czwartek, 31 marca 2016

Misaki


Minęła godzinna. Na pewno Misa zdążyła już powiedzieć Panu i ten teraz obmyśla w jaki sposób mnie ukarać. Mam jednak nadzieję, że do tego nie doszło. Może Kengo zdołał jakoś przekonać Misę, albo nastraszył ją? Cokolwiek zrobił oby to przyniosło wymagany rezultat. Inaczej w nieciekawych barwach widzę swoją przyszłość, a może nawet jej brak.

- Wyglądasz jakbyś zaraz miał dostać zawału. - Jego niski i ciepły głos wprawił mnie w osłupienie. Powoli podniosłem wzrok i ujrzałem w drzwiach Kazumiego, a obok stała Misa z apteczką. Zamrugałem zaskoczony trzy razy i dopiero teraz zorientowałem się jak mocno zaciskam ręce w pięści oraz, że wstrzymuje oddech.
- Jak? - wyszeptałem. Kengo podszedł do mnie i usiadł obok na łóżku. Misa zaś zamknęła, a następnie zakluczyła drzwi i powolnym krokiem się do mnie zbliżyła. Uklękła przed mną i otworzyła apteczkę. Cisza, która panowała, gdy mnie opatrywała była tak przerażająca, że bałem się chociażby głośniej oddychać.
- Skończyłam. - Wstała, zamknęła apteczkę i położyła na komodzie obok łóżka dwie tabletki. - To leki, gdyby nagle coś zaczęło Cię boleć. Jesteś mocno potłuczony, dlatego lepiej połóż się i prześpij. Wtedy organizm najszybciej się zregeneruje. - Jej głos lekko drżał, ale mimo to nie zdradzał on jakiś konkretnych emocji, przez co naprawdę nie miałem pojęcia co się mogło wydarzyć między nią, a Kazumim.

Gdy wyszła, a w pokoju zapanowała niczym niezmącona cisza. Powoli mój oddech wrócił do normy, a ja zacząłem zastanawiać się jak rozpocząć rozmowę. Nie mam pojęcia jak on przekonał Misę do milczenia. Ryzykowała, a to oznacza, że będę jej dłużnikiem. Nie wróży to nic dobrego. W tym świecie teatru bycie zadłużonym u kogoś, jest naprawdę niebezpieczne pod wieloma względami.
- Długo jeszcze zamierasz tak siedzieć z tą idiotyczną miną? - Jego głos przeciął napięcie i gęstniejącą atmosferę. Odzyskałem w końcu rezon i uśmiechnąłem się do niego w wyuczony sposób.
- Możesz mi wyjaśnić jak ją namówiłeś? - Odwrócił się do mnie i posłał rozbrajający uśmieszek, a w jego oczach błysnęło coś szczególnie niebezpiecznego. Przełknąłem głośno ślinę i przyjąłem rzucone wyzwanie. Także zacząłem się w niego chamsko wpatrywać i przykleiłem sobie na twarz słodziutki uśmieszek.
- To nie było takie trudne. Masz w niej większego sojusznika niż myślisz. - Wstał i przeciągnął się, wodząc wzrokiem po całym pokoju. - Powinieneś czasami bardziej ją szanować. - mruknął i zaczął przechadzać się nieskrępowany po mojej sypialni oglądając wszystko dokładnie. Czyżby zbierał o mnie informacje przez obserwację? Całkiem prawdopodobne. Rzeczywiście ciekawy z niego przeciwnik. Tak go właśnie postrzegam, nie jako sprzymierzeńca, bo wtedy nadal śmiało mogłem nazywać siebie naiwniakiem. To mój kolejny wróg. Nikt więcej, ani nikt mniej.

