sobota, 5 grudnia 2015

Sam w obcym świecie


Leżałem już od ponad dziesięciu minut na łóżku, tępo wpatrując się w sufit. Novah wyszedł jakiś czas wcześniej z łazienki, po czym nałożył na siebie ciuchy, delikatnie pocałował mnie z udawaną czułością w czoło, a następnie wyszedł, dziękując mi. Od tamtej chwili nie poruszyłem się nawet o milimetr. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że cicho łkałem.                             

Ciekawe, czy kolejne razy z innymi mężczyznami będą lepsze, czy może poczuję się jeszcze bardziej poniżony i bezradny niż w tej chwili, o ile w ogóle jest to możliwe.

Teraz pewnie rozmawiają o interesach związanych z firmą Shinjiego. Jej rozwój, przyszłość. Kto wie, może nawet dzięki mojej pomocy i poświęceniu ich przedsiębiorstwa nawiążą bliską współpracę, albo połączą się? Jakże mnie radość by roznosiła z tego powodu, że przysłużyłem się mojemu ukochanemu Panu!

Podniosłem się w końcu do siadu i cicho stęknąłem z bólu. Nie było źle, tylko już na końcu blondyn lekko przesadził. Brał mnie już potem bez opamiętania i naprawdę mocno, więc trochę tyłek mnie jednak bolał. Dałem mimo to radę samodzielnie dojść do łazienki i wejść do kabiny prysznicowej. Ciepła i przyjemna woda powoli rozgrzewała moje ciało oraz sprawiała, że coraz mocniej docierał do mnie fakt tego, co się stało. Po moich policzkach kolejny już raz popłynęły słone łzy. Przełknąłem gulę stojącą mi w gardle i westchnąłem. Godność ludzka, której pozbyłem się dzisiejszego wieczoru, niecałą godzinę temu zmywana była właśnie w tej chwili razem z brudem z mojego ciała.

Wyszedłem spod prysznica i opatuliłem się w gruby, biały i puchowy ręcznik. Brudna szmata, brudna szmata. Te słowa cały czas grzmiały mi w głowie i przyprawiały o niesamowity ból głowy. Wiem to, wiem to, wiem to! I co z tego? Żeby ocalić życie i uchronić się przed różnymi torturami Colina stałem się zwykłą dziwką oddającą swoje ciało obcemu mężczyźnie! Nie uciekam od tego, nie uciekam, bo nie mogę, nie mam jak… Muszę przyjąć tą rzeczywistość i egzystować dalej, chociaż to będzie nędzne życie. Jednak zrobię wszystko dla wolności, wszystko.

Skończyłem się szykować po niecałej godzinie, następnie przykleiłem sobie do twarzy sztuczny uśmiech i wyszedłem na korytarz. Szedłem swobodnie pewnym krokiem, aż do głównej Sali. Nikt specjalnie nie zwrócił na mnie uwagi, dlatego szybko powędrowałem w jej prawy róg i wzrokiem zacząłem szybko szukać mojego Pana i blondyna. Przy okazji zauważyłem, że trochę ludzi ubyło, a same światło zostało nieznacznie przyciemnione, co nadało całej atmosferze tajemniczości. W końcu przeglądając się wszystkim obecnym zauważyłem ich przy bufecie, rozmawiali ściszonymi głosami.

Nieśmiało, wolnym krokiem podszedłem do nich i chicho zakaszlałem. Shinji obrócił się i delikatnie do mnie uśmiechnął, po czym przygarnął do siebie i rozejrzał po całym pomieszczeniu.

- Może przejdziemy gdzieś indziej, w bardziej prywatne miejsce? - Wyjął złoty, mały kluczyk z kieszeni swoich spodni i uśmiechnął się do Novaha.

- Jestem za. Tutaj mamy zbyt dużo chętnych, ale zbędnych słuchaczy - mruknął blondyn i ruszył przodem z powrotem w stronę pokojów.

