wtorek, 30 grudnia 2014

Coraz bliżej święta


Dzisiaj wigilia! Święta, ach jak ja je kocham. Jest tylko jeden problem, mianowicie ten przeklęty bal wigilijny. Dlaczego muszę tam iść?! I jeszcze obsłużyć jakiegoś faceta, ohyda! A moje zdanie to co? No tak zapomniałem ono kompletnie się nie liczy! Coś czuję, że to nie był pomysł Shinjiego tylko tej stukniętej drugiej jaźni. Głupi, niewyżyty dupek! Nienawidzę drania.
Nie mam ochoty wstawać z łóżka. Chociaż tutaj to w ogóle nie czuję się bezpieczny, ale jest mi tak przyjemnie.
Spanie jest najlepsze! Może jak się tutaj ukryję to o mnie zapomną? Proszę niech zapomną!
-Ohayou kotek.- Ta jasne pomarzyć zawsze warto. Ale to nie była Misa, tylko on. Grrr- Jak się spało?- Jego rozpromieniony głos i świetny humorek, były naprawdę wkurzający. Tym bardziej, że ja miałem ochotę umrzeć sobie. Tak po prostu.
-Dopóki tutaj nie wparowałeś było bosko.- Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Pff, może jestem jego niewolnikiem, ale mam też swoją buntowniczość i dumę, chodź mi bardzo podupadają ostatnio, a czasem w ogóle staje się jej pozbawiony.
-Ała to zabolało. Przeszyłeś moje serce.- Nagle zaczął się śmiać. Bardziej psychicznie niż zazwyczaj. Coś jest nie tak. Boję się! Przełknąłem głośno ślinę.
-Co się stało?
-Teraz to potrafisz się zachować co?- Podszedł niebezpiecznie blisko mojego łóżka i usiadł na brzegu. Ten uśmieszek, sposób mówienia. Nie! To niemożliwe, prawda?
-Shinji?- Błagam niech to będzie on. Po prostu się ze mną droczy to wszystko, prawda? 
-Pudło skarbie.- Powiedział i mrugnął do mnie.- To ja Colin, tęskniłeś?
-Kto?- Domyślałem się, że to ta przeklęta druga jaźń.
-A, wiec będziesz grać. I po co ci to?- Zapytał z wrednym uśmieszkiem i w jednej chwili przygniótł mnie do łóżka.
-Ej!- Tylko tyle zdołałem wydusić, ponieważ moje usta zostały zmiażdżone przez jego. W jednej chwili dostał się do ich środka i zaczął nim sprawnie manewrować. 
Musiałem przyznać całował świetnie.

-Och już jesteś twardy?- Powiedział kiedy oderwał się od moich ust i oblizał się lubieżnie.- Jaki niewyżyty kotek.- Dupek! Po tym natychmiast się wyrwałem i odsunąłem na drugi koniec łóżka.
-Ty draniu.- Przetarłem usta.
-Ja?- Zrobił oczy niewinnego psiaka.- Przecież powiedziałem tylko prawdę.
-Ty...- Momentalnie zrobiłem się cały czerwony. Drań! Niby kto jest twardy, przez twój dotyk? Chyba śnisz.- Czy mówisz o sobie, Panie?- zapytałem niewinnym głosikiem.
-I za to cię lubię.- Oblizał się lubieżnie.- Ale tak naprawdę...- szepnął mi cicho na uszko. Kiedy on znalazł się koło mnie?- To drżysz przy mnie ze strachu mam rację? Jakie żałosne.- Zaśmiał się, a mnie przeszedł dreszcz.
-Chyba ty!- wrzasnąłem i schowałem się pod kołdrą.
-Znowu się zapomniałeś gówniarzu.- Wyszarpał mnie z kołdry i przyszpilił do łóżka.- Po pierwsze Panie, piesku.- Wpił się zachłannie w moje usta.
Starałem się mu wyrwać. To na nic! Jest zbyt silny, a dodatkowo byłem okradany z sił przez ten jego cholerny pocałunek! Jak on świetnie całuje, o niebo lepiej o Shinjiego! Wprost się rozpływam.
-Tak panie.- wyszeptałem, kiedy w końcu odczepił się od moich opuchniętych już ust.
-Jak szybko się zmieniasz.- wyszeptał mi do ucha i lekko polizał moją małżowinę. Jak on mnie wkurza. Ale nic nie mogłem na to poradzić pod jego dotykiem miękłem i rozpływałem się. Dlaczego ja tam muszę reagować tak na tego faceta!?
-Przestań już, no!- Wyrwałem się mu i pobiegłem do łazienki. Za sobą usłyszałem tylko jego śmiech.