- Sojusznika? W niej? Podziękuje. - prychnąłem i położyłem się na łóżku. Przymknąłem oczy udając, że nie zwracam na niego uwagi, tak naprawdę wyczulając mocno pozostałe zmysły. Pozostawałem czujny, tak dla własnego bezpieczeństwa. Przy takich osobach jak on zawsze trzeba być ostrożnym.
- Właśnie w niej, mój ty niewdzięczny gówniarzu. - odpowiedział przesłodzonym głosem, a ja tylko zacisnąłem mocno usta. Nie będę się z nim bawił, bo zobaczy jak łatwo mnie sprowokować, a tego nie wolno mi przed nim ukazać.
- Jestem wdzięczny, za jej pomoc. - Ostatnie słowo prawie wyplułem akcentując, jak bardzo ona się dla mnie liczyła. - Wydaje mi się jednakże, że o wiele więcej jest tu twojej zasługi szanowny panie Kengo. - Przewróciłem się bokiem do niego i podparłem na prawym łokciu.
- Sam na to wpadłeś bystrzaku? - Już wcześniej denerwowały mnie te jego zdrobnienia, ale to jego lukrowane ,,bystrzaku’’ i ,,słodziaku’’ zaraz naprawdę doprowadzą mnie do szału i wyryję mu na twarzy jakim to jestem małym ptysiem. Mimo swoich myśli, nie zdradziłem jednak ani odrobinki zdenerwowania takim traktowaniem mojej osoby.
- Na szczęście daje jakoś radę myśleć samodzielnie - odpyskowałem zgrabnie, a następnie stwierdziłem, że koniec tych podchodów. - Powiesz mi jednak teraz jak ją przekonałeś? Albo jak dobre kłamstwo wcisnąłeś do jej malutkiej główeczki? – Usiadłem i przybrałem poważny wyraz twarzy.
- Nie oszukałem jej. Wyjaśniłem mniej więcej sytuacje i przybliżyłem konsekwencje jakie mogły cię spotkać po tym wypadku. Szybko zgodziła się zapomnieć, o tym co jej piękne oczy ujrzały. - Klasnął w dłonie i zaśmiał się w mało przyjemny sposób. - Czyż nie masz cudownej przyjaciółeczki. - Cudnie. Jestem winny ogromną przysługę tej idiotce. Nie mam pojęcia co zażąda, ale jeśli znowu będę musiał ją traktować jak przed zmianą, to moje aktorstwo będzie musiało wskoczyć na wyższy poziom.
- Jak wielki dług u niej mam? - zapytałem, a on tylko się do mnie uśmiechnął.
- Ogromny, nawet życia. - Po kręgosłupie przebiegł mi nieprzyjemny dreszcz, a kiedy spojrzałem mu w oczy zrozumiałem jak wielki błąd popełniłam zawierając z nim ten swoisty pakt. Jakbym własną krwią podpisał cyrograf z szatanem. W filmach zawsze się to źle kończyło. No chociaż w nich osoba podpisująca go nie jest niewolnikiem niewyżytego sadysty. W moim przypadku, było to zaprawdę zło konieczne.
- Wprost cudownie - westchnąłem i zacząłem się przebierać w piżamę.- A do tego wszystkiego  niczego się dziś nie dowiedziałem. Wykorzystałeś mnie, a ja nie mam z tego żadnego pożytku. - Na te słowa uśmiechnął się tajemniczo. Podszedł do mnie i zmierzwił mi włosy, a następnie wstał i zbliżył się do wyjścia.
- Następnym razem Ci to wynagrodzę. - Nie zdążyłem nawet słowa wypowiedzieć, a on już był za drzwiami mojego pokoju. Usłyszałem kroki, a jakieś piętnaście minut później pisk opon kiedy odjeżdżał swoją limuzyną z podjazdu mojego Pana.

Miałem ochotę poukładać sobie wydarzenia sprzed ostatnich dwóch godzin w jedną, spójną całość. Jednakże naprawdę byłem niewyspany, a każdy mięsień błagał o chwilę odpoczynku i oddaniu się w ręce Morfeusza. Wślizgnąłem się, więc pod ciepłą kołdrę i momentalnie odpłynąłem.

- Yuki czas wstać - cichy głos próbował wyrwać mnie z jakże przyjemnego letargu, dlatego przykryłem się mocniej i odwróciłem na drugi bok.- Musisz coś zjeść, już piętnasta.- Pięć godzin, na pewno tyle nie spałem. A nawet jeśli, to po obiedzie miał przyjść Pan, nie ta natrętna dziewucha.
- Nie kłam - wymamrotałem i przykryłem się cały.
- Nie kłamię Yuki, pora wstawać! - wydarła mi się wprost do ucha, a ja niechętnie otworzyłem oczy. Usiadłem i parę razy przeciągnąłem się w prawo i lewo, a następnie powolnym krokiem ruszyłem w stronę łazienki. Ona zaś krzątała się i przygotowywała wszystko do obiadu.
Wróciłem po dziesięciu minutach i od razu wziąłem się za jedzenie. Jednego nie mogłem jej odmówić. Kucharką była znakomitą, to był fakt wprost niezaprzeczalny. Rozkoszowałem się, więc pysznym posiłkiem, a ona stała obok z nieodgadniętą dla mnie miną. Cisza ponownie tego dnia przytłoczyła mnie i sprawiła, że czas zwolnił niewyobrażalnie.

- Dziękuje - powiedziałem, kiedy przełknąłem ostatni kawałek i odłożyłem sztućce na bok. Odetchnąłem głośno. - Dzięki też za to wcześniej. - Powoli przeniosłem na nią wzrok, a ona nie poruszyła się nawet o milimetr. Tylko stała tam z naiwnym i głupim uśmiechem.
- Nie ma za co. Ja zawsze Ci pomogę Yuki. - Miałem wielką ochotę wykrzyczeć jej, jak wielkim łgarstwem są jej słowa. Mogła mi pomóc. Mogła podać truciznę temu skurwysynowi, albo chociaż pomóc mi się stąd wydostać. Jednak ona nic nie zrobiła. Była przyjaciółką, wsparciem? Po co mi ktoś tak zbyteczny? Teraz jednak nie mogę wygarnąć jej tego wszystkiego, chodź tak wiele słów ciśnie mi się na usta. Muszę to w sobie stłamsić i być dla niej miły, albo chociaż akceptować jej towarzystwo. Mam dług.
- Wiem, dziękuje. Wiele ryzykujesz, ale i tak postanowiłaś mnie nie wydać. Jestem wdzięczny. - Dawno nie wypowiedziałem tak wielu sztucznych słów. Ciężko mi jednak przy niej grać, bo czasami myślę, że ona ma jakąś ważniejszą role do odegrania. Nie tylko służki Pana i mojego wsparcia mentalnego, znaczy teraz już byłego.
- Nie mogłeś tego zaakceptować. - W końcu podeszła do mnie i usiadła obok na łóżku, po czym odsunęła wózeczek, na którym były resztki jedzenia.- Mi było ciężko patrzeć na twoje cierpienie. Naprawdę.- wzięła moją rękę i mocno ją ścisnęła.- Nie miałam jednak jak Ci pomóc, przepraszam. - Oparła swoją głowę na moim ramieniu i zaszlochała. Poczułem się skrępowany. Nie miałem pojęcia jak zachować się w takiej sytuacji, ponieważ pierwszy raz miałem z nią do czynienia.
- Już dobrze. To nie twoja winna. Jedynie jego, nikogo więcej. - Instynktownie pogłaskałem ją uspokajająco po głowię. Nie było mi jej żal, ani nie wybaczyłem jej, ale jakoś nie miałem ochoty widzieć jej łez.

