje inteligentne pytanie on tylko się roześmiał i ściągnął ze mnie całą kołdrę. Następnie usiadł na moich biodrach, a ręce położył po obu stronach mojej głowy.
-Z tobą.- Mruknął mi na uszko i oblizał je. Zadrżałem i zrobiłem się jeszcze bardziej czerwonych.- Och, tęskniłeś za mną?- Pff niby kto?!
-Trochę.
-Patrz na mnie!- No wiem, wiem, ale mój wzrok tak jakoś sam podążał na sufit. Spiąłem się w sobie i spojrzałem prosto w jego oczy.
-Tak tęskniłem.- Teraz to już w ogóle wyglądałem jak pospolity burak.
-Ja też.- Zamknąłem oczy, by po chwili poczuć jego usta na moich.
Musiałem przyznać całował nieziemsko!
Czułem się w tej chwili naprawdę dobrze. Więcej i więcej mógłbym dawać się tak całować przez cały czas!
No, ale to tylko marzenie, do tego oczywiście, że tylko na zwykłym pocałunku nie mogło się skończyć.
Ale ja nie chcę!
A zresztą czym moje zdanie coś znaczy? No właśnie tyle co nic, extra ;-;
Kiedy ten nachalny drań w końcu się ode mnie oderwał od razu zaczął rozpinać guziki mojej koszuli.
No dobra to całe droczenie i całowanie jest nawet fajne, ale jakoś specjalnie nie mam ochoty dziś z nim tego robić.

Odepchnąłem go, więc delikatnie od siebie i z lekkim strachem spojrzałem w jego zielone tęczówki.
-Panie, musimy to dziś robić? Naprawdę jestem zmęczony.- Po tych słowach spuściłem głowę w dół.
Jest zły, na pewno. Pewnie miał ochotę nieźle się ze mną zabawić, a ja go odepchnąłem, teraz to mi się dostanie. A jak ta jego druga, ,,lekko'' psychiczna jaźń się wyłoni to co ja mam niby robić?!
Haha, jestem trupem.
Czekałem i czekałem, ale nie doczekałem się ani odpowiedzi, ani żadnej reakcji.
-W sumie.- No w końcu się odezwał jest jakiś postęp.- Za dwa dni zaczynamy tresurę, więc mógłbym ci ewentualnie odpuścić.- Spojrzałem na niego z nadzieją w oczach.
-Naprawdę?- Wydukałem z niedowierzaniem.
-Mógłbym, ale tego nie zrobię.- Po tych słowach uśmiechnął się złośliwie i rzucił na mnie.
To będzie długa noc, to ostatni co pomyślałem zanim kompletnie odpłynąłem z przyjemności.

Boli i to bardzo. Siedem razy! Ała tak bardzo boli. Mój tyłek. Ten koleś jest jakiś niewyżyty, a co dopiero jego druga jaźń. Teraz to poważnie zaczynam się martwić, nie tylko o swój tyłek i zdrowie, ale też o moje życie. Przeżyję w ogóle tą piekielną tresurę?
Kiedy ja tak leżałem całkiem nagi, okryty jedynie kołdrą, on właśnie z szerokim uśmiechem przyklejonym na twarzy wyszedł z łazienki. Na sobie miał tylko ręcznik, przespany na biodrach.
On chyba nie liczy na powtórkę, co?
-Tym razem wyspany?- Ten drań, jeszcze z takim perfidnym uśmieszkiem na ustach. Ja mu jeszcze pokaże!
-Wcale, baka!- Rzuciłem w niebo poduszką, minąłem go i zamknąłem się w łazience. Po chwili usłyszałem tylko jego donośny śmiech. Pożałuje tego, pożałuje! Przysięgam, nawet jeśli jestem tylko niewolnikiem zemszczę się!

Kiedy w końcu jego wkurzający śmiech ucichł odkręciłem kurek z gorącą wodą i nalałem do wanny jakiegoś płynu, przyjemny zapach. Miałem ochotę na długą i odprężającą kąpiel, a co, należy mi się!
W sumie jeśli się nad tym dobrze zastanowić to naprawdę dziwne. Najpierw był dla mnie miło, potem ten gwałt, ach na samo wspomnienie miałem odruch wymiotny. Następnie chciał zapewne zacząć tą całą tresurę, ale jednak zmiękł i teraz w sumie dobrze mi się żyję. Nie ma między nami takiego nieporozumienia. Nareszcie zrozumiałem swoją rolę, oraz wiem jakie są jego uczucia do mnie, a raczej ich brak.
Zabawka, tak po prostu. Bez uczuć, dla czystego zysku i przyjemności, tyle wystarcza. Ja też już to pojąłem, a jednak, żartujemy, śmiejemy się, prowadzimy nasze ,,kłótnie''. Czy podczas tresury to wszystko się zmieni i już nie wróci? Zapewne tak. Na samą myśl zrobiło mi się smutno. Dla mnie było dobrze tak jak jest teraz. A kiedy przyjdzie czas tresury i ujawni się tamta jaźń.
Myśląc tak w końcu zakręciłem kurek i wszedłem do gorącej i przyjemnej wody, po czym zanurzyłem się aż po łopatki. Ciepło. Tyłek nadal trochę bolał, ale nie było tak źle.

W sumie to tresura już za dwa dni. Jak to będzie, wytrzymam to?
No nic, mogę tylko czekać i starać się być posłuszny. Co nie znaczy, że zrobię wszystko co mi rozkaże. Nie jestem jakimś psem.
Dobra koniec tego rozmyślania, czas trochę odpocząć.
Odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy.
Może się prześpię? Nic się chyba nie stanie. A nawet jeśli zachoruję, to tylko odwlokę te całe tresowanie mnie, więc luzik.
Z tą właśnie myślą pogrążyłem się w śnie.

-No tak genialny jak zwykle, kotek.- Jego ton było poważny z nutką kpiny.
Niechętnie otworzyłem oczy.
Oparty o futrynę drzwi z lekko niezadowoloną miną, stał on, mój Pan. Chyba nie był zbyt zadowolony z tego, że usnąłem sobie w wannie. No, ale przecież woda, nawet jeszcze nie jest zimna. Ile ja drzemałem nawet nie z pół godziny.
-Ee? Panie co ty tu robisz?- Patrzyłem na niego z niemałym zdziwieniem. Nie zamknąłem przypadkiem tych drzwi na klucz?
-Ty naprawdę chcesz mnie zdenerwować co nie?- Chyba go trochę wkurzyłem, ale czym niby?! W nocy ni nie dął mi drań spać, a że woda była przyjemna to się mi usnęło. Ech przecież w tej łazience ja próbowałem.
Może, dlatego, że się nie odzywałem, ani nie wychodziłem długo on się martwił. Ale przecież to tylko moje domysły, prawda?
-O co jesteś zły?- Przecież nie masz żadnego powodu draniu, to twoja wina, że jestem niewyspany! Dodałem sobie jeszcze w myślach, ale wolałem zachować te przemyślnie już tylko dla siebie.
-Może o to, że nie odpowiadałeś? Że przez ciebie musiałem znowu się martwić i wyważyć drzwi?- Chwila co zrobić? Faktycznie nie ma ich, Kiedy teraz się przyjrzał futryna była, ale drzwi jakby brak. Hehe może poszły na spacer czy coś? (No na pewno XD)
Czyli znowu narobiłem kłopotów, co? Całkowita ze mnie porażka.
Ale ciesze się. Martwił się o mnie. Czy nic sobie nie zrobiłem, czy znowu nie próbowałem żadnych głupstw. Jestem naprawdę szczęśliwy, może mało, ale coś dla niego znaczę.
-Ech przepraszam.- Dopiero teraz zorientowałem się, że piany jest naprawdę mało, a on przecież bezczelnie się na mnie gapił! Mało mu było jeszcze, grr.
-Kompletny idiota.- Westchnął i zmierzwił sobie włosy, po czym skierował swój wzrok z powrotem na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
-Przepraszam.- Dobrze, że za bardzo się nie gniewał, ulżyło mi.- Panie, a czy teraz mógłbyś wyjść?- Zapytałem lekko się rumieniąc.
-Haha, jasne, tylko wychodź już, bo naprawdę się przeziębisz.- Po tych słowach wyszedł i zostawił mnie samego. No, ale i tak drzwi brakowało. Jak ja mam się teraz niby spokojnie przebrać?- Spokojnie. Wychodzę po te drzwi, więc masz pół godziny na ogarnięcie się.
-Ok, dzięki.- No to teraz na spokojnie mogłem się ubrać.
Po wykonaniu rutynowy czynności stwierdziłem, że dzisiaj naprawdę nie dam rady funkcjonować, dlatego właśnie jeszcze przed przybyciem mojego Pana położyłem się w ciucha na łóżku i momentalnie odpłynąłem w krainę snów.