Zamknąłem drzwi na klucz. Jeszcze by mi tu też zboczeniec wszedł z trakcie kąpieli. Grrr! Miałem ochotę na długą, odprężającą randkę z gorącą wodą. O tak, tego mi było trzeba przed tym całym dniem, a później zapewne nocą. I to w cale nie z moim Panem! To przerażało mnie najbardziej, że będę musiał dać dupy komuś jeszcze. To nie tylko jeden raz! Jakoś nadal nie mogłem sobie siebie wyobrazić jako dziwki dającej dupy każdemu facetowi byle tylko pomóc firmie Shinjiego. Przez to wszystko miałem ochotę umrzeć z upokorzenia, albo chociaż zwymiotować.
Musiałem jednak wsiąść się w garść. Oby tylko to nie był jakiś psychol jak ten Colin. No cóż przynajmniej wiem jak ma na imię.

Nalałem do wanny trochę różanego płynu, po czym puściłem kurek na ful. Kiedy  w końcu wody było już wystarczająco dużo, zanurzyłem się w niej cały i odchyliłem głowę do tyłu. Jak bosko. Tak to jest to, co teraz potrzebowało moje ciało. Nie dam rady się z tego wykaraskać i dobrze o tym wiedziałem.
Ach, dlaczego zawsze ja mam takiego pecha? Leżałem tak bardzo długo, rozmyślając co zaszło w moim życiu przez te trzy miesiące. Tyle się zmieniło, ja się zmieniłem. Na początku całkowicie straciłem swoją buntowniczość, a teraz kiedy chce ja odzyskać. Nie dam rady. A wszystko wyjaśnia jedno słowo. Colin. Zrobi ze mnie posłusznego pieska i tyle.

Wyszedłem z wanny i owinąłem się białym, puchowym ręcznikiem. Czyżbym już się podał? Ach nie myśl. Zero myślenia, inaczej jeszcze tylko sam się dobiję. Chociaż i tak jestem w szoku, że wytrzymuje to wszystko. Nie chodziło o ciało, lecz o moją psychikę. Ciekawe tylko jak długo jeszcze.
Przecież miałem nie myśleć!
Wkurzony na siebie wyszedłem z łazienki. Oczywiście uciekając przed tym napaleńcem zapomniałem zabrać ciuchów na zmianę. Jeśli on tam jest, to będzie słabo. Uchyliłem delikatnie drzwi. Czy ja nigdy nie miałem szczęścia?
Oczywiście nie wyszedł. Leżał wygodnie rozłożony na moim łóżku, a obok niego leżały moje ciuchy i bokserki. Właściwie jeszcze nigdy nie musiałem ubierać tego czerwonego czegoś. Przynajmniej tyle.
Teraz jednak miał większy problem na głowię. Mimo tego, że byłem szczelnie owinięty ręcznikiem, mój Pan nachalnie się we mnie wgapiał i raz za razem oblizywał łapczywie usta. Przełknąłem głośno ślinę.

