Wpił się gwałtownie w moje usta i zaczął pieścić podniebienie językiem. Wiłem się i jęczałem cichutko tym samym starając się go odepchnąć, ale marząc o tym by przyciągnąć go jeszcze bliżej. Ocierałem się o niego przy każdej zdobytej okazji i szeptem błagałem o więcej tych słodkich tortur.
Mój umysł wprost krzyczał na mnie
i beształ, co sekundę, ale szczerze miałem go głęboko gdzieś. Było tak dobrze,
tak przyjemnie. Z Shinjim… Tak błogo. Jeszcze trochę, już jestem tak blisko
spełnienia, a on przecież nawet mnie tam nie dotknął! Każde miejsca raz przez
niego pocałowane palą i domagają się więcej i więcej. Czuję jak zaczynam
wariować i tracić wszelkie zmysły.
- Błagam dotknij mnie tam. -
Mówię w końcu, kiedy on powoli zdejmuje ze mnie koszulkę. Ręce mam zawiązane
nad głową i w tej chwili jestem zdany w stu procentach na jego łaskę. Mimo to
nie czuję niczego poza rosnącym we mnie podnieceniem i fascynacją tym
przystojnym mężczyzną, który uśmiecha się na moje słowa. Następnie rozbiera
mnie w końcu całego i bierze mojego członka do ust. Krzyczę w ekscytacji i po
pięciu minutach jego pieszczot wyginam się w łuk i dochodzę.
-Zadowolony?- Mruczy mi do ucha i lekko je
liżę, a po moim ciele przebiega dreszcz.
-Tak, Panie. - Wydusiłem z siebie
zgodnie z prawdą i popatrzyłem mu prosto w oczy. Czuję jak jego wzrok wypala we
mnie dziurę. Jestem tylko ja i on. Nikt więcej. Jakby cały czas stanął w
miejscu.
-Wiesz kotku, bo ja tak naprawdę
to cię ko…- Co on powiedział? Że co mnie?
Wszystko zaczyna się rozmazywać,
a ja mam uczucie jakbym tonął. Chcę wiedzieć… Naprawdę chcę wiedzieć, co Shinji
chciał mi powiedzieć, tak bardzo, ale nie będzie mi to dane.
-Wstawaj śpiąca królewno.- Jego
melodyjny głos dźwięczy mi tuż nad uchem.- Już ranek, koniec wolnego!
No tak, wczoraj miałem dzień
wolnego, więc poszedłem spać wcześniej. Więc to był sen, tak? Zaraz, sen i to
taki z nim! Nie ma mowy żebym…
Tak, żeby mój ukochany Pan tego
nie zobaczył sprawdzam ręką zawartość moich bokserek i nie mogę w to uwierzyć.
Miałem mokry sen o mnie i o moim Panu… Nie wierzę, to musi być jakiś głupi
żart, albo absurd. Na pewno, tak jest. To tylko kolejna faza snu, lub coś
takiego.
-Długo mam jeszcze tak na ciebie
czekać kotku?- Siada obok mnie i delikatnie przeczesuje ręką włosy, po czym
liże mój policzek.- No chyba, że chcesz trochę zostać w łóżku.- Oblizuję usta i
przysuwa się jeszcze bliżej.
Jak wstanę to się dowie i nie mam
pojęcia jak zareaguje. Jak tak zostanę to się dowie o moim stanie, ale także
będę miał bardzo ,,przyjemny’’ początek dnia. Jakby na to nie spojrzeć, mam
przejebane.
-A mogę się wyszykować i wtedy
zejdę na dół, do jadalni, żeby z tobą zjeść Panie?- Niech się uda.
-A co, znowu się mnie wstydzisz?
Może coś ukrywasz?- Czy on kurwa czyta mi w myślach, czy co?
-Po prostu wolę przebrać i
wykąpać się w spokoju Panie. – Właśnie. Przecież tak będzie mnie chciał cały
czas molestować. Chyba nawet niewolnikowi należy się odrobinka prywatności, co
nie?