Kolejne dwa dni minęły mi bardzo spokojnie i dość nudno. Pan znowu zajął się swoją firmą, Misa także była zajęta. Do ogrodu na razie nie miałem ochoty chodzić. Właściwie większość czasu spędzałem nad rozmyśleniami jak to będzie na tresurze i jeszcze o tych wszystkich innych sprawach.

W końcu nadszedł ten dzień.
Czułem głęboko w sobie, że ten poniedziałek zapadnie mi w pamięć aż do końca mojego życia.
Nadszedł w końcu nadszedł, dzień w którym rozpoczyna się moja tresura.
Czy wytrzymam, dam radę?
Zresztą i tak nie mam wyboru, ponieważ ten drań zostawił mi już nawet karteczkę.
Będę na ciebie czekać w twojej ulubionej piwnicy ^^
Wiem, że dobrze ci się ona nie kojarzy i nie będzie, ale dasz radę :3
Przyjdź tam po 15 i zaczekaj na mnie.
Tresurę czas zacząć!
                                                                   S.
A to mnie pocieszył -,-












A o tym na czym będzie polegać tresura i jaka jest ta cała druga jaźń dowiecie się w następnym rozdziale :3
Nie bijcie! Znowu zawaliłam, ale nie miałam weny, pojechała sobie na akcję, teraz jednak wróciła, a z nią i szkoła, super ;-;
Postaram się wstawiać rozdziały najczęściej jak się da, wybaczcie, że każe wam czekać, ale nauka też ważna rzecz.
Na 100 % obiecuję wam rozdział co miesiąc!
I jeszcze, że nie porzucę tego opowiadania :)
Tyle ode mnie ~~
Życzę wam powodzenia w tym roku szkolnym i do zobaczenia :3
Nana






poniedziałek, 21 lipca 2014

Jedna twarz, dwie osoby


-Dowiedziałam się tego całkiem przypadkiem, ale przez tydzień zbierałam o tym informacje i teraz wiem już wszystko.- Znowu zrobiła postój. Panowała cisza, jakby cały świat stanął w miejscu i czekał na to, co ma do powiedzenia.- Największym sekretem naszego Pana jest to, że ma rozdwojenie jaźni.- Wypaliła na jednym wdechu i spojrzała na mnie. Że co???! Zamurowało mnie.
Patrzyliśmy tak na siebie w milczeniu. Starałem się przeanalizować całą sytuacje, rozdwojenie jaźni? To znaczy, że on ma jakby więcej osobowości tak? Kiedyś tam o tym czytałem, ale to przerażające, i to bardzo! Nie wiadomo jaka jest jego druga jaźń, a może ma ich kilka? Boże, boję się. Dlaczego musiałem tak kiepsko trafić?
-To znaczy, no wiesz...- Próbowałem jakoś zacząć rozmowę i przerwać tą narastającą ciszę.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie.
-Chcesz wiedzieć o tym więcej tak? Przyznam się ja też chciałam, dlatego tak długo zwlekałam z powiedzeniem ci o tym.- Przełknęła głośno ślinę.- Na początek wiesz co to w ogóle jest rozdwojenie jaźni?- Spojrzała na mnie zaciekawiona.
-Ech, znaczy... niby... coś tam wiem.- Jak ja nienawidzę się jąkać! Ale nie wiedziałem zbyt wiele, to była prawda.- Więc...- Również skierowałem wzrok na nią.- Może mnie oświecisz?
-Jasne.- Uśmiechnęła się już naturalnie i odetchnęła.- Więc według lekarzy rozdwojenie jaźni, zwane inaczej osobowością wieloraką cechuje się pojawieniem u jednej osoby dwóch lub więcej odrębnych osobowości, przy czym w danej chwili ujawnia się tylko jedna z nich, rozumiesz?- Pokiwałem twierdząco głową i przełknąłem gulę, która narastała mi w gardle. Więcej takich psycholi w jednej osobie, mamo jestem przerażony!- Więc co ciekawe i niewyjaśnione każda z tych osobowości jest całkiem inna, różnić się mogą nawet płcią, wiekiem i orientacją seksualną!- Że co? Czyli mogę być nawet nieświadomie posuwany przez jakąś gimnazjalistkę!!! W tej chwili zrobiło mi się słabo i to bardzo, chyba zaraz zemdleje...
-Niedobrze mi.- Wymamrotałem.
-Ej Yuki!- Złapała mnie i przyciągnęła do siebie.- Nie mdlej mi tu! Hej!- To już za dużo, najpierw to, że jestem dla niego niczym, tylko zabawką, potem fakt, że będę dziwką dla jego klientów, a teraz jeszcze to!?
To już za dużo, nie wytrzymam tego psychicznie. Co ja takiego zrobiłem? Nic! Chcę do domu, chcę odzyskać tamte życie, błagam niech ktoś mi pomoże! Nikt? Dlaczego, akurat ja?

Rozpłakałem się, musiałem... Tyle w sobie kumulowałem od paru dni, po prostu musiałem to z siebie wyrzucić. Cieszę się bardzo, że Misa w tym czasie mocno przytulała mnie do siebie. To było takie uspokajające.
-Już spokojnie, jestem tutaj.- Szeptała mi co jakiś czas. W końcu po piętnastu minutach uspokoiłem się i odkleiłem od niej, starłem łzy z policzków i spojrzałem na nią.
-Czy wiesz, jaka jest druga osobowość naszego Pana i ile ich w ogóle ma?- Wypaliłem na jednym wdechu. Coś mi mówiło, że ta druga osobowość jest jakaś zła, po prostu to przeczuwałem i oczywiście i tym razem szczęście mi nie dopisało.
-Tak wiem.- Usadowiła się wygodnie i wzięła głęboki oddech, po czym skierowała swój rozbiegany po pokoju wzrok z powrotem na mnie.- Druga osobowość naszego Pana podobno ujawnia się przy tresurze.- Tresura, co? Do tego też mam tylko złe, nie, najgorsze przeczucia! Aż mi dreszcz przeszedł po plecach.- Nie znam niestety jego imienia, ale wiem, że jest to facet,  do tego homoseksualista.- Odetchnąłem, ale...- Ma też tyle samo lat, co nasz Pan.- Teraz już wszystko było w porządku. Może nie będzie aż tak źle.- To były dobre informacje, a teraz te złe.- Chwila! Są jakieś złe?
-Złe znaczy się...- Mój głos strasznie drżał i był nerwowy. Spokojnie, spokojnie... Tak łatwo powiedzieć! Już sama ,,podstawowa'' wersja mojego Pana była straszna, a co dopiero jego druga jaźń!

-No więc, to psychopata.- Poczułem się jakby ktoś dał mi z ,,liścia'' w twarz. Że co proszę?- Tak słyszałam od starszych pracowników, trudno było coś z nich wyciągnąć, ale się udało! Podobno nasz Pan na początku chciał założyć rodzinę.- Kolejny cios, tym razem w brzuch. Co takiego? Chciał być normalny?!- Dużo na ten temat nie wiadomo, ale podobno, kiedy miał wyjść za mąż ujawniła się jego druga jaźń. Potem domyślasz się jak to się potoczyło, budził się w otoczeniu facetów i tak dalej... To przez niego tak wygląda teraz ten dom, znaczy każdy pokój jest taki sam. Podobno on kocha harmonię i symetrię, według mnie chore.- Misa nawijała jak opętana, a ja starałem się trawić tylko coraz nowsze informacje. Czyli to przez swoja drugą jaźń jest taki, musi go nienawidzić. Kurde, aż zrobiło mi się go żal. Ale, przecież...
-Ale przecież mógł się jakoś z nią ożenić nie?- Misa przestałą w końcu trajkotać i spojrzała na mnie.- Bo przecież teraz on też taki jest.- Burknąłem i zrobiłem się czerwony.
-Ech podobno było to niemożliwe, tak szczerze nie wiem. Nawet pracownicy nie wiedzą wszystkiego.
Wiem tylko, że ta druga jaźń to niebezpieczny i chory facet, ale podobno ma smykałkę do interesów i to dzięki niemu firma tak się rozwinęła.
-No dobra, ale czemu on się pojawia tylko przy tresurze?- To mnie najbardziej ciekawiło i niepokoiło. Mój Pan do niego wydawał się być nieszkodliwym przedszkolakiem. Jejku, co on zamierza ze mną robić?!
-Nie tylko, zazwyczaj, no i podobno w firmie bardzo często, a przy tresurze, ponieważ jest w tym dobry. W szkoleniu niewolników, ale wszyscy starzy pracownicy są zszokowani.- Zlustrowała mnie wzrokiem.
-Ale czym?- Najwyraźniej nie chciała tego powiedzieć na głos.