- Wybaczysz mi? - Spojrzała na mnie z wielką czułością. Pokiwałem twierdząco głową, żeby w końcu dała mi spokój. Po tym geście uspokoiła się, otarła łzy spływające po policzkach i uśmiechnęła się do mnie. - Dziękuje. - Siedzieliśmy chwilę przytuleni do siebie, aż w końcu Misa wstała i zaczęła sprzątać.
- Co Ci powiedział Kengo? - Nie mogłem dłużej czekać z tym pytaniem. Ciekawość człowieka jest wielka, a moja szczególnie. Miałem jako taki obraz tej sytuacji przez słowa Kazumiego, ale jakoś nie do końca mu ufałem. Wróć, wcale mu nie ufałem, gdyż jak wspomniałem jest wrogiem. Należy go jednak trzymać tak blisko, jak tylko się da.
- Powiedział co by Cię spotkało, gdybym poinformowała o tym Pana. - Przełknęła głośno ślinę i spojrzała na mnie. Rozejrzała się wokoło jakby bała się, że ściany mają uszy i nachyliła się, żeby być bliżej mnie. - Zginąłbyś za spanie z Panem Kengo, za plecami Pana Shinjiego - wyszeptała zdenerwowanym głosem, a ja ze świstem wciągnąłem powietrze. Miała rację. Uratowała mi życie. Chcę, czy nie, muszę być dla niej miły i udawać przyjaźń.
- Uratowałaś mnie. Jestem twoim dłużnikiem Misa. - Posłałem jej udawany uśmiech, a ona zarumieniła się delikatnie.
- Przesadzasz. Po prostu nie chciałam, żeby spotkała Cię krzywda. Lubię Cię i mam nadzieję, że więcej nie będziesz się tak zachowywał. - Nagle ucięła swoją przemowę. Chodziło o odepchnięcie jej po mojej zmianie? To było konieczne i jak najbardziej słuszne. Teraz jednak pora przybrać kolejną maskę.
- Przepraszam. To mnie przerosło, poczułem się zdradzony, że nie możesz mi pomóc. Wiesz, że nic nie robisz, a ja cierpię. - Spojrzałem na nią z udawanym smutkiem. Najważniejsze to wzbudzić w innych ludziach współczucie. Dzięki temu naprawdę wiele da się osiągnąć. - Teraz jednak rozumiem. Nie jestem już zły i również przepraszam za swoje zachowanie. - Kiedy zobaczyłem w jej oczach łzy, pomyślałem jedno: Wygrałem. Ta runda należała do mnie.
- Czyli między nami dobrze? - Na jej pytanie pokiwałem tylko twierdząco głową. Potem Misa skończyła w końcu sprzątanie po obiedzie i wyszła z pokoju uśmiechając się jak nigdy. Teraz stwierdziłem, że jednak ta głupia dziewucha może okazać się bardziej użyteczna niż sądziłem. Wystarczy przecież jeden mój uśmieszek, a ona gotowa jest zrobić dla mnie wszystko. Przyjaźń? Jak by ją tutaj wykorzystać…

Przez kolejne parę godzin siedziałem całkiem sam, ale teraz już mi to nie przeszkadzało. Lubiłem samotność. Wtedy mogłem na spokojnie poukładać sobie wszystkie zebrane informacje. Pomyśleć, nad dalszą częścią mojego planu do uzyskania wolności. Poczytać, pospać. Wiele mi nie było potrzeba. Siedziałem, więc już drugą godzinę nad książką ,,Metro 2033’’ uważnie śledząc losy bohaterów i wykreowany świat, gdy nagle drzwi się otworzyły.

