czwartek, 23 stycznia 2014

Spokojnie, zbyt spokojnie


Obudziłem się około 16. Nadal byłem zmęczony, a do tego te sny. Teraz nie dręczyły mnie koszmary rodzinne, ale ta przeklęta piwnica. Drżałem. Sam do końca nie wiedziałem co się tam znajduję. Jednak nie chciałem tam wracać, te wszystkie rzeczy wyglądały strasznie... Dość koniec myśli.

Rozejrzałem się, ten drań znowu gdzieś zniknął. Westchnąłem. Powędrowałem do łazienki i puściłem wodę, zdejmując już z siebie bieliznę, która po chwili trafiła do kosza. Zanurzyłem się w gorącej wodzie i zacząłem szorować swoje ciało gąbką, na którą wcześniej nalałem różanego płynu. Przyjemnie, ciepło... Żyć, nie umierać... Na szczęście, a może i małe nieszczęście żaden nieproszony gość nie przerwał mojego odpoczynku. W końcu po pół godzinie, kiedy woda zrobiła się już troszku zimniejsza wyszedłem, opatuliłem się w ręcznik i powędrowałem z powrotem do pokoju. Niestety, na łóżku czekał już ten zboczenie, przepraszam mój pan. Zmierzyłem go obojętnym wzrokiem i podszedłem do krawędzi łóżka na której leżało nowe, czyste ubranie. Uff na szczęście były tam bokserki. Pan przyglądał mi się uważnie, przez co poczułem się nieco skrępowany. Tak rozłożony zajmował większą część łóżka. W tej chwili wyglądał naprawdę seksownie i nawet ja nie mogłem temu zaprzeczyć. Zagapiłem się na niego.
-Co się tak przyglądasz?- zapytał z cwanym uśmieszkiem na ustach. Przez chwilę nie dotarł do mnie sens wypowiadanych przez niego słów. Dopiero po kilku sekundach ciszy wróciłem do rzeczywistości.
-Ja... Ja tylko...- rumieniłem się naprawdę mocno. Jego chytry uśmieszek i te rozbawione oczy. Cholera! Jak on mnie wkurzał!- A co nie wolno?!- pokazałem mu język, po czym wziąłem ubrania i pobiegłem do łazienki. Zakluczyłem się, a za sobą słyszałem tylko donośny śmiech. 

Wyszedłem powolnym i trochę niepewnym krokiem jakieś dziesięć minut później. Ubrany podobnie jak wczoraj. Tylko dziś miałem błękitną koszulę i czarne obcisłe spodenki sięgające do kolan, oczywiście od przybycia tu miałem też na szyi tą przeklętą obroże, jak dla zwierzątka.
-Już Ci wybaczam kotek- oblizał swoje usta lubieżnie. Przełknąłem głośno ślinę, nawet nie ruszył się z miejsca. Uspokoiłem oddech i przestałem się rumienić i już miałem podejść do niego pewnym krokiem kiedy mój brzuch w dość głośny sposób oznajmił, że jest głodny. Mój rumieniec pokrywał całą twarz, a ja czułem się strasznie zażenowany.- Haha tak kotek zaraz zejdziemy na obiadek. Tym razem do jadalni, a potem pokażę Ci moją rezydencję i ogród.- uśmiechnął się rozbrajająco, a mnie minęła ochota na głupie kłótnie. Ogród, ten piękny, który widziałem jakiś czas temu.
-Naprawdę?- w moim głosie słychać było podniecenie jak u małego dziecka które ma iść do wesołego miasteczka. Tak ten piękny ogród zapewne był dla mnie czymś takim. Rozmarzyłem się. Nie przejmowałem się niczym...
-To co idziemy?- wstał w końcu i podszedł do drzwi.- Idziesz?- na jego twarzy był dziwnie miły uśmiech, ale teraz nie miałem czasu nad tym rozmyślać. Cieszyłem się chwilą. Zawsze taki byłem i już chyba pozostanę. Nie miałem bowiem niczego na stałe, lecz przez moment, chwile, dlatego nauczyłem się tak żyć... Choć to długa i nudna historia, o tym kiedy indziej... 