-Że tresura jeszcze się nie zaczęła. Bo wiesz wszyscy już byli w trakcie, znaczy twoi poprzednicy, już po pierwszym tygodniu lub dwóch.- No tak, przecież ten dziwny koleś (Chodzi o Kazumiego) też o tym mówił.
Ale dlaczego? Jestem jakiś wyjątkowy, znaczy tak przy kolacji mówił Shinji, ale potem twierdził, że jetem tylko zabawką, więc czemu...- Mówią.- Wyrwałem się z zamyśleń i powróciłem do rzeczywistości.- Że tamten, czyli druga jaźń musi mieć wobec ciebie jakieś plany, skoro jeszcze się nie ujawnił w twojej obecności.- Palny? O cholerka w co ja się wpakowałem, a raczej w co zostałem wpakowany.
-Ale jakie?!- Przełknąłem głośno ślinę.
-Tego nikt nie wie.- Obaj głęboko westchnęliśmy.- Wiem tylko, że to bardzo nieobliczalny typ.- Chwilka!
-Hej!- Wrzasnąłem na całe gardło.
-Yuki ciszej, bo ogłuchnę.
-Wybacz.- Zarumieniłem się lekko.- Słuchaj może on już się ujawnił.- Spojrzała na mnie zaciekawiona.- No wiesz, może to on mnie zgwałcił.- Wyszeptałem i znów zapanowała cisza.
-Wiesz też o tym pomyślałam, ale..- Ale? Przecież to by pasowało i potem te przeprosiny. Może Shinji w cale mnie w tedy nie zranił tylko ten drań!- Powiedziałam o tym jednej z pracownic, a ona mnie wyśmiała.- Jęknąłem zdziwiony, jak to?- Podobno gdyby to był on, już byłbyś martwy, albo przynajmniej nie mógł byś się ruszać przez miesiąc.- Ona to umie pocieszyć człowieka. Kim jest ta osoba!? Boże, dlaczego taki psychol musi zamieszkiwać w ciele mojego Pana. Jeszcze do tego ma jakieś chore plany co do mojego ciała... Kiedy zostałem zgwałcony myślałem, że gorzej być nie może, ale kiedy pomyślę, że będę przebywać w tej sali pełnej różnych przy żadów, z jakiś popaprańcem o mało zawału nie dostałem! Nie przeżyje tego!
A ja nie chcę jeszcze umierać!!!

-Jest aż tak źle?- Wystękałem i wlepiłem wzrok w podłogę.
-Tylko tyle się dowiedziałam, a jeszcze osobiście go nie spotkałam, pracuje tu przecież niedługo, zaledwie rok. Widziałam tylko jednego chłopaka przed tobą.- Czerwona lampka!
-I co się z nim stało!- Proszę niech powie, że go wypuścił, sprzedał, ale nie, ze wynieśli go w workach, bo to byłby mój koniec.
-Został sprzedany po pół roku, chyba się znudził Panu, no, a potem przyszedłeś ty.- Uf, całe szczęście.- Noto tyle, ale wiesz, nie mów nic Panu, bo źle bym mogła skończyć.- Roześmiała się trochę sztucznie.
-Ale dlaczego?- Przecież i tak bym się dowiedział, więc co to za różnica w jaki sposób i od kogo.
-No, bo Pan zawsze przy tresurze o tym mówi, jest bardzo zły jeśli ktoś powie o tym wcześniej, no i karze za to, a ja jakoś nie chcę się dowiedzieć jak wygląda ta kara, wiesz.- Uśmiechnęła się trochę smutno i wstała.- Ach zdrętwiałą.- Przeciągnęła się parę razy we wszystkie strony i podeszła do drzwi.- To sekret.- Przyłoży jedne palec do ust, po czym puściła mi oczko i wyszła, zostawiając mnie samego z własny myślami i obawami.

Nie dość, że mam zboczonego i lekko psychicznego Pana, to jeszcze teraz będzie mi towarzyszyć jego druga jaźń, która jest psycholem mającym obsesje na punkcie harmonii, czystości i symetrii, do tego jest nienormalna i nie przewidywalna... Lepiej kurwa być nie mogło!! Boże, dlaczego ja? Dlaczego u niego!?
Chyba już wolałem żyć w błogiej nieświadomości, domyślałem się, już o co chodzi w tej tresurze i już to było przerażające, przynajmniej  w mojej wyobraźni,  a do tego fakt, że nie będzie jej przeprowadzał mój Pan, tylko jakiś psychopata była na maksa przerażająca!!! Jak ja to niby mam znieść psychicznie i fizycznie!?
Czekaja mnie bardzo ciężkie czasy, teraz to seryjnie martwię się nie tylko o swoje zdrowie, ale też o swoje życie! Oby Misa przesadzała i ta druga jaźń nie była taka straszna, błagam niech to nie będzie prawda!
Niech to będzie sen, taki przerażający koszmar, no błagam...

Z głową pełno różnego rodzai myśli i przemyśleń położyłem się wygodnie na łóżku. Co mam o tym wszystkim myśleć? Co z tym zrobić? Jak mam się teraz przy nim normalnie zachowywać? Czyn a pewno to nie ta druga jaźń mnie zgwałciła? A jeśli podczas któregoś seksu kochałem się nic nie wiedząc z tym drugim?! Ach! Mam dość, dlaczego on mi tego na początku nie powiedział! To nie fair! Ja mu o sobie opowiedziałem, a ja? Ja nic o nim nie wiem! To takie frustrujące nie wiedzieć nic o osobie z którą kochało się tak wiele razy. Kurcze, na samo wspomnie zrobiłem się czerwony.
Przewróciłem się na brzuch i zacząłem walić pięścią w łóżko.
Dlaczego, ja nic o nim nie wiem!!!
Nie wiedząc co dalej począć z tym wszystkim zamknąłem oczy i próbowałem spać.

Nie wiem ile już tak leżałem, ale nie spałem ani chwilkę. Nie mogłem, wszystkie te niechciane myśli i pytania wciąż do mnie powracały, sprawiając mi w ten sposób nieznośny ból głowy.
W tej własnie chwili, kiedy bliski już byłem oddaniu się w ręce Morfeusza ktoś wszedł do pokoju.
No nie!
Jeśli to Misa, to chyba ją ukatrupię, mówię poważnie!!
Kiedy z ociągnięciem usiadłem, po czym z gniewnym wzrokiem odwróciłem się zatkało mnie.
On natomiast tylko z tym swoim zabójczym uśmiechem, zapytał:
-Wyspałeś się kotek?





























W końcu powróciłam! Cieszycie się?
Wybaczcie, że tak długo, ale: Wakacje i ciągle wyjazdy+upały po 31 stopni+ogromny brak weny i motywacji=Brak rozdziały.
Jednak to już przeszłość, wybaczcie, że tyle trzymałam was w nie pewności, szczerze żałuję!!!
Więc błagam bądźcie litościwi i nie bijcie mnie.
Na razie to wszystko ^^
Teraz będę się starał wstawiać rozdziały dużo szybciej i rozwinąć akcję z tresurą i drugą jaźnią naszego Pana. Uwierzcie mi kawał z niego skurwiela ~~
Za wszystkie błędy z góry przepraszam, nie miałam siły sprawdzać ;-;
Do następnego miśki!
                                                          Nana ^^