Momentalnie odłożyłem tomik na łóżko, po czym ukląkłem na podłodze i lekko się ukłoniłem. Pan zamruczał zadowolony i podszedł do mnie. Gestem ręki nakazał mi wstać, a gdy tylko to zrobiłem zachłannie wpił się w moje usta. Jednak Shinji całował lepiej niż Kengo, czy Colin. Bardziej delikatnie i mniej nachalnie.
- Witaj kotku - powiedział, gdy się ode mnie oderwał, po czym jednym ruchem rzucił mnie na łóżko.
Po godzinie obaj leżeliśmy obok siebie, dysząc ciężko i przytulając się. Nie dlatego, że coś do siebie czuliśmy, po prostu ludzie po zbliżeniu mają niezrozumiałą potrzebę przebywania blisko drugiej osoby. Dziwne nieprawdaż?
- Dzień dobry Panie. - Dopiero teraz dane mi było odpowiedzieć na wcześniejsze słowa, ponieważ przez całą poprzednią godzinę z moich ust wydobywały się tylko sztuczne dźwięki przyjemności.
- Jak dzień? Byłeś mocno zmęczony po tresurce? - po tych słowach jego prawa ręka wylądowała na moim pośladu i przysunęła moje ciało jeszcze bliżej niego. Zamruczałem jak kociak na tę czynność, co oczywiście wyszło mi idealnie, jak zawsze. Byłem coraz lepszy w wydobywaniu wystudiowanych dźwięków. Seks z Shinjim nie był bowiem częścią tresury. On przychodził się odprężyć i mimo, że nie było o tym słowa, wiedziałem, że Colin życzy sobie aby zachowywał się przy jego drugiej jaźni, jak przy kliencie. Chociaż zdaje mi się, że biedny Shinji w ogóle o tym wszystkim nie wiedział i nie zdawał sobie sprawy jak dobrym aktorem już się stałem.
- Nie Panie wszystko w porządku. Misa już mnie opatrzyła i na jutro będę w pełni sił. - Sam przysunąłem się jeszcze odrobinkę bliżej i położyłem głowę na jego ramieniu znajdując sobie wygodną pozycje do spania. Było wcześnie, ale dzisiejszy dzień wykończył mnie psychicznie, a od rana czeka mnie nie łatwa nauka u Colina. Wcześniej jednak pora poznać trochę moją ofiarę, którą dzisiaj dostrzegłem.

- Przydatna jest nie ma co. Lubisz ją prawda? - Nawiązuje do Misy? Nawet specjalnie nie musiałem się starać. Sam mi poda ją na tacy, wystarczy trochę się postarać.
- Wspiera mnie i pomaga. Ostatnio o coś się posprzeczaliśmy, ale dzisiaj w końcu wszystko się wyjaśniło Panie. - Grałem teraz grzecznego i uroczego niewolnika. Prawie samego siebie z początku tego przedstawienia, tylko bardziej śmiałego i chętnego.
- To dobrze. Zatrudniłem ją tutaj, bo miała wysokie kwalifikacje, a w tak młodym wieku to rzadkość. - To mnie zainteresowało. Ona ma dziewiętnaście lat. Jak w takim wieku można mieć jakiekolwiek wyższe kompetencje?
- Ale ona jest młoda! Teraz naprawdę przykułeś moją uwagę Panie. - Uśmiechnąłem się słodko licząc na nagrodę w postaci większej ilości informacji.
- Nic Ci nie mówiła? - Faktycznie. Misa nigdy nie wspominała o sobie. O swoich nawykach, nie wspominała nikogo ze swojej rodzinny. Tak naprawdę nie znałem jej. Może ona także była aktorem? Co gorsza może nawet bardziej utalentowanym niż ja? Nie zauważyłem tego. Wyjawiałem jej wszystko, bo zjawiała się gdy moje serce najmocniej krwawiło, a ja byłem bezradny. Ona zaś pozostała w cieniu. Dopiero teraz dostrzegłem tak oczywistą rzecz, że praktycznie nic o niej nie wiedziałem. Przez cały ten czasy, ani o milimetr nie zbliżyłem się do niej, ona zaś przejrzała mnie całego.
- Jakoś nie miała okazji - skłamałem gładko, po czym odgoniłem od siebie zmęczenie i całkowicie skupiłem się na słowach Pana. Teraz dowiem się jak mogę Cię wykorzystać, albo czy w ogóle powinienem to robić droga Miso.

- Misaki Fukuoka ma dziewiętnaście lat i pracowała już w trzech bogatych domostwach. Przede mną zatrudnił ją nie kto inny jak znany Ci Kazumi Kengo i to właśnie on mi ją polecił. Mówił, że idealnie nada się do opieki nad niewolnikami. Zawsze pełniła taką role. - Nie miałem pojęcia. Czyli to nie taka zwykła służka, tylko opiekunka niewolników. Wspiera ich i nie pozwala umrzeć. Zna Kengo? Dlatego nam pomogła? Czy może kryje się za tym więcej? Sam już nie wiem. Informacje, przypuszczenia i wspomnienia zlały się w jedno. To za dużo. Tego w ogóle się nie spodziewałem.
- Mhm ciekawe - odpowiedziałem udawanie sennym głosem. Potem zapadła cisza. Obaj mocno się w siebie wtuliliśmy i po chwili usłyszałem miarowe i ciche pochrapywanie mojego Pana. Kiedy upewniłem się, że Shinji na pewno się już dzisiaj nie obudzi wyplątałem się z jego stalowego uścisku. Następnie szybko włożyłem na siebie jakieś ubrania i powoli wyszedłem z pokoju. To było niebezpieczne, ale musiałem zobaczyć się z Misą i chociaż w małym stopniu móc sobie wszystko posegregować.

