Po zrobieniu tego po raz czwarty miałem ochotę wypluć nasienie wprost na niego, na tą jego szczęśliwą i zadowoloną twarzyczkę. Ciekawe jak by wyglądała cała w spermie? Pomarzyć trochę można, co nie?
Jednak
mimo ogromnego zmęczenia i upokorzenia wiedziałem, że to jeszcze nie koniec.
-
No, nareszcie widać postępy Yuki.- Jaki zadowolony ze swojej tresury. Chyba
zaraz zwymiotuje na jego buty.- To teraz przejdźmy dalej.- Dobrze by było gdyby
to był koniec. Jednak niestety to by było zbyt piękne.
-Dobrze,
Panie.- On serio ma jeszcze na to siłę? Czy to jest w ogóle realne, żeby komuś
stał dwadzieścia cztery na dobę?
Powolutku
dam radę. Nie będę się trząsł i bał, wszystko będzie w porządku.
-
Wstań i usiądź na moich kolanach. - Powiedział wlepiając we mnie oczy, a mnie
natychmiast opuściły wszelkie chęci do życia. Przeżyję. Wystarczy o tym nie
myśleć. Bądź jak maszyna.
Powoli
podszedłem do niego i w rozkroku usadowiłem się na nim. Następnie spojrzałem mu
nieśmiało w oczy i głośno przełknąłem ślinę.
-Dobrze
Yuki. Nie bój się, postaram się być delikatny, może.- Ostatnie słowo
sugestywnie przeciągnął, po czym nie dając mi szans na żadną reakcję, mocno
wpił się w moje usta. Jęknąłem przeciągle. Robił to brutalnie i mocno naruszał
moją przestrzeń prywatną. Czy on nie może trochę przystopować? Chociaż czego ja
się spodziewałem po tym gwałcicielu?
-Panie,
wolniej. – Wyszeptałem, kiedy odkleił się od moich ust i zjechał jedną ręką na
moje kroczę.
-Ale
po co? Przecież jest ci dobrze, co nie?- Jest mi przyjemnie. Bardzo, ale i to
bardzo przyjemnie. Jednak, kiedy tylko zamykam oczy, albo, chociaż czuję, że
jego ręce dotykają mojej nagiej skóry, widzę to. Przypominam sobie każdą
sekundę nocy, w której, raz za razem gwałcił mnie. Moje ciało się spina, a ja
mam ochotę zedrzeć z siebie całą skórę z obrzydzenia, że znowu pozwalam mu się
tak dotykać. Pali każde miejsce, które chociażby muśnie.
Nie
mogę jednak nic zrobić. Duszę błagalny jęk i protest i staram się o niczym nie
myśleć. Z innej strony brzydzę się sobą na jeszcze jeden sposób. Nienawidzę
tego, że nawet pomimo tych wspomnień moje ciało reaguje na tego mężczyznę, a ja
podświadomie odczuwam pożądanie i niewyobrażalną przyjemność.
-Błagam,
jeszcze nie. Jeszcze kilka dni. Panie, jeszcze nie mogę.- Wyszeptuję. Nie dam rady.
Ból jest zbyt ogromny. Zwłaszcza ten psychiczny, bo co jedno dobre to, to, że z
moim ciałem już jest w miarę dobrze.
-Co?-
Błagam tylko raz…- Przecież już wszystko okej, prawda? Nic cię nie boli, tak?-
Przestraszony spuściłem wzrok i mocniej zacisnąłem palce na jego ramionach.
-Tak,
Panie.- Dlaczego głos mi się załamuje?!- Ale nie jestem gotowy psychiczne.-
Wciągnąłem ze świstem powietrze i momentalnie przestałem oddychać. Niech on to
zrozumie, że ja po prostu nie dam jeszcze rady tego zrobić. Niech zrozumie,
chociaż raz, tylko jeden jedyny.
-Marne
wytłumaczenie Yuki. - Ziewnął delikatnie, po czym chwycił mnie za brodę i
ponownie wpił w moje usta. Wystraszony w pierwszym odruchu próbowałem odtrącić
napastnika, jednak po jego groźnym warknięciu od razu poddałem się i po prostu
pozwoliłem całować.- O nie mój drogi. Musisz zadowolić klienta, a nie on
ciebie.- Mruknął mi na ucho, po czym lekko je podgryzł, a następnie polizał.
Wydałem
z siebie naprawdę zawstydzający dźwięk, po czym zacząłem niespokojnie się kręcić,
a w moich spodniach zrobiło się naprawdę ciasno. Dlaczego ja tak reaguje na
tego potwora?! Coś jest ze mną mocno nie tak.
-
Widzisz? Właśnie tak, czerp z tego jak największą korzyść. Bądź otwarty. No,
dalej pocałuj mnie.- Spojrzałem na niego jak na idiotę. On żartuje, tak?