niedziela, 22 czerwca 2014

Prawda


-Yuki.- Szepnął.- Jesteś dla mnie tylko niewolnikiem.- Zamurował mnie? Tylko na sekundę. Właściwie czego ja się spodziewałem? Że mój Pan tak po prostu wyzna mi, co? Hej! Halo co ja niby chciałem aby mi wyznał? Znowu miesza mi się w głowie.
Przynajmniej wiem już teraz, że jestem dla niego tym kim byłem od początku, nikim, zwykłą zabawką i tyle.
Dlaczego, więc powiedział, że jestem wyjątkowy?!
-Aha, rozumiem.- Nie byłem zawiedziony, tak naprawdę poczułem wielką ulgę. No, bo co bym zrobił gdyby wyznał mi miłość?! Ja przecież już zaakceptowałem swoje położenie i to nawet dość szybko, z różnych powodów.
-Jesteś rozczarowany?- Zapytał ciekawie i zakołysał wolno biodrami. Pisnąłem cichutka, a moją twarz pokrył rumieniec. No niby jak miałbym zakochać się w tak zboczonym kolesiu, mowy nie ma!
-Nie, Panie.- Odpowiedziałem grzecznie.- Właściwie to ulżyło mi.- Spojrzałem gdzieś w bok.
-To dobrze.- Uśmiechnął się do mnie i skierował mój podbródek, tak, że patrzyłem mu prosto w oczy. To fakt był przystojny i potrafił być czarujący, ale nie czułem tego do niego. Całe szczęście.
-Dlaczego dobrze, Panie?- Może by mu to przeszkadzało, ale było denerwujące?
-To oznaka, że jeszcze nie rozpieściłem Cię za bardzo, bo uwierz mi.- Szepnął mi na ucho tym swoim seksownym głosem. Mój rumieniec, jeśli to możliwe znowu stał się większy.- Jak już zaczniemy twoją tresurę, znienawidzisz mnie.- Polizał mój policzek i zaśmiał się dość przerażająco.

Znienawidzę?! Ale, żeby aż tak?! Już go nienawidziłem po tym gwałcie, znaczy tak mi się wydawało, ale mu przebaczyłem. W takim razie, co ona zamierza ze mną takiego robić?!
Przestraszyłem się teraz nie na żarty.
-Tresura.- Wyszeptałem powoli. Podniósł do góry lewą brew. Cholerny, zboczony drań! Wiedział dokładnie o co chcę zapytać, ale chciał żeby sam to powiedział.- O co chodzi z tą całą tresurą?!- Wykrzyknąłem wprost na jednym wdechu i zamknąłem oczy.
Śmiech? On się śmieje i to jak!
Spojrzałem na niego spod przymrużonych oczu.
-Chcesz wiedzieć.- Uspokoił się trochę i zmierzwił mi włosy, nadal mają na twarzy ten charakterystyczny, łobuzerski uśmiech. Kiwnąłem głową na tak.-  Po prostu wytresuje Cię na grzecznego chłopca, który bez żadnych zarzutów będzie robił co tylko zapragnę, nie bacząc jak poniżające i wstydliwe będą to rzeczy.- Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Hee!? Będę tresowany? Tak dosłownie, jak pies.
Zarumieniłem się mocno. To żart tak? Przełknąłem głośno ślinę i zacząłem  histerycznie się śmiać.
-Panie, to nie jest śmieszne.- Mówiłem nerwowym głosem. Spojrzałem na niego. Był poważny.- Ale ja przecież...- Zacząłem się jąkać, a on nadal patrzył na mnie z tą swoją kamienną miną.- Ja wykonuje twoje polecenia!- No właśnie. Zawsze byłem posłuszny, no dobra prawie zawsze, ale nawet jeśli to czemu ma zacząć mnie tresować!?
-Nie.- Miał oschły ton i nadal patrzył na mnie ze srogą miną.- Musisz robić wszystko bez żadnego ,,ale'' i bez chwili zawahania. Muszę też nauczyć Cię paru rzeczy którzy inni mogą do ciebie wymagać.- Czerwona lampka. Jacy inni? On zamierza mnie sprzedać?! Spojrzałem na niego szklistymi oczami. Błagam, nie! Nie chcę trafić do jakiegoś obleśnego typa. Nie ma mowy!
-Panie, czy ty chcesz...- Głos mi się załamał. On natomiast spojrzał na mnie z czułością. Podniósł mnie do siadu i przytulił mocno. Chociaż wiedziałem, że nie ma w tym najmniejszych uczuć, on chce po prostu mnie uspokoić. Czy robiłem sobie nadzieję? Jeszcze tego zabrakło!
-Nie głuptasie.- Odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał mi w oczy.- Nie zamierzam Cię sprzedać, po prostu.- Zawahał się. No mów wreszcie!- Powiem wprost moja firma się rozwija. Będę zawierał wiele ważnych umów, a do nich potrzebny jest ktoś kto pomoże mi umilić klientów podczas negocjacji. No chyba się domyślisz w jaki sposób, nie?-  Spojrzał na mnie z błyskiem o oczach. Trawiłem informacje. He? He? Heeee?! Zarumieniłem się i spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

-Czyli będę dziwką?- To było takie logiczne. Nie w cale, że nie! Myślałem, że będę tylko jego, a tak. Będzie posuwał mnie każdy prezes wielkiej korporacji?! Jeszce czego!!!
-Nie, Yuki to nie tak. Ale fakt czasami będę potrzebował Cie przy negocjacjach, ale nadal.- Wpił się w moje usta.- Będziesz tylko MÓJ.- Szepnął mi na uszko i jeszcze raz wpił się w moje usta, a kiedy nieświadomie rozchyliłem wargi zaczął penetrować ich wnętrze.
-Czyli o to chodziło, kiedy mówiłeś, że jestem wyjątkowy.- Mruknąłem, kiedy w końcu oderwał się od moich ust.
-Tak odkładnie.- Oblizał swoje usta lubieżnie.- Jesteś słodki, masz świetne ciało i jesteś dobry w łóżku.- Odebrało mi mowę, a on znowu perfidnie zaśmiał mi się w twarz.
No tak czego ja mogłem się spodziewać. Będzie ciężko co? Czuję, że przede mną szykują się nieciekawe czasy, ale mam wybór? Spuściłem głowę w dół. Dziwka co? W sumie już teraz czułem się jak jedna z nich, ale fakt, że będę posuwany przez wielu facetów dobijał mnie mocno do powierzchni ziemi.
-Naprawdę muszę, Panie.- Spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem. Nie chcę być prostytutką, która rozkłada nogi przed każdym, żeby jego Panu dobrze się wiodło w pracy. Nie tak, nie w ten sposób miałem żyć! Dlaczego, ja? Jeszcze robiąc to tylko z nim, dobra jakoś to przyjąłem, a teraz okazuje się, że będzie mnie miał każdy kto się liczy? To nie sprawiedliwe!
-Och kotek.- Przyciągnął mnie z powrotem do siebie.- Będzie dobrze, jak Cię ładnie wytresuje, a i ty będziesz ze mną współpracował to wszystko nie będzie takie złe. Zobaczysz dasz radę.- Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Jakoś nie specjalnie to widzę.

-Dlaczego, ja?- Wyszeptałem i wtuliłem się w niego.- Czemu to musiałem być Ja?!- Dławiłem się własnymi łzami. Nienawidzę płakać, ale musiałem to z siebie wyrzucić. Ten cały smutek, ból i przerażenie na to co nieuniknione.
-Spokojnie.- Przytulił mnie mocno do siebie. Potrzebowałem tego. Nie ważne kto. Musiałem poczuć czyjąś bliskość i ciepło drugiej osoby.- Będzie dobrze, przejdziesz przez to, ok?- Odsunął mnie do siebie i kciukiem starł łzy z mojej twarzy. Pokiwałem twierdząco głowa. Przecież i tak nie miałem nic do powiedzenia w tej sprawie, byłem całkowicie zdany na jego łaskę. W końcu zaczynałem czuć się jak prawdziwy niewolnik.- A teraz.- Wstał i rozciągnął się.- Co powiesz an to, żebyśmy zaczęli tresurę od przyszłego tygodnia.- Wgapiłem się w niego. Trochę się bałem, ale chciałem mieć to już po prostu za sobą.
-Dobrze, Panie.- Zacisnąłem mocno ręce na pościeli i schyliłem głowę. Już nie ma odwrotu.
-Cieszę się.- Podszedł jeszcze do mnie i delikatnie pocałował w czoło.- A teraz muszę iść.- Podniosłem na niego wzrok. Już? W sumie bałem się go, w ogóle wzbudzał we mnie wiele dziwnych emocji, ale lubiłem spędzać z nim czas. Bez niego było nudno, mogłem porozmawiać z Misą, ale to nie to samo.
-Już?- Kiedy miał odejść chwyciłem ręka jego koszuli. Popatrzył na mnie zdziwiony.
-Niestety praca wzywa, ale od następnego tygodnia będę z tobą tyle czasu, że aż będziesz miał dość.- Znowu się zarumieniłem. On lubi ze mną pogrywać czy jak? Ja mu dam!
-A idź sobie!- Wrzasnąłem i schowałem się cały pod kołdrą. Shinji zaśmiał się tylko głośno i wyszedł z pokoju. Znowu zostałem sam.
Niech on sobie nie myśli. Phi uważa, że jest nie wiadomo kim? Jeszcze czego. Od przyszłego tygodnia co?
Dam radę? Wytrzymam to?