Co jednak najbardziej przerażające, gdy tylko chciałem odwrócić się w prawo, by zagłębić się w półmrok korytarza i przemknąć niezauważony do kuchni, ktoś delikatnie szarpnął mnie w tył za rękę. Mimo ogromnego strachu, udało mi się nie krzyknąć. Stłumiłem to sobie modląc się w duchu, żeby przy moim boku nie stał Pan. Powoli odwróciłem się w lewo, a tam ujrzałem Misę. Całe napięcie zeszło ze mnie i wziąłem uspokajający oddech.
- Nie strasz mnie tak nigdy więcej - szepnąłem jej na ucho, a ona tylko się uśmiechnęła.
- A ty nie powinieneś być w pokoju? - Skierowała swój wzrok na drzwi do mojej sypialni.
- Powinienem, ale mam do ciebie sprawę. - Musiałem zadać odpowiednie pytania. Ona też jest aktorką. Tylko jaką postać odgrywa? Czy pomoże mi? A może najpierw wypytać o jej relacje z Kengo i ostatecznie jego użyć do swej słodkiej zemsty? Muszę to dobrze rozplanować.


- Zrozumiałam. - Spojrzałem na nią dziwnie i nagle jej uśmiech wydał mi się przerażający. - Pomogę Ci. Wydostaniesz się stąd. Już niedługo - wyszeptała mi, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła. Mnie zaś przeszły ciarki po plecach i na chwilę zapomniałem jak się oddycha. Oparłem się o drzwi i zsunąłem w dół. Nie mam pojęcia co dokładnie się wydarzyło, ale przed chwilą Misaki zdjęła swoją maskę. 

























Rozdział za marzec.
Kolejny w kwietniu, a kiedy tego nie wiem, ale liczę, na więcej komentarzy, bo to naprawdę motywuje człowieka do pracy. 
Mam nadzieję, że tym razem dobrze zrobiłam dialogi, bo zawsze się nad tym zastanawiałam. Sugerowałam się zapisem na innych, dobrze napisanych bloga oraz książkach.
Jeśli znowu coś namieszałam, to będę wdzięczna za poprawę.
Betowała: Sunno Makani 
Do następnego!
Nana

niedziela, 27 marca 2016

Aktor


-Yuki i jak wytrzymasz jeszcze?- wyszeptał mi na ucho zmysłowym głosem Colin, po czym delikatnie polizał 
mój policzek. Jęknąłem na tą czynność i zaraz dostałem prosto w twarz. Cholera. Przecież miałem nawet nie pisnąć, a ja jęczę sobie zuchwale. Brawo, sam sobie wykopujesz grób idioto.
-Przepraszam Panie.- Kolejny mocny cios. Tym razem prosto w brzuch. Zgiąłem się w pół, łańcuchy nade mną zatrzeszczały, a po piwnicy przeszło echo mojego bolesnego i stłumionego krzyku.
-Jesteś prawdziwym masochistą mój koteczku.- Okrążył mnie jak drapieżnik ofiarę, po czym obniżył łańcuchy tak, że nie wisiałem już podciągnięty za ręce, tylko klęczałem przed nim. Muszę też wspomnieć, że przez cały czas miałem w tyłku wibrator nastawiony na najwyższe obroty.
-Panie błagam, nie mogę.- Wiedziałem czego żądał w chwili, gdy opuścił mnie idealnie na wysokość swoich spodni, ale ja nie mogłem. Nic dzisiaj nie jadłem, więc pewnie zwrócił bym jego spermę, za co spotkała by mnie jeszcze dotkliwsza kara.

-Chcesz dzisiaj zginąć?- wysyczał, podniósł mnie za włosy do pionu i przyłoży z pięści w śledzionę. Myślałem, że umieram. Ból rozszedł się po moim ciele i mimowolnie krzyknąłem, za co zostałem nagrodzony potężnym kopniakiem w brzuch.- Powtarzałem ci, że dzisiaj humoru nie mam, a ty i tak dajesz mi coraz więcej powodów żebym się na tobie wyżył. Naprawdę jesteś masochistą.- po tych słowa w ustach poczułem krew. Znowu ucierpiała moja twarz. W tym stanie nikt mnie nawet za dziwkę nie zechcę.
-Wybacz mi.- Zbliżył się do mnie i ujął mą posiniaczoną twarz w dłonie, delikatnie musnął moje usta, a następnie odczepił mnie od łańcuchów, zaciągnął do swojego fotela i rzucił obok niego. Następnie rozsiadł się wygodnie  i rozpiął rozporek.