Spokojnie Yuki, on cię znowu testuje.
-A właśnie.- Podniosłem na niego wzrok.- Nie przyszedłem się tutaj bawić.- Popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Dla mnie to nie jest zabawa, głupi dupku!- Tylko porozmawiać, więc chodź tutaj.- Poklepał miejsce obok siebie, a sam podniósł się do siadu.
Czy mogę mu zaufać? Nie, Yuki nie ufaj! Mimo tego, że nie chciałem i miałem złe przeczucia.
Powoli się do niego zbliżyłem i usiadłem we wskazanym wcześniej miejscu.
-No, o czym chcesz rozmawiać, panie?- Niby czemu miałem być miły? Nie lubię go, wręcz nienawidzę! Ten dupek mnie zgwałcił!
-O balu.- Uśmiechnął się i lekko potargał moje włosy.- Wiesz, że będziesz musiał być dla kogoś miły, no nie?- Tak. Doskonale wiedziałem o co mu chodzi. Ale, ja tak bardzo nie chcę.
-A muszę?- Na te słowa, wpił się delikatnie w moje usta.
-Tak, już dałem słowo, nie masz wyboru.- powiedział kiedy się ode mnie oderwał i przytulił mnie do swojego ciepłego torsu. Ten dotyk.
-Shinji.- wyszeptałem i mocniej się przytuliłem. Nie wiem czemu, ale przy nim czułem się bezpieczny. Zaraz, co? Odsunąłem się od niego. Nie mogę sobie znowu dawać jakieś nadziei! Jestem niewolnikiem, zwierzakiem! Muszę sobie to wreszcie wpoić do tej pustej głowy!
-Tak to ja.- Zaraz zaczął się śmiać.- Chciałbyś.- Spojrzał mi w oczy. Ten drań! Mówiłem już, że go nienawidzę? Ah tak, więc powtórzę to któryś raz z rzędu, nienawidzę tego skurwysyna!
-Draniu.- Wstałem i odsunąłem się na bezpieczną odległość.
-Nieźle gram, co nie?- Wyszczerzył się do mnie, a ja miałem ochotę porządnie mu przywalić!
-Chciałbyś! Od razu cię przejrzałem.- Może trochę kłamałem. Trochę bardzo.
-Ta jasne.- Uśmiechnął się.- No dobra, a teraz do rzeczy. Muszę ci trochę powiedzieć o Paulo.

Aha no tak mój dzisiejszy klient. Na samą myśl miałem ochotę zwymiotować. Ja nie dam rady! Dlaczego on tak bardzo pragnie pogrążyć mnie w rozpaczy! Niszczyć moje serce! Go to bawi? Zapewne tak.
-Co powiedzieć, przecież wiem, co będę z nim robił.- Spuściłem wzroki mocno się zarumieniłem.
-To dobrze. W trakcie balu zabierze cię do mojej gościnnej sypialni. Nie masz mu się stawiać. Masz mu być posłuszny. Na chwilę on się stanie twoim panem. W pokoju będzie kamera, więc jeśli będzie chciał zrobić ci coś złego, z narażeniem twojego zdrowia w tedy przerwę wam, okej?- Mówił to wszystko tak szybko, a ja chłonąłem informacje. Ale najgorszy był sposób w jaki to powiedział. Jakby był towarem. Rzeczą którą można pożyczyć innym. Okropne uczucie. Czyli tak czują się dziwki? Powiem szczerze, przejebane. Do tego będzie mnie obserwował. No ekstra!
-Rozumiem.- Starałem się powstrzymać łzy. Będzie dobrze. Zrobię to i z głowy, przynajmniej na razie. To chyba dobijało najbardziej. To nie będzie ten jedyny i ostatni raz.
-Oczywiście zdążysz nacieszyć się balem i uczta wigilijną. A jeśli dobrze wykonasz robotę, to dostaniesz nagrodę.- W jakim sensie? Robota. Co za okropne określenie. Naprawdę zaczynam być prostytutką. W końcu mam prace! Hura! Jak się cieszę.- Dobra, na mnie już czas.