Od momentu mojego przybycia ani na sekundę na mnie nie zerknął, co było mi w sumie na rękę, bo czułem się jakiś taki skrępowany całą zaistniała sytuacją. Dopiero po chwili przeanalizowałem wszystko i spiąłem się momentalnie. Szliśmy stronę, z której niedawno przyszedłem. Czyżby tego dnia miało mnie spotkać więcej łóżkowych przygód?

Przed sobą udawałem pewnego siebie i rozbawionego tą sytuacją, ale w duchu drżałem, błagając żeby to nie było związane ze mną. Przecież już dzisiaj wypełniłem swoją rolę.

Szliśmy w ciszy. Novah pierwszy, a ja razem z moim właścicielem tuż za nim. Dotarliśmy w końcu na czwarte piętro i stanęliśmy przed drzwiami z wymalowaną, złotą dwójką. Zapewne było to piętro z apartamentami, dlatego poczułem się w tym miejscu jeszcze bardziej obco niż wcześniej. Sam hotel już sprawiał, że czułem się zduszony przez tą całą elegancję i luksusowość tego miejsca. Teraz jednak naprawdę zdałem sobie sprawę z tego, na czym polega prawdziwy podział klas i różnica między mną, a nimi.

Shinji włożył klucz do dziurki i przekręcił go w prawo, a następnie otworzył drzwi. Przepuścił przed sobą blondyna i mnie, po czym sam wszedł do apartamentu i zamknął drzwi. Novah swobodnie podszedł do mini-baru i zaczął przygotowywać sobie drinka. Zaraz dołączył do niego także mój Pan, a ja nadal stałem w progu nie wiedząc za bardzo, co ze sobą w całej tej sytuacji zrobić.

-Siadasz, czy wolisz tam stać jak idiota? - Od razu zatrząsłem się od tonu głosu Colina. Nawet nie zauważyłem kiedy Shinji ,,zmienił się’’ w tego sadystycznego dupka. Najwyraźniej Novah albo na to nie zwrócił specjalnie uwagi, albo znał prawdę o podwójnej twarzy mojego ukochanego właściciela.

- Już siadam, Panie.

Wszedłem głębiej i od razu zwróciłem swoje kroki do największego pokoju, jakim był salon z wielką sofą, pianinem stojącym w rogu, ogromnym telewizorem i dwoma fotelami, w których z drinkami w rękach usiedli Colin z jednej strony małego stołu kawowego, a Novah z drugiej. Ja zaś pozwoliłem sobie zająć miejsce na tej ogromnej, błękitnej sofie.

Pomieszczenie było w odcieniach błękitu połączonego z jasnym drewnem przebijającym się w niektórych elementach dekoracyjnych. Mimo swojego nowoczesnego wyglądu, był to ,,ciepły’’ pokój i naprawdę można się w nim było odprężyć. Oczywiście obaj mężczyźni właśnie to w tej chwili robili pijąc w kompletnej ciszy swoje napoje i przeszywając wzrokiem siebie nawzajem.

- Naprawdę tego chcesz? Konkurować z Chang? - Dopiero te słowa przerwały narastającą ciszę oraz gęstniejącą atmosferę. Wstrzymałem oddech słysząc znaną mi nazwę. To o tej organizacji ostatnio przyszedł powiadomić mojego właściciela, Kengo, kiedy Colin zaczynał moją tresurę. Pan wydał mi się wtedy bardzo zadowolony wiadomością o ich ruchu, cokolwiek to miało oznaczać, jednak teraz jego oczy błyszczały w ten niebezpieczny, ale również niezwykły i przerażający sposób. Aż całe moje ciało pokryło się ciarkami i delikatnie zadrżało.

- Marzę o tym i każdy, kto się liczy i zna całą sytuację dobrze o tym wie, a ty się do tych osób jak najbardziej zaliczasz. Nie udawaj, więc głupiego tylko daj mi odpowiedź. - Odrzekł po chwili zastanowienia Colin, a blondyn spojrzał na niego podejrzliwie. Ciekawe, czym była ta organizacja, o ile to w ogóle była jakaś organizacja, bo przecież to tylko moje małe przypuszczenia. Na pewno jednak liczyła się w świecie bogaczy skoro mój właściciel tak się nią martwił, że aż postanowił zwrócić się o pomoc do kogoś innego. Jedno już o nim wiedziałem, nienawidził prosić o coś innych ludzi. To typ samodzielnego człowieka.

