sobota, 8 lutego 2014

Niezrozumienie


Tym razem sam otworzyłem oczy. Pamiętam tylko, że usnąłem w czyiś ciepłych ramionach. A no tak! Misa, pocieszała mnie aż nie zasnąłem. Rozejrzałem się. Nikogo nie było. Ani jej, ani na szczęście mojego pana. Martwiłem się, z moim ciałem było już w porządku, psychika też została lekko podleczona, ale co ze zmianami? Jakoś dziwnie spokojnie przyjąłem do wiadomości to, że zostałem zgwałcony. Jakby to było coś zwyczajnego. Może tak naprawdę odkąd zostałem zniewolony i sprzedany w jakimś stopniu się na to przygotowałem? Chyba to jest po części prawda. Która część mojego mózgu wiedziała, że nie może być tak kolorowy. Życie to nie bajka.

Usiadłem i przeciągnąłem się. Na stoliku leżała kartka. Sięgnąłem po nią. Zejdź do jadalni na śniadanie.-brzmiał napis. Ładny charakter pisma. Spojrzałem w bok. Krzesło, a na nim moje ubranie. Biała jedwabna koszula, zielone spodenki i bokserki. Zdziwiłem się, ale także odetchnąłem z ulgą. Chociaż szczerze, spodziewałem się tego czerwonego dziwactwa. Ciekawe czemu traktował mnie tak ulgowo, po tym co zrobił i co mówił o zmianach. Nie żebym narzekał, czy coś. Mi to było na rękę. Chyba, że byłaby to kolejna cisza przed burzą. Drugiej bym chyba nie wytrzymał fizycznie i psychicznie.

Mozolnie wstałem z łóżka i podszedłem do ciuchów. Zabrałem je i powędrowałem do łazienki. Odkręciłem wodę i nalałem różanego płynu. Po chwili zanurzyłem się cały w przyjemnej i gorącej wodzie. Siedziałem tak z dziesięć minut, po czym wyszedłem, wytarłem się do sucha i włożyłem na siebie pachnące lawendom ubrania. Pachniałem teraz jak ogród latem. Podszedłem do drzwi i znalazłem się z powrotem w pokoju. Złożyłem piżamę w kostkę i pościeliłem łóżko. Coś mogłem przecież zrobić.

Wyszedłem na korytarz. Szedłem jakbym miał mapę w głowie. Ten pałac naprawdę był wspaniały. Gustowny i piękny, ale teraz zauważyłem w nim coś jeszcze. Nie zwróciłem na to uwagi poprzednio, kiedy go zwiedzałem. Był smutny, bez kolorów, wszystko był sztuczne i surowe. Jakby w tym miejscu nigdy jeszcze nie gościło szczęście i może naprawdę tak było? Któż to wie... W końcu dotarłem do jadalni. Przy stole krzątała się Misa i jeszcze jedna młoda służąca z ostrym wyrazem twarzy. Na jednym końcu stołu siedział On. Mój pan! W pięknej fioletowej koszuli i wytartych jeansach. Patrzył na mnie z pożądaniem i ogniem w oczach. Przestraszyłem się lekko i spłoszyłem. Przywołał mnie ruchem ręki. Na miękkich nogach, jak przestraszony kotek zacząłem zmierzać wolnym krokiem w jego kierunku. Powolutku, ostrożnie, jak dzikie zwierze. Dziwne uczucie... Nigdy jeszcze się tak nie zachowywałem. Ostrożnie i w ogóle...

W końcu znalazłem się u jego boku. Nic nie powiedział, patrzył tylko na mnie przez cały czas tym swoim zimnym wzrokiem. Zacząłem drżeć. Nadal panował cisza. Wlepiłem oczy w podłogę, a on w tym czasie delikatnie poklepał swoje kolano. Spojrzałem na niego zdziwiony, a on tylko się uśmiechnął. Nadal drżałem i bałem się jego bliskości, ale jeszcze bardziej przerażały mnie jego kary i zły nastrój. Powoli usiadłem na jego kolana. Zarumieniłem się.
-Panie, czy to...?- odwróciłem się do niego i spojrzałem mu w oczy. Nadal trzęsłem się, a w kącikach oczu miałem już łzy. Naprawdę przerażał mnie choćby najmniejszy jego dotyk.
-Tak, to konieczne.- miał spokojny, ale i wyjątkowo łagodny ton. Jak przed tym okropnym zdarzeniem.
Gdyby to tylko mogło wrócić... Marzenia-pff, nie wierze w to! Nałożył mi różnych potraw na talerzyk znajdujący się przede mną. Nic już nie mówiliśmy, a służące w końcu skończyły i zostawiły nas samych.- Jedz, pewnie jesteś głodny, śmiało.- szepnął mi na uszko i sam wziął sobie jedną kanapkę. Zrobiłem to samo i obaj zaczęliśmy pałaszować pyszne śniadanko. Jednak nadal bałem się wykonywać gwałtownych ruchów. Byłem teraz niebywale czujny.
-Pyszne!- zawołałem i przestałem już przejmować się towarzystwem mojego pana. Po prostu cieszyłem się, że po tych dwóch dniach wegetacji mogę zjeść coś tak smacznego. Pan na zmianę mojego nastawienie tylko się uśmiechnął. Nareszcie skończyliśmy. Byłem pełny. Oparłem się wygodnie o tors mojego pana. Nagle jednak wyprostowałem się jak żołnierz stojący na baczność.
-Co jest kotek?- owiał moje ucho przyjemnym ciepłem. Dziwiłem się gdzie te wszystkie zmiany których się spodziewałem. Odpłynęły? To kolejna gra? Sztuczka, czy zabawa? On znów zamierza pobawić się moim uczuciami, a kiedy mu zaufam zadać cios? Zamierza znów się zabawić moim kosztem? W co on pogrywa?! Spiąłem się i sztucznie uśmiechnąłem. Odwróciłem się do niego.
-Nic panie, naprawdę.- starałem się nie brzmieć zbyt sztucznie. Mam nadzieję, że dał się na to nabrać. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Czy on już o wszystkim zapomniał?! O tym jak mi wygrażał i jak mnie brutalnie zgwałcił i potraktował?! Byłem teraz ostro wkurzony!
-Nie prawda, co jest?- popatrzył na mnie z dziwną czułością w oczach. O co tutaj chodziło?!
Nie wytrzymałem, zacząłem łkać i  krztusić się własnymi łzami. Próbował mnie uspokoić, przytulając mocno do swojego torsu. Szamotałem się i drapałem. W końcu po długiej walce wyswobodziłem się i zacząłem biec z całych sił.-Hej!!- usłyszałem jeszcze tylko za sobą. Biegłem na oślep, mijając patrzącą na mnie z politowaniem służbę.  

Już nic nie rozumiem! Już nic nie rozumie!- mówiłem sam do siebie i biegłem ile sił w nogach. Wyżej i wyżej. Prosto, wpadłem do pokoju. Zdyszany i zmęczony. Moje nogi dopiero teraz zawyły z bólu. Nie byłem przyzwyczajony do żadnego wysiłku fizycznego. Zamknąłem za sobą drzwi i przekręciłem klucz w drzwiach. Zsunąłem się w dół i wziąłem nogi pod brodę. Chwyciłem się rękami za głowę i skryłem twarz.
Już nic nie rozumiem! Już nic nie rozumiem! Bałem się go!! Pomocy! Niech ktoś mnie uratuje, niech ktoś mnie uratuje! Ja nie chce znowu tam... Przypomniałem sobie ból podczas i po gwałcie. Te uczucie... To jak bardzo chciałem w tedy umrzeć. Usłyszałem kroki zbliżające się do pokoju. Podczas głuchej ciszy było tylko słychać-tup, tup, tup, tup. Miękki dywan w cale nie sprawiał, że ich nie usłyszałem, wprost przeciwnie. Poderwałem się. Oczy miałem całe czerwone od płaczu. Usta i ciało drżały. Pobiegłem do łazienki i zamknąłem drzwi na klucz. Spojrzałem w lustro.
Nikt nie zatęskni, nikt nie zapłacze- szeptał mi cichutki głosik w mojej głowie.- Wszyscy zapomną...-spojrzałem w lustro jeszcze raz i rozbiłem je gołą ręką. Pokaleczyłem sobie dłoń, ale w cale tego nie czułem. Wziąłem do ręki większy kawałek szkła i przystawiłem sobie do gardła.
Nikt nie zapamięta, nikt nie zapłacze, wszyscy zapomną... 
















Przepraszam za takie opóźnienie, no, ale był brak weny i to totalny. Ten rozdział nawet nie wiem jak udało mi się go napisać. Samo tak jakoś wyszło. Mam nadzieję, że wam się spodoba i dalej będziecie trwać w czytaniu mojego bloga. Kocham was ludki!! A i jeszcze jedno mój szantażyk trwa. Nie będzie 4 komentarzy, nie będzie rozdziału!!!
                                                    Wasza tym razem miła Nana^^ 



10 komentarzy:

  1. Aaaa! Super <3
    Codziennie tu wchodzę i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Życzę weny, bo opowiadanie serio wspaniałe. Ciekawie piszesz, jestem ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrrrrr - to jest szantarz. Czy uke-zwierzak zawsze musi sie ciac?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo wciągające, szkoda, że tak krótko :( Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludzie nie lubią być szantażowani. Pamiętaj!
    Długo kazałaś czekać za rozdziałem, a takie obietnice były, że rozdziałów będzie dużo.... Zdecydowanie za krótkie. Co do treści to nie mam żadnego ale. Naprawdę dobrze Ci idzie, ale jeszcze raz ZA KRÓTKIE. No, a poza tym nie cierpię ( pewnie nie tylko ja) jak ktoś kończy rozdział w takich momentach, a na koniec pisze, że nie ma weny..... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale to nie jest łatwe. Obiecałam, ale ten rozdział MUSIAŁ być taki krótki. Staram się, seryjnie, ale nie jest mi ostatnio łatwo z weną. Nie wiem dlaczego, ale następnym razem postaram się co do długości, ale też nie chce tego wszystkiego za bardzo na siłę naciągać. To tyle!
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  5. A ja tam nie mam żadnych zastrzeżeń. Tylko szkoda mi Yukiego *^* Będziesz się w piekle smażyć za te jego krzywdy. :c
    Ale ogólnie to rozdział świetny i łezki mi gdzieś tam poleciały.
    Życzę weny no i oczywiście czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :3 I też czekam u ciebie na rozdział, kiedy będzie!!!?

      Usuń
  6. Dopiero dzisiaj trafiłam na twojego bloga i jest świeeeeeeeeeeetny *-* mam nadzieję, że szybko coś napiszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Huh.. znajdź sobie betę >3 I to opowiadanie.. coraz lepiej :DD

    OdpowiedzUsuń