sobota, 12 kwietnia 2014

Gość


Codzienna rutyna dnia powtarzała się w moim życiu już od prawie dwóch tygodni. Wstawałem około dziewiątej rano. Potem brałem szybki prysznic, ubierałem się, jadłem śniadanie, rozmawiałem z Misą i szedłem do ogrodu. Siedziałem tam czytając książki i bawiąc się do  wieczora, a następnie szedłem do siebie. Potem kąpiel ,kolacja i chwila rozmowy z Panem. Tak mało go ostatnio widziałem... Cały czas się tłumaczył, że jest teraz bardzo zajęty, bo jego firma przechodzi lekki kryzys. Powtarzałem mu, że rozumiem to, ale tak naprawdę byłem w tym okresie bardzo samotny. Miałem Misę, której mogłem powiedzieć prawie wszystko, ale jednak brakowało mi go. Przez te trzy miesiące już mocno się do niego przywiązałem. A żal za to co w tedy zrobił? Już prawie w ogóle go w sobie nie miałem. Wymazałem tamte dni z mojej pamięci, by móc iść naprzód. Tak naprawdę nawet dobrze mi się tu żyło. Przynajmniej nie byłem już całkiem sam. To uczucie dawało mi pewnego rodzaju ulgę i poczucie bezpieczeństwa. Coś czego już od dawna nie wyczuwałem.

Jak zwykle wstałem około dziewiątej myśląc, że mój dzień będzie tak samo monotonny jak zawsze. Jednak miałem się bardzo pomylić. Kiedy tylko usiadłem na brzegu łóżka, zauważyłem kopertę zaadresowaną do mnie, która leżała na stoliczku nocnym. Wziąłem ją i otworzyłem. W środku znajdował się list, a jego treść brzmiała:
O 17 przyjedzie do nas, ważny dla mnie gość. Masz w tedy zejść do nas na kolację i potowarzyszyć mi przez jakiś czas.
Nie zapomnij ładnie się ubrać, Misa pomoże Ci wybrać odpowiednie ubrania i dodatki. 
                                                                                  S. 
Przeczytałem list jeszcze raz dokładnie. Najbardziej jednak nie zdziwiło mnie to, że będziemy mieli jakiego gościa, ale to, że Pan podpisał się pierwszą literą swojego imienia. S... Ciekawe co jest dalej, teraz to normalnie nie wytrzymam no. Wszyscy mówią do niego Panie, Panie, więc nikt tak naprawdę nie wie jak się nazywa. A nawet jeśli wiedzą to nie chcą powiedzieć. Misa mówi, że starsi pracownicy to wiedzą, ale oni do nikogo się nie odzywają. 
Mam tylko nadzieję, że ten jego gość wymówi choćby jego nazwisko. Już nie mogłem się doczekać wieczoru! No i oprócz tego, w końcu spędzimy ze sobą trochę czasu.

W o wiele lepszym humorze niż zwykle wszedłem do łazienki i podkręciłem kurek od wanny na ful. Zamierzałem tego ranna podarować sobie długą i odprężającą kąpiel. Kiedy w końcu ściągnąłem z siebie piżamę, a wody w wanie było już wystarczająco dużo. Zakręciłem ją i powoli zanurzyłem się aż po szyję. 
Przyjemnie i ciepło... Odchyliłem głowę do tyłu by zaraz cały oblać się rumieńcem. 
Oparty o futrynę drzwi z wielkim uśmiechem na twarzy stał mój Pan. Jakie szczęście, że na powierzchni wody była dość duża ilość piany, która nie pozwalała mnie zobaczyć. 
-Hej kotek.- naprawdę lubiłem kiedy tak mnie nazywa...- Jak tam?
-Ech dobrze, no, ale Panie, czy mógłbyś wyjść, ja.- tak strasznie się jąkałem. Byłem sparaliżowany ze wstydu.
-Tak, co mógłbym?- zapytał z tym swoim wrednym uśmieszkiem. Znowu robił to specjalnie! Wredny drań!
-Panie, czy mógłbyś wyjść?!- zapytałem patrząc mu w oczy, ale widząc w nich groźny błysk od razu dodałem potulniej.- Proszę.- zwiesiłem głowę w dół i zacisnąłem ręce w piąstki. Strasznie się denerwowałem. Ostatnio sam mówił, że łatwo go zdenerwować, a ja nieumyślnie podniosłem na niego głos.
-Dlaczego miałbym to zrobić, przecież jesteś mój i jak mam ochotę mogę zrobić co zechcę.- powiedział leniwym głosem i ziewnął.- Właśnie wszystko skończyłem i mam ochotę teraz trochę na ciebie popatrzeć, a może nawet się z tobą zabawić...- powiedział i roześmiał się troszku strasznie.  
-Panie, proszę, ja...- już miałem zacząć się tłumaczyć, kiedy on nagle zaczął się śmiać.
-Przepraszam, wybacz, wybacz, tylko żartowałem.- spojrzał na mnie ciepło.- Chciałem się z tobą troszku podroczyć, bo mam małą przerwę w pracy, ale już nie mogłem się powstrzymać, kiedy się tak słodko jąkałeś.- powiedział i mrugnął do mnie. Przez chwilę to do mnie nie dotarło, dopiero później, zrobiło mi się strasznie głupio.- To ja już nie przeszkadzam.- w następnej chwili już go nie było. 