-Trzeci raz nie powtórzę gówniarzu.- Jak najszybciej doczołgałem się do niego i oparłem głowę na jego kolanie. Szybko wziąłem kilka głębszych oddechów i zacząłem robić to co do mnie należy. Piętnaście minut później było już po wszystkim, a ja z trudem przełykałem jego nasienie, dławiąc się przy tym co jakiś czas. Błagałem tylko mój żołądek, żeby jakoś to wytrzymał i na szczęście udało mu się.- Było tak tragicznie? Czasami mnie zadziwiasz, może naprawdę lubisz ból, co?- zapytał z typowym dla niego uśmieszkiem, po czym przyciągnął mnie do siebie na kolana i jednym ruchem wyjął ze mnie wibrator.
Jęknąłem żałośnie, a łzy potoczyły się po moich spuchniętych policzkach. Misa znowu będzie miała przy mnie robotę i ponownie przyjdzie mi oglądać jej zbolałą minę, która tak mnie denerwuje. Jakby ona nadal wierzyła w naszą przyjaźń, co za kretynka bez mózgu. Chociaż zapewne naiwny i dawny Ja naprawdę uważał ją za taką osobę. Która może mu pomóc. Tak na pewno mi teraz pomoże.
-Chcesz już dojść, prawda mój mały?- mówiąc to złapał mojego nabrzmiałego członka w dłoń i delikatnie po nim przejechał. Przysunąłem się do niego i zaplotłem ręce na jego karku. Cały czas nie pozwalał mi dojść przez pewne urządzenie, które tylko on mógł ze mnie zdjąć. Cudownie, nieprawdaż?
-Tak Panie. Pozwolisz mi?- Przygryzłem dolną wargę i zatrzepotałem lekko rzęsami, tak jak mnie nauczył , a następnie wyszeptałem mu swoją idealnie wykutą pieśń błagalną do ucha, zmysłowym i seksownym głosikiem.

-Tak szybko się uczysz mój mały.- Przeniósł swoją dłoń z mojego członka, na jądra i mocno je ścisnął. Kolejny głuchy jęk przedarł się przez ciszę panującą w pomieszczeniu.- Ale co jeśli na twojego klienta to nie zadziała?- W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk, a ja głośno wciągnąłem powietrze. Tego jeszcze przecież nie omawialiśmy! Myśl Yuki, myśl. Jeśli nie miły i seksowny, to może go pokusić?
Zsunąłem się, więc szybko z jego kolan i ponownie wylądowałem na podłodze. Ukląkłem przed nim, a następnie wziąłem jego penisa do ust i mocno zassałem. Spojrzał na mnie zaskoczony i rozsiadł się wygodnie, aby w następnej chwili nachylić się i z całej siły przyłożyć mi w twarz. Wylądowałem na zimnej posadce. Miałem ochotę kolejny raz dzisiaj jęknąć z bólu, ale nie dałem mu tej satysfakcji, tylko zająłem poprzednią pozycję i skłoniłem się delikatnie.
-Panie w jaki sposób, więc zadowolić mam takiego klienta?- Nie odpowiedział. Machnął tylko ręką w moim kierunku, a ja wstałem i powolnym krokiem, na drżących nogach podszedłem do niego.
-Musisz użyć trochę więcej wyobraźni.- Przyciągnął mnie do siebie i znowu znalazłem się bardzo blisko niego.- Na przykład podać mu w tym momencie jakiś przedmiot do ukarania ciebie, albo zaproponuj mu jakbyś pragnął zostać ukarany.- Kary. No tak, ci obrzydliwi mężczyźni uwielbiają mieć kontrolę nad innymi. Przecież to takie oczywiste.
-Przepraszam Panie, nie wziąłem tego pod uwagę.- Na te słowa tylko pogłaskał mnie delikatnie po policzku.
-Czasami szybo się uczysz, a momentami idzie tak opornie. Nie rozumiem was masochistów.- Pokiwał zawiedzony głową, a następnie wstał ze mną na rękach i ruszył do drzwi. Na szczęście wcześniej usunął swoją ukochaną zabawkę i pozwolił mi w końcu dojść.- Na dziś koniec lekcji, bo zdenerwujesz mnie mocniej, a twoja twarzyczka nie będzie się już nawet nadawała do obciągania.

Natychmiast wzdrygnąłem się na te słowa, ale także odetchnąłem z wdzięcznością. W końcu na dzisiaj koniec tej tresury. A ostatnio nie dość, że trwa coraz dłużej to jeszcze jest gorzej. Bardziej brutalnie i nachalnie, co wcale nie jest dobrym znakiem. Skoro przyspieszył tak gwałtownie ze szkoleniem mnie, to zapewne niedługo dostanę klientów.
Szliśmy już dobrze znaną mi drogą do mojego pokoju. Panowała cisza, a na korytarzu nie było nikogo oprócz nas. Zdziwiony spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie i zdumiony stwierdziłem, że jest dopiero ósma rano. Tylko trzy godzinny trwała dzisiejsza lekcja, mi zaś wydawała się ciągnąć nieskończonymi godzinami. Nie dziwne, więc że nikogo jeszcze nie było. Służba zaczyna pracę około dziewiątej jeśli się nie mylę. Wyrwałem się jednak z zamyślenia o mało istotnych sprawach, kiedy Pan stanął w miejscu.
-Poproszę Misę do ciebie, a ty w tym czasie idź się porządnie umyć. Przyjdę po obiedzie, albo wieczorem, a jutro tresura jak zwykle od piątej.- powiedział, po czym postawił mnie nagiego przed wejście do mojego pokoju i odszedł. Byłem dzisiaj wyjątkowo zmęczony i marzyłem tylko o ciepłym prysznicu. Od razu poszedłem, więc do łazienki i zakluczyłem się w niej. Spojrzałem w lustro i miałem ochotę zapłakać. Moja twarz wyglądała dużo gorzej niż się spodziewałem, a do tego całe ciało miałem obolałe. Ostatnio niby robię postępy, a przynajmniej Colin tak twierdzi, ale też coraz częściej kończę poobijany. Tylko, że nie zostawia mi blizn. No tak nie może zepsuć zabaweczki, bo nie jestem dla niego na wyłączność. Czasami zapominam o tym, gdyż od pierwszego klienta minął już jakiś czas. Chodź dokładnie nie mogę stwierdzić ile było tego czasu, od momentu mojej zmiany, przestałem zwracać uwagę na dni tygodnia, czy nawet miesiące.
Nagle podskoczyłem, gdy ktoś głośno trzasnął drzwiami do mojej sypialni. Czy ta bezmózga dziewucha nie potrafiła nawet cicho wejść do czyjegoś pokoju? Może ludzie są wykończeni, albo boli ich odrobinkę głowa? Dlaczego ona jest taką idiotką i czemu nadal muszę ją znosić. Ach no tak, bo kiedyś ją lubiłem i Shinji przydzielił mi ją do opieki. Cudownie.