-Wchodzę Yuki.- Na te słowa i ten znajomy już dobrze głos wynurzyłem się spod pierzyny i usiadłem.
-Jasne wchodź, jestem sam.- Lepiej ją wcześniej powiadomić, bo może się wstydziła, czy coś takiego. W sumie ja się tam jej nie dziwię. Nigdy nie wiadomo co ten zbok mógł akurat robić. Własnie! Jestem cały czas w jego sypialni. A, więc, on ma jeszcze jeden gabinet, albo wyjechał do firmy. Dobra, koniec myśli o nim.
-Witaj.- Misa jak zwykle w swoim uniformie i z wielkim uśmiechem na twarzy wynurzyła się zza drzwi z tacą pełną pyszności w jednej ręce.
-Hejka. Chyba czytasz mi w myślach.- Zaśmiałem się. Kurcze przy niej czułem się tak luźno. Jedno z tego wszystkiego było dobre, w końcu zdobyłem przyjaciółkę której mogłem powiedzieć wszystko. Ciekawe czy gdybym tutaj nie był i poznalibyśmy się wcześniej dogadywaliśmy się tak samo. Na pewno tak! Przecież w ogóle nie gadamy o nim i tej całej sytuacji. No dobra może czasami, ale bardzo rzadko. Najczęściej naszym temat są hobby i inne pierdoły z życia.
-Czemu to, niby posiadam taki dar?- Postawiła tacę na stoliku nocnym i usiadła obok mnie na łóżku.
-Bo właśnie rozważałem jak to dobrze byłoby przekąsić coś smacznego z twojej kuchni.- Wyszczerzyłem ząbki po czym od razu zabrałem się do pałaszowania jedzonka.- Pycha! Gotujesz jak anioł.- Mówiłem z wypchanymi po brzegi ustami.
-Przesadzasz.- Delikatnie się zarumieniła i dała mi kuksańca w bok. Przez to omal się nie zakrztusiłem i obaj zaczęliśmy się głośno śmiać.- Ale cieszę, że Ci smakuję.- Uśmiechnęła się do mnie słodko.

W końcu skończyłem jeść. Opadłem na łóżko zadowolony, zapominając całkowicie o wcześniejszej rozmowie z moim Panem.
-Ech naprawdę pyszne, dzięki.- Odezwałem się po chwili i uśmiechnąłem się.
-Nie ma za co.- Ona również się uśmiechnęła, po czym wstała i przysunęła sobie krzesło, tak, że teraz siedziała na przeciw łóżka. Ja również uniosłem się do siadu.- Ale przyszłam nie tylko po to.- Powiedziała nietypowym dla niej, tajemniczym tonem. Przybliżyłem się. Teraz to mnie zaciekawiła! Nigdy jej takiej nie widziałem.
-A po co?- Przełknęła głośno ślinę i obróciła się w koło nerwowo. Jakby bała się, że ktoś nas podsłuchuje.
Kiedy już była pewna, że wszystko jest ok, zobaczyłem jej błyszczące oczy.
-Nie uwierzysz czego się dowiedziałam.- Uśmiechnęła się i z dumą podniosła głowę do góry. No już niech powie, ale o co w ogóle chodziło?
-Ale w jakiej sprawie?- Czemu ona tak to przeciągnęła? Lubiła kogoś trzymać w niepewności? Cokolwiek jednak to było, miało wielką wartość. Był to po niej widać. A ja jestem strasznie ciekawski i chcę wiedzieć, teraz, już!

-Odnośnie naszego Pana.- Teraz to ja już myślałem, że eksploduje. Chciałem krzyczeć, żeby natychmiast mi powiedziała, ale ona przybrała w tej chwili poważną minę i to bardzo.- Słuchaj.- Przysunęła się bliżej mnie.- To co zamierzam Ci powiedzieć jest jego największą tajemnicą. Mówiąc Ci o tym ryzykuje bardzo wiele, ale wiem, że mogę Ci ufać.- Przełknąłem głośno ślinę. To nie jakaś błahostka! To poważna sprawa i to bardzo!
-Co to za sekret?- Spojrzała na mnie. Wiedzieliśmy obaj, że to poważne.- Możesz mi ufać.- Chwyciłem ją za ramię.
-Przyrzekasz?- Rozumiałem ją, ja też bym się bał i miał wątpliwości, a  przeczuwałem, że to naprawdę coś niezwykłego.
-Tak.- Odetchnęła i przybliżyła się do mnie jeszcze bardziej. Czułem jej oddech na swojej twarzy.
- Dowiedziałam się tego całkiem przypadkiem, ale przez tydzień zbierałam o tym informacje i teraz wiem już wszytko.- Znowu zrobiła postój. Panowała cisza, jakby cały świat stanął w miejscu i czekał  na to co ma do powiedzenia.- Największym sekretem naszego Pana jest to, że...









































Tak znowu kończę w takim momencie ^^ Wiem jestem okrutna, sama nie cierpię jak autorzy tak robią, ale to chyba się sprawdza.
To i szantaż, ale jestem w szoku. Żeby w dwa dni 10 komentarzy, jak chcecie to potraficie ludziki.
Dobrze by było gdybyście już zawsze tak robili, czekam na to i liczę na was!
Rozdział obiecany jest, więc życzę miłego czytania i czekam na komentarze!
Do następnego!
Nana^^
PS: Z okazji tego, że to już 20 rozdział mam dla was to:

piątek, 20 czerwca 2014

Kim dla ciebie jestem?


Siedziałem nadal w jadalni i czekałem na mojego Pana. Tresura i ten bogacz Kazumi Kengo... O co tutaj chodziło? Kim jest Misaki? Czy będę miał z nim coś wspólnego? Jak ważny i bogaty jest mój właściciel, że zna takie osoby? A co najważniejsze, pod jakim względem jestem dla niego wyjątkowy?
Wszystkie te pytania, na które nie znałem odpowiedzi kłębiły mi się w głowie.
Odchyliłem się delikatnie na krześle do tyłu.
Kim ja dla ciebie jestem Panie?

Nagle moją frustracje przerwał dźwięk zamykanych, głównych drzwi. Poderwałem się i już po chwili ujrzałem mojego Pana który szedł wolno w moją stronę ze spuszczoną głową. Dość niespotykany widok.
Chyba nie za bardzo udały mu się te całe negocjacje. Pewnie jest trochę zdenerwowany. Głośno przełknąłem ślinę kiedy znalazł się tuż przy mnie. Czułem jego oddech na twarzy. W końcu zniżył się nieco i spojrzał mi w oczy.
-Boisz się mnie?- Szepnął mi na ucho i lekko je polizał. Wzdrygnąłem się.
-Tak, Panie.- To była prawda. Ten koleś cholernie na mnie działał pod każdym możliwym względem.
-To dobrze.- Odrzekł i oparł głowę na moim ramieniu. Zadrżałem i ponownie przełknąłem głośno ślinę.
-Dlaczego, nie rozumiem Panie.- Zależało mu na tym, a jeśli tak, to dlaczego?
-Oznacza to, że nie rozpieściłem Cię aż tak bardzo.- Mruknął i zrobił krok do tyłu.- Jestem zmęczony.- Ziewnął.- Idę się położyć, idziesz?- Powiedział już odwracając się i odchodząc.
-Tak!- Dogoniłem go i szliśmy dalej razem w milczeniu. No, bo o czym mieliśmy rozmawiać?