-Ja też ich nie lubię, więc z chęcią pomogę ci się ich pozbyć. Już za długo oni i Station rządzą sobie w spokoju w naszym ukochanym Tokio - upił porządny łyk i odstawił pustą szklankę na stole, po czym oparł się wygodnie.- Tylko, dlaczego ja? Co prawda mój ojciec ma pokaźną i dobrze prosperującą firmę, ale ja jeszcze jej nie przejąłem.

-Może tak, ale niedługo to nastąpi - uśmiechnął się Colin i kontynuował swoją dokładnie wyuczoną i przygotowaną przemowę.- Ty zaś będziesz chciał zapewne trochę ją jeszcze rozwinąć, znam cię nie od dziś Novah. Jesteś jak ja, pragniesz wpływów i władzy, dlatego czas pozbyć się starego Toranosuke, czyż nie? Skoro, więc mamy tego samego wroga to połączmy Corporation Gold, razem z moją firmą - skończył swoje przemówienie, po czym dopił swój alkohol i także odłożył swoją szklankę na stół. Następnie skierował wzrok na blondyna. Ja natomiast cały czas w skupieniu próbowałem zrozumieć wszystko, o czym mówili, niestety za mało jeszcze wtedy wiedziałem, żeby się w tym połapać.

-Umiesz mówić zawsze to, co chcę się usłyszeć, co nie? To taki twój talent Shinji- wyszeptał Novah i spuścił głowę. Nazwał go Shinji, a nie Colin. Czyli, że nie wiedział? A może nie kazał tak do siebie mówić innym, tylko swoim niewolnikom? Ciekawe, że nikt się nie zorientował. Może myśleli, że Shinji, kiedy przechodzi do interesów zmienia twarz, ale nie całą osobowość? Naprawdę byłem tego cholernie ciekawy. Jeśli tylko ja wiedziałem i nieliczni jego służący to poczułbym się w jakiś głupi i chory sposób wyróżniony i ważny.- W sumie utrzeć nos samemu Hatoriemu Toranosuke. Naprawdę kusząca propozycja. Chyba nawet się dam w to wciągnąć - pokręcił delikatnie głową.- Jak zwykle potrafisz mnie zmanipulować.- Mój Pan uśmiechnął się delikatnie. Następnie wstali i uścisnęli sobie dłoń. Po czym Novah odprowadził nas do drzwi, pożegnał i zostawił samych. 

Dziwiłem się, że poszło tak szybko i łatwo. Znali się, ale żeby tak prosto zawrzeć porozumienie w sprawie jakiejś poważnej afery i obalenia czyiś rządów? Trochę niepokojące, ale przecież ja się na tym kompletnie nie znam.  Zbyt ogromny i niezrozumiały jest dla mnie świat ludzi bogatych. Pełen intryg, spisków, organizacji, firm, wpływowych mniej i bardziej. Bólu głowy można od tego wszystkiego tylko dostać.

 Mimo tych przemyśleń, to cieszyłem się niezmiernie, ponieważ to znaczy, że nie spotkają mnie już żadne fizyczne wysiłki tego wieczoru. To naprawdę wielka ulga. Przynajmniej teraz mogę jakoś uporządkować te wszystkie chaotyczne myśli.

- Gładko poszło - powiedział Pan, po czym wziął mnie pod rękę i już obaj ruszyliśmy do wyjścia. Na całe szczęście, zresztą nie mogłem już znieść przebywania w tym przepychu i bogactwie, a wkoło pełno obcych osób, patrzących na mnie jak na kawałek mięsa do schrupania. Jakoś nie podobały mi się te spojrzenia.