-Gdzie idziesz?- Myślałem, że jeszcze będzie coś kombinował. Dziwne.
-Jak to gdzie? Muszę jeszcze sprawdzić, czy wszystko jest gotowe i tak dalej, a co?- Wstał i podszedł do mnie. Dopiero teraz sobie uświadomiłem, że nadal jak ten kretyn stoję w samym ręczniku!- Chcesz żebym został?- Mocno przytulił się do mnie i sugestywnie otarł.
-Nie! Wynocha stąd!- Odskoczyłem od niego jak poparzony i wypchnąłem z pokoju. On na to tylko znowu zaczął się śmiać.
-Szkoda.- Dobiegł mnie jego głos zza drzwi.- Za niedługo przyjdzie Misa ze śniadaniem, a potem pomoże ci się wystroić jak ostatnio.- Chodziło mu zapewne o ten moment kiedy gość do nas przyjechał. Miłe czasy. Kiedy jeszcze nie wiedziałem o tym gnojku Colinie. Ja chcę do nich wrócić!- Jeszcze jedno. Jeśli będziesz chętny na małe przygotowanie, to wiesz gdzie mnie szukać.- Odszedł śmiejąc się. Chyba cię...! Niech sobie nie wlewa. Ten dupek, gwałciciel, pedofil!

Ze złości kopnąłem w drzwi i wskoczyłem na łóżko. Co on sobie myśli! Baka! Ale po jednej tresurze. Ugh, źle przeczuwam. Pewnie to nie dlatego, że nie chciał. Nie miał czasu. Chodź chyba powinien się cieszyć. Przecież nie jestem psem! A może jestem? Colin i Shinji. Jeden traktuje mnie jak zwykłą zabawkę i tylko seks mu w głowie. Drugi jest miły, delikatny, ale daje złudne nadzieje. Po zastanowieniu wole Colina, przynajmniej tak mnie nie rani.

No nic. Trzeba się ubrać, bo jak Misa teraz tu wparuje to będzie słabo. Heh od razu przypomina mi się moment naszego poznania. W tedy tez wyszedłem do niej w ręczniku. Nie ma szans, żeby to sytuacja się powtórzyła. Szybko wsunąłem na siebie bokserki, czarne lateksowe spodnie i zielonką, prześwitując koszulę. Dlaczego zawsze muszę wyglądać jak dziewczyna?!
-Ohayou Yuki-chan!- Od razu poznałem jej słodki głosik i odwróciłem się do niej przodem. Siedziałem na łóżku i wyczekiwałem jej, a raczej tego co miała ze sobą. Śniadanko!
-Ohayou.- Dlaczego jak zwykle nie mogła obudzić mnie ona? Tylko on!
-O już nie śpisz, to nietypowe. Zawsze siłą musiała wyciągać cię z łóżka.- Zaśmiała się i położyła tacę na stolik. Momentalnie zabrałem się za jedzenie. Kuchnia tej dziewczyny jest nieziemska! Zazdroszczę w przyszłości jej mężowi.
-No, wyczekiwałem na śniadanie i przy okazji wziąłem kąpiel.- Przecież nie powiem jej, że Pan tutaj z rana był!
-Rumienisz się, masz gorączkę?- Ah kurde, dlaczego!?
-Nie, wydaję ci się.- Uśmiechnąłem się i przełknąłem głośno ślinę. Spokojnie Yuki.
-No dobra, skoro już zjadłeś, to pora cię wyszykować na bóstwo!