W końcu stanęliśmy przed drzwiami do jego sypialni. Zarumieniłem się i wbiłem wzrok w podłogę. Dlaczego? Dlaczego dałem się tutaj zaprowadzić?! Zwiewaj Yuki i to szybko!
-Wchodzisz?- Nachylił się nade mną i podniósł mój podbródek, zmuszając mnie bym na niego spojrzał. Jego wzrok był taki obojętny i chłodny. Zazwyczaj jego żarzące oczy, dziś były takie oziębłe. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Nie czułem od niego tego gorąca jak zwykle kiedy byliśmy tak blisko.
-A muszę.- Skierowałem wzrok w bok.
-Nie, to twoja decyzja.- Nadal na niego nie spojrzałem.
-A, czy będziesz robić coś...- Nie potrafiłem tego powiedzieć na głos.
-Coś?- Zamruczał mi do ucha i chwycił w tali przyciągając bliżej siebie.
-Coś nieodpowiedniego, Panie.- Powiedziałem drżącym ze strachu i lekkiego podniecenia głosem.
-Nie, dzisiaj nie zamierzam.- Odwróciłem gwałtownie głowę i od razu napotkałem te jego zielone, piękne oczy. Spoglądał na mnie z uniesioną lewą brwią i lekkim uśmiechem.- To jak?
-Dobrze.- To się źle skończy! Bardzo źle. Mimo tego, że nasze relacje są teraz dość dobre, to nie mogłem wymazać jednego słowa z mojej głowy. Tresura. Co to znaczy? Kiedy nadejdzie? Co się miedzę nami zmieni kiedy ona nastanie?- Panie o co...- Zamknąłem nagle usta i odwróciłem się do niego plecami.
-Hmmm?- Zaciekawił się i chwycił mnie za rękę.- O co chciałeś zapytać, kotku?- Ostatnie słowo wymówił tym swoim seksownym głosem, aż mi się w głowie zakręciło.
-O nic, naprawdę, Panie.- Czemu mój głos aż tak drżał! Nie mogłem się go o to zapytać. Za bardzo, bałem się odpowiedzi.
-No cóż. Tak, czy siak wchodzisz?- Otworzył drzwi i już znalazł się w środku, a ja odwróciłem się i wszedłem tuż za nim. Zawsze był taki dociekliwy. Musiał wiedzieć wszystko, a teraz? Tak po prostu odpuścił? Coś tu jest nie tak. Zatrzymałem się  i spojrzałem na niego podejrzliwie.
-Co jest?- Zapytałem dość hardo.- Zwykle się tak nie zachowujesz Panie.- Odwrócił się do mnie i roześmiał.
-Przepraszam, to przez to, że jestem wykończony.- Zmierzwił sobie włosy.- Jeszcze dzisiaj to nie dość udane spotkanie. Rozumiesz prawda?- No tak jasne, pewnie o to chodziło. Jak mogłem pomyśleć, że...
No właśnie co? Co chciałem myśleć?!
-Tak rozumiem.- Uspokój się, miesza Ci się w głowie Yuki!- Przepraszam Panie.
-Nie szkodzi.- Posłał mi jeszcze słodki uśmiech, po czym rozebrał się przy mnie bez żadnego skrępowania i położył w samych bokserkach na łóżko, zakrywając się kołdrą, a następnie poklepał miejsce obok.

Powoli z wielkim rumieńcem pokrywającym moją twarz ściągnąłem z siebie kolejne warstwy ubrania, aż w końcu pozostałem tylko w tej koronkowej bieliźnie. Oczywiście, ani na chwilę Shinji nie spuścił ze mnie oczu. Perfidnie się we mnie wgapiał, ja natomiast ani na sekundę nie spuściłem oka z tej przepięknej drewnianej podłogi. Jak ona była ładna... Niestety w końcu musiałem podnieść wzrok na mojego właściciela, który odchylił lekko kołdrę w bok i poklepał miejsce przy sobie.
Obiecał nic nie zrobić, obiecał! Jest zmęczony, spokojnie, tylko spokojnie! Powtarzałem sobie w myślach niezliczoną ilość razy kiedy mozolnym krokiem podszedłem do łoża.
Kiedy tylko znalazłem się wystarczająco blisko, Pan w jednej chwili chwycił mnie za rękę i przyciągnął do swojego wyrzeźbionego torsu.
Zamrugałem kilka razy zdezorientowany. Blisko i ciepło. Pan nakrył nas obu miękką pierzyną i przytulił mnie mocno do siebie. W następnej chwili mogłem już usłyszeć jego spokojny oddech. Spał.
Delikatnie się od niego oddaliłem i spojrzałem na niego. Parę włosów spłynęło na jego twarz, więc ostrożnie je odgarnąłem. Naprawdę przystojny.

Ale nawet jeśli to mężczyzna. Mój Pan, właściciel. Jestem dla niego zabawką, niewolnikiem, zwierzaczkiem, więc dlaczego? Dlaczego powiedział, że jestem wyjątkowy?! O co w ogóle mu chodziło kiedy to mówił?
Pod jakim kontekstem miał na myśli moją ,,wyjątkowość''? Czemu nie zaczął jeszcze tej całej tresury? Bo przecież powinien! Tak przynajmniej wnioskowałem z jego rozmowy z Kengo.
Czemu traktował mnie w tak delikatny sposób? Czemu? W sumie zgwałcił mnie, ale pomimo tego poukładało się miedzy nami. Właśnie dlaczego tak wcześnie, czy to niezbyt szybko? Tak szybko mu wybaczyłem to co mi zrobił, a i on przeprosił, choć mówił, że teraz wszystko się zmieni. Czyżby chciał w tedy zacząć tą całą tresurę? Więc czemu zmienił zadnie?
Chwyciłem się obiema rękami za głowę.
Kim dla ciebie jestem? Tak naprawdę. Muszę to usłyszeć, inaczej wyobrażę sobie za dużo.
Ból,  tak bardzo przeszywający. Złapałem się gwałtownie za klatkę piersiową. To niemożliwe... A nawet jeśli to nie chcę. Jestem tylko niewolnikiem, już znam swoje miejsce, dlatego, jeśli teraz...
Ja już to zaakceptowałem, że jestem dla ciebie nikim. Ale dlaczego tak wcześnie? Czemu nie próbowałem się bronić, bałem się? Tak, ale nawet jeśli to czemu czasami przyjmuję rożne rzeczy tak spokojnie, a innych się boję? Czemu twoja osoba przysparza mnie o tyle dziwnych i sprzecznych uczuć?!
Aż tak się zmieniłem? Czy potrafiłbym żyć, tak jak wcześniej?
Zmieniłeś mnie tak bardzo. Upokorzyłeś mnie, zgwałciłeś, a mimo to, ja...
Zacząłem płakać. Podczas tej długiej nocy, zastanawiałem się kiedy się pogubiłem na drodze życia.

Rano obudziło mnie poranne słońce, które nieśmiało zaglądało przez okna. Już rano? Jeszcze chwilkę...
Pomyślałem i nakryłem się cały kołdra.
-Wstawaj kotek.- Hmmm? Kto to?
-Jeszcze chwileczkę.- W ogóle nie zdawałem sobie sprawy do kogo mówię, ani gdzie jestem. Zawsze tak miałem po nieprzespanej nocy. Całą noc zadawałem sobie pytania, na które i tak nie znałem odpowiedzi, tak to cały ja. I na co mi to?
-Niestety nie ma chwilki.- Zaśmiał się i zabrał mi całą kołdrę, tym samym zrzucając mnie z łóżka prosto na podłogę.
-Ała!- Za co to niby było!? Po chwili powróciłem w końcu do rzeczywistości.- Pan?
-Haha nasza śpiąca królewna w końcu wstała.- Podał mi rękę i pomógł wstać.- Wyglądasz nieźle.- Powiedział i oblizał się lubieżnie. W każdą stronę stały moje nieposłuszne kudły, twarz miałem nadal jakbym spał, jeszcze mocny snem, do tego byłem w samych koronkowych bokserkach. Jeszcze zapomniałem tylko powiesić sobie tabliczki z napisem: ,, Bierz mnie''.
Odwróciłem się szybko na pięcie i z rumieńcem na twarzy pobiegłem do łazienki. Zamknąłem drzwi, a za sobą jeszcze słyszałem donośny śmiech mojego Pana. Cóż przynajmniej miał dziś lepszy humor.
Spojrzałem na szafkę obok umywalki. Uff leżał tam już komplet czystych ubrań, niestety było też to koronkowe coś. Chyba to się już nie zmieni. No nic.
Odkręciłem kurek z ciepłą wodą na ful i wlałem do wanny jakiegoś różanego olejku. Miałem dziś ochotę na długą i przyjemną kąpiel ,bez żadnego gościa jak poprzednio.
Do tego od jakiegoś czasu żaden ,,incydent'' nie miał miejsca i lepiej nie kusić tego zboczeńca.
Kiedy wody było już wystarczająco dużo zakręciłem ją, po czym zdjąłem z siebie bokserki i wszedłem do wanny zanurzając się w gorącej wodzie do łopatek.
Odchyliłem głowę do tyłu i przymknąłem oczy. Jejku jak przyjemnie.