-Poczekaj zaraz wyjdę.- krzyknąłem, żeby przebić swój głos przez szum wody, a następnie pospiesznie zakręciłem kurek i wyszedłem spod prysznica. Szybko wytarłem się do sucha i zakładając sobie ręcznik na biodrach wszedłem do pokoju. W jednej chwili znieruchomiałem i cicho zakląłem.
-Cześć słodziaku.- Nie kto inny jak jebany Kazumi Kengo siedział sobie na moim łóżku i bez skrępowania pożerał moje ciało wzrokiem.- Nie w humorze? Czy może nie przychodzę w porę?- Podniósł jedną brew i uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko.
-Czego tutaj chcesz?- Od tamtego czasu kiedy zawarłem z nim ten chory układ minęły dwa tygodnie, a on nawet na sekundę się tutaj nie pojawił. Teraz wpada bez zapowiedzi i jeszcze się rządzi. Bogate dupki naprawdę mają tupet.
-Chyba mogę Cię odwiedzić, prawda?- Po tych słowach,  już był przy mnie, a w następnej sekundzie wpił się wręcz brutalnie w moje usta i zdusił moje przekleństwa, które posypałyby się w jego kierunku. Dałem się całować, a kiedy ręcznik spadł na ziemię przylgnąłem do niego i zacząłem oddawać pocałunek.- Jaki drapieżny kotek.- powiedział, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie.

-Stęskniłeś się? Co twoje dziweczki  już nie potrafią zaspokoić twoich rządzy?- Czy ja właśnie droczyłem się z jednym z najpotężniejszych ludzi w Japonii? Prosiłem się o śmierć? Oczywiście, że tak, ale w jakiś sposób brałem to za kolejną lekcję. Dam radę go zadowolić, czy może zawiodę i dostanę karę? To w pewnym sensie naprawdę podniecające i cholernie ciekawe.
-Sam się prosisz o lanie Yuki.- Rzucił mnie na łóżko i przygwoździł całym ciałem. Ułożyłem ręce nad głową i rozchyliłem nogi dając mu do siebie łatwy dostęp. Wszystko tak jak nauczył mnie mój Pan. Jednak tresura naprawdę się przydaję. Wiem, jak mogą zareagować i co powinienem zrobić w danej chwili by zadowolić klienta. Chcesz mnie wykorzystać Kengo? Tylko, że ja też to zrobię, w dwojaki sposób.- Chociaż widzę, że nasz drogi Colin nie próżnuje i już od rana się tobą zajął.- Pogłaskał mnie po policzku, a ja syknąłem. Bolało coraz bardziej, chociaż w tym momencie dziękowałem bogu, że Misa się spóźnia. Gdyby zastała mnie w takiej sytuacji. Nie mam pojęcia co zrobiłby ze mną Colin/Shinji, gdyby ona mu o tym powiedziała.