-Nie mam zamiaru. Należysz do
mnie, więc naucz się, że nie istniej dla ciebie już coś takiego jak prywatność.
To kolejna ważna lekcja.- Ale dlaczego dziś musisz mnie tego uczyć! Jaki z
niego uparty dupek. Co teraz?
-A musimy dzisiaj przeprowadzać
tą lekcję Panie?- Zanim się obejrzałem, słowa same wyleciały mi z ust. Chyba
powiedziałem za dużo… O wiele za dużo.
-Tego się nie spodziewałem.-
Mruknął niezadowolony i w jednej chwili przygwoździł mnie całym ciałem do
łóżka. Coś za często z własnej głupoty ląduje ostatnio w tej pozycji.- Chwila
mojej uprzejmości i już zapominasz jak powinieneś się zachowywać Yuki?-
Docisnął mocno swoje biodra do moich, a na jego twarzy przemknął cień szoku, a
zaraz potem wydał z siebie pomruk zadowolenia. Ja zaś spaliłem ogromnego
buraka.- I o to tutaj chodziło?- Speszony szybko pomachałem głową na tak.-
Przecież to coś naturalnego kotku. Mogłeś powiedzieć, a do tego musisz
zapamiętać.- Podniósł moją brodę do góry.- Że niewolnik musi mówić wszystko i
robić wszystko, co rozkaże jego Pan. Ty zaś znowu się mi przeciwstawiłeś.-
Westchnął teatralnie, po czym uderzył mnie z całej siły w policzek.
- Za co to było Panie?!-
Krzyknąłem przerażony. Cholera, znowu podniosłem głos. Miałem być marionetką,
lalką. Dlaczego znowu… To przez niego. To on wszystko psuje i daje mi nadzieję,
Shinji.
-Za całe twoje zachowanie.-
Wysyczał i znowu mnie mocno uderzył, tym razem w drugi policzek. Jęknąłem
cicho, lecz nie pozwoliłem, żeby z moich oczu popłynęły łzy.
-Dziękuje Panie i przepraszam za
moje zachowanie.- Było mi tak trudno to powiedzieć z wielkim uśmiechem na
ustach, ale muszę w końcu do tego przywyknąć. Nie chcę więcej bólu. Boję się
kolejnej nocy z Colinem w piwnicy. Nie chcę tego przeżywać już nigdy w życiu!
-No w końcu Yuki.- Pogłaskał mnie
delikatnie po włosach.- Musisz w końcu to zrozumieć. Jesteś tylko rzeczą, moją
prywatną. Nie masz uczuć, zachcianek, czy innych ,,ludzkich’’ rzeczy i pojęć,
dobrze?- Lalka. Będziesz psem. Nie, już nim jesteś.
-Rozumiem. Przepraszam Panie. Ja
nie wiem, co we mnie wstąpiło, że tak się zachowałem.- Spojrzałem mu w oczy.
Dobrze, że chociaż za to, że przez cały czas miałem opuszczoną głowę nie
dostałem kary.
-Spokojnie. Tym razem ci
odpuszczę.- Od razu zeszło ze mnie prawie całe napięcie i odetchnąłem z ulgą.
Jak dobrze, że mam do czynienia z Shinjim. Gdyby był to Colin, to zapewne już
by mnie ostro rżnął lub wymyślił jakąś obrzydliwą i poniżającą karę.- Ale to
już ostatni taki raz, więc pilnuj się.- Nie musi mi tego mówić. Teraz będę
jeszcze bardziej wyczulony.
-Dziękuje.- Upiekło mi się.
Fantastyczne uczucie. Chociaż raz będę miał w miarę normalny i chyba udany
ranek. To teraz do łazienki i jedzenie. Umieram z głodu.