Samemu? Tego obrzydliwca? W życiu. Robienie loda to coś, mało romantyczne, ale
całowanie? To zarezerwowane jest dla wyjątkowych osób. Znaczy on mnie, co chwilę
całuję, ale to, co innego! Wiem to głupie i naiwne, w ogóle nielogiczne, ale
taki jestem. Nie ma mowy, żeby mój pierwszy pocałunek (z mojej inicjatywy)
należał do tego popaprańca.
-
Na, co czekasz? Długo jeszcze?- Patrzę na niego i czuję jak się czerwienieje.-
Wstydzisz się?- Śmieje się głośno. Nienawidzę jak tak głupio cieszy gębę.- Po
tym, co ze mną robiłeś? Chyba żartujesz, no dalej.
-Ale
to, co innego!- No to teraz jestem cały czerwony i do tego podniosłem głos,
jestem trupem. Zawsze chciałem wiedzieć
jak to jest być zombie, teraz się dowiem! Dziękuje Panie, ty tak bardzo o mnie
dbasz…- Panie ja przepraszam, ale ja…
-Długo
mam czekać?- Jakby nigdy nic, nadal cicho siedzi. Zaprzestał wszystkich
czynności, skrzyżował ręce na piersi i po prostu się na mnie gapi. Nie mam
wyjścia, prawda? Skurwiel zabiera mi całą godność. No nic, to tylko głupi
pocałunek. Właśnie, ale dlaczego moje serce bije tak głośno? Ze strachu? Tak,
to na pewno to, bo co innego?!
Powoli
nakrywam jego pełne usta swoimi. Całuję go dość długo. Niby wszystko jest takie
samo, ale to ja mam kontrolę nad sytuacją. Całkiem przyjemna myśl. Jestem na
górze i teraz wszystko zależy ode mnie. Chociaż przez małą chwilkę, ale jednak
doznanie jest inne.
-Widzisz
różnicę? Chciałem ci to pokazać. To ty możesz mieć władzę nad całą sytuacją.
Wystarczy, że będziesz mieć dobrą techniką i grę aktorską, a raz dwa omotasz
klienta. Nauczę cię. Obiecuję. - Na tą obietnicę aż cały zadrżałem. To nie
będzie takie złe? Czy to w ogóle możliwe?
Mogę
spróbować. A raczej muszę i nawet, jeśli jestem teraz lalką bez uczuć, to
zagram. Tak jak teraz, dam radę i sprostam jego wymaganiom. Kto wie, co się
stanie, kiedy z moją pomocą dojdzie na szczyt i już nie będzie mnie
potrzebował? Może nawet zwróci mi wolność? Chociaż wydaje mi się, że nie
mógłbym wtedy żyć w społeczeństwie. Ale któż to wie?
-Tak
Panie, zrozumiałem.- Uśmiechnąłem się do niego słodko, tak naprawdę wyobrażając
sobie jak wyrywam mu jeden paznokieć po drugim i patrzę na jego wykrzywioną z
bólu twarz. No, jak można się nie uśmiechnąć na taki widok?
-To
w takim razie zabawmy się trochę. Jestem cały twój.- Oblizał powoli swoje usta
i rozsiadł się wygodniej.- Zaczynaj kotku.
Zacząłem
to robić jak on. Najpierw rozpiąłem mu koszulę i zacząłem sunąć językiem w dół, powoli i dokładnie badając jego ciało. Aż do sutków gdzie zassałem się na każdym, przez
chwilę wysłuchując cichych jęków Colina, nadal idealnie grając swoją rolę.
Następnie zjechałem jeszcze dalej i już miałem rozpinać zamek w spodniach, ale…
-Witaj
Shinji! A nie, widząc po mince niezadowolenia to raczej Colin… Dawno się nie widzieliśmy.-
Przestraszony spadłem z kolan Pana i mocno walnąłem tyłkiem o podłogę. Znowu
zabolało i to wcale nie tak delikatnie!
-Kazumi,
obyś miał cholernie dobry powód by mi przerywać.- Warknął nieźle wkurwiony.
Szybko się pozbierałem i stanąłem obok fotela, z którego mój Pan groźnie
mierzył swojego gościa.
Ciekawe,
po co Kengo tu przybył. I do tego tak niespodziewanie…
-Wiesz
to bardzo ciekawe i myślę, że nieco ważne, ale pewne osobistości się tobą
zainteresowały. Pamiętasz klan Chang?- Teraz w oczach Colina widziałem tylko
lód, którym mógł wprost zabijać. Dziwię się, że Kazumi dał radę nie wzdrygnąć
się pod tym spojrzeniem. Ja sam trząsłem się jak nigdy, a przecież to w ogóle
nie moja sprawa.
-Co
w związku z nimi?
-A
to, że zainteresowali się twoją firmą i wysłali swoich ludzi. Yaoiji nimi
przewodzi.- Przy wypowiadaniu imienia mocno się uśmiechnął.- Robi się
interesująco, czyż nie?
-Oj
tak, cholernie ciekawie…
No i leci kolejny :3
Teraz zacznie się robić coraz ciekawiej!
Ciekajcie cierpliwie i komentujcie!
Liczę na dużo komentarzy, szczególnie tych pozytywnych! ><
Do następnego ~~
Nana ^^