-Zdaje się na ciebie.- Mam nadzieję, że będę dobrze wglądał. W końcu to ważny bal dla Shinjiego. Aaaa, znowu o nim myślę! Koniec!
-No to do roboty! Najpierw czesanie, a potem ciuchy i dodatki. Tym razem pan przeszedł samego siebie! Twój strój jest boski.- Zabrała mnie do łazienki i usadowiła na krześle.
Robiła ze mną, dużo rzeczy. Nawet nie wiedziałem do czego służy połowa przyrządów jakich miała.
-Ej Misa kończysz już.-Tyłek naprawdę mnie bolał. Siedziałem tam już chyba od dobrych trzech godzin, a ona wciąż coś poprawiała z moimi włosami.
-Chwileczkę, no.- Zawinęła mi z przodu dwa loki.- Ależ ty niecierpliwy.- Przepraszam, ale nie moja winna! Kto normalny tyle się szykuję!?
-Już?
-Tak! Skończyłam moje arcydzieło.- Spojrzałem na siebie. Woow. Trzeba jej to przyznać wyglądałem dobrze. Z przodu dwa mocne loki, a pozostałe włosy puszczone falą. Wszystko utrwalone i schludne. Opłacało się. Do tego zrobiła mi jeszcze masę innych rzeczy na twarzy i dłoniach by były delikatne i w ogóle.

Teraz ciuchy, o matko. Zerknąłem na Misę, a w jej oczach ujrzałem błysk. Ratunku!
-Misa?
-Hehe. Teraz ciuchy i dodatki, przygotuj się na dalszą część zabawy!- To zła kobieta. Demon. Ratunku!
Nie dane mi było jednak krzyknąć o pomoc. Zostałem siła wypchnięty do pokoju.- Więc zaczynajmy!- To ja może jednak pójdę do Colina!

Po następnych dwóch godzinach byłem już gotowy. Na sobie miałem piękną, ozdobną szatę. Z falbankami i innymi ozdobnikami. Nie była ona jednak przesadzona. Wszystko w niej było idealnie. A fiolet idealnie współgra z bielą, tworząc wspaniały efekt całości stroju. Buty były na lekkiej platformie, fioletowe, bez ozdobień, a jednak takie piękne. Do tego w jednym uchu mały złoty kolczyk, a na szyi naszyjnik. Nieśmiało wgapiałem się w lustro. Spojrzałem w kierunku dziewczyny.
-I jak wyglądam.- Byłem lekko zarumieniony i wstydziłem się. To zupełnie nie ja!
-Wyglądasz bosko! Aż chcę cię schrupać!- Oczy niebezpiecznie jej błyszczały, aż w końcu rzuciła się na mnie!- Jesteś cudny!
-Też tak myślę.- Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Niechętnie spojrzałem w futrynę drzwi by zaraz moja szczęka znalazła się przy samej podłodze.
Mój Pan miał na sobie elegancki, czarny smoking. Idealnie zrobiony, jakby wpasowany w jego ciało. Całość podkreślał czerwony krawat i czarne wypastowane i mieniące się buty.

Dopiero po chwili doszedłem do siebie, a on lekko przeczesał włosy ręką.- No, a ty nic o mnie nie powiesz.- Teraz byłem pewny. To Shinji. Boże, wygląda teraz jak bóg. No właśnie pochwała.
-Ty tez dobrze wyglądasz, panie.- Wlepiłem wzrok w podłogę. Znowu się rumieniłem.- Możesz już iść, świetny efekt i dobra robota.- Podziękował Misie, a ona poklepała mnie jeszcze po ramieniu i wyszła mijając w drzwiach mojego właściciela.
-Dziękuje.- Wyszeptał i zaczął się do mnie zbliżać.- A ty...- Przygarnął mnie mocno do siebie i wpił zachłannie w moje usta. Może i Colin całuje zarąbiście, ale pocałunki Shinjiego są takie, elektryzujące.-Wyglądasz tak, że najchętniej wziąłbym cię tu i teraz.- powiedział bez skrępowania wprost do mego ucha i lekko podgryzł moją małżowinę. Jęknąłem lekko i mocno się zarumieniłem.- A teraz, czy będziesz towarzyszył mi na tym balu?- Skłonił się i pocałował moja rękę. Nie no to teraz wyglądam jak burak pospolity!
-Tak.- Spojrzałem mu w oczy. On natomiast mocno ujął moją dłoń.
-Więc chodźmy i bawmy się dobrze.- Bal właśnie się zaczynał.

