-To teraz.- Miałem ochotę
dokończyć, że zejdziemy na dół na wspaniałe śniadanie, ale…- Zajmiemy się
tobą.- Mną? Ale jak to? A no tak, przecież on nadal przyciska mnie do łóżka, a
ja po moim śnie nadal jestem delikatnie pobudzony.
-Nie trzeba Panie. Naprawdę
jestem głodny, później, proszę.- Zacisnąłem mocno ręce na jego ramionach.
-Ależ nalegam kotku.- Przycisnął
mnie jeszcze mocniej i zaczął zdejmować ze mnie ciuchy. Tak, kolejny wspaniały
poranek w raju…
Nie ma to jak być zerżniętym dwa
razy już od początku dnia. Nie dość, że raz w łóżku, to potem jeszcze powtórka
w łazience. Mój tyłek tak bardzo boli, nagle cały humor jakoś tak ode mnie
uciekł. Nawet jedzenie mi nie smakuje aż tak bardzo.
Biorąc do ust kawałek naleśnika z
owocami mierze ostrym i pełnym nienawiści wzrokiem mojego właściciela, który
natomiast wgapia się we mnie z miną jakby chciał jeszcze kolejnej rundki. Co za
niewyżyty drań. Jak można robić to codziennie? Nie ogarniam potrzeb tego
jegomościa.
-Smakuje ci?- Pyta w końcu
przerywając ciszę, która narastała między nami, od kiedy zaczęliśmy jeść.
-Tak i to bardzo.- Odpowiadam
zgodnie z prawdą i biorę kolejny kawałek do ust, przeżuwając powoli i
przymykając z przyjemności oczy. Mija mi już trochę cała złość związana z tym,
co się wydarzyło tuż po moim przebudzeniu i wszystko zaczyna mi jeszcze
bardziej smakować. A i muszę się do tego przyznać, uwielbiam takie jedzonko. To
jedno muszę mu przyznać - ma idealną obsługę. Wszystko zawsze jest u niego
wypucowane na błysk, a jedzenie jest jak z najdroższych i najbardziej
luksusowych restauracji.
-Cieszę się. Nie byłem pewny, czy
na pewno lubisz naleśniki.- Patrzy na mnie delikatnie się uśmiechając.- Ale
widzę, że jednak trafiłem. Lubisz słodycze, prawda?- Próbuje podtrzymać
rozmowę? No cóż, przecież nie będę mu tego uniemożliwiał. Sam nienawidzę
czasami tej ciszy, która panuję miedzy nami, bo w końcu za wiele tematów do
gadania to my nie mamy.
-Nie żebym jakoś specjalnie je
kochał, ale czasami lubię zjeść coś słodkiego. A naleśniki uwielbiam, ogólnie
jest mało potraw, które mi nie smakują. Na ogół zjem wszystko Panie.- Przecież
nie będę mu tu wybrzydzał. Nauczyłem się już podczas samotnego życia radzić w
różnych sytuacjach. A to i tak jest genialne w porównaniu z moimi pierwszymi
próbami bycia kucharzem i gotowania samemu.
-Rozumiem, czyli nie muszę się
martwić.- Znowu zaczął się na mnie gapić. Czy on serio lubi tak na mnie ciągle
patrzeć?- Wyprostuj się.- Warknął w którymś momencie, a ja natychmiast to
zrobiłem.
Przewróciłem lekko oczami, lecz
wiedziałem, że faktycznie takie siedzenie nie przystoi w towarzystwie.
Opuściłem lekko zażenowany głowę i wymruczałem:
-Przepraszam Panie.
-Nic takiego się nie stało.-
Wyszeptał upijając łyk czarnej, mocnej kawy. - Po prostu, kiedy będę cię zabierał
na różne bale i kolacje musisz się umieć zachować.- E? Jakie bale? O co mu
chodzi?