W końcu wyszliśmy z tego ogromnego hotelu. Było już naprawdę późno, chociaż nie mogłem jednoznacznie określić godziny. Zimą tak szybko robi się ciemno i ten mrok trwa tak długo, że naprawdę trudno jest ustalić godzinę w porach wieczornych i porannych.  W powietrzu nadal wirowały płatki śniegu. Było naprawdę pięknie, a do tego nie aż tak mroźno jak się spodziewałem. Puściłem rękę Pana i spojrzałem w górę. 

Uwielbiałem wpatrywać się w nocne niebo. Księżyc nieśmiało wyłonił się zza chmur. Gwiazdy też delikatnie migotały tu i ówdzie. To był naprawdę zapierający dech w piersi obraz.

-Aż tak ci się podoba nocne niebo?- Colin? Tak to na pewno on. Miał trochę inną barwę głosu, chociaż nie wiem jak to do końca możliwe. Zresztą to mutant, po takim nigdy nic nie wiadomo.

-Jest piękne. Bardzo piękne, uwielbiam je obserwować - spojrzałem na niego. On teraz też patrzył w górę, a w oczach migały mu jakieś dziwne… iskierki szczęścia? Uśmiechał się też delikatnie. Czy to na pewno jest ten Colin? A może to Shinji stroi sobie ze mnie żarty…- A tobie? Podoba się?

-Smutne.- Odwróciłem się zaintrygowany na to cicho wypowiedziane słowo. Jakby nieśmiało, bardzo nieśmiało.

-Dlaczego uważasz, że nocne niebo jest smutne?- Przecież było piękne. Wzbudzało zachwyt i podziw oraz coś nieosiągalnego, ale jednak istniejącego. Ja naprawdę nie rozumiem bogaczy.

-Przecież gwiazdy są tak daleko od siebie. Zawsze same, w tym wielkim, czarnym i pustym wszechświecie. Czyż to nie przerażająco smutne? Są takie samotne, tak bardzo cierpią… Są jak my, ludzie. Sami pośrodku mroku otaczającego je świata - wyszeptał cicho cały czas spoglądając na nocne niebo. Ja wpatrywałem się w niego i powoli rozumiałem, chociaż…

-Nie jesteśmy sami. Mamy rodzinę, przyjaciół. Ci, których kochamy zawsze są blisko nas - odpowiedziałem równie cicho jak on. W końcu spojrzał w moje oczy. Nie widziałem w nich pożądania, złości, pewności siebie. Nie było tam nic z aroganckiego, sadystycznego potwora, jakiego znałem. Stał przede mną człowiek samotny. Tak cholernie samotny i cierpiący, że widząc te szkliste oczy zapragnąłemprzytulić go mocno jak tylko umiałem. Staliśmy zaledwie parę kroków od siebie, ale dopiero teraz zrozumiałem jak wiele bólu nas dzieli.

Ty przeżywasz ból? Ty zostałeś pozbawiony wszystkiego? Spójrz na niego, przecież to wrak człowieka! Istny obraz samotnika, porzuconego przez wszystkich, którzy byli mu bliscy. Dlaczego? Ten wzrok jest tak bardzo pogrążony w rozpaczy.

-Szczęściarz skoro nadal myślisz, że nie jesteś w świecie całkiem sam. Naprawdę ci zazdroszczę tej wiary - odetchnął głośno, po czym skierował swoje kroki w stronę limuzyny. Spojrzałem ostatni raz w nocne niebo i poczułem na policzkach łzy.

Dlaczego płakałem? Przecież to drań, który zrobił ze mnie niewolnika i dziwkę. Zbezcześcił moje ciało, oberwał mnie z godności, dumy i człowieczeństwa. Pozbawił wszystkiego, co kiedykolwiek miałem. Na końcu oddał mnie innym by wykorzystać w swoich szemranych interesach. Do tego jest niewyżytym maniakiem seksualnym, sadystą uwielbiającym się nade mną znęcać i skurwielem, który zgwałcił mnie dwa razy… Dlaczego, więc teraz płaczę z jego powodu?

