niedziela, 20 kwietnia 2014

Happy Easter!

Wesołych Świąt~!

Moc prezentów od zajączka 

co koszyczek trzyma w rączkach.

Wielu wrażeń, mokrej głowy 

w poniedziałek dyngusowy. 

Wesołego Alleluja

Dużo mang i anime

Mnóstwo nocy niesprzespanych

Przy yaoi spędzonych i niezapomnianych

Wasza Nana życzy wam <3 

sobota, 12 kwietnia 2014

Gość


Codzienna rutyna dnia powtarzała się w moim życiu już od prawie dwóch tygodni. Wstawałem około dziewiątej rano. Potem brałem szybki prysznic, ubierałem się, jadłem śniadanie, rozmawiałem z Misą i szedłem do ogrodu. Siedziałem tam czytając książki i bawiąc się do  wieczora, a następnie szedłem do siebie. Potem kąpiel ,kolacja i chwila rozmowy z Panem. Tak mało go ostatnio widziałem... Cały czas się tłumaczył, że jest teraz bardzo zajęty, bo jego firma przechodzi lekki kryzys. Powtarzałem mu, że rozumiem to, ale tak naprawdę byłem w tym okresie bardzo samotny. Miałem Misę, której mogłem powiedzieć prawie wszystko, ale jednak brakowało mi go. Przez te trzy miesiące już mocno się do niego przywiązałem. A żal za to co w tedy zrobił? Już prawie w ogóle go w sobie nie miałem. Wymazałem tamte dni z mojej pamięci, by móc iść naprzód. Tak naprawdę nawet dobrze mi się tu żyło. Przynajmniej nie byłem już całkiem sam. To uczucie dawało mi pewnego rodzaju ulgę i poczucie bezpieczeństwa. Coś czego już od dawna nie wyczuwałem.

Jak zwykle wstałem około dziewiątej myśląc, że mój dzień będzie tak samo monotonny jak zawsze. Jednak miałem się bardzo pomylić. Kiedy tylko usiadłem na brzegu łóżka, zauważyłem kopertę zaadresowaną do mnie, która leżała na stoliczku nocnym. Wziąłem ją i otworzyłem. W środku znajdował się list, a jego treść brzmiała:
O 17 przyjedzie do nas, ważny dla mnie gość. Masz w tedy zejść do nas na kolację i potowarzyszyć mi przez jakiś czas.
Nie zapomnij ładnie się ubrać, Misa pomoże Ci wybrać odpowiednie ubrania i dodatki. 
                                                                                  S. 
Przeczytałem list jeszcze raz dokładnie. Najbardziej jednak nie zdziwiło mnie to, że będziemy mieli jakiego gościa, ale to, że Pan podpisał się pierwszą literą swojego imienia. S... Ciekawe co jest dalej, teraz to normalnie nie wytrzymam no. Wszyscy mówią do niego Panie, Panie, więc nikt tak naprawdę nie wie jak się nazywa. A nawet jeśli wiedzą to nie chcą powiedzieć. Misa mówi, że starsi pracownicy to wiedzą, ale oni do nikogo się nie odzywają. 
Mam tylko nadzieję, że ten jego gość wymówi choćby jego nazwisko. Już nie mogłem się doczekać wieczoru! No i oprócz tego, w końcu spędzimy ze sobą trochę czasu.