-Nie za bardzo rozumiem Panie.-
Teraz naprawdę nie wiedziałem, co ma na myśli. Po co mnie chce zabierać w takie
miejsca? Przecież będę mu tam tylko zawadzał. W takich miejscach chodzi o
interesy i tak dalej, więc, po, co niby ja mam się tam wałęsać…
- To proste. Wszystkie szychy
prowadzące firmy lub inne organizacje wyprawiają różnego rodzaje bale,
poczęstunki, czy kolację. To coś podobnego do mojego balu wigilijnego.- Na samo
wspomnienie lekko zadrżałem.- Wyprawiane są z różnych powodów. Dobroczynnych,
towarzyskich lub jeszcze całkiem prywatnych. Często jestem na takie zapraszane,
a ty oczywiście będziesz mi na nich towarzyszył.- Wyszczerzył się do mnie i
wziął kolejny łyk swojego napoju.
-Ale po, co ja tam, Panie?
-Nie jesteś zbyt domyślny, co nie
Yuki?- Na te słowa lekko się oburzyłem.- Albo po prostu nie chcesz.- Kolejny
uśmiech, tym razem taki powodujący na moim ciele bardzo nieprzyjemny dreszcz.
No nie mówcie, że ja na tych wszystkich imprezach będę…- Dokładnie to, co
myślisz Yuki-chan. Będziesz pracował.- A jednak jest tak jak myślałem. Na tych
wszystkich… Na samo wyobrażenie sobie tego zbiera mi się nadal na wymioty.
Ciekawe jak bardzo będzie dla mnie trudny pierwszy raz. No cóż mogłem go już
mieć za sobą. Ale oczywiście byłem zbyt dużym palantem. A raczej miałem zbyt
wielkie marzenia, co do jednej osoby, która nasyciła mnie nadzieją.
-Rozumiem Panie.
- Za bardzo to przeżywasz. Już ci
to mówiłem setki razy, przecież to nie koniec świata, prawda?- Jaki
optymistyczny głos. No oczywiście, że to nic takiego. Może dla ciebie dawanie
dupy jakimś obrzydliwym facetom nie jest niczym wielkim, ale dla mnie już tak!
Tak bardzo chciałbym mu to wykrzyczeć prosto w twarz. Oczywiście gdybym to
zrobił, na sto procent miałbym pewną nockę z Colinem.
Chociaż kiedy będę wolny. Właśnie
wolny. Ciekawe, kiedy to nastąpi. Jak osiągnie swój jakiś cel i wybiję się na
rynku światowym? Kiedy mu się znudzę? Gdy znajdzie kogoś lepszego? Odzyskam to,
czego tak bardzo pragnę? Jak długo mam na to czekać, ile wycierpieć, jak
wielkiego upokorzenia zaznać? Boję się nawet myśleć o tak oddalonej
przyszłości.
Przeraża mnie fakt, jak mogę się
zmienić i zatracić w tym wszystkim. To po prostu zbyt okropne bym mógł, chociaż
trochę o tym myśleć.
-Wiem Panie, ja po prostu
potrzebuję czasu, żeby się z tym pogodzić.- Bo przecież na samym początku… Nie,
przez całe trzy miesiące byłem pewny, że będę tylko twój. Tylko i wyłącznie.
Nigdy się nie spodziewałem, że zamierzasz mnie tak wykorzystać, ale jednak
myliłem się.
-Nie masz go.- Wiedziałem, to już
niedługo. Moja pierwsza praca, pierwszy raz z kimś innym. Denerwuję się i
jestem tak cholernie przestraszony jak nigdy wcześniej.- Już niedługo pierwszy
bal u jednego z bardzo ważnych osobistości, rozumiesz?
-Tak Panie, doskonale.-
Przełknąłem głośno ślinę. A może to jednak druga część snu? Nie, to by było
zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
-W takim razie musisz wiedzieć,
że od teraz koniec taryfy ulgowej.- Czy kiedykolwiek miałem z nią do czynienia?
Jakoś niekoniecznie sobie mogę przypomnieć. – Od teraz czas nie tylko na
tresurę, ale także na nauki kultury osobistej i zachowanie przy stole. - Jest
ze mną aż tak źle? - Nie chodzi o to, że zachowujesz się jakoś wulgarnie,
tylko, że musisz jeszcze wiedzieć, co nieco dobrze? - Przecież nie mam wyboru.
-Oczywiście.- Posłałem mu
promienny uśmiech i wepchałem w siebie ostatni kawałeczek. Byłem najedzony i
pełny nowych informacji, a także wielkiego stresu. Muszę jednak podołać temu
wszystkiemu. Właśnie tak przetrwam i odzyskam to, co utraciłem. Coś najważniejszego
dla każdego człowieka. Wolność.
Ach to jedno słowo a sprawia, że
czuję jakbym rósł w siłę. Kto by pomyślał, że jestem niewolnikiem dopiero
niecałe cztery miesiące, a już tak mocno brakuje mi tego wszystkiego, co było z
nim związane.
Móc robić, co się chcę, nie pytać
o zgody. Nie nazywać nikogo swoim ,,Panem’’. Móc jeść i spać, kiedy ma się na
to ochotę. Wychodzić, biegać, skakać. Niczym się nie martwić. Właśnie tego
pragnę. Tylko tego. I wytrzymam wszystko byle odzyskać to, co mi odebrano. Nie
poddam się. Mogę stracić doszczętnie już dumę, godność i uczucia. Ale kiedy to
odzyskam będę mógł wrócić do normalności. Właśnie tak. Dlatego wytrzymam.
Dlatego przetrwam.
W trakcie, kiedy ja tak nad całym
moim pobytem w tej ogromnej posiadłości tak mocno rozmyślałem, Pan także
skończył już cały swój posiłek.
-Czyli wszystko ustalone.- On
także wziął ostatni łyczek swojej kawy i oparł się wygodnie o krzesło.- Misa.-
Zawołał dość głośno, po czym w progu drzwi stanęła ona. Jak zwykle estetycznie
i schludnie ubrana. Z wielkim warkoczem i błyszczącymi oczami.- Będziesz od
dziś uczyć Yukiego wszystkich potrzebnych mu manier rozumiesz? Macie czas od
czternastej do piętnastej, codziennie.- Spojrzał na nią, a ona tylko lekko się
skłoniła i skierowała wzrok na mnie. Nie rozmawialiśmy od tamtego czasu.
Przynajmniej nie tak jak kiedyś.
-Rozumiem Panie, zajmę się
wszystkim.- Odpowiedziała grzecznie.
-Dobrze, możesz odejść.- Po tych słowa
szybkim krokiem zniknęła z jadalni, jednak cały ten czas dyskretnie się na mnie
patrzyła.- Yuki, my też już się zbierajmy. Muszę coś jeszcze załatwić i widzimy
się na dole. Idź już tam.- Odsunął krzesło, po czym udał się do swojego
gabinetu.
Ruszyłem się ze swojego miejsca i
wolnym, spokojnym krokiem podążyłem do tak znanego mi pomieszczenia. Ciągłe
tresury, niechciane i niezręczne spotkania z Misą i jeszcze ta praca, która
zapewne nastąpi już w tym miesiącu lub na początku przyszłego.
To będą ciężkie dni. Naprawdę
ciężkie. Ale wiem, to. To dopiero
początek mojego piekła.
Dziś trochę się rozpisałam, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi lekkie spóźnienie... Rozdział miał być już 23, ale zawsze coś i w końcu skończyło się na tym, że wstawiam dopiero dzisiaj.
Tak, czy inaczej.
Dziękuje za komentarz i ponad 140 tysięcy wejść :O
Jesteście niesamowici!!!
Dzięki za wszystko, a już w szczególności podziękowania dla mojej bety-Damiana.
A teraz zapraszam do czytania i dalszego komentowania.
Do najbliższego.
Nana ~~