Zanurzyłem się cały, a następnie zacząłem się porządnie szorować.
Głupek, to w cale nie było śmieszne. Czuję się teraz naprawdę głupio. Phi niech se wsadzi te swoje żart, ja tu znowu myślałem, że się w kurzył, a on mi wyjeżdża, że to żart. Jak ma czas na takie rzeczy niech lepiej zajmie się swoją firmą, kompletny debil.- myślałem, kiedy porządnie smarowałem swoje ciało różnego rodzaju oliwkami. 
Kiedy woda zrobiła się w końcu zimna, wyszedłem z wanny i szczelnie opatuliłem się puchowym ręcznikiem.
Wytarłem się dokładnie i obwiązałem go sobie na biodrach, by po chwili wyjść z łazienki. Nie było go nigdzie. Szczęście.
Ten koleś jest dziwny, bardzo dziwny. W ogóle go nie rozumiem. Dziwak, phi nie będę się nim przejmować. - myślałem, kiedy ubierałem się w przygotowany komplet od mojego Pana. Koronkowe, białe bokserki, do tego błękitna bluzka z długim rękawem i krótkie czarne spodenki. Przez te ubrania w ogóle nie odczuwałem czy jest lato, czy zima. Ech nie ważne. Lepiej się tego nie czepiać, bo mój Pan jest nieco zbyt drażliwy. Czasami już nie potrafię rozpoznać, czy on żartuje, czy mówi serio tak jak przed chwilą. Właśnie to jest w nim najstraszniejsze, jest nieprzewidywalny...

Wracając, do siedemnastej miałem jeszcze mnóstwo czasu. Misa przyjdzie około szesnastej, żeby mi ze wszystkim pomóc, a do tego momentu mam jeszcze chwilkę dla siebie. No to, co by tutaj porobić? Iść do ogrodu, chętnie, ale mogę się tam przez przypadek ,,zasiedzieć''. Hm co by tu poczytać, pospacerować, nie, nie mam ochoty. Położyłem się na łóżko na plecach i spojrzałem w sufit. Z Misą , ani Panem nie mogę pogadać, bo są zajęci, a reszta udaje jakby mnie nie było. Westchnąłem. Co za nudy!

Leżałem tak już nie wiem ile, aż w końcu z niewiadomych mi przyczyn zasnąłem. Mocnym i głębokim snem.
Wróciłem do dni, kiedy byliśmy na wakacjach u babci. Biegłem do domu razem z Rokim, moim ukochanym pieskiem. Uśmiechnięty i szczęśliwy jak nigdy. To były moje najlepiej zapamiętane i szczęśliwe chwilę.
Na progu domu czekali na mnie wszyscy. Mama, tata, dziadek z laską w dłoni i babcia, która siedziała na swoim bujanym fotelu. Nie mogłem zobaczyć ich twarzy. Potem wszystko się rozmywało i odpływało poza zasięg mojego wzorku. Nawet mój towarzysz zniknął, chociaż przed chwilą jeszcze stał u mego boku. Biegłem i biegłem, ale nie mogłem ich dogonić. Krzyczałem i łkałem, ale to na nic. Jakby mnie nie widzieli i nie słyszeli. A przecież jestem tu! Babciu, dziadku, mamo, tato... Nie odchodźcie, nie zostawiajcie mnie, błagam...