-Trochę, ale dzięki temu zadowolę cię lepiej niż ostatnio. Chociaż może nie powinienem? Może to ty powinieneś zostać ukarany za zaniedbanie naszej umowy?- Uśmiechnąłem się zwycięsko i mocno otarłem o niego.
-Ja? Zaniedbałem ciebie?- W tym momencie mocno zassał mojego sutka, a ja wygiąłem się w łuk i ponętnie opadłem na łóżko.- Przecież to ja ustalam reguły, a ty nie próbuj tu rządzić gówniarzu, bo przestanę być miły.- Potem mocno ścisnął mojego penisa i zdecydowanym ruchem ręki przejechał po nim.- Ja tu rządzę Yuki.- wyszeptał mi do ucha.
-Nie bądź taki pewny siebie.- Szybkim ruchem przewróciłem go na plecy i usiadłem na jego biodrach.- Nie jestem już naiwniaczkiem, to po pierwsze. Po drugie rządzi ten kto daje, a nie kto dostaje.- Po tych słowach zakołysałem biodrami i przygryzłem jego dolną wargę.
-Bystry jesteś.- Ponownie znalazłem się pod nim, tym razem mocno trzymany przez jego silne ramiona.- Ale ja daję ci informacje, a twoje ciało jest mało warte. Jesteś kurwą, więc mogę cię mieć kiedy chcę, ale wolę jak ofiara sama mi się oddaje. Znaj, więc moją łaskę.- Zaczął wodzić językiem po moim cały ciele, a ja tylko mruczałem z zachwytu. Oczywiście to też było wyuczone. Ostatnio przestawałem czuć przyjemność. Skupiałem się na jej dawaniu, a swoje reakcje miałem po prostu udawałem, żeby kliencie myśleli, że ich techniki są tak genialne. Niewolnictwo łączy się z aktorstwem, a ja coraz lepiej potrafiłem odgrywać swoje role. Wszystko było wielką rolą, a moje dotychczasowe życie ogromną sceną. Drzwiami do ucieczki z tego okropnego i chorego przedstawienia jest wolność, która kryje się za zapoznaniem wroga, czyli mojego Pana. Następnie omamieniem jakiegoś klienta i sprawieniem, że zwariuję na moim punkcie. Nada się nawet Kazumi, który już w chwili obecnej jest mną zafascynowany. Chociaż z nim będzie ciężko, to inteligentny facet. Ale na pewno znajdzie się jakiś kretyn. Bogaty i z wpływami. Zabije dla mnie Shinjiego/ Colina i weźmie do siebie. Idiotę który mi zaufa i będzie skakał wkoło mnie jak piesek na smyczy łatwo będzie otruć, a potem będę wolny. Wydostanę się z tego widowiska! Chociażbym miał stąpać po trupach osiągnę wolność. Może trochę zwariowałem, ale myślałem o tym od chwili gdy Shinji/Colin złamał mnie całkowicie. Wtedy poprzysiągłem zemstę.

Tylko czasami jak myślę o chwili śmierci tego śmiecia boli mnie serce. Ale to niemożliwe by te uczucia wciąż się we mnie tliły, a nawet jeśli tak jest to zduszę je w sobie i ostatecznie zdobędę wymarzoną wolność. Bez względu na to, jak będę musiał się stoczyć i co robić.
-Wiem Kengo, ale nie uważasz, że też powinieneś mnie słuchać? Co jeśli powiem Panu, jak to zły Kazumi Kengo mnie zgwałcił i groził śmiercią jak mu o tym powiem?- mówiąc to udawałem dziecinny głos, a na koniec mocno i teatralnie zachichotałem.
-Jeden punkt dla ciebie Yuki.- Przygryzł płatek mojego ucha i zaczął schodzić pocałunkami w dół mojego ciała. Oczywiście przez cały ten czas udawałem jak to mi dobrze, w myślach czując jedynie obrzydzenie.- Jesteś dziś inny niż  zazwyczaj, co on z tobą zrobił przez te dwa tygodnie. Normalnie Cię nie poznaję.- Cicho się zaśmiał i zaczął mi obciągać.
-Pan dobrze mnie trenuje.- Robi też ze mnie dobrego aktora, który owinie sobie ciebie dookoła małego paluszka, drogi Kazumi. Co prawda mocno się zmieniłem, ale jak już wspominałem ostatnio tresury są coraz bardziej wymagające. Już nie wystarczy granie posłusznego i oddanego niewolnika. Trzeba też udać niewinnego, kuszącego i kochającego kary, masochistę. Muszę być jak mały kameleon i dopasowywać się do humoru Pana. Inaczej Colin już dawno by mnie wyrzucił.

-Colin przechodzi samego siebie. Ile masz kotku twarzy?- Obaj uśmiechnęliśmy się i już miałem się odgryźć, a następnie zadawać pytania które powinienem zadawać od początku trwania tej szopki, ale niestety właśnie w tym momencie- kiedy ja leżałem nago, a na mnie był Kengo rozebrany do połowy, do pokoju weszła Misa z apteczką. W jednej chwili spłonęła czerwienią i wybiegła z pokoju. Przekląłem i miałem ochotę wybiec za nią żeby wszystko wyjaśnić, ale Kazumi powstrzymał mnie.- Nie ruszaj się stąd nawet na milimetr, ja z nią wszystko wyjaśnię, a ty doprowadź siebie i to miejsce do porządku.- Pospiesznie się ubrał i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.

Jeśli Misa powie o tym co widziała Colinowi/Shinjiemu to jestem prawdziwym trupem i wtedy już żadna maska aktorska mi nie pomoże.


























Ten rozdział jest za luty. 
Mam już dla was kolejny za marzec i jutro napiszę sobie na zapas. Ostatnio tak jestem w tyle ze względu na kochaną szkołę. Chcę już skończyć tą historię, gdyż jak mówiłam, wyszła przypadkiem i tak się to potoczyło. Nie zostawię was jednak, ale byłabym wdzięczna gdybyście i wy o mnie pamiętali!
Nie zostawiajcie mnie i piszcie komentarze, bo to również mnie mocno motywuje, a ostatnio jest ich mniej. Wiem, że to zapewne moja winna, ale jestem tylko człowiekiem.
Do następnego, czyli za dzień, dwa.
A no i potrzebuje pilnie bety, która ma czas, chęci i cierpliwość. Zgłaszać się w komentarzach! 
Betowała: Sunno Makani
Nana