W końcu jednak wziąłem się do szorowania swojego ciała, kiedy już to uczyniłem nałożyłem na rękę trochę szamponu, po czym zacząłem staranie wcierać go w swoje włosy. Następnie spłukałem je porządnie i wyszedłem, kiedy poczułem, że woda zrobiła się już dosyć zimna.
Owinąłem się szczelnie puchowym, białym ręcznikiem. Spojrzałem w lustro. Uroczy, przepiękny. Mój Pan ciągle mi to powtarzał, ale teraz, kiedy przyjrzałem się sobie uważnie w cale tak nie myślałem. Zwyczajna twarzy, zwyczajne ciało. Nie rozumiem co ci wszyscy zboczeńcy we mnie widzieli. A w sumie, czy to ważne?
Po chwili zacząłem się staranie wycierać, a następnie założyłem na siebie świeże ubranie. Błękitny golfik i czarne, przylegające spodnie. Spojrzałem jeszcze raz w lustro i westchnąłem. Czemu muszę wyglądać jak dziewczyna? Z tą fatalną myślą wyszedłem z łazienki do pokoju.
Rozejrzałem się w około aż mój wzrok spoczął na wylegującego się mojego Pana, który z zamkniętymi oczami leżał na łóżku.
Co ja z nim mam. Przemknęło mi tylko przez myśl.

Powolutku zbliżyłem się do niego, po czym wdrapałem się na łóżko i zawisłem na nim.
W jednej chwili znalazłem się pod nim. Pan przytulił się do mnie mocno i ułożył głowę na moim ramieniu.
-Zostań tak.- Szepnął jeszcze.
Serio, co ja z nim mam? Zachichotałem w myślach. Teraz jestem poduszką, tak?
-Będziesz spał, Panie?- Zapytałem ciekawy. W sumie nie jestem już śpiący, ani nic z tych rzeczy, więc nie za bardzo mnie nęciło na zostanie jego poduszka na jakiś czas.
-Nie, po prostu mam ochotę poleżeć.- Odpowiedział spokojnie i przejechał dłonią po mojej łopatce.
-Rozumie.-Będzie źle.Czemu tak spokojnie leże sobie z nim? Coś się szykuję.
Ale teraz najmniej szczerze powiedziawszy mnie to obchodziło. Zapytać go?
Chyba tak ,muszę to usłyszeć, znaczy tak myślę, inaczej całkowicie się pogubię.
-Co tak zmilkłeś?- Podniósł się i usadowił na moich bioderkach. Przełknąłem ślinę.- No co?- Był już chyba lekko rozdrażniony.- Czego chcesz się dowiedzieć?- Przejrzał mnie? No nic zaryzykuję!
-Panie...- Zacząłem trochę nieśmiało.- Kim ja dla ciebie tak naprawdę jestem!?- Wypaliłem na jednym wdechu po czym zakryłem czerwoną twarz rękoma.
-Yuki.- Szepnął.- Dla mnie jesteś...




























Powracam! Dość szybko co nie? No, ale przecież obiecałam, więc jestem. Teraz jednak mam dla was mały szantażyk, a co? XD Jeśli nie zobaczę 8 komentarzyków pod tym rozdział nie będzie kolejnych. Dokładnie tak! Słyszałam już, że nie powinnam tego robić, ale mi się zdaję, że coś ostatnio za mało komentujecie.
Pamiętajcie jedna osoba, jeden komentarz się liczy.
To wszystko, jeśli chcecie szybko rozdział to postarajcie się tak dla mnie ^^
Wasza przemiła (jak zwykle) Nana~~ 

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Kolacja


-Panie Kengo. Panie Kengo?
-Hmm o co chodzi?- Spojrzałem na mojego asystenta siedzącego po drugiej stronie.
-Niedługo będziemy  na miejscu.- Odpowiedział i zaczął grzebać w papierach.
-Ach tak.- Mruknąłem sennym głosem i usadowiłem się wygodnie, ponownie wlepiając wzrok w okno.
Trzeba w końcu odwiedzić starego przyjaciela. Choć miało to wyglądać jak spotkanie dwóch przyjaciół, którzy nie widzieli się od dawana, obaj wiedzieliśmy, że tak naprawdę chodziło o interesy. Jego malutka firma szybko się rozrosła i na pewno chciałby wprowadzić ją teraz na rynek światowy. To może być ciekawe. No, ale o to będziemy się martwić później, teraz bardziej interesował mnie jego nowy pupilek.
-Już jesteśmy.- Głos szofera wyrwał mnie z moich rozmyślań. Zapowiadał się udany wieczór.

Siedzieliśmy w kompletnej ciszy i czekaliśmy. Byłem tak bardzo ciekawy, żeby dowiedzieć się kim jest nasz gość, ale ważniejsze było to, żeby poznać imię mojego Pana. Nie mogłem tak po prostu zapytać, bałem się.
Nie wiem do końca czego, ale po prostu czułem, że to nie byłby dobry pomysł.
W końcu to oczekiwanie przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę.- Powiedział dość głośno mój Pan i wstał. Ja oczywiście wstałem zaraz po nim.
-Och. Widzę, że gust ci się nie zmienił Shinji.- Było słychać mocny, męski głos, który odbijał się echem po pomieszczeniu. Shinji tak? Ładne imię, choć nie bardzo do niego pasowało.
-Ty też się nie zmieniłeś Kazumi.- Zaśmiał się delikatnie.
W końcu z mroku wyłonił się mężczyzna około trzydziestki. Miał krucze, czarne włosy i piwne oczy oraz idealnie wyrzeźbione ciało, które podkreślał dopasowany granatowy garnitur.
Był po prostu mężczyzną doskonałym w każdym calu.

-Też się cieszę, że cię widzę.- Podszedł bliżej, aż w końcu minął mnie i uścisnął dłoń Shinjiemu. Potem szepnął mu coś na ucho i usiał na swoim miejscu, które znajdowało się na przeciw Pana.
My też zasiedliśmy do stołu i wszyscy trzej zaczęliśmy nakładać sobie jedzenie na talerze. Od razu rozpoznałem tę kuchnię. Było czuć wyrafinowany smak Misy. Cóż za pyszności.
Jedliśmy w całkowitej ciszy, aż w końcu kiedy przeszliśmy do deseru Pan w końcu zabrał głos.
-Wiesz dlaczego cię sprowadziłem prawda?- Zapytał i uniósł delikatnie lewą brew.
-Hmm niech pomyślę.- Wyglądał jakby zastanawiał się przez chwilę, a potem klasną w dłonie.- Chyba po to, żeby wspominać stare, dobre czasy, nie?
Mój Pan zrobił srogą minę.-Nie, stanowczo, nie.
-Ach jaka szkoda, a miałem taka cichą nadzieję, że jednak się za mną stęskniłeś.- Powiedział z perfidnym uśmieszkiem na twarzy, po czym zrobił sztuczną, smutną minkę.- Jaka szkoda.- Cmokną dwa razy i przybrał surowy wyraz twarzy, taki sam jaki mój Pan utrzymywał od początku jego przybycia.- Wiem, wiem chodzi o twoją firmę.
-Dokładnie, a dokładnie o jej rozrost i wprowadzenie jej na rynek światowy. Wiem, że dla ciebie to nic trudnego Kazumi Kengo.- Cały czas miał poważny minę, która z jednej strony miała wzbudzić podziw, a z drugiej w strach. Niezła technika i zaraz, że kto? Kazumi Kengo?! Prezes korporacji Lyon?! Tej ogromnej, która dominuje na światowym rynku?! Oderwałem się od pucharku lodów i z otwartymi ustami spojrzałem na naszego gościa. Ale przecież on tak się wygłupiał i w ogóle. To niemożliwe! Skąd taką ważną osobistość, zna mój Pan!
-Hmm no tak, ale ważniejsze jest czemu miałbym ci pomóc? Lubię cię, ale bez urazy nie jesteśmy ze sobą aż tak blisko, Shinji. Skoro mnie tu sprowadziłeś i od razu przechodzisz do takich spraw musisz mieć czym mnie przekupić, albo zdobyć.- W tej chwili spojrzał na mnie i oblizał się łakomie. Hę? Że co? O nie! Nie ma mowy, że będę jakąś kartą przetargową! Ze strachem w oczach odwróciłam powoli wzrok na mojego Pana i co? Nie mogłem nic wyczytać z tej jego kamiennej miny. Błagam ratunku!
-Zostaniemy wspólnikami, dam ci 35% firmy, a ty za to pomożesz mi, nie raczej nam wybić się na świecie, co ty na to?- Zapytał mój Pan spokojnie, cały czas wgapiając się w Kazumiego.
-Och. Cóż za interesująca propozycja.- Odetchnąłem z ulgą. Jednak nie chodzi o mnie. Cóż za szczęście. Dopiero przyzwyczaiłem się do życia tutaj. Mój Pan nie był w cale taki zły i to może dlatego tak szybko przestało mi przeszkadzać to, że jestem tylko niewolnikiem. Do tego miałem też Misę, która zawsze się o mnie troszczyła. Zawsze byłem sam. Pozbawiony rodziców i reszty rodziny, z rówieśnikami nie potrafiłem się dogadać. Niechciane dziecko. Tutaj mimo tego, że jestem tylko zwykłym zwierzakiem mam dom. Kogoś kto się mną opiekuję. Może to tylko taka iluzja, ale mi to wystarczy, bo wcześniej nie miałem nawet tego.

-To nie wystarczy.- Co takiego? Spojrzałem ma niego.
-Przecież to spory procent firmy, więcej nie dam.- Warknął już trochę rozgniewany mój Pan.
-Wiem o tym. Przyjmę te warunki z największą chęcią, ale...- Uśmiechnął się nieprzyjemnie, miałem złe przeczucia.
-Ale?- Spojrzał zaciekawiony mój Pan.
-Chcę go.- Wskazał na mnie i lubieżnie się oblizał. Słucham?! W szoku zakrztusiłem się lodami i spojrzałem przerażony na mojego Pana.
-Niestety on nie jest na sprzedaż, poza tym nawet go jeszcze nie szkoliłem, a ty tylko takich chcesz.- Jak zawsze spokojny, mówiąc to wziął łyk wina i uśmiechnął się słodko.
-Niemożliwe!- Wykrzyknął tamten.- Masz go już prawie trzy miesiące i nadal go nie szkoliłeś?- Spojrzał zdziwiony i zbity z tropu to na mnie, to na niego. Szkolenie? O co chodziło? Z nerwów zacząłem miętolić kawałek materiału z mojego rękawa. Co ja tu robię?! Zamknąłem oczy i pochyliłem głowę.
-A właśnie, że tak jest.- Odrzekł spokojnie i uśmiechnął się, pokazując światu swoje perliste ząbki.
Co się tu wyrabiało? Patrzyłem z przerażaniem to na jednego, to na drugiego. Czy ktoś by był tak łaskawy i wyjaśnił co się tu dzieję?
-Haha to mnie zaskoczyłeś.- Chyba się już trochę opanował. Na całe szczęście. Ten facet jest przerażający, są z moim panem siebie warci.- Zawsze już miałeś wyszkolone zwierzaczki, albo chociaż zaczynałeś. To mnie zaskoczyłeś Shinji i to bardzo. Teraz ten twój pupilek jeszcze bardziej mnie interesuje.- Spojrzał na mnie i uniósł do góry lewą brew.
-Hmm powiedzmy, że dopiero zamierzam go szkolić i możesz mieć rację on jest wyjątkowy.- Wszystko to powiedział swoim miękkim głosem, po czym puścił mi oczko. Zarumieniłem się mocno. Wyjątkowy, ciekawe o co mu chodziło...
-Czyli go nie oddasz co? Jaka szkoda.- Znowu cmoknął.
-Niestety tak jak już mówiłem nie jest na sprzedaż.- Wziął kolejny łyk wina i oblizał delikatnie usta, cały czas patrząc na mnie głodnym wzrokiem. Przełknąłem głośno ślinę i zarumieniłem się mocno. Niech on przestanie! Przecież tak przy kimś, jejku, to takie krępujące...
-Ech jaka szkoda, ale mam inny układ. Pomożesz mi przekonać Misakiego, żeby wytrenował mi mojego pupilka i zgodzę się na zawarcie z tobą kontraktu.- Uśmiechnął się słodko. Uf bezpieczny, jak dobrze. Wróciłem do deseru, cały czas jednak bacznie ich obserwując. Ciekawe kim jest Misaki, ale bardziej interesujące było o co chodziło, z tym treningiem i tresurą. Czyżby chodziło o seks?! Potrząsnąłem mocno głowo. Spokojnie Yuki! To ciebie nie dotyczy. W cale!
-Hmm masz kogoś wyjątkowego na oku?- Zapytał mój Pan z nutką zaciekawienie w głosie.
-Tak jakby.- Kolejny łyk wina.- Skoro ty możesz mieć swojego, mi chyba też się należy, a na aukcjach ostatnio nic nie mogłem znaleźć, dlatego szukałem poza, ale teraz...- Westchnął.- Potrzebuje tresera.- Czyli on naprawdę jest jak mój Pan. Halo, to nienormalne! Czy wszyscy bogaci faceci jako hobby uprawiają seks z nieletnimi chłopcami?! ( Nie, nie wszyscy, takie rzeczy to tylko w Japonii XD Sorki nie mogłam się powstrzymać.) Cóż za przerażająca, ale jak dotąd sprawdzająca się wizja.

-To może być trudne.- Zamyśli się.- Od jakiegoś czasu nie mam z nim kontaktu, ale myślę, że podołam temu zadaniu, a tak właściwie.- Spojrzał na niego dziwnym wzrokiem.- To skoro masz już kogoś interesującego, czemu chciałeś go.- Skinął na mnie i skierował wzrok na Kazumiego.
Ja także oderwałem się ponownie od pucharka lodów, który był już prawie pusty i spojrzałem na niego.
-Upatrzyłem sobie dość drapieżną zabawkę.- Spojrzał na mnie i oparł się wygodniej o krzesło odchylając do tyłu.- Ty jednak wolisz słodziaków, a ujrzawszy tak piękny okaz miałem ochotę się pokusić. To wszystko. Czekają mnie tu jeszcze jakieś przesłuchania?- Zapytał z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
-Nie to wszystko.- Odrzekł chłodno i wrócił do swojego deseru.

Znów zapanował ta złowroga cisza. Puk, puk.
-Proszę.- Odpowiedział mój Pan, a ja w tej chwili skończyłem w końcu pałaszować swoją porcję lodów i westchnąłem zadowolony.
-Panie Kengo.- W drzwiach stał młody chłopak, który miał około osiemnastu lat, czekoladowe oczy, a na głowię ,,burzę'' blond loków.- Musimy już iść.
-Ta jest Martin.- Odparł mężczyzna i podniósł się z krzesła.- Było mi miło, mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy, czekam na telefon.- Powiedział jeszcze mężczyzna, po czym skłonił się i udał się w stronę drzwi.
Shinji natychmiast za nim podążył, a ja usiadłem na swoje miejsce.
Byłem bardzo, ale to bardzo ciekawy jakie jeszcze tajemnice skrywa mój właściciel. Ilu ważnych ludzi znał?
O jakiej tresurze gadał ten cały Kazumi?!
Coś czuję, że czekać mnie będę ciężkie czasy, kiedy ona nastąpi, a myśląc o tym nie wiedziałem jeszcze jak szybko się o tym przekonam...


















Ohayou miśki!!!
Tęskniliście? Przepraszam was bardzo za tak długą nieobecność. To wszystko przez ten projekt i koniec roku. Ale teraz zaczynają się luzy, więc będę miała dla was sporo czasu. Kto się cieszy?!
No, ale wracając rozdział krótki, bo jutro wyjeżdżam na trzy dniową wycieczką, ale jak wrócę biorę się ostro do pisania. Wasze komentarze motywują mnie jak nie wiem co i za to dziękuje. Szczególne podziękowania dla Shadoweed. Dziękuje ci bardzo z całego serduszka skarbie, bo wzięłaś się naprawdę poważnie za mojego bloga.
Co do sugestii planuje dość długie to opowiadani, także postaram się już powoli rozkręcać akcję. Na razie pragnęłam ukazać tą relacje pomiędzy panem i Yukim.
Natomiast jeśli chodzi o charaktery bohaterów, też zamierzam się za to zabrać za niedługo. Mam dla was przygotowanych parę ciekawych i nietypowych niespodzianek, także myślę, że mi wybaczycie to małe zaniedbanie. Do następnego!
                                                                       Nana^^