Wracając szliśmy teraz już trochę mi znanym korytarzem prosto, a potem schodami w dół na pierwsze piętro i znów korytarzem, aż doszliśmy do ogromnej jadalni. Wielki stół, wprost ogromny, przy nim wiele krzeseł, a na nim same pyszności. Nie było jednak tu, żadnych dań japońskich, Dziwne, a przecież jesteśmy w Japonii! Spojrzałem na swojego pana, nie wyglądał na Japończyka nawet w połowie, obcokrajowiec, na pewno, że też wcześniej tego nie zauważyłem. Nic tutaj nie było w stylu tradycyjnym, japońskim.
-Siadaj.- pan usiadł na końcu stołu i wskazał ręką swoje kolano. Ponownie poczułem się lekko skrępowany. Powoli podszedłem do niego i usadowiłem się na jego kolanie.
-Ja nie mogę siedzieć sam, panie?- spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem, to było trochę zawstydzające. Do tego obsługiwała nas przy stole Misa.  
-Czemu?- na jego ustach gościło to chytre spojrzenie. Wiedział o co chodziło. Drań! 
-Ja, no bo...- jak miałem mu to powiedzieć?! Robił te wszystkie rzeczy specjalnie, żeby jeszcze bardziej mnie pogrążyć. Zboczeniec! Dlaczego muszę tak cierpieć!?
-Nie wstydź się kotek- polizał moje ucho i lekko podgryzł jego płatek. Przymrużyłem oczy i cicho jęknąłem. Starałem się to powstrzymać. Usadowił mnie wygodniej na swoich kolanach i nabrał trochę pysznego jedzenia na widelec.- Powiedz aaa.- zarumieniłem się. Chce mnie karmić!? Niechętnie otworzyłem usta. Mhm pyszne. Czuć było dobrą kuchnię Misy. 
Pan karmił mnie powoli i co jakiś czas sam jadł. Taki posiłek nie był taki zły, ale nadal było to krępujące. Kiedy w końcu skończyliśmy ten obiad, a zdawało mi się jakby minęły godzinny, na nowo się ożywiłem. Czas na zwiedzanie! Ta rezydencja musi być wspaniała...

Najpierw zwiedziliśmy parter, na którym znajdowała się: jadalnia, ogromna, jeszcze większa niż w której jedliśmy, potem  salon z kominkiem, następnie wielgachna kuchnia, a dalej były już tylko prywatne schowki, no i biura pana ze stertami papierów.
Na pierwszym piętrze znajdowała się jadalnia i kuchnia, a reszta pokoi byłą przeznaczona dla pracowników tejże rezydencji. Tutaj też mieszkała Misa. Byłem naprawdę ciekawy czy wszystkie pokoje wyglądają tak samo... Jeśli tak to troszku dziwnie, nie? Ale w sumie teraz wyrzuciłem te myśli z głowy. Strasznie mi się podobała ta rezydencja. Urządzona bez przepychu, elegancko i gustownie. W świetnym angielskim stylu. Czerwona lampa! Mój pan musi być Anglikiem, albo mieć tam korzenie, a może po prostu lubi ten styl... Dobra koniec takich bezsensownych myśli...
Drugie piętro służyło tylko do przyjemnych spraw. Basen, masaże,  ogólnie rekreacja, tutaj na tym piętrze było wszystko co powinno być w tak wielkiej willi, czy pałacu. Sam nie wiem jak nazywać to wspaniałe miejsce. Oglądałem wszystkie pokoje z zachwytem, a przy basenie zaparło mi dech. Przepiękny, idealny, wspaniały... Tylko tymi słowami umiałem określić ten basen, ten dom, to piętro!

Na nowo zacząłem się nakręcać. Teraz przyszedł czas na ogród. Ten piękny który tylko przez kilka chwil widziałem kiedy tu przyjechałem i już się zakochałem. Prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia.
Zeszliśmy z powrotem na parter, po czym ubraliśmy się. Nadchodziła już jesień, choć nie było tego jeszcze widać. Słońce jeszcze mocno przyświecało, ale mimo tego  musiałem coś na siebie wrzucić. Wybrałem czarną, obcisłą kurtkę i długie wiązane buty i wyszliśmy na zewnątrz. Pan chwycił mnie za rękę tak jak wcześniej w domu i znów zaczął prowadzić w stronę wielkiej i pięknie zdobionej bramy. Za nią czuć było przyjemne zapachy kwiatów i widać już lekko żółtawe i czerwone liście drzew. Ogród jesienią jest piękny...
Długo go zwiedzaliśmy, a pan z dokładnością odpowiadał na każde moje pytanie typu: jaki to kwiat, a co to za drzewo? I jeszcze wiele innych.

Ten dzień mogłem zaliczyć do jednego z najlepszych w moim życiu. Cichy i spokojny, a nawet za spokojny... Oby tylko nie znaczyło to ciszy przed burzą, a szczególnie na morzu w którym pływa rekin...









Przepraszam, za tak długi czas oczekiwania na rozdział, ale już jestem. W cale o was nie zapominam, naprawdę!!! Tylko ta nauk! Te rozdział naprawdę długo pisałam, bo wchodziłam pisałam i po 10 min, dalej do nauki, ale nareszcie jest! Wiem, że jest wyjątkowo spokojny i w ogóle, ale mogę wam zdradzić, że już niedługo oczekiwany przez was i przeze mnie zwrot akcji ^^ Także czekajcie ludzie!
                                                                                 Wasza Nana ^^ 


5 komentarzy:

  1. Wybamy <3
    Kociak taki... dziewczęcy xD i jestem ciekawa, skąd obrazki które były w pierwszych rozdziałach? Z anime? Mangi? To tylko arty? Bo widziałam obrazek z tymi postaciami na jednej z stron o yaoi na fb i zaczęłam się
    zastanawiać :3
    /KOCIARRA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczamy*
      Koleżnka chyba za mocno udeżyła mnie poduszką ;-;

      Usuń
  2. Niby spokojny, ale zawsze powinno być coś spokojnego przed czymś nie miłym, tak myślę. :3 Czekam na następny rozdział, nie moge sie doczekać! :D

    OdpowiedzUsuń