Jestem! Dzień przed sylwestrem, ale się wyrobiłam.
I to jak długi rozdział ;-;
No cóż mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał w następnym rozdziale już sam bal!
Dziękuje, że jest was tutaj tak wielu. Że mnie wspierać i komentujecie moje wypociny. To mobilizuję, więc nie przestawajcie!
Aha jeszcze jedno, wprowadziłam nowy gadżet dzięki któremu macie dostęp do opisu postaci. w przyszłości zamierzam też jeszcze coś pokombinować z blogiem, ale na razie daje sobie spokój.
No cóż mogę wam życzyć tylko miłego czytania i nie zapominajcie o komentowaniu!
Nie krzyczcie też, bo błędy robię, a na betę czasu nie miałam ;-;
                                                                          Nana ^^




środa, 24 grudnia 2014

Życzenia!

Z okazji świąt życzę wam wszystkim dużo yaoiców.
W postaci zarówno anime jak i mangi.
Aby Kotori oraz inne wydawnictwa dawały nam jak najwięcej tytułów z wątkiem yaoi.
Żebyście byli zawsze szczęśliwy i uśmiechnięci.
Bogatego gwiazdora i wszystkiego co najlepsze!
Nie zapominajcie o moim blogu, bo ja nigdy nie zapominam o was moje skarby <3
Rozdział już niedługo, więc czekajcie cierpliwie :3
Udanych świąt!!!
                                                                                                                                           Nana ^^








-Hej! A my to co?- Yuki wkracza na scenę!
-Ej to moje życzonka, co wy tutaj robicie?- Zdziwiona całkowicie ja ;-;
-Ja też chce złożyć czytelnikom życzenia ^^
-Misa? A co ty tutaj robisz?- Totalny szok już u mnie.
-Dołączam się do życzeń Yukiego, więc życzę wam zdrowia, szczęścia i bogatego gwiazdora. Czekajcie na dalsze rozdziały i nie zapomnijcie komentować!- Cała zarumieniona.
-Właśnie, właśnie!
Nagle wszyscy milkną.
-A ja mogę się dołączyć.- Shinji wchodzi sobie jak gdyby nigdy nic.
-Ty nie, zboczeńcu! ><
-Oj no weź Yuki.- Tuli się do niego.
-Shinji ty też tutaj!?
-O witaj Nana, dobrze, że cię widzę mam prośbę.- Podchodzi niebezpiecznie blisko.
-Tak?- Przełykam głośno ślinę.
-Dawaj tu więcej scen łóżkowych okej?- Mówi mi na ucho i mruga.
-Eto, a co na to Yuki?- Zmartwionym głosem.
-E to taki prezent ode mnie dla niego <3.
-No ja nie wiem czy się ucieszy, ale okej.- Przymierze zawarte!
-Coś źle czuję.- Mówi w rogu sceny zmartwiona Misa.
-Ej co do niej mówiłeś, Nana jesteś po mojej stronie, prawda?- Z nadzieją patrzy na mnie.
-Wybacz Yukiś.
-Echh?
-No to teraz chodźmy się pieprzyć ^^
-Ta jasne chciałbyś!- Ucieka.
-I tak już jesteś mój. Wesołych yaoistki i yaoiści, ja idę pobawić się z moim kotkiem! No chodź do mnie Yukiś.
-Nie, ratunku!
-Sorki Yuki.- Misa ucieka.
-Powodzenia!- Krzyczę, a w pokoju obok słyszę już głośne jęki Yukiego.
-Ludzie pomóżcie! A właśnie wesołych jeszcze ode mnie! Ej co ty robisz? Nie! Achhh

Tia coś czuję, że lekko dziś mieć nie będzie ;-;
No nic lepiej dla nas <3
Wesołych życzy Nana i jest spółka <3