Już wiem, ten samotny wzrok. Ta samotna postać. Nie mogłem pozbyć się go z głowy. Nawet, jeśli próbowałem sobie przypomnieć jak jest obrzydliwy i przerażający widziałem tylko słabego, cierpiącego w samotności człowieka. Moje serce mocno zabolało mając ten obraz przed oczami. Tak bardzo bolało, że aż schyliłem się i zacząłem ciężko oddychać.

Jeszcze nie wiedziałem ile mój Pan przeszedł, ani dlaczego zareagowałem tak, a nie inaczej na całą tą
sytuację, ale miałem się dowiedzieć i żałować tego do końca swych dni. 
























Tyle ode mnie na dziś.
Jeszcze jeden rozdział w tym miesiącu się pojawi, a może nawet jakiś One Shot na święta.
Przepraszam za brak rozdziału w listopadzie, ten rozdział jest właśnie za tamten miesiąc. 
 PAMIĘTAJCIE: Komentujcie, bo tym karmicie moją wene!
Betował Damian.
Nana ^^

14 komentarzy:

  1. Rozdział mrrraśny.
    Zdecydowanie jeden z moich ulubionych (y)
    WTF, tak długo mnie u Ciebie nie było, że zdziwił mnie ten szablon. Zapomniałam, kto go robił :P
    Colin... cóż, #TeamColin zawsze i wszędzie. Novah wydaje się być naprawdę fajnym facetem. Wspólne interesy jego i Shinjiego są bardzo intrygujące. Nie mogę się doczekać, aż dowiem się, co takiego panowie wyprawiają :3
    Weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział.
    Torturujesz mnie ty brakiem ;-;
    Kiedy była mowa o tych gwiazdach popłakałam się, bo tak samo się czuje jak te gwiazdy. FOREVER ALONE
    Taki niedosyt mi dałaś.
    Weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ech, kiedy ta upragniona wolność nadejdzie:-(

    OdpowiedzUsuń
  4. Ne ne, jesr szansa na rozdział z perspektywy pana? *błagalne spojrzenie*

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to opowiadanie *.*
    Czekam na więcej :)
    Dużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle mam niedosyt. Za szybko chyba czytam, bo ledwo zacznę i już muszę kończyć. :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne opowiadanie!! Cudowne!
    Tylko za duża przerwa była i teraz tak krótki rozdział ;c
    I znowu płakałam! Jak możesz robić tak że płacze a później muszę długo czekać na kolejny rozdział?! Wymęczysz mnie! :C
    Ale i tak kocham te opowiadanie! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. No w tej części było spoko ale mogłaś się bardziej postarać.
    Wiem że stać Cię na więcej ! :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Smutne. Chociaż nie mogę powiedzieć, że chociaż na moment żal mi się zrobiło Colina/Shinjiego. Jak na razie nie widzę ku temu żadnych powodów, wprost przeciwnie. Mam też nieodparte wrażenie, że jeśli nawet jest samotny, to na własne życzenie. Dlatego nie jest mi go szkoda.
    Ale to ostatnie zdanie... no kurcze! Coś niedobrego się znowu szykuje i wcale mi się to nie podoba. Czuję, że Yukiemu znowu się dostanie.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże, Boże, Boże ! Rozdział cudowny! Ciekawi mnie jak cholera jaka była przeszłość Shinji'ego! Uchylisz rąbka tajemnicy? Prooooszęę!
    A tak na marginesie to Yuki nieźle się trzyma. Ja byłabym całkiem załamana.
    Napisz coś szybko.
    Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Chciałabym, żeby Shinji/Colin dostrzegł jaki wspaniały jest Yuki :| Oraz pragnę żeby Yuu w końcu przydarzyło się coś dobrego, i to nie przez krótką chwile! ahh te marzenia :')

    OdpowiedzUsuń
  12. Proszę wstaw nowy rozdział. :<

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    bardzo ciężko to przeżywa, a ostanie słowa aż przerażają...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy nowy roDzial??? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń