poniedziałek, 9 stycznia 2017

Kawa na ławę

Tak... Nowy rok, nowa ja.
Okej. To było spoko doświadczenie. Pisanie, tworzenie postaci, wasze komentarze i przede wszystkim wy.
Tak kompletnie was zlałam, ale trochę mi było wstyd.
Za to co stworzyłam, teraz czytając to po prostu mam ochotę zapaść się pod ziemię.
Jednak nie skasowałam tego opowiadania, może dlatego, że czasami również lubię wracać do niedokończonych dzieł ze względu na ciekawe sceny? Sama nie wiem.
Teraz jednak ogłaszam: KONIEC. To opowiadania się nie skończy.

Marzy mi się czasami poprawa wszystkich rozdziałów, ale to by było coś nowego. Całkowicie nowego. No i teraz zrobiłabym to inaczej. Po pierwsze napisałabym całość i potem tylko wstawiała, wiedząc, że historia jest skończona.
Wiecie, kiedy zakładałam tego bloga, to był przebłysk: Napisze coś, może akurat ktoś poczyta.
Miałam 14 lat, byłam młoda, głupia i nie do końca miałam zdolności pisarskie... Nadal nie mam...
Tak, czy siak wybaczcie, ale nie umiem skończyć tego czegoś.
Nie chciałam trafić na listę tych którzy ponownie porzucają pracę w połowie, ale widocznie trzeba uczyć się od takiej Lady Makbet, która ładnie najpierw pisze, potem wstawia, a nie pod wpływem chwili zacząć coś bazgrać bez ładu, składu, fabuły, bohaterów...
To koniec.

Chciałabym wrócić jeszcze do pisania. Nie wiem, czy nadal pod tym nickiem, nie wiem kiedy, bo szkoła daje tak w kość, że nawet w weekend siedzę nad książkami.
Chciałabym, ale nic. NIC nie obiecuję.

To już jest koniec.
Nie ma już nic.
Jesteście wolni.
Możecie już iść.