W o wiele lepszym humorze niż zwykle wszedłem do łazienki i podkręciłem kurek od wanny na ful. Zamierzałem tego ranna podarować sobie długą i odprężającą kąpiel. Kiedy w końcu ściągnąłem z siebie piżamę, a wody w wanie było już wystarczająco dużo. Zakręciłem ją i powoli zanurzyłem się aż po szyję. 
Przyjemnie i ciepło... Odchyliłem głowę do tyłu by zaraz cały oblać się rumieńcem. 
Oparty o futrynę drzwi z wielkim uśmiechem na twarzy stał mój Pan. Jakie szczęście, że na powierzchni wody była dość duża ilość piany, która nie pozwalała mnie zobaczyć. 
-Hej kotek.- naprawdę lubiłem kiedy tak mnie nazywa...- Jak tam?
-Ech dobrze, no, ale Panie, czy mógłbyś wyjść, ja.- tak strasznie się jąkałem. Byłem sparaliżowany ze wstydu.
-Tak, co mógłbym?- zapytał z tym swoim wrednym uśmieszkiem. Znowu robił to specjalnie! Wredny drań!
-Panie, czy mógłbyś wyjść?!- zapytałem patrząc mu w oczy, ale widząc w nich groźny błysk od razu dodałem potulniej.- Proszę.- zwiesiłem głowę w dół i zacisnąłem ręce w piąstki. Strasznie się denerwowałem. Ostatnio sam mówił, że łatwo go zdenerwować, a ja nieumyślnie podniosłem na niego głos.
-Dlaczego miałbym to zrobić, przecież jesteś mój i jak mam ochotę mogę zrobić co zechcę.- powiedział leniwym głosem i ziewnął.- Właśnie wszystko skończyłem i mam ochotę teraz trochę na ciebie popatrzeć, a może nawet się z tobą zabawić...- powiedział i roześmiał się troszku strasznie.  
-Panie, proszę, ja...- już miałem zacząć się tłumaczyć, kiedy on nagle zaczął się śmiać.
-Przepraszam, wybacz, wybacz, tylko żartowałem.- spojrzał na mnie ciepło.- Chciałem się z tobą troszku podroczyć, bo mam małą przerwę w pracy, ale już nie mogłem się powstrzymać, kiedy się tak słodko jąkałeś.- powiedział i mrugnął do mnie. Przez chwilę to do mnie nie dotarło, dopiero później, zrobiło mi się strasznie głupio.- To ja już nie przeszkadzam.- w następnej chwili już go nie było. 

Zanurzyłem się cały, a następnie zacząłem się porządnie szorować.
Głupek, to w cale nie było śmieszne. Czuję się teraz naprawdę głupio. Phi niech se wsadzi te swoje żart, ja tu znowu myślałem, że się w kurzył, a on mi wyjeżdża, że to żart. Jak ma czas na takie rzeczy niech lepiej zajmie się swoją firmą, kompletny debil.- myślałem, kiedy porządnie smarowałem swoje ciało różnego rodzaju oliwkami. 
Kiedy woda zrobiła się w końcu zimna, wyszedłem z wanny i szczelnie opatuliłem się puchowym ręcznikiem.
Wytarłem się dokładnie i obwiązałem go sobie na biodrach, by po chwili wyjść z łazienki. Nie było go nigdzie. Szczęście.
Ten koleś jest dziwny, bardzo dziwny. W ogóle go nie rozumiem. Dziwak, phi nie będę się nim przejmować. - myślałem, kiedy ubierałem się w przygotowany komplet od mojego Pana. Koronkowe, białe bokserki, do tego błękitna bluzka z długim rękawem i krótkie czarne spodenki. Przez te ubrania w ogóle nie odczuwałem czy jest lato, czy zima. Ech nie ważne. Lepiej się tego nie czepiać, bo mój Pan jest nieco zbyt drażliwy. Czasami już nie potrafię rozpoznać, czy on żartuje, czy mówi serio tak jak przed chwilą. Właśnie to jest w nim najstraszniejsze, jest nieprzewidywalny...

Wracając, do siedemnastej miałem jeszcze mnóstwo czasu. Misa przyjdzie około szesnastej, żeby mi ze wszystkim pomóc, a do tego momentu mam jeszcze chwilkę dla siebie. No to, co by tutaj porobić? Iść do ogrodu, chętnie, ale mogę się tam przez przypadek ,,zasiedzieć''. Hm co by tu poczytać, pospacerować, nie, nie mam ochoty. Położyłem się na łóżko na plecach i spojrzałem w sufit. Z Misą , ani Panem nie mogę pogadać, bo są zajęci, a reszta udaje jakby mnie nie było. Westchnąłem. Co za nudy!

Leżałem tak już nie wiem ile, aż w końcu z niewiadomych mi przyczyn zasnąłem. Mocnym i głębokim snem.
Wróciłem do dni, kiedy byliśmy na wakacjach u babci. Biegłem do domu razem z Rokim, moim ukochanym pieskiem. Uśmiechnięty i szczęśliwy jak nigdy. To były moje najlepiej zapamiętane i szczęśliwe chwilę.
Na progu domu czekali na mnie wszyscy. Mama, tata, dziadek z laską w dłoni i babcia, która siedziała na swoim bujanym fotelu. Nie mogłem zobaczyć ich twarzy. Potem wszystko się rozmywało i odpływało poza zasięg mojego wzorku. Nawet mój towarzysz zniknął, chociaż przed chwilą jeszcze stał u mego boku. Biegłem i biegłem, ale nie mogłem ich dogonić. Krzyczałem i łkałem, ale to na nic. Jakby mnie nie widzieli i nie słyszeli. A przecież jestem tu! Babciu, dziadku, mamo, tato... Nie odchodźcie, nie zostawiajcie mnie, błagam...

Obudziłem się i gwałtownie podniosłem do siadu. Rozejrzałem się w koło. Byłem sam. Spocony opadłem z powrotem na łóżko i skuliłem się. Żeby teraz przypominać sobie takie rzeczy...
Nie chcę pamiętać, nie chcę! Zamknąłem oczy i obróciłem się na bok, zostało jeszcze piętnaście minut. Troszku sobie pospałem. No nic, trzeba się ruszyć.
W końcu zszedłem z tego łóżka i przeciągnąłem się leniwie. Spać. Jeszcze chwilkę... Już miałem z powrotem oddalić się do krainy snów, ale...
-Witaj Yuki.- weszła jak gdyby nigdy nic i zamarła
-Mmmm... spać.- powiedziałem i nakryłem się z powrotem kołdrą.
-O nie, nie, nie...-odkryła mnie i uśmiechnęła się do mnie promieniście.
-Ale przecież...-spojrzałem na zegarek.- Mam jeszcze trochę czasu. Jeszcze pięć minut, jest.- owinąłem się nią szczelnie i zamknąłem oczy.
-Nie!- wrzasnęła mi do ucha i zwaliła z łóżka.- Musisz się wyszykować.
-Już, chwilka noo.
-Nie, została nam tylko godzina i trzy minuty. Nie mamy czasu. No już idź się porządnie wykąpać i wyszorować, a ja tu wszystko przyszykuje. No, już dalej...- po czym pomogła mi wstać, dała ręczniki i klepnęła w tyłek na zachętę. Zarumieniłem się i zaśmiałem.
-Przecież idę.- uśmiechnąłem się jeszcze przelotnie i zniknąłem za drzwiami łazienki.
-Jejku co ja z nim mam.- szepnęła jeszcze Misa pod nosem i zabrała się do pracy.

Napuściłem wystarczająco wody, po czym rozebrałem się i zanurzyłem się, aż po łopatki.
Ciekawe co tam dla mnie przygotuje. Mam nadzieję, że nie sukienkę...- pomyślałem  po czy westchnąłem i zacząłem się porządnie szorować. Chociaż znając mojego Pana to mogłem się spodziewać najgorszego. Jak już mówiłem ten facet jest całkowicie nieprzewidywalny. No nic zniosę to jakoś.
Po kilkunastu minutach, kiedy woda zrobiła się dosyć zimna, wyszedłem z wany i owinąłem się cały puchatym ręcznikiem. Wytarłem się do sucha, po czym założyłem tylko bieliznę i wyszedłem.

Misa już na mnie czekała. Z tym swoim promienistym uśmiechem.
-Zamknij oczy.- powiedziała swoim słodkim głosikiem.
-Okej.- muszę jej zaufać i przygotować się na wszystko. W końcu może nawet będę musiał wcisnąć się w kieckę. Błagam oby nie! Wszystko tylko nie to!
-Okej już.- delikatnie uchylił powiek i mnie zamurowało.
-Piękna.- ona trzymała w dłoniach przepiękną czarno-białą szatę z czystego jedwabiu z koronkami przy rękawach i pięknie wyeksponowanym dekoltem. Aż mnie zatkało. Do tego pokazała mi czarne buty na koturnie i białą obróżkę z ćwiekami. Nawet ona mi nie przeszkadzała! Już wyobrażałem siebie w tym stroju. Westchnąłem z zachwytu.
-Nieźle nie? Pan się postarał.- znów ten promienistym uśmiech. Jak ja go uwielbiałem. Odwzajemniłem go, więc a potem zacząłem się szykować. Misa pomogła mi także troszku się umalować, a następnie ubrać.
Następnie założyłem te dość wysokie buty i przez dziesięć minut uczyłem się na nich chodzić. W końcu bez pomocy dziewczyny przeszedłem cały pokój i uznałem, że już to potrafię.
-Okej zostało pięć minut. Musimy zejść na dół.- pomogła mi podnieść się z łóżka, po czym zeszliśmy do jadalni.

Stół był pięknie zastawiony. Ogromny żyrandol i mnóstwo świec które palił się i były rozstawiony na całym stole dawały niesamowity klimat. Czułem się jak na jakieś wielkiej uroczystości. Ten gość to naprawdę musiał być ktoś dla mojego Pana. Może to jakiś klient lub ktoś ważny dla rozwoju jego firmy? A może po prostu stary znajomy?
-Witaj kotek.- jego głęboki głos obudził mnie z transu. Rozejrzałem się. Misa już pędziła w stronę kuchni rozmawiając z jakąś inną służącą.- Zniewalająco wyglądasz.- na te słowa obróciłem się w prawo. Zbliżał się do mnie. Był ubrany w zieloną koszulę podkreślającą kolor jego przepięknych zielonych oczu i do tego miał ubrane luźne czarne dżinsy. Nawet w tym stroju wyglądał świetnie, to mu musiałem przyznać miał klasę i styl.
Do tego był niezłym przystojniakiem.
-Dzień dobry Panie.-odparłem po chwili, kiedy w końcu wróciłem całkowicie do rzeczywistości.- Dziękuje.- zarumieniłem się delikatnie na jego słowa uznania. Cholera, nie wiem czemu, ale cieszyłem się.
-Usiądziemy?-zapytał i wziął mnie pod ramię.-Nasz gość już dotarł.- w tym samym momencie ktoś głośno zadzwonił do drzwi.
-Tak, przybył.- przytaknąłem cicho...






Oto jestem! Szybko nie? Mam nadzieję, że nie czekaliście aż tak długo :3 Teraz postaram się częściej wstawiać rozdziały, ze względu na przerwę świąteczną. Ech no to tego, na razie tyle, czekajcie i komentujcie. A polecam jeszcze blog, który dopiero będzie się rozwijał. Jest on stworzony jak się zdziwicie nie dla fanów yaoi, a yuri ^^
Także wszystkich którzy choć troszku się tym interesują zapraszam tutaj:
http://iwillfindyouevenattheendoftheworld.blogspot.nl/
Wasza Nana ^^





niedziela, 6 kwietnia 2014

Niespodzianka


Leżałem nadal na brzuchu i wpatrywałem si w drzwi. Kiedy on w końcu przyjdzie? Już nie mogłem się doczekać tej niespodzianki, którą dla mnie przygotował. Jak ja uwielbiałem takie rzeczy, przypomniały mi się od razu dni zanim trafiłem do mojego Pana. Rodzice zawsze robili mi różne niespodzianki... Właśnie rodzice... Nie mam ich już, jestem sam, więc nawet jakbym stąd uciekł dokąd bym poszedł? Nie miałem domu, bliskich, a nawet znajomych. W jakiś dziwny sposób zawsze odstraszałem od siebie ludzi. Wiecznie samotny i zdany na siebie. Życie nieźle dało mi w kość i nadal daje. Przecież jestem teraz tylko niewolnikiem, ale w sumie nie jest tak źle. Już powoli zapominam o tym co mi zrobił mój pan. Będzie lepiej, muszę stać się tylko bardziej posłuszny. Muszę schować swoją dumę w kieszenie i robić wszystko czego chce. Na razie przecież nie kazał mi robić żadnych dziwnych rzeczy i mam nadzieję, że tak już pozostanie...

Wracając, nareszcie drzwi od sypialni otworzyły się a w nich stanął mój Pan ze swoim uśmiechem.
-Cześć kotek tęskniłeś?- zapytał żartobliwym tonem i podszedł do mnie, siadając na łóżku i patrząc mi głęboko w oczy. 
-Chciałbyś.- prychałem i zaraz potem obaj zaczęliśmy się głośno śmiać. Nasze stare zwyczaje i nić porozumienia która nas łączyła przed tamtym okropnym zdarzenie coraz bardziej powracała. Powolutku krok, po kroczku. No może nie aż tak małe kroczki, w końcu już to robiliśmy po tamtym zdarzeniu, więc...
No cóż nie ważne tak czy siak już nie będę popełniał tego samego błędu co wcześniej i uważał go za bratem. Jest moim Panem, którego muszę się słuchać, albo wrócę do... No właśnie, dlatego muszę być posłuszny. Nie chce niepotrzebnie narobić sobie kar i tak dalej... 
-To chcesz iść zobaczyć swój prezent-niespodziankę?- przez chwilę jeszcze nie docierały do mnie jego słowa. Dopiero jego delikatny pocałunek przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Ech, co?- w tej chwili musiałem zrobić wyjątkowo głupią minę, bo mój Pan znowu się roześmiał, a ja za to patrzyłem na niego podejrzliwie. Jeszcze nigdy nie śmiał się, aż tyle jednego dnia. Naprawdę musiało go uszczęśliwić to śniadanie przyniesione do łóżka. 
-Haha jesteś słodki!- krzyknął i zmierzwił mi włosy.- To może pójdziesz się ubrać i pójdziemy w końcu co?
-Ech, ach tak jasne.- wymruczałem, zszedłem z łóżka i przeciągnąłem się leniwie. 
-Ciuchy masz w łazience, weź też szybki prysznic.
-Wiem.- powiedziałem lekko zawstydzony i udałem się w stronę łazienki.

Odkręciłem kurek na ful i zamknąłem oczy. Przyjemnie... Uwielbiałem kąpiele, ale prysznic też był nawet w porządku. Cały czas zastanawiałem się, co takie On chce mi pokazać... No cóż mam nadzieję, że nie będzie to coś związanego z seksem, no bo ile można!? Chociaż biorąc pod uwagę jego pokręcony charakter jest to całkiem możliwe. 
Westchnąłem głośno i zakręciłem kurek. Co ma być do będzie. W końcu to ,,szczególny'' człowiek w różnym tego słowa znaczeniu. Nareszcie skończyłem się odświeżać i opatuliłem się cały puchatym ręcznikiem. Następnie skierowałem swój wzrok na szafkę i co tam ujrzałem?! Białe rurki i zielony golfik a do tego bokserki w koronkę!!! Podszedłem i gapiłem się chwilę na te ciuchy. Najbardziej jednak raziła mnie w oczy sama bielizna! Co ja jestem dziewczyna? Cieszyłem się w sumie, że to nie czerwone stringi, a z drugiej strony ubolewałem, że to nie są zwykłe, normalne bokserki. Za co? Przecież byłem grzeczny i w ogóle.
Nie ja się nie zgadzam! Owinąłem sobie ręcznik wokół bioder i wyszedłem z łazienki. A On oczywiście jakby nigdy nic leżał na łóżku i uśmiechał się do mnie.
-Chcesz tak iść Yuki? Nie wolisz ciuchów ode mnie.- powiedział słodkim głosikiem.
-Dlaczego?- wycisnąłem przez zaciśnięte zęby.- Dlaczego muszą nosić taką bieliznę!!?- wykrzyknąłem.
Nie widziałem jego twarzy po tych słowach. Po prostu on zsunął się z łóżka i podszedł do mnie przyciskając mnie do ściany.- Ała.- jęknąłem niezadowolony.- To boli puść!- niech sobie nie myśli, że się go boję. 
-Ty chyba kotek zapominasz do kogo mówisz.- wyszeptał mi na ucho i rzucił mnie na łóżko.- Pamiętasz jeszcze żeby zwracać się do mnie Panie, co?- warknął i dopiero teraz zobaczyłem jaki jest wściekł. Jego oczy i postura były przerażające tak jak w tedy. To samo spojrzenie. Zacząłem drzeć, a łzy same potoczyły mi się po policzkach. Samo wspomnienie było przerażające.- Widzisz i po co Ci to? Chciałem być miły, żeby potem przyzwyczajać Cię do kolejnych zabaw i ładnie Cię wytresować, ale nie, Ty wszystko sobie utrudniasz. - zaczął się do mnie zbliżać... 
-Panie, nie ja błagam. -zakryłem twarz dłońmi i zacząłem drżeć i łkać. -Przepraszam, ja już nie będę naprawdę, Panie proszę!- błagałem. Nie! To nie może się dziać! To nie ma prawa się powtórzyć, dlaczego, dlaczego mam taki cięty język!?
-Widzisz?- zbliżył się do mnie i pogłaskał po włosach.- Jak chcesz to potrafisz. Ale kara za nieposłuszeństwo Cię nie ominie.- uśmiechnął się troszku strasznie i wpił w moje usta. Całowaliśmy się tak aż do utraty tchu a potem w jakiś dziwny sposób znalazłem się twarzą tuż przy jego kroczu i do tego klęczałem.
-Co jest?. Co się dzieje? Panie...- szepnąłem i spojrzałem w górą, a on na to oblizał się łakomie.
-To twoja kara Yuki. No już bądź grzeczny i przyjmij ją, bo zrobię coś gorszego.- teraz brzmiał już naprawdę groźnie. Niechętnie, wiec rozpiąłem jego spodnie i zsunąłem w dół razem z bokserkami. Jego męskość prezentowała się już w całej okazałości, a ja przecież jeszcze nic nie zrobiłem! 
Najpierw powoli drażniłem go oddech, a potem przejechałem językiem po całej długości. On co chwila wydawał z siebie niesamowicie głośne jęki. W końcu wziąłem go do usta i zacząłem mocno ssać, co jakiś czas przygryzając jego główkę. Parę łez spłynęło mi po policzkach z powodu upokorzenia. Nareszcie doszedł w moich ustach obficie, a ja wszystko połknąłem. Zszedł z łóżka, poszedł po ciuchy i rzucił mi je.
-Za pięć minut masz być na dole.- rozkazał, po czym ubrał się i wyszedł jakby nigdy nic. 
Opadłem na łóżko i zacząłem cichutko płakać. Nie wiedziałem do końca dlaczego. 

Po jakiś pięciu minutach zszedłem na dół. Pan już na mnie czekał, uśmiechając się do mnie tak jakby zapomniał o tym co się działo przed chwilą. Może to i lepiej? Odetchnąłem więc z ulgą i postanowiłem się rozluźnić. Nie mam zamiaru tak się roztrząsać nad każdą drobnostką! W końcu czeka na mnie niespodzianka. Już wprost nie mogłem się doczekać co na mnie czeka.
Szliśmy w ciszy, i co jakiś czas przechodziliśmy przez kolejne opuszczone pomieszczenia. Byliśmy, więc teraz w nieużywanej części posiadłości, a ja zastanawiałem się wciąż jak wielka może ona w ogóle być. 
A co ważniejsze ciekawiło mnie co On chce mi tu pokazać? Może jakieś kolejne pomieszczenie podobne do piwnicy? Nie, nie, nie. To tylko moje głupie pomysły, wyobraźnia robi mi już psikusy... Znaczy taką mam nadzieję. 
-Jesteśmy.- powiedział w końcu zatrzymując się przed ogromnymi, dębowymi drzwiami.- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.- w następnej chwili otworzył na oścież drzwi, a mnie zatkało z wrażenia. Przede mną malował się przepiękny zimowy ogród. Ja zawsze o taki marzyłem! Czy on czytał mi w myślach? Zacząłem cichutko płakać ze szczęścia.- Eeeee! Nie podoba Ci się?- zapytał zawiedziony.
-Nie, on jest piękny!- krzyknąłem i rzuciłem mu się na szyję.- Dziękuje Panie, dziękuje.- przytulił mnie mocno do siebie.
-Nie ma sprawy, wiem, że kochasz ogrody, a zbliża się zima, więc udostępniam Ci go. Jest tylko twój, kotku.- zamruczał mi do ucha i lekko cmoknął w czoło.
-Czy ja mogę...- wskazałem palcem na ogród.
-Jasne, śmiało, rozejrzy się.- wypuścił mnie ze swoich objęć i klepnął delikatnie w tyłek, zachęcająco. Na co tylko się zaczerwieniłem, a on zaśmiał.

Zacząłem, więc zwiedzać to cudowne miejsce. Z każdego miejsca dochodziły do mnie niesamowite i piękne zapachy, od których myślałem, że zaraz zwariuje! To miejsce naprawdę zostało stworzone dla mnie. Byłem taki szczęśliwy. Wszędzie w okół było pełno kwiatów i drzew owocowych, a na środku małe oczko wodne. Zawsze sam marzyłem, żeby kiedyś wybudować takie miejsce...
A On sam, tak po prostu je spełnił, moje tak wielkie pragnienie. Nawet o tym nie wiedząc.

-Możesz tu przychodzić kiedy tylko zechcesz.- przywrócił mnie do rzeczywistości jego głęboki głos. Stał teraz kilka centymetrów ode mnie i przyglądał mi się jak wszystko dotykam i poznaję.
-Naprawdę, dziękuje.- ten dzień mógł być jeszcze lepszy? Wszystko się zapowiadało, że tak.
-Chodź oprowadzę Cię.- wyciągnął do mnie rękę i delikatnie się uśmiechnął.
Ufnie chwyciłem jego rękę i razem z nim zacząłem iść w tylko mu znane miejsce.
Przedzieraliśmy się wydeptaną drogą przez ten nieokiełznany ogród. Coraz głębiej i głębiej. Ciekaw byłem co czeka nas na końcu drogi. Wyobrażałem sobie różne rzeczy, ale na pewno nie pokrywało się to nawet w 1% z tym co zobaczyłem.
Biała huśtawka, a na około pełno motyli. Po raz drugi tego dnia zatkało mnie. Po prostu. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Spędziłem w tym przepięknym miejscu cały dzień, bawiąc się podziwiając wszystko wokół mnie. Nie podejrzewałem jeszcze, co takie niedługo ma się wydarzyć. Nadciągało coś co miało zmienić całe moje dotychczasowe życie.












Znowu była dosyć spora przerwa wiem o tym, ale zrozumcie Nana też człowiek. Postaram się wstawiać teraz więcej rozdziałów, ale już nic nie obiecuję i w ogóle. Zależy od weny i mojego wolnego czasu, także...
Po prostu czekajcie! To tyle, do usłyszenia za niedługo, taką mam nadzieję.
                                               Nana