Obudziłem się i gwałtownie podniosłem do siadu. Rozejrzałem się w koło. Byłem sam. Spocony opadłem z powrotem na łóżko i skuliłem się. Żeby teraz przypominać sobie takie rzeczy...
Nie chcę pamiętać, nie chcę! Zamknąłem oczy i obróciłem się na bok, zostało jeszcze piętnaście minut. Troszku sobie pospałem. No nic, trzeba się ruszyć.
W końcu zszedłem z tego łóżka i przeciągnąłem się leniwie. Spać. Jeszcze chwilkę... Już miałem z powrotem oddalić się do krainy snów, ale...
-Witaj Yuki.- weszła jak gdyby nigdy nic i zamarła
-Mmmm... spać.- powiedziałem i nakryłem się z powrotem kołdrą.
-O nie, nie, nie...-odkryła mnie i uśmiechnęła się do mnie promieniście.
-Ale przecież...-spojrzałem na zegarek.- Mam jeszcze trochę czasu. Jeszcze pięć minut, jest.- owinąłem się nią szczelnie i zamknąłem oczy.
-Nie!- wrzasnęła mi do ucha i zwaliła z łóżka.- Musisz się wyszykować.
-Już, chwilka noo.
-Nie, została nam tylko godzina i trzy minuty. Nie mamy czasu. No już idź się porządnie wykąpać i wyszorować, a ja tu wszystko przyszykuje. No, już dalej...- po czym pomogła mi wstać, dała ręczniki i klepnęła w tyłek na zachętę. Zarumieniłem się i zaśmiałem.
-Przecież idę.- uśmiechnąłem się jeszcze przelotnie i zniknąłem za drzwiami łazienki.
-Jejku co ja z nim mam.- szepnęła jeszcze Misa pod nosem i zabrała się do pracy.

Napuściłem wystarczająco wody, po czym rozebrałem się i zanurzyłem się, aż po łopatki.
Ciekawe co tam dla mnie przygotuje. Mam nadzieję, że nie sukienkę...- pomyślałem  po czy westchnąłem i zacząłem się porządnie szorować. Chociaż znając mojego Pana to mogłem się spodziewać najgorszego. Jak już mówiłem ten facet jest całkowicie nieprzewidywalny. No nic zniosę to jakoś.
Po kilkunastu minutach, kiedy woda zrobiła się dosyć zimna, wyszedłem z wany i owinąłem się cały puchatym ręcznikiem. Wytarłem się do sucha, po czym założyłem tylko bieliznę i wyszedłem.

Misa już na mnie czekała. Z tym swoim promienistym uśmiechem.
-Zamknij oczy.- powiedziała swoim słodkim głosikiem.
-Okej.- muszę jej zaufać i przygotować się na wszystko. W końcu może nawet będę musiał wcisnąć się w kieckę. Błagam oby nie! Wszystko tylko nie to!
-Okej już.- delikatnie uchylił powiek i mnie zamurowało.
-Piękna.- ona trzymała w dłoniach przepiękną czarno-białą szatę z czystego jedwabiu z koronkami przy rękawach i pięknie wyeksponowanym dekoltem. Aż mnie zatkało. Do tego pokazała mi czarne buty na koturnie i białą obróżkę z ćwiekami. Nawet ona mi nie przeszkadzała! Już wyobrażałem siebie w tym stroju. Westchnąłem z zachwytu.
-Nieźle nie? Pan się postarał.- znów ten promienistym uśmiech. Jak ja go uwielbiałem. Odwzajemniłem go, więc a potem zacząłem się szykować. Misa pomogła mi także troszku się umalować, a następnie ubrać.
Następnie założyłem te dość wysokie buty i przez dziesięć minut uczyłem się na nich chodzić. W końcu bez pomocy dziewczyny przeszedłem cały pokój i uznałem, że już to potrafię.
-Okej zostało pięć minut. Musimy zejść na dół.- pomogła mi podnieść się z łóżka, po czym zeszliśmy do jadalni.

Stół był pięknie zastawiony. Ogromny żyrandol i mnóstwo świec które palił się i były rozstawiony na całym stole dawały niesamowity klimat. Czułem się jak na jakieś wielkiej uroczystości. Ten gość to naprawdę musiał być ktoś dla mojego Pana. Może to jakiś klient lub ktoś ważny dla rozwoju jego firmy? A może po prostu stary znajomy?
-Witaj kotek.- jego głęboki głos obudził mnie z transu. Rozejrzałem się. Misa już pędziła w stronę kuchni rozmawiając z jakąś inną służącą.- Zniewalająco wyglądasz.- na te słowa obróciłem się w prawo. Zbliżał się do mnie. Był ubrany w zieloną koszulę podkreślającą kolor jego przepięknych zielonych oczu i do tego miał ubrane luźne czarne dżinsy. Nawet w tym stroju wyglądał świetnie, to mu musiałem przyznać miał klasę i styl.
Do tego był niezłym przystojniakiem.
-Dzień dobry Panie.-odparłem po chwili, kiedy w końcu wróciłem całkowicie do rzeczywistości.- Dziękuje.- zarumieniłem się delikatnie na jego słowa uznania. Cholera, nie wiem czemu, ale cieszyłem się.
-Usiądziemy?-zapytał i wziął mnie pod ramię.-Nasz gość już dotarł.- w tym samym momencie ktoś głośno zadzwonił do drzwi.
-Tak, przybył.- przytaknąłem cicho...






Oto jestem! Szybko nie? Mam nadzieję, że nie czekaliście aż tak długo :3 Teraz postaram się częściej wstawiać rozdziały, ze względu na przerwę świąteczną. Ech no to tego, na razie tyle, czekajcie i komentujcie. A polecam jeszcze blog, który dopiero będzie się rozwijał. Jest on stworzony jak się zdziwicie nie dla fanów yaoi, a yuri ^^
Także wszystkich którzy choć troszku się tym interesują zapraszam tutaj:
http://iwillfindyouevenattheendoftheworld.blogspot.nl/
Wasza Nana ^^





10 komentarzy:

  1. Jess, kumulacja! Nie dość, że święta to jeszcze nowy rozdział! :3 Rozdział jak zwykle świetny, pisz szybko następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. Świetny blog, uwielbiam opowiadania z serii pan-niewolnik. Nie mogę się doczekać kontynuacji, jestem ciekawa kimże jest ten gość. Z pewnością będę często tu zaglądać, a tymczasem zapraszam do mnie: http://milosc-z-odrobina-bolu-i-goryczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayou! Właściwie zawędrowałam tu przypadkiem, ale już całkowicie celowo zostałam, żeby przeczytać wszystkie rozdziały. Bo to jest po prostu boskie! Dopiero niedawno zaczęłam przygodę z op w stylu pan-niewolnik, ale nie żałuję. W samym yaoi siedzę...no, ze dwa lata będą najmniej. Trochę mi przeszkadzały dwa słowa, które przez wszystkie rozdziały były pisane błędnie: "sierotku" zamiast : "środku" i "troszku" zamiast: "troszkę". Poza tym, raczej nie popełniasz błędów ortograficznych, kilka interpunkcyjnych...to chyba wszystko. Fabuła dość schematyczna, ale Twoje opowiadanie...jakoś się poza to wyłamuje. Umiesz świetnie operować słowami i tu nie mam zastrzeżeń. Niedługo mam egzaminy, więc nwm czy przez najbliższy tydzień będę komentować regularnie, ale chciałabym, żebyś mnie zapamiętała. Bo chociaż jestem z anonima, to nie lubię się ukrywać przed autorami blogów. Pozdrowionka i weny życzę! :*
    Dark Night

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    fantastyczny rozdział, no całkiem ciekawe kim jest ten gość, Yuuki ma na razie dość sielankowe życie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział uwielbiam taki rodzaj opowiadan kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Dum dum dum
    Pochłonąłem łapczywie te Twoje opowiadanka w jakieś 2 dni i jest mi z tego powodu niezmiernie przykro...
    Zajęło mi to tyle, gdyż, albowiem, bo, ponieważ chciałem to jakoś "podzielić", aby dłużej się tym delektować... ale nic z tego nie wyszło :c
    Teraz będę dostawał kociokwiku czekając na następne rozdziały, no ale cóż... trzeba cierpieć przez swoją zachłanność ;-;
    Reasumując, z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ;D
    Weź mnie nie zawiedź ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Marna podróba Bloodlust...
    Wiem, że może się podobać i w ogóle, do tego porzucony, ale nie ma po co pisać podóbek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Nie jest wg o wampirach i nigdy nie chciałam podrabiać tak genialnego bloga... Wszystko co na nim jest wymyślałam sama... Starał się znaczy, ale skoro przypomina podróbkę to szczerze żałuję. Ale i tak dzięki za opinie :)

      Usuń
  8. Witaj.
    Muszę Ci powiedzieć, że dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. W sumie od "Bloodlust". Trochę go przypomina zwłaszcza w poprzednim roziale i tylko Miętówki w nim brak. Jednak nie przejmuj się "Aninimami". Ciężko jest dziś tworzyć coś dobrego co nie zostanie porównane. Dobre opowiadania typu pan - niwolnik są żadkością. Ogólnie są żadkością. Mam nadzieję, że nie porzucisz go. Co prawda jak dziś tu trafiłam to nieco zraziła mnie pierwszoosobowa narracja której nie lubie, a mimo wszystko się jakoś przemogłam. I nie żałuję tego. Dzięki Ci za prace jaką wkładasz w napisanie kolejnych zdań. Trzymaj się cieplutko:* Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko jest dobrze w twoim opo lecz jakos ciezko jest sie wczuc w klimat pan-niewolnik poniewa "S" jest chyba za mily. Normalnie gdyby cos takiego mialo miejsce najprawdopodobniej Yuki bylby w okropnych warunkac lecz nie o tym dzisiaj. Zauwazylam ze piszesz wszedzie pelno powtorzen z slowem "troszku" prosze znajdz sobie bete i popraw swoj tekst bo przez te bledy ciezko sie czyta.

    OdpowiedzUsuń